Dyrektor Mbappe i łowca talentów Campos rozpoczynają sprzątanie. PSG ma być bardziej francuskie

Zobacz również:A co ja robiłem w tym wieku? Mbappe, czyli piłkarz następnych generacji
Paris Saint-Germain
John Berry/Getty Images

Paris Saint-Germain nie chce już bez opamiętania tańczyć na blacie życia. Bałagan ma posprzątać Luis Campos, przyjaciel rodziny Kyliana Mbappe i człowiek, który wejście do wielkiej piłki załatwił sobie dekadę temu dzięki Jose Mourinho. Samo to, że już na starcie dopina transfer Seko Fofany z Lens pokazuje jak inna będzie to drużyna.

Lubi mówić o sobie, że działa w trybie olimpijskim. Jest jak dobrze zdyscyplinowany sportowiec: określa cel, rozpisuje poszczególne kroki i zakreśla datę realizacji. Najczęściej dzieje się to przed upływem czterech lat — tak było w Monaco i Lille, które w 2017 i 2021 roku wyprzedziły PSG, choć wszyscy mówili, że we Francji karty zostały już rozdane. Marcelo Bielsa wściekał się kiedyś na Camposa, że w życiu interesuje go tylko kasa. Ale taki ma zawód: ma twardo licytować i mnożyć cyfry. Przy okazji przynosi trofea, więc czas, by ten sam schemat wypróbował w miejscu, w którym niewiele schematów działa.

PSG wie, że dobrnęło do ściany. To był zresztą główny wniosek Kyliana Mbappe podczas negocjacji nowego kontraktu, czyli przyjrzyjmy się sobie w lustrze i zacznijmy wszystko robić inaczej. Od lat mówi się, że Paryż do pięknej fasady musi dołożyć topowe zarządzanie i być może właśnie teraz nadchodzi ten moment. Spotkanie z Metz 21 maja nie tylko było zakończeniem poprzedniego sezonu — już wtedy dyrektor sportowy Leonardo dowiedział się, że może spakować biurko. Wtedy zaczęły się rozmowy o wypłacaniu odprawy dla Mauricio Pochettino. Wtedy też Campos odbył poważną rozmowę z Nasserem Al-Khelaifim, a zaraz potem ruszył do Ad-Dauhy, by ustalić plan gry.

KUMPEL MOURINHO

Życie pisze absurdalne scenariusze. Obaj pierwszy raz spotkali się w kwietniu 2019 roku na Stade Pierre-Mauroy w Lille, gdy Al-Khelaifi wykłócał się o błędy sędziów. W pewnym momencie starł się z Camposem, mówiąc: „Kim, ty w ogóle jesteś?”. Portugalczyk nawet przez chwilę nie spuścił głowy, odpowiadając: „A ty niby kim?”. To już nie te czasy, gdy jako trener pałętał się po portugalskich klubach. Stworzenie od podstaw Monaco, które grało w półfinale Ligi Mistrzów i sprzedawało graczy za krocie, nadało mu odpowiednią rangę. Jasne, to ciągle nie jest postać z mainstreamu. Kibice mają prawo nie wiedzieć, kim jest ten łysiejący dziadek w okularach, ale grube ryby tego biznesu znają go na wskroś. Połowa wielkich klubów, choćby Manchester United, w ostatnich latach sondowały możliwość zatrudnienia 57-latka.

Campos działa jak Ralf Rangnick: ma własną firmę konsultingową i komfort, że nie musi brać wszystkiego. Tu doradzi Galatasaray, tam Celcie Vigo, zaraz weźmie na warsztat PSG, gdzie ma zajmować się jedynie pierwszym zespołem, odpowiadać za rekrutacje i być złym policjantem w rozkapryszonej szatni gwiazdorków. Jego siłą jest budowana przez ponad dekadę siatka kontaktów. Campos znany był kiedyś jako „Luis Campas” (campa to portugalsku mogiła), gdy jednego sezonu spuścił do drugiej ligi dwa kluby. Ale odkąd stworzył firmę Training To Play, dostarczającą klubom oprogramowanie analityczne, zaczęto doceniać go za przenikliwość umysłu i świetne odczytywanie emocji ludzi, a to zaczęło otwierać mu kolejne drzwi. Jako skaut Realu Madryt świetnie poznał się z Jose Mourinho. Blisko jest też Jorge Mendesa, co stanowi wskazówkę odnośnie przyszłych transferów.

ŁOWCA TALENTÓW

To nie przypadek, że w kontekście PSG wymieniany jest Sergio Conceicao, obecny trener Porto. Mendes próbuje umieścić go w Paryżu, choć nie będzie to łatwe, bo we Francji nadal pamięta się jego porywczy charakter i kiepską przygodę w Nantes. Znalezienie następcy Mauricio Pochettino to dziś priorytet nowego projektu. Padają nazwiska Zidane’a, Motty, nawet Amorima ze Sportingu, ale najlepiej stoją dziś akcje Christophera Galtiera z Nicei, który nie ma jeszcze międzynarodowej sławy i byłby idealną opcją, by pokazać, że od teraz w PSG nie będzie oczywistych wyborów. Klub blichtru ma stać się bardziej przyziemny, mniej bujający w obłokach i czasem kupujący na rynku tych, którzy dopiero urosną. Ostatnie okienko transferowe, gdy Leonardo brał „na siłę” ludzi typu Donnarumma, Ramos albo Wijnaldum do teraz stanowi podręcznik jak nie budować drużyny.

Campos słynie z tego, że ma wokół siebie grupę zaufanych skautów. Bazuje na liczbach, ale też dokłada własny unikalny filtr, czyli w skrócie nos. Często sam przemieszcza się po kontynentach, by na ostatniej prostej obejrzeć gracza żywo. Gdy był dyrektorem Lille, firma lotnicza Star Alliance podarowała mu miniaturowy samolot z napisem „klient nr 1”. Był 2018 rok, a licznik wybił 390 400 kilometrów, co odpowiada dziesięciu podróżom dookoła świata. To Campos powiedział, że nie wyleci z Turcji zanim nie przekona Buraka Yilmaza. Klub w tym okresie sprzedał Nicolasa Pepe za 80 mln euro, Victora Osimhena za 70 mln, Rafaela Leao za 29 mln, a Gabriela za 26 mln. Cała czwórka kosztowała Lille niecałe 40 mln euro, a dała zwrot pomnożony przez pięć.

Campos w PSG ustalił, że sam będzie negocjował umowy, bez ingerencji ludzi z zewnątrz. Zapewne znowu korzystać będzie z firmy Scoutly Limited, która zbudowała własny, pięcioetapowy system selekcji i ma specjalne algorytmy, by wybadać, które rynki mają najlepszy stosunek jakości do ceny. System rotacyjny sprawia, że każdy z 29 skautów co dwa miesiące pochyla się nad inną częścią zawodników, nie znając ocen wystawionych przez kolegów. Baza danych zbiera informacje i jeśli co najmniej trzech skautów oceni gracza w skali 4-5, wysyła informację do szefa. Paryż dotąd nie musiał korzystać z tych dobrodziejstw: brał, kogo chciał, byle tylko było o nim głośno. Teraz być może zacznie — w końcu to sport ma być na wierzchu, a nie liczba sprzedanych koszulek i wysokość kontraktów reklamowych.

CZAS GALTIERA

PSG ma już dość rozczarowujących wpadek. Nie chce, by świat eksponował sytuacje jak ta po porażce z Realem, gdy Nasser Al-Khelaifi poszedł wykłócać się do pokoju sędziów. Kylian Mbappe negocjujący nowy kontrakt, musiał naprawdę dostać solidne zapewnienie, że nowy sezon będzie wyłomem. Słowa kibiców, że nagle zostanie dyrektorem sportowym i że będzie wskazywał piłkarzy palcem, są wyolbrzymione. Ale na pewno między nim a Camposem już toczą się rozmowy jak zbudować odpowiednio zrównoważony skład. Obaj znają się jeszcze z czasów Monaco. Portugalczyk był tym, który zadbał o 15-latka, gdy ten podparyskie Bondy zamienił na Lazurowe Wybrzeże.

Christopher Galtier też nie może nachwalić się, gdy pada nazwisko Campos. W rozmowie z „L’Equipe” trzy lata temu mówił: „Dzwonię do niego, a on odbiera w Chile. Za dwa dni jest w Argentynie. Cały czas pracuje”. Zaraz po tym jak odejdzie Pochettino, a to już za chwilę, to obecny trener Nicei będzie faworytem do przejęcia posady. Rok temu, zaraz po wygraniu Ligue 1, został wykupiony z Lille. Ten sezon ledwo zakończył na piątym miejscu, sprzeczał się niedawno z właścicielami z Ineosu i na dobrą sprawę, gdy przyjdzie konkretna oferta, to raczej się nie zawaha.

To trener z twardym charakterem. Były obrońca i gość z osiedla Erika Cantony w Marsylii. Lubi powtarzać, że w Lille wygrał mistrzostwo, bo codziennie dyskutował z Camposem jak zbudować grupę ludzi nadających na tych samych falach. Tego właśnie dziś potrzeba w PSG — tak przeprogramować stado narcyzów, by wreszcie dostrzegli innych.

Jeśli nie wypali opcja z Galtierem, kolejnym na liście będzie Marcelo Gallardo. Argentyńczyk z River Plate wygrał dwa razy Copa Libertadores. Zbudował sobie po drugiej stronie globusa ogromną markę, ale na Europę do tej pory zerkał niechętnie. Kończący się za pół roku kontrakt i wabik w postaci PSG mógłby ruszyć domino. Gallardo grał tu przez rok w 1997 roku. Poczucie „niedokończonej sprawy” i ogromne możliwości, jakie roztaczają Katarczycy mogłoby skłonić go do poważnego przemyślenia sprawy.

WZROK NA AKADEMIĘ

Na ten moment Campos jest już podobno dogadany z dwoma zawodnikami. W sumie docelowo chciałby przeprowadzić pięć wzmocnień, głównie w linii pomocy, gdzie pewniakiem jest jedynie Marco Verratti, reszta zaraz może się pożegnać. Transfery Seko Fofany i Lovro Majera wyglądają jak zapowiedź lepszych czasów. PSG zamiast szukać gwiazdek w wielkich klubach, kieruje wzrok na lokalny rynek: na malutkie Lens i Rennes, które przed chwilą okazało się rewelację sezonu.

Majer nazywany jest kopią Luki Modricia. Fofana to z kolei piłkarz, który w Ligue 1 oddaje najwięcej strzałów na bramkę, cały czas sunie do przodu, a poza tym ma duszę lidera. W Lens powiedział trenerowi wprost: chcę zawsze grać do końca. Tylko raz doszło między nimi do spięcia, bo kierownik drużyny przy zmianie pomylił numery na tablicy. Zaraz potem Fofana dalej ciągnął ekipę do zwycięstwa. Żaden gracz Lens nie strzelał tylu bramek w ostatnich minutach meczów.

Nowe PSG ma być przede wszystkim bardziej francuskie. Przykładowy Christopher Nkunku powiedział niedawno, że nie wyklucza powrotu do Paryża, a to daje nowym decydentom sygnał do działania. W tle pojawiają się też nazwiska Julesa Kounde w obronie albo Sofiane’a Diopa z przodu. Ten drugi to ogromny talent Monaco, ale ciągle niewykorzystywany na miarę potencjału. Być może to jest też ten czas, gdy mistrzowie Francji zaczną korzystać z akademii.

Campos wygrał kiedyś tym, że wyciągnął z Paryża niechcianych Soumaré i Ikoné. Wie, że to kopalnia i że trzeba tak ustawić nowego trenera, by nie wahał się tam kopać. Przed chwilą pierwszy profesjonalny kontrakt podpisał Warren Zaïre-Emery, defensywny pomocnik i świeżo upieczony mistrz Europy do 17. Francuz uważany jest za największy talent akademii. Rok temu pewnie nikt by na niego nie spojrzał, ale teraz pojawia się nadzieja, że przyszłość jest tutaj, w stolicy. I że pod skrzydłami Kyliana Mbappe tacy ludzie zrobią niedługo hałas. Sprzątanie już się zaczęło. Warto latem zerkać na Paryż.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.