Twitter wciąż płonie od dyskusji o piosenkarce. Zderzyły się dwie strony barykady, a zamieszanie robi się coraz większe. Kto nie jest w temacie, niech czyta uważnie.
Jeszcze kilka dni temu informowaliśmy was o niemałej dramie, która miała miejsce na Twitterze i mogła się okazać ostateczną dramą dla pewnej amerykańskiej gwiazdy. Doja Cat znalazła się pod ostrzałem oskarżeń o rasizm, a tzw. cancel culture przypomniało jej o swoim istnieniu. No dobrze, ale o co w ogóle poszło?
Autorce piosenki o byciu krową (Mooo!) odbiła się czkawką jej nie-tak-dawna zajawka. W grudniu 2019 roku Doja Cat przyznała się, że z uporem maniaka udzielała się na internetowych czatach. Zapytana o konkrety odmówiła odpowiedzi, bo people are fucking crazy – mówiła, zwracając uwagę na to, że jej fani (i antyfani) będą chcieli znaleźć konkretne czaty. People would pick on me and use horrible, horrible language, just the worst, and I just didn't understand why people were so crazy on there – opisywała to, co działo się w internetowym pokoju rozmów. Sama jednak nie wycofała się z czatu, i jak powiedziała w wywiadzie, dołączyła się z własnymi kontrowersyjnymi żartami.
Mówiąc o tym, że ludzie będą próbowali znaleźć konkretne chatroomy, wiele się nie pomyliła. 22 maja na Twitterze zaczęły krążyć screeny i filmiki, na których Doja Cat rozmawia z domniemanymi rasistami, incelami i członkami prawicowego ruchu alt-right.
Jakby tego było mało, światło dzienne ponownie ujrzała też piosenka z 2015. Tytuł Dindu Nuffin odnosi się do rasistowskiego określenia pochodzącego z jednego z niepoprawnych politycznie forów 4Chana – jego stylizacja językowa ma przypominać sformułowanie didn’t do nothing. Ta obelga to naprawdę obrzydliwa sprawa, bo ma związek z brutalnością policji wobec czarnoskórych Amerykanów. Już w 2015 użytkownicy Twittera uważali, że Doja Cat miała swoją piosenkę wypuścić jako komentarz do śmierci Sandry Bland, która umarła w policyjnym areszcie po zatrzymaniu za nieużycie kierunkowskazu.
Screeny i piosenka skumulowały się w odpowiedzi fanów (ex-fanów?) piosenkarki, którzy sprawili, że hashtag #DojaIsOverParty stał się jednym z najpopularniejszych w Stanach Zjednoczonych. Cancel culture dało się piosenkarce we znaki 23 maja, ale dzień później… powstał kolejny hashtag – tym razem #WeAreSorryDoja.
Doja oczywiście wytłumaczyła się ze swoich postępowań na Instagramie, wrzucając oświadczenie. I've used public chat rooms to socialize since I was a child. I shouldn't have been on some of those chat room sites, but I personally have never been involved in any racist conversations. I'm sorry to everyone that I offended – pisała. Tłumacząc kulisy powstania Dindu Nuffin powiedziała z kolei, że numer bazował wyłącznie na jej życiowych doświadczeniach, a obelga była używana przeciwko niej samej. Piosenka miała być próbą wykpienia tego rasistowskiego wyzwiska, choć jak sama przyznała, była to próba nieudana.
Po wyjaśnieniach Twitter podzielił się na dwa obozy – ten krytykujący Doję i ten, który jej broni. Krytyką piosenkarki zajęli się też inni celebryci – Blueface, który prosto z mostu napisał na Instagramie: Fucc doja CAP on cryp weird ass bitch, a także Metro Boomin, który aferę skomentował hashtagiem #onlyklans.
Czy cancel culture okaże się skuteczne w tym przypadku? Doja Cat już kiedyś była w epicentrum krytyki, kiedy w 2018 roku nazwała Tylera, The Creatora mianem faggot. Nie przeszkodziło to jednak w dostaniu się na pierwsze miejsce Billboardu dwa lata później. Jeszcze miesiąc temu na Twitterze pojawił się bliźniaczy do obecnego hashtag #DojaCatIsOverParty, jednak wówczas był używany przez… fanbase Nicki Minaj, z którym Doja poszła na noże. Spory kryzys wizerunkowy u gwiazdy jest już faktem. Pozostaje jednak pytanie – jak szybko (i czy w ogóle) ludzie o wszystkim zapomną?
