Drugi tydzień turnieju wielkoszlemowego to moment, kiedy faworyci wchodzą na wyższy poziom rywalizacji po pierwszych rundach, w których grają przeciwko znacznie niżej notowanym przeciwnikom. A przynajmniej zazwyczaj tak jest, bo w tegorocznym French Open nie brakuje niespodzianek, szczególnie po żeńskiej stronie drabinki. Na szczęście dla nas, Iga Świątek i Hubert Hurkacz awansowali do drugiej części turnieju bez straty seta. Dla Huberta to już spory sukces i życiowe osiągnięcie na kortach Rolanda Garrosa, dla Igi – droga, którą zamierzała przejść od samego początku.
Doskonale wiedzieliśmy, że Iga Świątek jest zdecydowaną faworytką do wygranej w całym turnieju. Liderka rankingu notująca coraz większą serię zwycięstw nie może nią nie być, a przecież mówimy tutaj o tenisistce, dla której nawierzchnia ziemna jest tą ulubioną.
Wiemy też jednak, jak nieprzewidywalny jest wielkoszlemowy tenis, szczególnie w wydaniu kobiecym, gdzie przez liczbę setów (granie do dwóch, a nie trzech wygranych partii jak panowie) niespodzianki zdarzają się znacznie częściej. Dość powiedzieć, że w tej samej konfiguracji u panów w pierwszych rundach odpadliby prawdopodobnie Alexander Zverev, Stefanos Tsitsipas czy Carlos Alcaraz, którzy musieli wyciągać mecze ze stanu 0:2.
JEDYNA NA PLACU BOJU?
U pań tego komfortu nie ma, dlatego też w zapowiedzi pisaliśmy, że o naszą faworytkę martwilibyśmy się znacznie mniej, gdyby i panie musiały grać do trzech wygranych, bo wtedy nawet słabe wejścia w mecz – które w tym sezonie Idze się zdarzały – nie byłyby tak groźne.
Na szczęście Polka w pierwszym tygodniu nie miała żadnych problemów. Jedynie Danka Kovinić w trzeciej rundzie była w stanie się jej postawić, podczas gdy sama Świątek też nie była taka pewna jak zazwyczaj, a i tak skończyło się to wynikiem 6:3, 7:5.
Tego samego nie możemy powiedzieć o innych faworytkach, bowiem z tych typowanych przed turniejem nie została już żadna. Nie ma chociażby Ons Jabeur, która już w pierwszej rundzie przegrała z Magdą Linette. Nie ma Simony Halep, która według drabinki powinna stać na drodze Igi Świątek w kolejnym meczu. Jednak to nie wszystko, bo w czwartej rundzie z pierwszej dziesiątki rankingu WTA… została tylko Polka.
To normalne, że na tym etapie imprezy nie widzimy części zawodniczek z czołówki, ale prawie wszystkich? Takiej sytuacji chyba jeszcze nie było. Dalej nie jest wcale dużo lepiej, bo jeśli rozszerzyć nasze kryteria do najlepszej szesnastki (szesnaście najwyżej rozstawionych pań powinno – według drabinki – pozostać na tym etapie), to do Igi dochodzi tylko Jessica Pegula. Nierozstawionych tenisistek, które w teorii powinny odpaść maksymalnie w drugiej rundzie, w najlepszej szesnastce jest (a w zasadzie było, bo część meczów czwartej rundy już rozegrano) pięć.
Czy to oznacza, że Świątek nie ma tu z kim przegrać? W teorii tak powinno być, jednak doskonale widzimy, że teoria nie sprawdza się zbyt dobrze w tym turnieju. Nawet stojąca na drodze Polki w czwartej rundzie Qinwen Zheng wcale nie musi być na przegranej pozycji. To ona wyrzuciła z turnieju Halep i bardzo wysoko prowadziła z Alize Cornet, zanim ta była zmuszona poddać mecz.
Niech was nie zwiedzie niski ranking (nr 74), bo Chinka ma dopiero 19 lat i jest na fali wznoszącej. Mimo najniższego miejsca z pozostałych w turnieju tenisistek, gra w tym turnieju lepiej od co najmniej kilku z nich. A jej styl, jeśli akurat ma dobry dzień, może być utrapieniem dla każdej tenisistki, nawet Igi. Oczywiście, jeśli Świątek zagra na swoim poziomie, to korzystny wynik nie powinien być żadnym problemem, ale już złożenie się słabszego dnia naszej zawodniczki (co widzieliśmy poniekąd w starciu z Kovinić) i mocnego Zheng (co już się zdarzyło w meczu z Halep) nie jest wcale takie nieprawdopodobne, a wtedy Polka może stanąć przed największym wyzwaniem z dotychczasowych w tym turnieju. Trzeba liczyć na to, że dzień, w którym Iga nie gra na sto procent swoich możliwości, już za nami.
ZERO PRESJI
Całkowicie inaczej wygląda sytuacja Huberta Hurkacza. O nim pisaliśmy, że równie dobrze może wygrać kilka meczów, jak i odpaść w pierwszej rundzie, bo jego dotychczasowe doświadczenia z „mączką” nie były najlepsze. Raczej nie spodziewaliśmy się, że Polak tak łatwo, nie tracąc seta, przejdzie pierwsze trzy rundy. Dla Hurkacza to nie tylko najlepszy wynik w historii startów na kortach Rolanda Garrosa, ale też drugi najlepszy (po półfinale Wimbledonu) we wszystkich dotychczasowych szlemach jego kariery. Jest wyluzowany i gra pewnie, do tego stopnia, że na mączce tak mocnego jeszcze go nie widzieliśmy.
A w dodatku – co pewnie istotne dla tego luzu, który posiada – nie ma żadnej presji. Nie miał jej od początku i nie ma jej teraz, ponieważ jest w momencie, w którym już osiągnął osobisty sukces. Od tej pory będzie grał prawdopodobnie z tenisistami wyłącznie wyżej notowanymi od siebie (w czwartej rundzie to ósmy w rankingu ATP Casper Ruud), więc tym bardziej, biorąc pod uwagę nawierzchnię i przedturniejowe oczekiwania, Hubert jest w idealnym miejscu do ataku, nie mając nic do stracenia.
Tymczasem w innym miejscu drabinki Novak Djoković i Rafael Nadal spotkają się już w ćwierćfinale (ich mecze czwartej rundy rozegrano w niedzielę) i o ile Serb będzie tu wyraźnym faworytem, szczególnie po mękach Hiszpana w czwartej rundzie z Felixem Augerem-Allasime, o tyle każdy fan tenisa wie doskonale, że tylko głupi skreśliłby Rafę na kortach Rolanda Garrosa.
Zapowiada nam się widowisko o podwójnym znaczeniu. Djoković może pokonać lidera w liczbie wygranych turniejów wielkoszlemowych na drodze do wyrównania jego rezultatu. Patrząc po dotychczasowej rywalizacji, obu panom zagrozić mogą chyba tylko grający na pełnej fantazji Carlos Alcaraz i ktoś z dwójki Tsitsipas i Daniił Miedwiediew, choć ta dwójka głównie z tego względu, że nie trafiła do niezwykle mocnej połówki drabinki z Djokoviciem, Nadalem i Alcarazem.
My w turnieju męskim emocjonujemy się walką najlepszych i trzymamy kciuki, żeby do tego grona dołączył Hubert Hurkacz, który i tak już odniósł spory jak na siebie sukces. U pań z kolei możemy emocjonować się tylko jednym, czekając z dużymi nerwami na każdy kolejny mecz Igi Świątek. Patrząc po występach Polaków (Magda Linette sprawiająca sensację w pierwszej rundzie, Magdalena Fręch i Kamil Majchrzak odpadający po długich i zaciętych meczach) możemy być dotychczas zadowoleni, jednak to ten drugi tydzień będzie dla nas kluczowy. I oby – w przypadku pań – zakończył się bez absolutnie żadnej niespodzianki.
Komentarze 0