Pole karne to naprawdę nie jest miłe miejsce. Szczególnie podczas stałych fragmentów. Zanim gość w narożniku boiska pośle dośrodkowanie, możesz usłyszeć o sobie rzeczy, których nigdy nie chciałbyś słyszeć. Albo zostać kopniętym, oplutym, podrapanym, a nawet ugryzionym. Piłkarze coraz częściej uważają na swoje obrzydliwe zachowania, głównie ze względu na VAR, ale w przeszłości w szesnastce działy się naprawdę dantejskie sceny.
Ben Foster, bramkarz Watfordu, robi w internecie furorę ze swoim kanałem „The Cycling GK”. Zaraz po wejściu piłkarza na YouTube, pisał o tym Paweł Grabowski, od tamtej pory zmieniło się tyle, że Fosterowi wciąż rosną słupki subskrypcji, dziś ma ich blisko pół miliona, a kolejne filmiki ogląda się naprawdę znakomicie. Angielski golkiper ma spory dar snucia opowieści i nie dotyczą one tylko – jak wskazywałaby nazwa – jazdy na rowerze, wielkiej pasji Bena. Pojawia się mnóstwo piłkarskich wątków, w ostatnich filmiku odpowiadał na pytania widzów, a jedno z nich dotyczyło najtrudniejszych przeciwników.
Foster, który przez lata bronił w Premier League, mierzył się z całą paletą napastników. Ale bez problemu przywołuje z pamięci tych najgorszych, nie w sensie umiejętności, żeby było jasne.
– Diego Costa to był mały, obrzydliwy szczur – rzucił. – Wyzywał cię i drapał, nie zostawił w spokoju ani na moment, nie dawał ci odetchnąć – kontynuował Foster. Jako drugiego z takich zawodników wymienił Luisa Suareza. Urugwajczyk ma oczywiście sporą kartotekę przewinień, wspomnijmy na razie tylko o ugryzieniu Giorgio Chielliniego podczas mistrzostw świata. Fostera akurat kopał i drapał – to było coś na porządku dziennym. Ale, co ciekawe, bramkarz Watfordu stwierdził jednocześnie: – Takich gości chcesz mieć po swojej stronie, w swojej drużynie. To urodzeni zwycięzcy, uwielbiam tego typu zawodników.
Przez dekady w świecie futbolu pojawiło się mnóstwo piłkarzy, którzy psuli krew swoim przeciwnikom w podobny sposób. Cel uświęcał środki, liczyło się tylko zwycięstwo. Jedni polowali na nogi, inni wkładali palce w oczy, niektórzy prowokowali, mówiąc rywalowi przez 90 minut ohydne rzeczy na temat jego rodziny, wyglądu zewnętrznego czy umiejętności. Poznajcie ich teraz lepiej. Dumni naśladowcy Vinniego Jonesa, Roya Keane’a i innych boiskowych oprawców.
1
LUIS SUAREZ
Ikona brudnych gierek, król prowokacji i symbol „przepalonej elektryki”. Przykładów szaleństwa Urugwajczyka jest tak dużo, że trudno wybrać tych kilka najistotniejszych. Ale spróbujmy. Na pewno ugryzienie Otmana Bakkala. Wtedy dostał przydomek „Kanibal z Ajaksu”. W 2010 roku Suarez podczas meczu z PSV zatopił kły w pomocniku przeciwnej drużyny. Sędzia nie zauważył tego incydentu, który wyłowiły jednak kamery TV. Napastnik z Ameryki Południowej dostał siedem meczów zawieszenia.
Nie przeszkodziło mu to w kolejnych napadach z zębami w roli głównej – tak było w starciu z Branislavem Ivanoviciem z Chelsea, gdy Suarez przeniósł się już do Anglii. Obrońca z Serbii był zszokowany, gdy zawodnik Liverpoolu capnął jego rękę jak wściekły pies. Znów posypały się kary, ale nie miały charakteru wychowawczego, wszak podczas mistrzostw świata w Brazylii Luis zaatakował ponownie. Tym razem ofiarą był Giorgio Chiellini, reprezentant Włoch. Szczęka Suareza zatopiła się z lubością w ramieniu obrońcy, który – umówmy się – do najdelikatniejszych nie należy. FIFA była bezlitosna po tej recydywie. Kara: 4 miesiące.
Były awantury z Patrice’em Evrą z Manchesteru United, czy bójka, jeszcze w czasach Ajaksu, z Albertem Luque, w szatni, a dokładnie w przerwie meczu z Feyenoordem. Ciągnął też za włosy Rafaela, obrońcę United. Obrońcy rywali mieli z nim krzyż pański. Sam Suarez tłumaczył zawsze, że wszystko co robi, powodowane jest chęcią ciągłego zwyciężania. I w tym chyba akurat nie oszukiwał.
2
GARY MEDEL
W jego oczach jest jakieś szaleństwo, już samym wyglądem Chilijczyk wzbudzał przez lata postrach wśród rywali. Pseudonim „El Pitbull” idealnie określił jego usposobienie – nie podchodź lepiej do mojego ogrodzenia, bo ja tu pilnuję. Wychowany w Santiago chłopak, wyciągnięty z paszczy gangów, by spełnić się w futbolu, nie czynił z piłki nożnej miejsca w stylu restauracji z białymi obrusami.
Po wypadku samochodowym w 2009 roku, kiedy zasnął za kółkiem, jadąc 140 kilometrów na godzinę, mógł nawet nie chodzić. Ale to wzmocniło go jeszcze bardziej i uwierzył we własne siły ze zdwojoną mocą.
W Sevilli biegał jak opętany za rywalami, zabierał im piłkę, pełniąc rolę defensywnego pomocnika, często faulował, potrafił uzbierać 15 żółtych kartek w jednym sezonie.
W finale Copa America bez skrupułów wypłacił kopniaka w brzuch Leo Messiemu. Kiedy nadepnął na nogę Neymara w meczu przeciwko Brazylii, oskarżył przeciwnika o teatrzyk. W starciu z Meksykiem złapał Giovanniego Dos Santosa za jądra, zostawiając na murawie, wijącego się w agonii z bólu. Gdy kadra U-20 Chile mierzyła się z Argentyną, dostał czerwoną kartkę na początku spotkania, wpadł w taką furię, że już po końcowym gwizdku do zapanowania nad jego emocjami potrzebna była... policja.
3
LEE CATTERMOLE
W Canal+ nazywaliśmy go pieszczotliwie „Kolekcjoner Kości”. Na murawę wychodził zawsze nabuzowany, ze spodenkami w charakterystyczny sposób podciągniętymi niemal pod pachy. W zasadzie skupiony był głównie na faulowaniu rywali, a mecz bez żółtej kartki uznawał za nieistotny.
Cattermole wyznawał zasadę: „cokolwiek ludzie ci zarzucą, nie przyznawaj się do tego”. W późnych latach kariery uważał nawet, że kilka wybryków ustawiło go w niekorzystnym świetle i sędziowie karali go potem ponad miarę. Żałował tylko jednego faulu – na Scottcie Parkerze, obecnym menedżerze Fulham, którego zresztą osobiście przeprosił za brutalne wejście.
Krewki charakter brał nad nim górę także poza boiskiem. Trafił nawet na czarną listę osób, których nie obsługują lokalne puby, po tym jak nawywijał w jednym z nich w 2008 roku. Przez trzy lata miał zakaz wchodzenia do takich miejsc, ale karę przedłużono, bo Lee postanowił zaszaleć podczas wyjścia z kumplami, wśród których był Duńczyk Nicklas Bendtner. Tamta noc, gdy zniszczyli pięć samochodów, kosztowała Cattermole’a 4000 funtów.
4
PEPE
Bleacher Report tak kreślił kiedyś jego charakterystykę: „Częste występki: kopanie ludzi na boisku, brak myślenia, kłócenie się z sędziami, obrażanie rywali i kolegów z zespołu, niebezpieczne wślizgi”.
W historii hiszpańskiej piłki trudno znaleźć drugiego takiego obrońcę. Rzeźnik pełną parą. Praktycznie zawsze był w centrum złych zdarzeń, najczęściej samemu je wywołując. Kiedyś, w czasie meczu z Getafe, popełnił tyle wykroczeń, że zasługiwał nie na jedną czerwoną kartkę, ale ze trzy. Po tamtym spotkaniu, w którym kopał, używał pięści i obrażał wszystkich dookoła, został zawieszony na 10 spotkań.
Urodzony w Brazylii reprezentant Portugalii, dziś ma 38 lat i na nieszczęście dla napastników przedłużył kontrakt z FC Porto do 2023 roku. Co ciekawe, ma swoich obrońców, którzy – stając za nim murem – twierdzą, że nie robił na boisku tak ohydnych rzeczy jak Diego Costa czy Luis Suarez, nie kończył karier, a irytował bardziej nurkowaniem i naciąganiem sędziów niż brudną grą. Takim ludziom można zawsze puścić kompilacje z YouTube – smutny rejestr wszystkich szaleństw Pepe.
On sam może się z tych oskarżeń śmiać, bo sportowo w karierze wyszedł na wielki plus. Sięgał z Realem Madryt po trzy Ligi Mistrzów, a z kadrą po mistrzostwo Europy. Wygrywał wielkie mecze, w międzyczasie deptając dłoń Leo Messiego, czy tocząc boje z Sergio Ramosem, innym mistrzem takich gierek, jego godnym rywalem.
5
DIEGO COSTA
Ktoś genialnie napisał przed laty, że napastnik „wyznaje zasadę: nie zabieram pracy do domu i to akurat dobrze, bo jego rodzina i pies mieliby problemy”. Ben Foster ma rację – rzadko zdarza się tak nieprzyjemny typ. W Hiszpanii walczył na pięści i... ślinę z Pepe i Sergio Ramosem. Gabriel poczuł jego łokieć. Zresztą, w Anglii również się starli. Emre Can jakimś cudem nie doznał kontuzji po jego „stemplu”. Trafił swój na swojego, gdy niemal bili się w każdej akcji z Martinem Skrtelem. Federico Fazio poczuł w ustach jego palce, a na żebrach pięść. Laurentowi Koscielnemu próbował wsadzić palec w oko, pluli się z Sissoko. Co za postać :)
6
NIGEL DE JONG
Pseudonim: Terier.
Pamiętacie jego starcie z Xabim Alonso w czasie MŚ w RPA? Holender kopnął Hiszpana w klatkę piersiową w finale turnieju. Kompletny wariat. Kiedy zabierał się do robienia wślizgu, zatrzymywała się akcja serca kibiców, także jego zespołu. W każdej sekundzie meczu był w stanie zrobić coś nieprzewidywalnego, brutalnego.
Podczas tego samego turnieju zaatakował nogi Duńczyka Martina Jorgensena, w kolejnych latach dopisywał do listy znokautowanych graczy Sergio Busquetsa, czy Joshuę Kimicha. W lidze angielskiej dopuścił się okrutnego ataku na nogi Hatema Ben Arfy. Zawodnikowi Newcastle United złamał dwie kości w jednej z kończyn, a sędzia nie przyznał za to nawet rzutu wolnego. Ben Arfa pojechał do szpitala, tamten sezon był dla niego zakończony.
7
JOEY BARTON
Tak pisał o nim dwa lata temu magazyn „FourFourTwo”: „Kiedyś wielki talent z Manchesteru City, Barton stał się człowiekiem wplątanym w serię paskudnych incydentów na boisku i poza nim, co przesłoniło jego piłkarskie dokonania. W City trafił na czołówki gazet, gasząc cygaro w oku młodego zawodnika Jamesa Tandy’ego. Kilka lat później na treningu pobił kolegę z drużyny Olivera Dabo. Sześć czerwonych kartek – jego bilans w Premier League jest o tyle wymowny, że aż pięć z nich było bezpośrednich”.
Kevin Keegan, który prowadził go w Manchesterze City, załamywał ręce, że nie może utemperować krnąbrnego charakteru zawodnika. Fox Sports przypomniał jego kulminacyjny punkt szaleństwa: „W ostatnim meczu sezonu 2011-12 Premier League dostał czerwoną kartkę za zdzielenie łokciem Carlosa Teveza, przypuszczenie ataku na Sergio Aguero i uderzenie z byka Vincenta Kompany’ego. Otrzymał za to karę dwunastu spotkań zawieszenia”.
8
MAROUANE FELLAINI
Gdyby był królem ze starych legend, mógłby spokojnie przyjąć pseudonim „Łokietek”. Jego firmowym numerem było strzelanie goli głową, robił to szczególnie dobrze za kadencji Davida Moyesa w Evertonie, ale także, niestety, właśnie obijanie rywali łokciami. Wysoki Belg naprawdę dobrze grał w piłkę, jednak łatwo gotował się w czasie meczów i szukał zwarć z przeciwnikami, w których nie brał jeńców.
Nadepnięcia, wejścia wyprostowaną nogą i wspomniane łokcie sprawiały, że rywal od pierwszego gwizdka miał się bać jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z tym pomocnikiem.
– Jeśli chcesz wygrywać mecze, musisz grać agresywnie – tłumaczył i dodawał: – Nigdy moim celem nie było zrobienie komuś krzywdy.
W praktyce wyglądało to jednak zupełnie inaczej.
9
BEN THATCHER
Niezwykle nieprzyjemny obrońca, skupiony na faulowaniu rywali przy każdym kontakcie, choć także całkiem niezły piłkarz. W 2006 roku jego haniebny atak na Pedro Mendesa z Portsmouth sprawił, że pomocnik Portsmouth był nieprzytomny i wymagał reanimacji. Thatcher dostał karę ośmiu meczów, zabrano mu sześć tygodniówek, a sprawą zajęła się policja, jakby była to zwykła napaść na ulicy.
Ten były gracz m.in. Millwall, Wimbledonu, Tottenhamu i Manchesteru City, zbierał punkty na karcie złej reputacji. 43 żółte i 4 czerwone kartki mówią za siebie.
10
EL HADJI DIOUF
W jego przypadku brudna gra nie polegała na faulach, których oczywiście także się dopuszczał, jednak zasłynął z dziwnego fetyszu. Plucia na przeciwników. Obrzydliwe. Fani na wielu stadionach nienawidzili Dioufa za tę oznakę chamstwa pomieszanego z pogardą dla rywali. Zresztą, kibiców także zdarzało mu się opluć. Na przykład tych Celticu Glasgow, co wyłowiły kamery TV. Mieli go oni obrażać na tle rasistowskim, stąd tak gwałtowna reakcja – tłumaczył później.
W Premier League obejrzał tylko jedną czerwoną kartkę, jednak jego zachowanie było skrajnie nieodpowiedzialne. Często zachowywał się jak małe dziecko na podwórku. Kiedy nie potrafił się z czymś pogodzić, po prostu pluł. Kiedyś na przykład napluł w twarz Arjenowi De Zeeuwowi. Potrafił wchodzić w starcia z chłopcami do podawania piłek. Menedżer Neil Warnock powiedział o nim: „Jest gorszy niż szczur kanałowy”.
Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!
Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.