Dzień, w którym zakończyła się era analogu i rocka: 25 lat temu wyszło „Kid A” zespołu Radiohead

Radiohead "Amnesiac" Tour 2001 - San Francisco
fot. John Shearer/WireImage

Kilka miesięcy wcześniej rozbrojono groźbę pluskwy milenijnej, gdy na całym świecie wydano 300 miliardów dolarów, żeby przygotować się na nadejście technologicznego przełomu Y2K. Pod koniec kolejnego lata dwa Boeingi 767 wbiły się w wieże World Trade Center, trzeci samolot uderzył w Pentagon, a kolejny rozbił się na polach Pensylwanii. Pomiędzy tymi wydarzeniami światło na scenie muzycznej gasili Radiohead.

W obchody Wielkiego Jubileuszu – naznaczone ruchawkami na ulicach brytyjskich miast – autorzy albumu OK Computer z 1997 roku wkraczali jako najważniejszy zespół świata; wykonawcy, którym udała się rzadka sztuka pogodzenia artystycznego wizjonerstwa i poklasku krytyków z wejściem na szczyt listy bestsellerów w Zjednoczonym Królestwie czy sprzedaniem dwóch milionów egzemplarzy płyty w niecały rok.

Zdaniem wielu, britpop długo był rewersem grunge'owej monety, ale kwintet z Oksfordu ostatecznie dopisał do tej historii progresywny, niepokojący epilog utrzymany w tonie The Social Dilemma. Tyle, że zrobił to na długo, zanim Markowi Zuckerbergowi wyśnił się Facebook na Uniwersytecie Harvarda. OK Computer było kurtzowskim krzykiem the horror! the horror!; samospełniającą się przepowiednią o samotności w tłumie i ślepej uliczce technokracji, która dzisiaj rezonuje ze zdwojoną siłą. Ale ten tytuł stanowił także zamknięcie pewnego rozdziału, bo niby co jest jeszcze do dodania, kiedy zgarniasz Grammy w kategorii Best Alternative Music Album, a wszyscy twierdzą, że nagrałeś właśnie The Dark Side of the Moon 2.0.

Rock jest martwy

- Szedłem określoną drogą przez ostatnie dziesięć lat i nie mogłem się zatrzymać, spojrzeć za siebie ani przemyśleć w jakim miejscu się znalazłem. Byłem całkowicie wypalony - mówił lider Radiohead, Thom Yorke w rozmowie z dziennikarzem The Guardian, która ukazała się pod koniec września 2000 roku. - Nie ma nic nudniejszego od roli gwiazdy rocka - przebywać w trasie przez dekadę, oczekiwać powszechnej uwagi, upijać się jak idiota, mieć ogromne ego - dodawał.

W kontekście następcy OK Computer określenie burnout było odmieniane przez wszystkie przypadki. Tamten sukces okazał się przeciwmotywujący, ale jednak zapewnił muzykom dogodną pozycję negocjacyjną w rozmowach z wytwórnią oraz stanowił impuls do wykonania jednej z najbardziej efektownych wolt stylistycznych w historii  popkultury. Radiohead nie dostali więc deadline'u na kolejne wydawnictwo i mogli przeciągać nagrania w nieskończoność, kursując pomiędzy Paryżem, Kopenhagą, Gloucestershire i rodzimym Oksfordem w poszukiwaniu odpowiedniej metody twórczej. Cały proces zajął ponad rok i wiązał się z licznymi tarciami w obrębie struktury organizacyjnej grupy. Yorke w obliczu blokady twórczej skłonił się w kierunku eksperymentów z syntezatorami modularnymi, cyfrowymi efektami czy samplami i loopami, będąc zapatrzonym w katalog zasłużonej wytwórni Warp - na co nie wszyscy w składzie byli gotowi.

- Pamiętam, że to były czasy, kiedy się słuchało dużo elektroniki, trip-hopu, techno, IDM, takich artystów jak Björk, Massive Attack, Underworld, The Orb. Te nowoczesne brzmienia słychać było np. w utworach Idioteque, Kid A czy Everything in Its Right Place - mówił gitarzysta Hey, Paweł Krawczyk w wywiadzie dla nieistniejącego już serwisu T-Mobile Music.

Zaczęto pracować w podgrupach, generowano kilometry taśmy, jeden z muzyków zaczął w międzyczasie relacjonować postęp nagrań w formie dziennika, aż ostatecznie nagromadzono wystarczającą ilość materiału, żeby zapełnić aż dwa longplaye. Pierwszy z nich ujrzał światło dzienne drugiego października 2000 roku.

Rewolucja cyfrowa

Skala przewrotu dokonanego na przełomie wieków przez Kid A to rozległy temat. Sam Yorke studził nastroje, zwracając uwagę, że nigdy nie chciał podążyć drogą fatalnych pogrobowców Coltrane'a w poszukiwaniu wyzwania. - Czy jest to grupa rewolucyjna? Dobre pytanie. Radiohead są raczej genialnie sprytni. Z ogromnym wyczuciem inkorporowali wątki z awangardy, elektroniki, krautrocka do wciąż piosenkowej formuły, którą mają opanowaną do perfekcji - zwracał z kolei uwagę Jakub Żulczyk na łamach Onetu. Brytyjczycy znaleźli autorski sposób, by - z wykorzystaniem zewnętrznych inspiracji - update'ować swój język wypowiedzi do wyzwań nowych czasów. Ale ten rozwój był jak najbardziej naturalny, skoro znacznie wcześniej oni wyrażali fascynację m.in. dziełami Pendereckiego. W kolejny wiek wjechali więc z buta, dysponując całkiem nowym zestawem narzędzi.

Rewolucyjna była natomiast cała warstwa promocyjna tego wydawnictwa, która w mainstreamie stanowiła akt przetarcia szlaków dla wielu późniejszych wykonawców. Nigdy dotąd artyści z topu nie wykorzystywali dobrodziejstw Internetu na tak szeroką skalę. Kid A towarzyszyły krótkie filmiki online i webcasty, piosenki były powszechnie streamowane, a kilka tygodni przed oficjalnym dropem znalazły się na Napsterze. Równocześnie grupa zadbała o aurę tajemnicy wokół tej premiery. Przedstawiciele EMI nie dostali egzemplarzy do odsłuchu tylko mogli posłuchać nagrań w busie, tradycyjną sesję zdjęciową zastąpiły digitalne portrety, a sam krążek nie był promowany żadnym singlem. I tutaj też zadziała się historia, bo - mimo tego - Kid A od razu wylądowało na najwyższym stopniu podium Billboard 200. Czy kiedykolwiek znalazła się tam bardziej wymagająca pozycja?

W momencie, gdy Elon Musk na poważnie rozkminia chipy domózgowe i załogowe loty na Marsa, nie ma opcji, żeby ciężar gatunkowy Kid A wychwycił ktoś, kto tego nie doświadczył dwadzieścia pięć lat temu. I pokrycie się patyną klasyki to w tym kontekście najgorsze, co mogło spotkać ten materiał, który stanowi najbardziej dojmującą dokumentację fin de sièclejaka w tamtym okresie powstała. W zapomnianym czasie burzy i naporu znaleźliśmy się właśnie w takim miejscu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.