„Extrapolations”, czyli nieudana opowieść Apple o katastrofie klimatycznej

Zobacz również:Profetyczni futuryści. Oto pisarze science-fiction, których wypada znać (CZĘŚĆ 1)
Extrapolations Apple TV+ scifi Meryl Streep Kit Harrington Daveed Diggs Clipping.Edward Norton
fot. AppleTV+

Extrapolations od AppleTV+ wyrasta ze szlachetnych intencji i jest gestem w słusznej sprawie. Powiem więcej: to produkcja pierwszej potrzeby. Z drugiej strony to serial wysokich rejestrów, moralizatorski, ckliwy, gwiazdorski, przeładowany i... zaskakująco w swej formule nieudany, nie przyniesie wiele pożytku.

Nie zdradzę wielkiej tajemnicy, jeśli powiem, że fabuła dotyczy tego momentu w dziejach naszej planety, w którym globalne ocieplenie osiąga masę krytyczną. Świat liczy szkody wywołane przez rekordowe upały. Ze wstępnych ustaleń wynika, że spłonęło osiem milionów hektarów lasów. Niemcy i Włochy tracą plony w zawrotnym tempie. Palestyna, Izrael i inne kraje nie mają już dostępu do wody pitnej. Europa nie jest w stanie przyjąć więcej uchodźców klimatycznych – nawiasem mówiąc globalna populacja osiąga pułap 9 miliardów. Do tego dochodzi kryzys na Grenlandii. Pokryw lodowa wyspy topnieje w oczach. Ekolodzy alarmują, że jeszcze w tym stuleciu poziom mórz podniesie się o trzy centymetry.

Rzecz dzieje się w niedalekiej przyszłości. Jest 16 lipca 2037 roku. Rozpoczyna się długo oczekiwany szczyt klimatyczny COP42 w Tel Awiwie. Przywódcy ponad 100 krajów spotykają się na negocjacjach, by ustalić wspólny plan walki z ociepleniem klimatu. Na szczycie omawiane jest m.in. zaostrzenie zakazu działalności deweloperskiej na obszarach chronionych. Tymczasem Nick Bilton, prezes największej korporacji świata i potentat branży technologicznej, planuje wybudować kasyno za kołem podbiegunowym. Powód: drugiego takiego nie ma. Partnerem multimiliardera jest deweloper, którego konsekwencje zmian klimatu też nie zajmują. Jak twierdzi, to przecież no big deal. Gdy poziom mórz podniesie się o kolejnych kilka centymetrów, po prostu wszystko na świecie się zmodernizuje i będzie można na tym zarobić jeszcze więcej. Poza tym, jeśli wszystko zjebie się pod koniec stulecia, on będzie już martwy. Będzie leżał w złotej trumnie zaprojektowanej przez Kanye. W Extrapolations Kanye West projektuje design kasyn i trumien dla najbogatszych ludzi świata w stylu Elona Muska.

Równolegle aktywiści i aktywistki wychodzą na ulicę. Nie da się negocjować z pożarem. Ani z powodzią. Ani z głodem – skandują przed budynkiem, w którym obradują politycy. Na świecie w tym czasie panuje chaos, co stwarza Nickowi Biltonowi okazję do przeforsowania swoich inwestycji. Na szczycie klimatycznym udaje mu się wynegocjować podniesienie limitu temperatury ponad ten wcześniej przyjęty. Do 2,3 stopni Celsjusza. W zamian uwalnia patenty na odsalanie i uzdatnianie wody każdemu państwu, które wykaże, że ich potrzebuje. USA, Chiny, Rosja i Indie są otwarte na propozycję. Inne kraje też w końcu ulegają. Aktywiści twierdzą, że tego dnia ludzkość przehandlowała przyszłość za teraźniejszość.

Extrapolations AppleTV+
fot. AppleTV+

Dalej zaczyna się efekt domina: skrajnie wysokie temperatury i niska jakość powietrza prowadzą do zniszczenia ekosystemów. Na skutek zmian klimatycznych w 2039 r. wyginie sęp indyjski (kiedyś żyło ich 80 milionów). Rok później znikają słonie afrykańskie. Następnie wieloryby i niedźwiedzie polarne. Ludzie co prawda nie wyginą, ale muszą dostosować się do nowych warunków. Latem nie można wychodzić z domów aż do zachodu słońca. Niektóre miasta, takie jak Miami, są w tym okresie zalewane co cztery dni. Do 2047 r. na Ziemi będzie 23 miliony uchodźców klimatycznych. W międzyczasie człowiek stanie na Marsie. Ludzkość pokona nowotwór. Na kryzys klimatyczny nie uda się znaleźć lekarstwa.

Ekspozycja trwa cały pierwszy odcinek – twórcy wyraźnie osadzają narrację w kontekście, wprowadzają rozległą galerię postaci. Extrapolations ma wielu bohaterów. To serial podzielony na kilka osobnych, choć do pewnego stopnia przenikających się historii. Na każdy odcinek przypada jedna krótka nowelka. Każda rozgrywa się gdzie indziej i skupia się na kimś innym. Ta mozaika była od samego początku marketingowym chwytem Apple’a. Zaproszenie na plan przyjęli: Meryl Streep, Kit Harington, Edward Norton, Tobey Maguire, Forest Whitaker, Tahar Rahim, David Schwimmer i Sienna Miller. Z zewnątrz obsada wygląda imponująco, jakby gwiazdy poczuły się w obowiązku zagrania w tym ważnym serialu. Na ekranie wypada znacznie gorzej. Nadmiar wywołuje zamęt, role poszczególnych bohaterów całkowicie się rozrzedzają. Większość z nich to schematyczne figury wycięte z kartonu, które można opisać jednym zdaniem. Trudno jest wyłowić choćby jedną pełnokrwistą postać. Przy niektórych scenach lepiej nie mrugać, bo można kogoś przegapić.

Extrapolations AppleTV+
fot. AppleTV+

Bierze się to stąd, że Extrapolations jest opowiadane w sposób śmiertelnie poważny i egzaltowany; w wielkich dekoracjach i wielkich słowach. Bohaterowie zamiast ze sobą rozmawiać wygłaszają ckliwe monologi albo cytują najnowsze dane statyczne. Cały ten patos i podniosłość każdego gestu nie tylko rażą – przede wszystkim przekładają się na śmieszność. Dwa wątki, szczególnie, wychodzą w Extrapolations krindżowo, powoli stają się memem. W pierwszym z nich, nikczemny deweloper zostaje zamordowany na Grenlandii przez… mściwego morsa. Druga to już mindfuck totalny: samica ostatniego humbaka na ziemi przemawia głosem Meryl Streep, jej słowa układają się pod wodą w okrągłe frazy ze slamów poetyckich. Byłoby to jeszcze dopuszczalne, gdyby twórcy poszli śladem Adama McKaya. Gdyby zrobili grubymi nićmi szytą komedię katastroficzną na modłę Don't Look Up.

Serial prawie w ogóle nie zwraca się do zwykłych ludzi. Nie dopuszcza do głosu tych, którzy stali się uchodźcami klimatycznymi. Pojawiają się oni jedynie jako nieme tło

Największym problemem jest jednak decyzja twórców o przyjęciu ekonomicznie rozpieszczonej i uprzywilejowanej perspektywy. Bohaterami Extrapolations są debatujący o losach świata miliarderzy i politycy. Kaznodzieje, prawnicy i naukowcy wysokiego szczebla. Serial prawie w ogóle nie zwraca się do zwykłych ludzi. Nie dopuszcza do głosu tych, którzy przez zaniedbania tych pierwszych stali się uchodźcami klimatycznymi. Pojawiają się oni jedynie jako nieme tło, jeszcze częściej pozostają niewidzialni.

Inna sprawa, że to strasznie śmieszne, kiedy za dydaktyzm i moralizatorstwo bierze się akurat Apple – wielka firma technologiczna, która nie słynie z najwyższej wiarygodności pod kątem polityki klimatycznej. Jak na ironię, Nick Bilton, wspomniany multimiliarder, który popycha świat ku zagładzie, to potentat tej samej branży. Przekupuje polityków nowoczesnymi patentami, by móc rozpocząć wydobycie metali nieszlachetnych pod Grenlandią. Z surowców powstaje elektronika, podzespoły, przede wszystkim baterie. Można spokojnie zakładać, że wiele z nich trafi do telefonów Apple’a. Rocznie firma sprzedaje prawie ćwierć miliardów smartfonów. Pozostaje niepewność natury etycznej: czy wielkie korpo, które zysk ma wpisany w statut, powinno pouczać świat i uczulać nas na sprawy klimatu?

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Mateusz Demski – dziennikarz, krytyk, bywalec festiwali filmowych. Pisze dużo o kinie na papierze i w sieci, m.in. dla „Przekroju”, „Przeglądu”, „Czasu Kultury” i NOIZZ.pl. Ma na koncie masę wywiadów, w tym z Bong Joon-ho, Kristen Stewart, Gasparem Noé i swoją babcią.
Komentarze 0