Drugi sezon Jak sprzedawać dragi w sieci (szybko)? Trochę absurdu i niewykorzystany potencjał (RECENZJA)

Screenshotter-Netflix-JaksprzedawadragiwsieciszybkoS2O3Inspirujenasycie-3302-1-1.jpg

Przebrnęliśmy przez sześć odcinków kolejnej części niemieckiej produkcji Netflixa. A w zasadzie przelecieliśmy przez nie, by szybko o nich zapomnieć.

Po seansie finału Dark przyszła pora na kontynuację innej rzeczy zza naszej zachodniej granicy. Pierwszy sezon nieco freakowej opowieści o dwóch nastolatkach, którzy zakładają portal internetowy specjalizujący się w handlu pigułami, miał kilka wad i był momentami bardzo nierówny pod względem fabularnym. Krył się w nim jednak potencjał na przyjemny, lekki show z podprogowymi wrzutkami na temat zwiększania świadomości dotyczącej narkotyków i korzystania z uroków sieci, z Darkwebem włącznie. Niestety – dwójka tylko pogłębia błędy jedynki. Twórcy ewidentnie nie mieli pomysłu, jak pociągnąć tę historię w ciekawy sposób.

Szczerze mówiąc nie spodziewaliśmy się, że w serialach Netflixa uda się wykreować bardziej denerwującą, wzbudzającą niechęć postać nastoletniego protagonisty od Claya Jensena z 13 powodów. Tam jednak poczynania bohatera są w pewien sposób usprawiedliwione fabularnie oraz wiążą się z fabułą. Postępowanie Moritza z niemieckiej produkcji wydaje się jednak kompletnie losowe; wydaje się, że każda jego późniejsza decyzja została podjęta przez scenarzystów przy pomocy rzutu kostką, tym samym wpędzając całość w coraz dziwniejsze rejony fabularne.

W pewnym momencie do (chociaż po części sensownej) historii o nastolatkach, którzy przypadkowo stają się popularnymi dilerami, zostaje wprowadzony albański kartel narkotykowy wraz z mordowaniem niewygodnych ludzi. Jasne, w pierwszym sezonie także mieliśmy do czynienia ze śmiercią jednej z postaci – była to jednak, cóż, wypadkowa wypadku i utarczki z lokalnym rozprowadzaczem. W Jak sprzedawać... wszystko wprowadzono na poziom ogólnoświatowych interesów narkotykowych. Kompletnie bezsensowne działanie i pchanie serialu w stronę Narcos.

Na domiar złego w praktycznie każdym odcinku widzimy jeden, utarty do znudzenia schemat, który w założeniu ma wywoływać plot-twisty. Polega on na tym, że Moritz wplątuje się w problematyczną sytuację, stwierdza, że musi wyznać komuś prawdę, a potem w kulminacyjnym momencie wyskakuje z jeszcze większym kłamstwem, bardzo sztucznie pchającym fabułę do przodu. Problematyka danych scen jest nieco inna, każda zostaje delikatnie inaczej rozegrana, ale nie zmienia to faktu, że jest to ciągle jedno i to samo. Kulminacją absurdu staje się zaś ostatni epizod, w którym twórcy chyba uświadomili sobie, że muszą w jakikolwiek zamknąć fabułę i odpięli wrotki, rzucając widzowi przed oczy naprawdę niewyobrażalne androny. Nie będziemy jednak rzucali spoilerami. Powiemy tylko, że finał wywołuje grymas rozgoryczenia na twarzy.

Gdyby jeszcze inne postacie były poprowadzone w miarę barwnie, może odpuścilibyśmy temat marnego głównego bohatera. Niestety ani kumpel Lenny i wątek jego związku z poznaną na Discordzie hakerką, ani głupawy Daniel udowadniający swojemu bogatemu ojcu, że jest w stanie poradzić sobie w życiu bez jego wsparcia, nie angażują, bo są potraktowani po macoszemu. Być może gdyby dostali nieco więcej czasu, ich historie byłyby bardziej rozbudowane i barwniejsze, a tak pozostaliśmy z wiadomym irytującym nastolatkiem. Lisa także pojawia się na ekranie na ogół bez sensu; w pewnym momencie robi się to naprawdę wkurzające, bo wiemy, że z kolejnej sceny i rozmowy nie wyniknie nic ciekawego dla postaci z nieco dalszego planu.

Screenshotter-Netflix-JaksprzedawadragiwsieciszybkoS2O3Inspirujenasycie-2052.jpg

Żeby nie mówić tylko o złych aspektach – serial stara się uświadamiać w kwestii narkotyków. No dobra, ledwie muska temat, a po chwili wlatują kolejne głupotki scenariuszowe. Należy za to z pewnością docenić oprawę wizualną. Montaż przedstawiający to, co dzieje się na ekranach komputerów i smartfonów bohaterów, co prawda nie jest najbardziej oryginalnym pomysłem na świecie, ale tu prezentuje się po prostu bardzo estetycznie i pasuje do lekko zwariowanej otoczki niektórych scen.

Wróćmy raz jeszcze do 13 powodów – tam ekipa odpowiedzialna za serial miała do wykonania misję, jaką niesie ze sobą produkcja oparta na problemach współczesnej młodzieży, a obok pędzącej na łeb, na szyję narracji ze smakiem i szczegółowo udało się dotknąć tematów ważnych. Oglądając drugi sezon Jak sprzedawać dragi w sieci (szybko) można za to odnieść wrażenie, że ludzie od fabuły chwilowo mieli podobny pomysł, jednak w pewnym momencie zrobili szpagat między nim a Narcos w wersji niemieckiej. Jak można się domyślić, w efekcie nie wyszło ani jedno, ani drugie.

Szkoda, bo zamknięcie dwójki w tych samych ramach co jedynki nie musiało przynieść negatywnych konsekwencji. Przy ograniczonym budżecie można rozwinąć bohaterów z drugiego czy trzeciego planu, nadać serialowi nieco misyjnego charakteru i tym samym w udany sposób zamknąć opowieść. A tak wyszedł średnio strawny mix wszystkiego, co da się zrobić z bohaterem, którego chciałoby się pozbyć z ekranu średnio raz na dziesięć minut.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Autor tekstów, których tematyka krąży wokół sceny rapowej — zarówno tej ojczystej, jak i zagranicznej. Poza muzyką pisze też o gamingu i krąży wokół wydarzeń popkulturowych — również tych w cyberprzestrzeni.