Ola Kluczyk i Julia Tramp są pracownicami seksualnymi, które kilka miesięcy temu wystartowały z podcastem Dwie dupy o dupie. Pierwszym takim materiałem przybliżającym warunki pracy seksualnej w Polsce, szkodliwych stereotypach i stygmatyzacji. Drugi sezon przeniesie się na antenę newonce.radio.
Skąd pomysł na podcast?
Julia: Razem z kilkoma innymi osobami robiłyśmy panel z okazji Dnia Przeciwko Przemocy Wobec Osób Pracujących Seksualnie. Po tym wydarzeniu byłam zajarana, że fajnie mówi się publicznie o pracy seksualnej w trochę innej formie – od dawna z tyłu głowy miałam format youtube’owy, ale go porzuciłam, bo jeszcze nie byłam gotowa na taki fejm. Napisałam na naszej konwersacji, że myślę o zrobieniu podcastu, okazało się, że Ola też miała taki pomysł i postanowiłyśmy połączyć siły.
Ola: Wielkie umysły myślą podobnie.
I poznałyście się dopiero na tym panelu?
Ola: Nie, znałyśmy się wcześniej online’owo z naszej społeczności pracowniczej. Ja rok wcześniej robiłam zina o pracy seksualnej Save Us From Saviours i Julka była jedną z uczestniczek projektu. Później rozmawiałyśmy podczas tego Dnia Przeciwko Przemocy Wobec Osób Pracujących Seksualnie. Ja wcześniej myślałam o podcaście, Julka o YouTube’ie, więc stwierdziłyśmy, że połączymy siły.
Nie ma co robić konkurencji.
Ola: Tak sobie powiedziałyśmy. Co śmieszniejsze, byłam wtedy pod wpływem narkotyków i randomowo rzuciłam nazwę Dwie dupy o dupie, my sobie z niej mega żartowałyśmy, a koniec końców – po kilku pomysłach – stwierdziłyśmy, że ta jest najlepsza.
Jakie były jeszcze pomysły?
Ola: Thotfluencers, które jest teraz w opisie naszego podcastu.
Julia: Tak, bo w środku jest hot i bardzo nas to rozśmieszyło.
Ola: Jesteśmy osobami z wybitnym poczuciem humoru. Reszty pomysłów nie pamiętam, ale nic na tyle przykuwającego uwagę. Co do Dwóch dup miałyśmy obawy, że może być to odebrane jako seksizm, ale to też jest o odzyskiwaniu języka.
Julia: O czym często wspominamy przy użyciu słowa szmata czy kurwa. Jest chociażby ten Marsz Szmat, organizowany i sygnowany przez Amber Rose, która też pracowała seksualnie i nazwa wzięła się stąd, że dziewczyny postanowiły odzyskać słowo slut. Bo kiedy ty przejmujesz jakieś słowo, które jest wobec ciebie wrogie, możesz nadać mu nową siłą.
Ola: Tak, my postawiłyśmy na żartobliwą formę, że jesteśmy dupami i gadamy o dupie, co trochę jest o seksie, trochę o pracy seksualnej, trochę o dupie Maryni, to też lekkie puszczenie oka do chłopaków z Dwóch Typów Podcast, więc wszystko się idealnie składa.
Właśnie zauważyłam, że w komentarzach pod ogłoszeniem waszej audycji w newonce.radio pojawiło się dużo pozytywnych głosów, ale też trafiły się takie, że dziewczyny nie powinny mówić o sobie, że są dupami. Chyba niektórzy nadal nie rozumieją, że każdy sam może decydować, jak chce być określany.
Julia: O tym jest cały ten podcast – przejmujemy narrację o pracy seksualnej i o osobach pracujących seksualnie, gdzie wcześniej to było stygmatyzowane – te osoby miały blur na oczach, zmieniony głos i peruki.
Jak zaczęło się wasze doświadczenie z pracą seksualną?
Julia: Ja pracuję seksualnie chyba od 6-7 lat. Przeszłam przez wszystkie etapy kariery w klubie ze striptizem, czyli na początku byłam tą słynną promotorką z parasolką. Pamiętam, że kiedyś zainteresowała się tym któraś z dużych platform telewizyjnych i moja mama zadzwoniła do mnie w środku nocy: Julia, Boże, ty byłaś w „Uwadze” - czy tam innym programie tego typu, nie pamiętam - jak podchodzisz do panów w krótkiej spódniczce i proponujesz usługi!
Ale rozumiem, że z czarnym paskiem na oczach?
Julia: Tak i zmienionym głosem, ale oczywiście rodzina mnie rozpoznała. Jeszcze wtedy nie pracowałam seksualnie, tylko zapraszałam klientów do klubu, ale wśród członków rodziny i tak było spore poruszenie. Musiałam wówczas zacząć dealować z tematem outowania przed rodziną, a tak zostałam wyoutowana z mojego zawodu przez media publiczne.
Ola: Ja z kolei byłam w dużym kryzysie finansowym, choć w dniu, w którym zaczęłam pracę akurat przyszedł do mnie przelew, więc ta kasa tak naprawdę była, ale przyjaciółka już mnie namówiła, zresztą zawsze chciałam spróbować i tak poszło. Założyłam konto tam, gdzie ona mi zaproponowała i w ciągu tygodnia umówiłam się na pierwsze spotkanie. Zawsze wspominam, że byłam wtedy tak spłukana, że ta koleżanka w ramach sisterhoodu kupiła mi pierwszy gorset z H&M, odprowadziła mnie do hotelu i potem razem poszłyśmy na imprezę to celebrować. Jestem jej za to bardzo wdzięczna.
Jakie były reakcje waszego otoczenia, kiedy już się wyoutowałyście?
Julia: U mnie to był pierwszy etap zetknięcia się z pracą seksualną, później pracowałam jako osoba wpuszczająca ludzi do klubu i potem zeszłam na dół i zostałam hostessą - żaden z tych zawodów nie jest jednak stricte pracą seksualną. Reakcje były różne, ja wtedy byłam bardzo młoda i miałam trochę inne środowisko niż teraz – spotkałam się z wieloma negatywnymi reakcjami nawet od ludzi, których uważałam za bliskich i musiałam z tym po prostu dealować – myślałam, że będzie fajnie, a jednak ludzie oceniają mnie przez pryzmat mojej pracy i robią to niesłusznie. Nie było to najprzyjemniejsze doświadczenie, ale dzięki temu zaczęłam rewidować swoje znajomości pod kątem tego, za co doceniają mnie ludzie i jak określają moją wartość.
Ola: Ja od dawna byłam w lewicowej, aktywistycznej i artystycznej bańce i powiedzmy, że są to bardziej otwarte umysły, więc nie spotkałam się z przemocą ze strony mojego środowiska. Zawsze też otwarcie mówiłam o pracy i po prostu nie pozwalałam sobie na sytuacje, żeby w moim życiu były osoby, którym to nie odpowiada. Przed ojcem wyoutowałam się dopiero po roku, kiedy wszedł pierwszy wywiad ze mną o zinie, który zrobiłam i pracy seksualnej. Kolejne pół roku później porozmawiałam o tym z moim bratem – akurat pisałam z nim, bo mieszka za granicą – i wtedy też od początku przedstawiałam tę sytuację, że okej stary, jeżeli tego nie akceptujesz, to po prostu nie będę utrzymywać z tobą kontaktu, bo mój komfort, to, co robię dla samej siebie stawiam na pierwszym miejscu i nie chce mieć w swoim otoczeniu osób, które nie chcą z tym dealować.
Pamiętam, jak w debiutanckim odcinku waszego podcastu opowiadałaś o swoich pierwszych doświadczeniach związanych ze spotkaniami z klientami – o tym gorsecie podarowanym przez przyjaciółkę, o facecie, który po seksie recytował wiersze. Obie przyznałyście, że brzmi to naprawdę filmowo – miałyście moment zderzenia z rzeczywistością?
Ola: Być może bardziej skupiamy się na kwestiach prawnych, przemocy systemowej i wykluczeniu, a mniej mówimy o przykładach z naszego życia, ale te zderzenia z rzeczywistością są cały czas. Zawsze powtarzam, że żeby umówić się z jednym klientem, musisz popisać z dwudziestoma. Te rozmowy są różne, często ohydne i przekraczające granice.
Julia: Dla mnie rzeczywistość nie jest czarno-biała i nie jest tak, że jeśli spotkałyśmy się z miłymi rzeczami, to one nie są częścią tej rzeczywistości, bo to trochę brzmi tak, jakby te filmowe sceny były jakimś wymysłem, a rzeczywistość to ta ciężka harówa na ugorze i dostawanie wpierdolu psychicznego czy fizycznego. To się cały czas mieli, mam sytuacje, kiedy mam świetną nockę w pracy, jestem obsypywana dolarami i jest zajebiście, a są noce, kiedy nic nie zarobię, a klienci są dla mnie obrzydliwi i starają się przekraczać moje granice czy spotykam się z mobbingiem w pracy. Są różne elementy tej rzeczywistości.
Wy o tych zróżnicowanych aspektach mówicie i nie staracie się tego przekoloryzować, ale chyba to nie jest praca dla każdego, bo wymaga przygotowania psychicznego czy kondycji, żeby sobie z tym radzić.
Julia: Myślę, że między innymi po to też powstał ten podcast, żeby móc otwarcie mówić do osób, które zastanawiają się albo zaczęły tę pracę bez przygotowania, bo dzielimy się naszymi doświadczeniami, które często są chujowe i możemy pomóc, mówiąc dziewczynom, chłopakom czy osobom: też tak miałam, też spotykają mnie wystawki, klienci mi też mówią, że jestem gruba i mam obwisłe cycki. Samo to powiedzenie: też tu jestem jest istotne.
Ola: Tak, bo przez tabuizację czy przez to, że o naszej pracy się nie mówi, że jest tak duża stygmatyzacja, osoby nie wiedzą różnych rzeczy. Ja udzielałam rad dziewczynie, która mi się żaliła, że chce się spotkać z pierwszym klientem, ale w sumie to jest brzydki i nie do końca jej odpowiada. Napisałam: stara, nie musisz tego robić, jeżeli nie masz dużego przymusu ekonomicznego, poczekaj, daj sobie tę przestrzeń. A ona miała zakodowane i to jest zakodowane w naszej kulturze, że klient nasz pan i wszystkie inne mity, które u nas w pracy też występują. Często osoby nie znają swoich praw, nie wiedzą, że mogą powiedzieć nie czy że kasę trzeba wziąć z góry, a klienci nie wiedzą, jak mają się zachować, bo nie ma edukacji seksualnej i o seksie się nie uczyli.
O samej cielesności czy seksualności w ogóle nie mówi się w przestrzeni publicznej, a co dopiero o sex workingu. Domyślam się, że przez to, że wy zaczęłyście poruszać ten temat i tworzyć podcast pod swoimi imionami i nazwiskami, mogłyście wpaść w pułapkę, że od teraz macie być głosem polskich pracownic seksualnych.
Julia: Trochę zarzuca nam się, że mówimy za całą społeczność. Chcę podkreślić, że tak nie jest. Czasami staramy się mówić w jej imieniu, dlatego niektóre odcinki podcastów konsultujemy z osobami z naszego środowiska, bo chcemy, żeby wybrzmiały jak najróżniejsze głosy.
Ola: Tu duża wdzięczność dla Julki, bo ja myślałam o tym podcaście bardziej pod kątem edukacyjnym. Dzięki temu, że wprowadziłyśmy luźniejszą formułę, jest to strawne, bo przekazujemy wiedzę, która jest wartościowa, ale jednocześnie okraszamy to fajnymi historiami i żartami, więc zachowujemy równowagę i to dociera do ludzi – nie tylko do małego odsetka z akademickiej, równościowej bańki.
Julia: Ja też często mam obawy, że jak coś powiem, to ludzie pomyślą, że mówię za wszystkie osoby pracujące seksualnie w Polsce i muszę rozkminiać, czy jakakolwiek moja wypowiedź w nie nie ugodzi, nie podkopie warunków pracy czy nie podpowie czegoś złego klientom czy pracodawcom – czy nie zrobię czegoś na niekorzyść mojej społeczności. Cały czas mam z tyłu głowy, że muszę się pilnować, bo patrzą nam na ręce. Mimo to staramy się dawać z siebie wszystko.
Ola: Dla mnie to też jest o dwóch rzeczach. Po pierwsze: przez to, że mamy większe zasięgi, jesteśmy kojarzone, to jest ta odpowiedzialność twórcza, więc dobrze, że uważamy, co mówimy i mamy to rozpoznanie i wrażliwość. Druga kwestia, społeczeństwo zawsze szuka tych reprezentacji z grup marginalizowanych. Wiesz, my słyszałyśmy zarzuty, że możemy już przestać walczyć o nasze prawa, bo weszłyśmy do newonce’a, jesteśmy w mainstreamie i możemy przestać myśleć, że mamy jakieś problemy. Tak, jak ostatnio mówiłam w Bolesnych Porankach, nas, wyoutowanych osób jest może dziesiątka, która działa w Polsce, aktywistycznych może kilkadziesiąt na cały kraj, sojuszniczych ileś tam plus, więc to się cały czas rodzi. To jest ostatnie sześć lat pracy kolektywu Sex Work Polska, wcześniej kilku akademiczek i oddolnych działaczek, aktywistek przed nami i nas teraz, a zobaczmy, ile toczy się walka osób czarnych, queerowych, ile było protestów aborcyjnych, a dalej jesteśmy w coraz większej dupie. Myślenie, że dwie dupy sobie wyszły i mamy to – my jeszcze nie zaczęłyśmy tego mieć. W Polsce nie ma dyskursu o pracy seksualnej, my go cały czas dopiero wytwarzamy.
Ale widzicie zmiany po tych dziesięciu odcinkach? Jakaś lekcja została już w Polsce odrobiona?
Julia: Widzę bardzo dużo plusów i minusów. Codziennie pojawiają się głosy od osób, które mówią, że nasz podcast otworzył im oczy, więcej wiedzą, zdołały wyzbyć się swojej wewnętrznej mizoginii czy innych uprzedmiotowiających stereotypów i zupełnie inaczej patrzą na osoby pracujące seksualne – już nie jak na szmaty albo ofiary. Z kolei osoby pracujące czują się pewniej, częściej się outują, bo czują jakąś siłę, a nawet, jeśli się nie outują, to mają poczucie wsparcia od nas i dzięki temu łatwiej im się funkcjonuje w tym świecie. Osoby, które chcą zacząć pracę seksualną mogą zwrócić się do naszej wspólnoty, bo dzięki nam wiedzą, że ta społeczność się rodzi. Tu też chapeau bas dla osób pracujących, które tę społeczność stworzyły, bo to nie nasza zasługa.
Z minusów – stworzyłyśmy ten podcast przez to, że byłyśmy zmęczone tymi inbami o pracę seksualną w lewicowym światku i poza nim, a on zaczął je podsycać. Nie podejrzewałyśmy, że tak to będzie wyglądać, bo nie spodziewałyśmy się, że to aż tak szybko urośnie. Myślałam, że to będzie nisza na Spotify, a słuchać mnie będą mama, ciocia i pięć koleżanek z pracy. Przez to, że zdobyłyśmy popularność, te sprzeczki czy zarzuty wobec Sex Work Polska i innych osób pracujących seksualnie urosły w siłę. Podsyciłyśmy ogień pod naszym własnym stosem i trochę mnie to boli.
To też ciekawe, że często ze strony tych lewicowych środowisk, które z założenia powinny być po waszej stronie, spotykacie się z niezrozumieniem, które nie wiem, z czego do końca wynika.
Ola: Myślę, że na lewicy to wynika z mizoginii i tego, że lewica realizuje swój kompleks zbawczy, a w momencie, gdy ma rozmawiać z grupą marginalizowaną, która nie podchodzi do lewicy jako stłamszona ofiara, tylko z podmiotowością, która chce walczyć o swoje prawa i wie, jakich praw potrzebuje, w tym reprezentacji politycznej, to lewica nie jest zainteresowana, bo nie może wsiąść na swoją kobyłkę i bawić się w żołnierzyka. Lewica w Polsce ma też purytańskie podejście do seksu i seksualności, a my powtarzamy, że nasze postulaty są głównie postulatami pracowniczymi, bo jesteśmy grupą zawodową.
Jaki macie teraz cel? Za chwilę na antenie newonce.radio wystartujecie z drugim sezonem podcastu. Co chcecie nim osiągnąć?
Julia: Pierwszy sezon był przede wszystkim dla nas, żebyśmy mogły opowiedzieć ze swojej perspektywy, jak widzimy pracę seksualną, co nam się podoba, a co nie. Drugi sezon oprócz naszych rozkminek będzie też spotkaniami z gośćmi i gościniami. Chcemy oddać głos osobom z naszej grupy, bo bardzo nam na tym zależy. Myślę, że to też będzie fajne dla słuchaczy, bo będą mógli dowiedzieć się nie tylko, jak ten świat wygląda z naszej perspektywy, ale też z perspektywy innych osób, na przykład niebinarnych i transpłciowych. Chcemy pokazać cały wachlarz osób pracujących seksualnie i skupić się na szerokim spektrum, a nie tylko na naszych rozkminach.
Ola: Nawiązując do tego, co Julka powiedziała wcześniej – my nie mamy monopolu na prawdę i nie mamy wszystkich doświadczeń i całej wiedzy – na przykład o dominacji, outreachu czy ciałopozytywności w kontekście osób spoza kanonu, więc fajnie będzie wprowadzić słuchaczki i słuchaczy w specyfikę pracy seksualnej, ale chcemy też porozmawiać z osobami, które są rodzicami i partnerami osób pracujących seksualnie. Możemy zdradzić, że w końcu chcemy wystartować z Patronite i któryś z progów będzie dawał możliwość proponowania nam tematów i zadawania pytań, na które będziemy odpowiadać na antenie. Oczywiście zostawiamy naszą podmiotowość i sprawczość – #niesłuchamysię, ale chcemy wynagrodzić to wsparcie i zaangażować publiczność, dając wpływ na kształt tych odcinków.
To też ważne, że nie stawiacie się w roli ekspertek, tylko jesteście osobami z tego środowiska i opowiadacie o tym, przełamując tematy tabu, ale zawsze z lekkością, luzem i humorem.
Ola: Ja mam poczucie, że jesteśmy w takiej sytuacji, w której nie możecie sobie pozwolić, żeby nie mówić o naszych doświadczeniach w taki sposób. W tym sensie, że serio mamy mało do stracenia, stawiając nas w pozycji legislacyjnej, systemowej czy społecznej. My naprawdę nie mamy czasu na to, żeby robić jakieś podchody, zastanawiać się, co pomyślą o nas inni, bo i tak myślą to, co najgorsze, więc możemy tylko pozytywnie zaskoczyć.
Chyba ważnym elementem w tym obalaniu mitów jest to, że mówicie, że praca seksualna daje wam niezależność, choć często jest przekonanie, że to zawód pozbawiony tej sprawczości.
Ola: Tak, tylko to mówią osoby, które same mają problem z seksualnością – przede wszystkim kobiet, więc nie zakładają, że kobieta może samodzielnie zarządzać swoją seksualnością i mamy do czynienia z patriarchalnym przeświadczeniem, że kobieta ma służyć mężczyźnie. A tu wchodzi laska i mówi: nie, ja będę na tobie kapitalizować i na przykład – nie zawsze – czerpać z tego przyjemność: będę miała dobry seks czy fajny prezent – oczywiście wygląda to różnie, mówię o jednym z aspektów. Bardzo często powtarzam, że praca seksualna jest dla mnie wyrazem antykapitalistycznej postawy. W systemie, który ani nie został stworzony dla nas, ani przez nas, ani konsultując z nami, tylko dopierdalający nas z każdej strony, my mamy narzędzie, dzięki któremu możemy awansować klasowo czy społecznie, pozwolić sobie na rozwój czy po prostu na jebane przeżycie w warunkach, które są dla nas tak wrogie – jako kobiety, osoby queerowe, osoby z zaburzeniami czy po prostu osoby funkcjonujące w kapitalizmie.
Julia: Trudno mi na to patrzeć z perspektywy zmanierowanej osoby pracującej już wiele lat (śmiech), ale pomyślałam teraz o osobie, z którą niedawno pracowałam – ona wcześniej nie pracowała seksualnie, zrobiliśmy razem transmisję, kasa była spora i ta osoba mówi: wow, jeden raz i mogę zapłacić rachunki. Nagle schodzi ci z pleców ten balast, że cały czas musisz za coś zapłacić, możesz skupić się na sobie i to jest dla mnie o zarządzaniu sobą i własnej niezależności.
To kolejny mit, że w Polsce trzeba się narobić, żeby zarobić.
Ola: Oczywiście, ale ile osób, tyle modeli. Są osoby, które narzucają sobie x klientów dziennie i rzeczywiście tak pracują.
Julia: Mnie też zdarzało się pracować po 12 godzin w klubie – o tym też jest praca seksualna, że czasami jest to 12 godzin, a czasami wystarczy godzina. I to jest temat warunków pracy, które często - na przykład w klubach ze striptizem - są bardzo kiepskie, i praw pracowniczych, których w naszej grupie zawodowej na próżno szukać.
Ola: To też jest o prekarnych warunkach naszej pracy i my często słyszymy, że ja i Julka jesteśmy uprzywilejowanymi warszawskimi kurwami, a prawda jest taka, że jesteśmy definicją prekarnej pracy i prekarnych warunków funkcjonowania w społeczeństwie. To, że często nasza sytuacja ekonomiczna może być lepsza, bo mam stawkę godzinową większą niż prawdopodobnie kilkadziesiąt procent społeczeństwa pracujących w usługach czy gastro, nie zmienia faktu, że jestem narażona na przemoc, wykluczenie, stygmatyzację i moja praca ma prekarne warunki – mogę zarobić kilka tysięcy w parę godzin, a potem może się złożyć tyle czynników, że przez jakiś czas nie będę mogła w ogóle pracować.
W walce między innymi ze stygmatyzacją pomaga wam Sex Work Polska. W jaki sposób takie inicjatywy wspierają osoby pracujące seksualnie?
Ola: To główna inicjatywa działająca na rzecz osób seksualnych w Polsce. Osoby z SWP chodzą po miejscach pracy, podczas pandemii zorganizowały zrzutkę, dopłacają do porad prawnych i psychologicznych, wizyt lekarskich i recept. Jest cała masa pracy, jaką wykonują – to też praca rzecznicza czy sieciowanie osób. Jest też nieformalna grupa pracownic seksualnych, która między innymi odpowiada za przygotowanie doświadczalnika, czyli pierwszej książki, która jest o BHP pracy seksualnej i niedawno organizowała Sex Work Fest, czyli dwudniowy festiwal z wykładami, show i imprezą.
Są też inne grupy, które działają na rzecz osób pracujących seksualnie, ale nie są to kolektywy, które zajmują się stricte tym obszarem, ale jeżeli zgłoszą się do nich osoby pracujące seksualnie, zawsze im pomogą. Z tego, co wiem to na przykład szczecińskie stowarzyszenie Dadu - tych miejsc jest więcej, wystarczy poszukać.
Nie mogę nie zapytać o serial – jak zaawansowane są prace nad produkcją i w jakim stopniu macie wpływ na jej finalny efekt?
Julia: Mam nadzieję, że jak największy, zwłaszcza na samym etapie pisania scenariusza i tworzenia całej historii. Jesteśmy konsultantkami tej produkcji, czyli nasza rola polega na tym, żeby naprowadzić osoby zajmujące się scenariuszem na to, jaki to ma mieć kształt, jak powinny być przedstawiane osoby i warunki pracy tak, żeby to rzeczywiście było relatable.
Ola: Podczas wakacji byłyśmy na pięciodniowym wyjeździe, podczas którego opowiadałyśmy o swoich doświadczeniach, teraz jesteśmy na etapie konsultowania pierwszych wersji traitmentu. Nie wiemy jeszcze, gdzie ten serial trafi, bo wszystkie karty są na stole.
Jak widzicie przyszłość pracy seksualnej w Polsce? W dalszej perspektywie, kiedy wy będziecie już na tej aktywistycznej emeryturze.
Julia: Ja mam marzenie, że ta przyszłość będzie bliższa zagranicy i tego, co nasze koleżanki wywalczyły, czyli na przykład prawa pracownicze czy związki zawodowe w strip clubach. To byłoby super, szczególnie przy obecnym monopolu stripclubowym w Polsce, który niszczy rynek i doprowadza do niefajnych sytuacji pomiędzy pracownikiem a pracodawcą. Taki jest mój główny postulat.
Ola: Ja nie chcę podsuwać złych pomysłów władzy. Mam czarne myśli co do przyszłości – myślę, że w Polsce będzie tylko i wyłącznie gorzej i obawiam się, że praca seksualna nie będzie tu stanowiła żadnego wyjątku. Odpuściłam sobie działania polityczne, bo trochę nie mam już na to siły. Dużo bardziej chcę skupić się na społeczności i ludziach, bo jesteśmy pozostawione same sobie i fajnie, żebyśmy miały na kogo liczyć. Myślę, że nasza praca się trochę do tego przyczynia, bo jeżeli osoby się do nas przekonają i poznają, z czym możemy dealować, tym chętniejsze będą do wpierania i w bliższej czy dalszej przyszłości wzajemna współpraca może zaistnieć na tych mikropoziomach.
Dwie dupy o dupie co dwa tygodnie w środy o 22:00 w newonce.radio. Pierwszy odcinek audycji już 13 października.