Ekstraklasa fizjoterapeutów. Jak pracują ludzie, którzy dbają o zdrowie piłkarzy

Zobacz również:CENTROSTRZAŁ #3. Odwaga pionierów. O nieoczywistych kierunkach transferowych
fizjoglowne.jpg
FOT WLODZIMIERZ SIERAKOWSKI

Zwykle działają w cieniu i mało kto zwraca na nich uwagę. Po powrocie polskich klubów do gry przez kilka tygodni mogą się stać najważniejszymi ludźmi w sztabach szkoleniowych. Zaglądamy za kulisy pracy piłkarskich fizjoterapeutów.

Ludzie, którzy na boisku nigdy się nie zatrzymują. Zawsze można ich dostrzec w pełnym sprincie. Gdy sędzia da im zgodę, by wkroczyli na murawę, biegną na złamanie karku. Muszą działać szybko, bo już po kilku sekundach mają nad głowami ponaglających rywali. Po chwili znikają i znów się o nich nie pamięta. Aż do następnego razu. Fizjoterapeuci to najbardziej schowani w cieniu członkowie sztabów szkoleniowych. A jednak ich rola w dobrym funkcjonowaniu drużyny jest nie do przecenienia. Zwłaszcza futbol w czasach pandemii może się przekształcić w ekstraklasę fizjoterapeutów. Jak pracują, co robią i dlaczego są tak ważni? Dominik Kożuch, fizjoterapeuta Cracovii, wprowadza w świat suchego igłowania, opasek kompresyjnych, spodni regeneracyjnych i beczek z lodem.

Podczas obserwowania treningów Cracovii można dojść do wniosku, że Kożuch zaskakująco dobrze gra w piłkę. Trenując na uboczu z zawodnikami, którzy dopiero wracają do zdrowia, siłą i precyzją strzałów, dokładnością dośrodkowań, czy zasięgiem podań wcale nie ustępuje tak bardzo zawodowym piłkarzom. Zajęcia z piłką to jednak mniejsza część jego pracy. Więcej dzieje się tam, gdzie nikt nie patrzy. W gabinecie, w którym zawodnicy dopiero przygotowują się do wyjścia na trening. - Przeważnie pojawiam się w pracy na dwie godziny przed zajęciami albo jeszcze wcześniej – mówi członek sztabu szkoleniowego Michała Probierza. - Jeśli są zawodnicy, którzy leczą kontuzje, pracujemy z nimi indywidualnie. Pozostali mają zbiórkę 45 minut przed treningiem, ale większość przyjeżdża do klubu już dużo wcześniej. Ci, którzy mają przeciążenia, drobne urazy, pojawiają się u fizjoterapeutów, by negatywne skutki treningu były dla nich jak najmniejsze, a ich praca jak najbardziej efektywna – opowiada. Po zejściu z boiska, wielu zawodników wraca do niego, by popracować nad szybszą regeneracją.

IGŁY DLA ROZLUŹNIENIA

Praca fizjoterapeuty w sztabie często sprowadzana jest do masażu. W każdej drużynie są oczywiście ludzie, którzy w tym elemencie się specjalizują. Cracovia nie jest w tej kwestii wyjątkiem. Ale regeneracja i zapobieganie urazom to nie tylko masaż. Kożuch zajmuje się wieloma innymi rzeczami, które pomagają drużynie Pasów być jedną z najlepiej przygotowanych fizycznie drużyn w lidze. - Często stosuję igłoterapię. To terapia pomocnicza, pomagająca w szybkim rozluźnieniu danej struktury w okolicach mięśniowych, miejscach, gdzie występuje obrzęk, czy na powierzchniach stawowych. Nakłuwanie pozwala poprawić ukrwienie, rozluźnić mięśnie. Ta terapia pomaga w krótkim czasie osiągnąć dobre efekty, a na czasie zawsze nam zależy – opisuje fizjoterapeuta Cracovii.

Główny aspekt działań fizjoterapeutów dotyczy zawsze zmniejszania ryzyka kontuzji. Bo choć futbol to sport kontaktowy i na niektóre urazy piłkarze nie mają wpływu, części problemów zdrowotnych są w stanie uniknąć dzięki dobrej prewencji. Właśnie w niej pomagają im fizjoterapeuci. - Najważniejsza w tej kwestii jest indywidualizacja obciążeń. Zawodnicy wykonują pracę nie tylko przez półtorej-dwie godziny, gdy są na treningu. Dodatkowo podejmują ogrom działań, których osoba z zewnątrz nie zauważa. Większość przygotowuje się do zajęć, pracując we własnym zakresie. Uzupełniają braki. Ćwiczą elementy, których nie da się odpowiednio poprawić w trakcie samego treningu. Rolą fizjoterapeutów jest, by przygotować ich do zajęć, rozluźnić, zapewnić odpowiedni zakres w stawach, a także pomóc w regeneracji na jak najlepszym poziomie – wyjaśnia Kożuch.

BECZKA Z LODEM

To regeneracja ma w dzisiejszych czasach kluczowe znaczenie. Piłkarze większości klubów nie grają już tylko raz na tydzień. Uczestniczą w rozgrywkach pucharowych, wyjeżdżają na mecze reprezentacji albo muszą nadrabiać ligowe zaległości. Po powrocie ekstraklasy do gry po przymusowej przerwie praktycznie nie będzie już czasu na treningi. Odstępy między meczami będą służyć przede wszystkim regeneracji, czyli dojściu organizmu do sprawności sprzed wysiłku – w tym przypadku poprzedniego meczu lub treningu. Sposoby na przyspieszenie tego procesu są bardzo różne. Jednym z ulubionych jest terapia zimnem. Choćby Michal Pesković, bramkarz Cracovii, w ostatnich sezonach należący do czołowych w lidze, wskazuje wskakiwanie do beczki z lodem jako jeden z sekretów swojej długowieczności. - To bardzo częsta i lubiana forma regeneracji – potwierdza Kożuch. To nie do końca jest wskakiwanie do beczki, jak można sobie to wyobrażać. Idea jest jednak bardzo podobna. - Polega na kąpielach w zimnej wodzie z kawałkami lodu. Daje bardzo szybkie efekty. Skutki treningu są utylizowane, a wszystkie produkty przemiany materii dużo szybciej się wchłaniają. Wielu zawodników z tego korzysta – podkreśla fizjoterapeuta Pasów.

Jako czas potrzebny do pełnej regeneracji podaje się często czterdzieści osiem godzin, ale zdaniem Kożucha to kwestia zupełnie indywidualna i zależna od wielu czynników. - Wpływa na to, czy mecz odbywa się u siebie, czy na wyjeździe, a jeśli na wyjeździe, to w jaki sposób się na niego dostajemy – zaznacza. Nie bez znaczenia jest także dieta. Odpowiednie odżywianie nie tylko pomaga zawodnikom lepiej przygotować się do meczu, ale też szybciej dojść po jego zakończeniu do pełnej sprawności. - Zawodnicy mają dużą wiedzę na ten temat. Większość współpracuje z różnego rodzaju dietetykami i specami od suplementacji. My zapewniamy im podstawową suplementację powysiłkową – pomeczową i okołotreningową – mówi Kożuch.

FUTURYSTYCZNE SPODNIE

Nie jest jednak tak, że cały proces regeneracji odbywa się tylko domowymi sposobami, czyli odżywianiem i zimnymi kąpielami. Zawodowe kluby wspomagają się też odpowiednim sprzętem. Gdy mecz odbywa się na wyjeździe, fizjoterapeuci nie chcą tracić czasu i dbają o to, by regeneracja zaczynała się już w podróży. - Na długie wyjazdy zawodnicy są wyposażeni w specjalne getry, spodnie regeneracyjne, które mają poprawiać ich krążenie – mówi. W hotelach po długiej podróży można często spotkać zawodników, którzy leżą na łóżkach, mając nogi włożone do obszernych nogawek, przypominających jakieś futurystyczne spodnie. To specjalistyczne systemy, pomagające w regeneracji. - Korzystamy z mankietów regeneracyjnych Recovery Pump i z systemu Normatec. Jest jeszcze system Gameready, dodający elementy terapii zimnem. Każdy z nich stanowi formę aktywnej regeneracji. Bardzo fajnie działają po ciężkich treningach oraz meczach. Pomagają w drenażu limfatycznym. Uruchamiają działanie krwi i limfy, by jak najszybciej zutylizować wszystkie substancje, dokrwić zmęczone i obolałe mięśnie, dotlenić tkanki. Wielu zawodników posiada takie urządzenia we własnym zakresie – mówi Kożuch.

Cracovia korzysta z tych systemów podczas treningów regeneracyjnych. - Jeden zabieg trwa około 15-20 minut. Część zawodników równolegle odbywa zimne kąpiele albo idzie do jacuzzi czy sauny, więc dysponując dwoma takimi urządzeniami, jesteśmy w stanie w miarę szybko przeprowadzić sesję regeneracyjną. Czasami zawodnicy zabierają urządzenia do domów, bo wiedzą doskonale, na jakich parametrach ich używać. Używanie tych systemów oraz odpowiednie odżywianie potrafi przyspieszyć regenerację. To bardzo ważne, bo jeśli dany zawodnik przystąpi do kolejnych treningów niezregenerowany, ryzyko urazów znacznie się zwiększy – opisuje członek sztabu szkoleniowego Pasów.

W najbliższych tygodniach wszystkie tego rodzaju działania w klubach ekstraklasy będą musiały zostać zintensyfikowane. Piłkarze muszą szybko rozegrać jedenaście kolejek, a w przypadku Cracovii dochodzą jeszcze mecze Pucharu Polski. Później, po krótkiej przerwie, ma nastąpić start nowego sezonu ligowego. W krakowskim klubie zdają sobie sprawę z wyzwania, jakie ich czeka. - To będzie pewnego rodzaju test dla klubów, drużyn i ich sztabów medycznych, by być przygotowanym do częstego grania co trzy dni. Podróży nie unikniemy, co na pewno nie pomoże w odpowiedniej regeneracji, ale staramy się wycisnąć sto procent z czasu, który będziemy mieli – zapewnia Kożuch.

Mimo wszelkich starań sztabów medycznych można się spodziewać, że w początkowej fazie rozgrywek w ekstraklasie będzie więcej kontuzji niż zwykle. W pierwszej kolejce po wznowieniu Bundesligi aż ośmiu zawodników musiało w trakcie meczów zejść z boisk z powodu kontuzji. Kilku kolejnych doznało urazów na rozgrzewkach przed spotkaniami. Zdaniem Kożucha Polska będzie jednak w trochę innej sytuacji niż Niemcy. - Bundesliga zaczęła bardzo szybko. My mamy tę przewagę, że dostaliśmy trochę więcej czasu na przygotowanie. Urazowość zawsze będzie w sporcie kontaktowym na dość wysokim poziomie. Zwłaszcza po dłuższej przerwie. Dwa tygodnie dłuższe przygotowania mogą jednak zrobić różnicę – twierdzi fizjoterapeuta Cracovii.

SPECYFICZNE RUCHY

Wprawdzie przez ostatnie dwa miesiące zawodnicy nie mieli urlopów i ich obowiązkiem było utrzymanie się w jak najlepszej formie fizycznej, jednak w warunkach pandemii nie mieli możliwości, by nic nie stracić z dawnej sprawności. - Przerwa w treningach grupowych była bardzo długa, co wpływa na zawodników i ich formę. Piłkarz, który ma możliwość trenować tylko w mieszkaniu, za pośrednictwem internetu, ma zupełnie inne czucie piłki niż taki, który po prostu wraca po przerwie wakacyjnej. W trakcie pauz między rundami, które zwykle trwają dwa-trzy tygodnie, zawodnicy mają w jakikolwiek sposób być aktywni. Niekoniecznie piłkarsko, ale jednak zawsze wykonują jakieś ćwiczenia na zewnątrz. Tym razem wyjątkowo długą przerwę trzeba było spędzić bez wychodzenia z domów. A w futbolu jest bardzo dużo zwrotów, startów, zmian kierunku biegu na bardzo dużej prędkości. To ruchy, do których nie da się przygotować w mieszkaniu. Dlatego właśnie ryzyko urazów jest większe niż zwykle. Mam nadzieję, że zawodnicy zdążą się jednak zaadaptować, zanim wystartuje liga – zaznacza Kożuch.

Gdyby tak się nie stało, trenerzy mogą mieć problem, bo w Polsce nie zdecydowano się na skorzystanie z możliwości przeprowadzania pięciu zmian w meczu, jak jest choćby w Niemczech. - Myślę, że to nie był zły pomysł, biorąc pod uwagę, że będziemy rozgrywać większość spotkań co trzy dni, a podróże sprawią, że na regenerację nie będzie dużo czasu. To miała być tylko możliwość reagowania, jeśli pojawią się urazy, a nie obowiązek zmieniania pięciu zawodników – podkreśla fizjoterapeuta Cracovii. Zdecydowano jednak inaczej. W lidze, która wróci, będzie można zaobserwować wiele różnego rodzaju środków ostrożności, mających zmniejszyć ryzyko, że piłkarze zarażą się koronawirusem. W rzeczywistości jednak znacznie bardziej prawdopodobnym zagrożeniem dla ich zdrowia może być częste granie po długiej przerwie i krótkich przygotowaniach. Fizjoterapeuci nie będą mogli zbyt wygodnie rozsiadać się na ławkach rezerwowych. Przez najbliższych kilka tygodni zawsze będą musieli być gotowi do biegu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.