Dlaczego Jakub Żulczyk jest najważniejszym pisarzem młodego pokolenia?

ulczyk.jpg

Let's make it official: autor Informacji zwrotnej pojawi się w newonce.radio już dziś, 10 maja, w audycji Rozmowy: Wojewódzki, Kędzierski.

Zupełnie nie boimy się postawić tej tezy - dla młodych czytelników jest najważniejszym autorem książek w tym kraju. Mowa oczywiście o Jakubie Żulczyku, który za moment wyda swoją nową powieść. Ale jak to się właściwie stało? I dlaczego akurat on? O tym przeczytacie poniżej i posłuchacie w jego rozmowie z Kubą i Piotrkiem. Partnerem audycji jest Porsche.

1
1. Pisze o ludziach takich, jakimi są jego czytelnicy
zul2.jpeg

Upadły pisarz Mikołaj ze Wzgórza psów. Diler Jacek, bohater Ślepnąc od świateł. Dawid, student prawa i główna postać Zrób mi jakąś krzywdę, który nie potrafi przeskoczyć granicy pomiędzy gówniarstwem a dorosłością. Zmasakrowana emocjonalnie Agnieszka z Instytutu czy nawet małoletni członkowie tytułowego Radia Armageddon - to wszystko postacie z podobnego, wielkomiejskiego rzutu zagubionych ludzi, których rzeczywistość wciągnęła, przemieliła i wypluła z powrotem. Nie chcemy generalizować, ale to także ten sam rzut, który stanowią czytelnicy książek Jakuba Żulczyka. I nie zarzucamy mu w tym momencie broń Boże koniunkturalizmu, Żulczyk po prostu doskonale czuje współczesnego człowieka, zna jego lęki, słabości i nadzieje, ale, co najważniejsze, potrafi z nich ulepić mocnych, pełnokrwistych bohaterów.

2
2. Jego powieści rozgrywają się tu i teraz

Pomińmy może młodzieżowe Zmorojewo i Świątynię, bo to trochę inna bajka, chociaż, rzecz jasna, też mocno osadzona w rzeczywistości. I dystopijne Czarne słońce, ale to w ogóle zupełnie osobna pozycja w jego bibliografii. Prawda jest taka, że niezależnie od podejmowanego gatunku, Jakub Żulczyk konstruuje niezwykle wiarygodny literacki świat, w którym może przejrzeć się praktycznie każdy czytelnik. Zresztą przyznajcie sami - podejrzewamy, że mało kto z was ma do czynienia z twardą dilerką, tymczasem Warszawa ze Ślepnąc od świateł wydała wam się mocno znajoma, prawda? Czyta się Żulczyka i czuje, że chodzi po tych samych ulicach co my, że nie pisze w podmiejskiej willi z pekińczykiem na kolanach, ale łapie sample z otaczającej nas rzeczywistości. Czytelnik może być niewyrobiony, ale na pewno nie jest głupi i dobrze wie, kiedy autor usiłuje mu wciskać kit. I cokolwiek powiedzieć o pisarstwie Żulczyka, który ma skłonności do polaryzowania odbiorców, na pewno nie można mu zarzucić, że jego literatura wali ściemą.

3
3. Używa prostego, ale atrakcyjnego języka
zul.jpg

No właśnie, skoro my tu o polaryzacji: hejterzy Żulczyka nazywają go Coelho dla hipsterów i zarzucają mu uciekanie w tyle tanią, ile rozbuchaną metaforykę i gargantuiczne opisy, od których puchną palce przy kartkowaniu. Lubimy go czytać, chociaż faktycznie, wielostronicowe projekcje snów w Ślepnąc od świateł to jednak coś, co mógł sobie podarować. Ale ten sam człowiek potrafi równocześnie stworzyć taką perełkę:

Zrozumiałem, że miłość jest czymś, co nie istnieje samo z siebie, co trzeba zawsze wywoływać z nicości, jak życie albo muzykę, że miłość albo to coś, co ludzie uznają za miłość, jest zawsze zagrane, wypowiedziane, że najbliższy miłości jest właśnie ten zapach, zapach kremu, mleka i cukru z domieszką potu i piwa, i jointów, i starej kanapy, za którą pewnie ktoś dziesięć lat temu wylał coś, co zdążyło się czterdzieści razy zepsuć; zrozumiałem, że jedyne, co możemy robić, to wytworzyć w sobie poczucie taktu i próbować ranić się jak najsłabiej.

Wielokrotnie natykaliśmy się w sieci na komentarze o tym, że Żulczyk jest złodziejem fraz. Nie chodzi o plagiat, bardziej o jego umiejętność wypowiadania tego, co setki tysięcy czytelników chciałoby ubrać w słowa, ale nie potrafi. W dodatku nawet przy wielopiętrowych metaforach jego język jest w dalszym ciągu bardzo przystępny. Przyrównując literaturę do rapu, Jakub Żulczyk ma w sobie coś z Sokoła i chyba nie jest przypadkiem, że cytaty z obu zainteresowanych robiły swego czasu furorę na kwejku i demotywatorach. To ta sama umiejętność tworzenia zdań, które nawet - a może: zwłaszcza - wyrwane z kontekstu, potrafią żyć własnym życiem.

4
4. Multibranżowość

Wiedziało o tym wielu, ale Żulczyk jako jeden z pierwszych polskich autorów książek bardzo otwarcie mówił, że zawód pisarza praktycznie nie istnieje. Dziś twórcy książek, by zarobić, muszą imać się także innych zadań - w jego przypadku było to scenariopisarstwo dla telewizji i teatru, prowadzenie programów w TV i radiu, felietonistyka, pisanie recenzji, przeprowadzanie wywiadów czy nawet układanie pytań do telewizyjnego quizu. Żulczyk nie uważał tego za powód do wstydu; nigdy nie krępował się mówić choćby o współtworzeniu scenariusza do Brzyduli, co wielu jego kolegów po fachu traktowałoby jak nalepienie sobie na twarzy sztucznego syfa. Od pierwszych recenzji na portalu relaz.pl (przyznamy - potrafił dissować tak ostro, jak nikt inny w tym kraju; z płytą Salon Recreativo Kultu obszedł się niczym Oskar Pam Pam z Bosskim Romanem) - wszystko to miało swój charakterystyczny, żulczykowy rys, choć z wiekiem Jakub mocno złagodniał/dojrzał i uciekł od prowokacji. Przyznamy, że nie zawsze był równy; jego Tydzień Kultury Polskiej, cykl felietonów na łamach Wprost, był pisany na siłę, czuło się, że heheszkowanie z polskich celebrytów przychodzi mu z o wiele większym trudem niż Kubie Wojewódzkiemu w konkurencyjnej Polityce. Natomiast - i od tego nie ma odstępstw - Żulczyka zawsze czytało się ciekawie. Obojętnie, czy przeprowadzał wywiad z Pezetem dla przekroju, czy szukał zaginionego undergroundowego artysty w magazynie Lampa. I tak coś nam się wydaje, że to dla czytelnika chyba najważniejsze.

5
5. Liczne nawiązania do popkultury
zul3.jpg

Dobra, gdybyśmy teraz zadali wam pytanie o to, z kim kojarzy wam się pisarz, przed oczyma stanąłby wam pewnie jakiś neurotyk z filmów Marka Koterskiego albo spocony bibliotekarz o twarzy Philipa Seymoura Hoffmanna. Introwertyk, który raczej niewiele ogarnia z tego, co dzieje się za oknem. Tymczasem Jakub Żulczyk od zawsze niezwykle mocno trzymał rękę na pulsie kultury popularnej. Serio, to jest typ, który ma przemielone zarówno dokonania artystów Anteny Krzyku, jak i Migosów, człowiek strzelający w swoich książkach milionami odniesień do płyt, filmów, książek, gier i całej kultury obrazkowej w ogóle. Co ważne - one zawsze są po coś, nigdy Żulczyk nie namecheckuje ot tak, żeby przycwanić. I jeśli w Zrób mi jakąś krzywdę czytamy o koledze Dawida, który zachowuje się i wygląda jak zaginiony ziomek 50 Centa, Żulczyk potrafi to opisać tak, że naprawdę widzimy przed oczyma tego odzianego w Fubu pimpa z Przasnysza. Popkultura buduje jego bohaterów, jego świat przedstawiony i pewnie jego samego też; wiemy, że nie byłoby Belfra i Wzgórza psów bez starannie zjedzonego Miasteczka Twin Peaks, a Radia Armageddon bez Zbigniewa Nienackiego i Edmunda Niziurskiego.

6
6. Świetnie radzi sobie w social mediach

Facebook Żulczyka to w ogóle jakiś fenomen: dziesiątki tysięcy fanów, niesamowita interakcja - zupełnie, jakby chodziło o fejmowego rapera, a nie pisarza. Inna sprawa, że Jakub starannie sobie na to zapracował. Od zawsze prowadził swoje kanały sam, nie ograniczał się tylko do linkowania wywiadów i przychylnych recenzji - często zabierał bardzo mocny głos w ważnych sprawach, nie bał się jechać po znanych postaciach, z którymi pewnie nieraz przyszło mu się potem przeciąć. Zresztą w ogóle dla młodych odbiorców obraz Żulczyka w mediach jest osobliwy; to typ kumpla starszego brata, który swoje przeżył, jest już na nieco innym levelu, ale zawsze poradzi, podsunie płytę czy książkę. Czytelnicy cenią go za szczerość; Żulczyk otwarcie przyznał się do walki z alkoholizmem, nie miał też oporów, żeby przejechać się po swoich dawnych tekstach. I kiedy mówi się o nim, jako o najbardziej hip-hopowym z polskich pisarzy, to nie dlatego, że ma sporą wiedzę na temat rapu (a ma). Tu bardziej chodzi o postawę: albo akceptujesz szczerego wobec odbiorców, świata i siebie Jakuba Żulczyka, albo nie.

Nie wiemy, czy Żulczyk jest najlepszym polskim pisarzem, zwłaszcza, że literatura to nie zawody sportowe, gdzie wynik jest zero-jedynkowy. Na pewno brakuje mu tak wybitnej pozycji jak Inna dusza Łukasza Orbitowskiego, ale i próżno szukać w jego twórczości widocznego knota. Ma za to status literackiego idola, który po 1989 roku poza nim zyskała co najwyżej Dorota Masłowska, chociaż to i tak dwie zupełnie inne sytuacje. Masłowską pokochano za zdeformowanie literackiego języka, ale ona sama była dla odbiorców kimś z dziwnej, dalekiej planety: rzadko udzielała wywiadów, było czuć, że nie jest jej po drodze z mediami i spotkaniami autorskimi. Tymczasem Żulczyka kupuje się w całości, jako autora i postać. To nie panie od polskiego czy absurdalne akcje typu Nie czytasz - nie idę z tobą do łóżka sprawiły, że dziesiątki, setki tysięcy młodych Polaków sięgnęły po książki. Zrobił to Jakub Żulczyk. Dlatego to on jest najważniejszym pisarzem zarówno młodego pokolenia (ma 38 lat, ale umówmy się: w świecie literackim to jeszcze juniorek, tam życie zaczyna się po 50-tce), jak i dla młodego pokolenia. Jeśli mamy obstawiać - to nie zmieni się zbyt szybko.

fot. Zuza Krajewska

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.