
To gangsterska opera, która skierowała telewizję na zupełnie inne tory.
Co prawda ziemski padół opuścił już James Gandolfini, ale pamięć o serii osadzonej w realiach Amerykanów włoskiego pochodzenia, w której Tony Soprano stara się znaleźć balans pomiędzy życiem rodzinnym i kryminalnym, jest ciągle żywa u widzów na całym świecie. Przybliżamy kilka powodów, dlaczego Rodziny Soprano to serial bez daty ważności.
1. Bo wszyscy kochamy Tony'ego
Groźny gangster przechodzący poważny kryzys wieku średniego. To nie tylko świetny pomysł na głównego bohatera, ale też alegoria tykającej bomby, która może wybuchnąć w każdym momencie. Skoro jesteśmy przy materiałach wybuchowych, Alfred Hitchcock swego czasu opisywał różnicę między suspensem i niespodzianką w kinie: Powiedzmy, że pod stolikiem jest bomba. Nic się nie dzieje, aż nagle ‘Boom!’. Eksplozja. Publika jest zaskoczona, ale przed tą niespodzianką to była zwykła scena, nic specjalnego. Wyobraźmy sobie teraz suspens, w tej samej sytuacji. Bomba jest pod stolikiem, a widownia o tym wie, może zobaczyli, jak anarchista ją tam umieścił. Publiczność zdaje sobie sprawę, że ładunek wybuchnie. (…) W pierwszym przypadku daliśmy widowni piętnaście sekund zaskoczenia w momencie eksplozji. W drugim – piętnaście minut suspensu.
Właśnie w tej zależności skrywa się tajemnica świetnej konstrukcji serialu oraz jej głównego bohatera. Tony sam przypominał bombę, która może w każdym momencie eksplodować. Ataki paniki, toksyczna relacja z matką, stresujący dzień w pracy, buntujące się dzieci – zapalników było wiele i każdy prowokował. Serial wybierał przy tym ambitną drogę powolnego budowania suspensu. Wystarczy wspomnieć, że dopiero w czwartym odcinku widzimy Tony’ego w roli mordercy, kiedy zabiera córkę Meadow na wizytę do college'u i przy okazji rozprawia się z konfidentem ukrywającym się pod przykrywką zapewnioną przez program ochrony świadków. Zdarzały się też takie sytuacje, gdy bomba nie wybuchała: Tony dowiedział się w pierwszym sezonie, że piłkarski trener córki molestuje dziewczynki. Początkowo wydaje wyrok na jego życie, ale ostatecznie odwołuje zamach. W scenie, gdy wtacza się do domu i upada w progu, mówi do żony: Nikogo nie skrzywdziłem. Właśnie takie zabiegi czyniły z niego skomplikowanego i intrygującego bohatera.
Popkultura szybko pokochała postać bandyty z New Jersey, a w szczególności raperzy, którzy od zawsze utożsamiają się z postaciami znanych gangsterów. Tony Soprano szybko stał się ważnym odnośnikiem w wielu tekstach. Gucci Mane nawijał w Brick Fair: Zostałem zaakceptowany do mafii, teraz myślę, że jestem jak Tony Soprano. Jay Z znany jest ze słabości do kina gangsterskiego, więc Rodzina Soprano dostarczyła mu licznych inspiracji. W hicie swojej przyszłej żony, Crazy in Love, nawijał o kieszeniach grubych jak Tony Soprano, a na feacie u Memphisa Bleeka deklarował: jestem gangsterem, Dr. Melfi nie mogłaby mi pomóc. Krajowi MC’s również oglądają ważne seriale, więc nie byli gorsi w temacie. Ten Typ Mes odrzucał zaloty nastolatki w 5-10-15 (Jesteś za młoda jak córka Tony’ego Soprano), a jeden z kluczowych elementów serii (czyt. rozmowa przestępcy z terapeutą) zainspirował numer Dr. Melfi Pro8l3mu.
Pamiętacie czasy, gdy aktor filmowy nie mógł wziąć angażu w telewizji, aby nie wyglądać na zdesperowanego? James Gandolfini był pierwszym, który wyrwał się z tego schematu, a jego kompleksowa rola pokazała, że odważne role można kreować w każdym medium. Laureatka Pulitzera, Emily Nussbaum, napisała po śmierci aktora: To niespotykane, żeby jedna kreacja była w stanie zmienić świat, ale Gandolfini pokazał, że ograniczanie zdolności aktora telewizyjnego to tylko iluzja.
2. Bo to niby serial, ale trochę film
Rodzina Soprano była równie krwawa, jak zabawna. Magiczna kombinacja, która pozwoliła wywindować na sam szczyt kina takich filmowców jak Quentin Tarantino czy bracia Coen. Jednak serial Davida Chase’a nie podążał bezpiecznymi ścieżkami, wytyczonymi przez innych przedstawicieli gatunku. Telewizja Fox odrzuciła pilot serialu, bo nie był wystarczająco brutalny. Wiąże się to m.in. ze wspomnianym wcześniej stylem konsekwentnie budowanego suspensu. Przemoc nie była szczególnie odkrywczym zjawiskiem w telewizji, gdy w 1999 roku zadebiutował serial, ale Rodzina Soprano potrafiła uchwycić ją w oryginalny sposób. Jak już pojawiały się na ekranie ostrzejsze sceny, były rekonstruowane w pełnej krasie na oczach widzów: od dźwięku wystrzeliwanego naboju, aż po ofiarę skamlającą z bólu. New York Times zauważył: Rodzina Soprano (…) pokazywała ekstremalną przemoc w artystyczny sposób.
Serialowi przypisuje się również zasługi w kwestii narracji, która wymusiła na widzach zadawanie pytania: gdzie zmierza historia. Nie tylko skupienia się na tym, co dzieje się w danym momencie przed ich oczami. Zasługa w tym Davida Chase’a, unikającego niewoli tradycyjnych trzech aktów w każdym odcinku. Twórca serii chciał robić godzinne filmy, których akcja rozkładała się na wiele epizodów: Chciałem tworzyć mały film każdego tygodnia. Jeff Bewkes, szef HBO od 1995 roku i późniejszy CEO konglomeratu Time Warner, zauważył kiedyś: Serial był tak bardzo szanowany w środowisku artystycznym, że scenarzyści, reżyserzy i aktorzy, którzy chcieli pracować wyłącznie przy filmach pełnometrażowych – zapragnęli pracy dla HBO.
Poświęciliśmy sporo miejsce głównemu bohaterowi, ale umówmy się: aby gangsterski film wypalił, musi mieć plejadę charakterystycznych postaci tworzących gang. Tych w Rodzinie Soprano nigdy nie brakowało. Uzależniony od heroiny Christopher Moltisanti i jego femme fatale Adriana La Cerva, nieporadny i zakompleksiony Junior Soprano, rozsądny i komiczny Silvio Dante, sztywniutki i prostacki Paulie Walnuts – fani serialu nie mieli prawa narzekać na brak interesujących postaci. Z drugiej strony była rodzina Tony'ego, która zapewniała równowagę dla świata przestępstw, ale też była pokręcona na swój sposób. Powierzchowna i pretensjonalna Carmela Soprano, rozpuszczony Junior, ułożona Meadow. Rodzina Soprano to świat bogaty w lekko przerysowane postacie, które czasem przypominają bohaterów opery mydlanej.
Serial zapoczątkował złotą erę telewizji
Gdyby nie powstała Rodzina Soprano, możliwe, że nigdy nie cieszylibyśmy się serialami w stylu Prawo ulicy, Breaking Bad czy Zakazane imperium. Możliwe, że nie mielibyśmy okazji pokochać antybohaterów w typie Waltera White’a, Dona Drapera czy Omara Little. Kryminalna saga Davida Chase’a w opinii wielu krytyków rozpoczęła złotą erę telewizji, która trwa po dziś dzień. Rodzina Soprano złamała wszelkie konwenanse tego, co może zostać pokazane na małym ekranie. Rezultat? Seria gromadziła każdego tygodnia 10 milionów widzów, co było wynikiem bezprecedensowym jeśli chodzi o telewizję kablową. Przy okazji serial stworzył archetyp antybohatera, który nie jest jednowymiarowy. Tony Soprano, podobnie jak reszta jego ekipy, to nie tylko gangsterzy, ale także zepsuci mężowie oraz ojcowie, którzy muszą żyć ze swoimi mrocznymi sekretami i wspomnieniami. Gandolfini zwierzał się magazynowi Rolling Stone w 2001 roku: David Chase raz powiedział, że [serial] jest o ludziach, którzy sami siebie okłamują, jak my wszyscy. To życie w kłamstwie i burdel z tego wynikający. Chase wniósł telewizyjny storytelling na wyższy poziom, który utorował drogę kolejnym ambitnym i nietuzinkowym produkcjom mającym nadejść w następnych latach.