Najpierw w naszej świadomości pojawiły się one: półprzestrzenie, a wraz z nimi wzrosło znaczenie ich zdobywania oraz wykorzystywania. Jednak jak z każdym rewolucyjnym aspektem w futbolu i z tym nauczyliśmy się żyć. Teraz, gdy są coraz mniejsze, do głosu zaczęli dochodzić piłkarze dla których to środowisko naturalne i tam są najskuteczniejsi.
Podkreślił to ostatnio Julian Nagelsmann w wywiadzie z „El Pais” przed pierwszym meczem z Villarealem. – Kluczowym aspektem współczesnego futbolu jest to, jak poruszasz się po murawie, by móc otrzymać piłkę od podającego, jak się cofasz, by zaskoczyć kryjącego cię rywala. Istotnym jest, by przyjąć ją już odpowiednio ustawionym, bo jeśli piłka trafia do ciebie, gdy nie masz komfortu przyjęcia, to nie możesz kontynuować akcji – mówił trener Bayernu.
– Wszystkie drużyny bronią teraz tych przestrzeni, w których posiadanie piłki ma największe znaczenie. Bronią idąc za piłką. Musisz więc poruszać się w przeciwnym kierunku, będąc zawsze między liniami, gdzie – dzięki swojej pozycji, która nie jest ani zamknięta, ani otwarta, ale półotwarta – rywal nie wie, czy odwrócisz się i zaatakujesz przestrzeń, czy odegrasz w pierwszym kontakcie. Ta niepewność powoduje u obrońców zwłokę. Ta niepewność powoduje u obrońców zwłokę. Jeśli wszyscy piłkarze mają w głowie ten koncept w atakowaniu, to przeciwnikom zawsze będzie trudniej powstrzymać twój zespół, nawet jeśli są odpowiednio ustawieni – tłumaczył.
Szkoleniowiec Bayernu Monachium też obsesyjnie podchodzi do detali, też nie chce, by jego zespół wyłącznie posiadał piłkę, ale był z nią konkretny – dokładnie przeciwny temu, co zaprezentował z Villarealem oraz Augsburgiem. Tłumaczył, że najgorsze jest usypianie samych siebie poprzez wykonywanie podań, które nie przynoszą żadnej korzyści, że tym odróżnia się od „holenderskiej szkoły”, że szuka takich sposobów w treningu, by zawodnicy tworzyli wolne przestrzenie, rozpoznawali je, swoim ruchem do i z nich wykorzystywali te miejsca do zmiany tempa i kierunku gry.
SPROWOKUJ RYWALA
Brzmi to wszystko jak kolejny ciąg zjawisk wyrzucany przez „piękny umysł” w tempie strzałów karabinu maszynowego. Można wziąć głęboki oddech, ale warto przeczytać jeszcze raz i postarać się zrozumieć. Nagelsmann tak ma, że czasem rzuca kolejne teorie i obserwacje, a dopiero po czasie ktoś prosi go, by wytłumaczył. Pamiętam, że po wygranej 5:1 z Bayerem w Leverkusen w wywiadzie na żywo rzucił, że chce, by Bayern miał jak największą liczbę piłkarzy i jak najczęściej piłkę w „czerwonej strefie”. Dopiero po rozmowie stojący obok reporter Bundesligi jeszcze raz go złapał i spytał, o które przestrzenie chodzi. Miał w ręku telefon i jedno złapane ujęcie ze spotkania, więc Nagelsmann wskazał – tam między linią obrony i pomocy przeciwnika, na wprost bramki i przed polem karnym. Zresztą ostatnio znów o tej strefie mówił, tym razem w kontekście problemów Bayernu w rozegraniu.
Także dlatego Nagelsmann tak uwielbia Jamala Musialę i chce go ustawiać jeszcze bliżej centrum kierowania zespołem – czyli obok Joshuy Kimmicha – ale też dając swobodę wbiegania tam, gdzie młody Niemiec czuje się najlepiej. To właśnie półprzestrzenie są jego strefą naturalną, ale nie tylko ze względu na to, że często tworzy linię podania swoim kolegom.
– Poprawił swoją odpowiedzialność za grę, ma wielką jakość w ataku, jest pewny przy piłce, ale to sposób w jaki wychodzi spod naprawdę trudnych sytuacji i pressingu rywala jest niesamowity – mówił jego trener klubowy.
Oto arsenał nowoczesnego piłkarza: musisz wiedzieć, co dzieje się wokół ciebie, mieć technikę, która pozwoli ci działać w warunkach ścisku i agresywnego doskoku. To wszystko jednak wiedzieliśmy, teraz mocniej do gry wchodzi pozycja ciała. Z jednej strony żadna nowość, z drugiej – pole do rozwoju świadomości kibica. O ile w fachowych dyskusjach, artykułach i analizach określenia pozycji zawodnika „zamknięta” lub „otwarta” pojawia się często, o tyle w mainstreamie jeszcze temu daleko do np. „skanowania”. A teraz wychodzi Nagelsmann i mówi o ustawieniu piłkarza do otrzymania piłki: ani otwarta, ani zamknięta – taka, by rywal musiał zgadywać, jak się zachowa adresat podania. Wtedy jest większa szansa, że się pomyli.
NIEPOLICZALNI
O tym, że to wciąż niedoceniany aspekt pisał niedawno na The Athletic John Muller w tekście pt.: „Czy ktoś wreszcie doceni otrzymujących podanie?”. Nie wskazywał konkretnie na kwestie, które poruszył Nagelsmann, lecz zwracał uwagę, że w statystycznym ujęciu większą wartość przypisuje się wykonawcy podania.
Przykładowo, wskaźnik goli oczekiwanych jest odbierany jako jakość stworzonej okazji, a więc też w odniesieniu do strzału. Muller tłumaczy jednak, że rzadko o xG myśli się jako o umiejętności „poprawienia” sobie szansy przy pierwszym kontakcie z piłką, ale też otrzymania podania w sytuacji podbramkowej. Nawiązuje on do kilku rozwiązań analitycznych, związanych ze śledzeniem zawodników bez piłki i rozumieniem, jak ich pozycja wpływa na zagrożenie dla bramki przeciwnika.
To kolejne wyzwanie dla statystyków, fizyków i matematyków działających w futbolu: jak sprawić, by znaczenie nabrało ustawienie ciała w odniesieniu do przestrzeni, zagrywającego, ale i obrońcy. Przykładowo, Bundesliga w trakcie spotkań przedstawia wskaźnik „najbardziej pressowanego zawodnika” – czyli jak często w odniesieniu do średniej drużyny jej piłkarz będąc w posiadaniu piłki jest obskakiwany (aktywnie lub biernie) przez rywali.
Może to wydawać się kwestią naturalną i banalną – przecież piłkarzy z talentem do gry między liniami nie brakowało w przeszłości – ale to także efekt rosnącego rozumienia gry. Nie tylko u trenerów, analityków, piłkarzy, ale przede wszystkim – kibiców. Fani chcą więcej wiedzieć o taktyce, zachowaniach zawodników, wymaganiach szkoleniowców i takich zachowaniach, które potem mogą rozpoznać oglądając mecz, użyć w dyskusji przy piwie lub na Twitterze. Dlatego coraz więcej działań sprowadzanych dawniej do „instynktu”, „inteligencji” i „nosa” dziś ma swoją nazwę, jest jakimś konceptem lub istotną, precyzowaną częścią filozofii gry.
– W ostatnich latach futbol stał się jeszcze bardziej kompleksowy – mówił Nagelsmann w „El Pais”. – Wcześniej drużyny trzymały się konkretnych ustawień przez cały rok. Jednak od czasu pracy w Hoffenheim wiele się zmieniło, nie ma już czasu na przygotowania do konkretnego meczu, ponieważ w ciągu jednego spotkania możesz zmierzyć się z różnymi stylami – dodawał. Tym ważniejsze są takie detale u poszczególnych zawodników.
NIEZWYKŁOŚĆ
Zostawmy więc to na boku i spójrzmy na nowe pokolenie, którego Musiala jest częścią. Ta nowa fala to nie tylko on, ale i Phil Foden czy Pedri. Ten pierwszy zachwycił w kilkadziesiąt sekund po wejściu w mecz z Atletico Madryt. Tam dopiero był ścisk: między formacjami ekipy Diego Simeone było często po kilka metrów, spójność zespołu zabierała Manchesterowi City powietrze potrzebne im do swobodnego oddychania. Tylko piłkarz odpowiednio ustawiony do otrzymania piłki mógł sprawić rywalom problem. Gdyby Foden był tyłem do bramki, to zaraz miałby na plecach obrońcę, którego zadanie zahamowania akcji byłoby ułatwione. Gdyby był w pozycji otwartej, to defensor wiedziałby, że szuka momentu na wybiegnięcie do prostopadłego zagrania lub przyjęcia do przodu. Foden otaczającym go rywalom sprawił problem nie tylko szybkością działania, lecz także tym, że ustawieniem nie dał odpowiedzi na to, co w pierwszym kontakcie zrobi – i w którym kierunku.
W meczu z Liverpoolem też takich sytuacji nie brakowało, można było obserwować Fodena i przy linii bocznej, ale też między Trentem Alexandrem-Arnoldem oraz Joelem Matipem, gdy był przygotowany do podania, jak i ucieczki za linię obrony. Podobnie jak Musiala, Anglik jest bardzo uniwersalny, spełnia w City bardzo różne role na całej szerokości boiska w linii ataku, która u Guardioli nie ma punktu odniesienia, lecz ma ciągle się zmieniać.
Najważniejsza w tym wszystkim jest płynność działań, którą na najwyższym poziomie gwarantuje właśnie ustawianie się względem kilku punktów: przeciwnika, kolegów, piłki, bramki, podającego… Znów może wrócić zasadność poruszania tematu, ale sam Xavi mówiąc o atutach Pedriego już raz powiedział: to nie jest zwykły zawodnik. – To, jak rozumie grę, jak porusza się między liniami, jak chowa się za pivotami przeciwnika… – mówił o nim trener.
Nie jest zwykły – jak Musiala, jak Foden – ponieważ posiada atrybut pozwalający mu na przetrwanie w każdej sytuacji. Każdemu z wymienionej trójki przychodzi to naturalnie, a skoro Nagelsmann wskazuje na kwestię pozycji ciała w kontekście taktyki, to ich znaczenie tylko rośnie.
Zwłaszcza, że mowa o trenerach mierzących się najczęściej na świecie z tym samym wyzwaniem: jak rozbić defensywny mur rywala. Bardzo rzadko Manchesterowi City zdarzają się takie mecze, jak z Liverpoolem (Guardiola zgadzał się z Kloppem, że spotkanie przypominało walkę bokserską), częściej muszą długo tkać akcje, by rozerwać którąś z formacji przeciwnika, stworzyć i wykorzystać przestrzeń. Szkoleniowcy z Monachium, Manchesteru oraz Barcelony mają różne pomysły, ale chcą korzystać z tych samych narzędzi swoich najbardziej utalentowanych piłkarzy. Pierwszy kontakt miał zawsze w futbolu znaczenie, ale jeszcze nigdy nie robił takiej różnicy, bo po prostu do skrajności ogranicza się przestrzenie. Jednak w ścisku i pod pressingiem też jest życie, o ile wiesz, jak się tam ustawić.
Komentarze 0