Nowy właściciel Chelsea Todd Boehly próbuje amerykanizować piłkę i proponuje rozgrywanie Meczu Gwiazd, a Florentino Perez dalej wojuje z Nasserem Al-Khelaifim i wierchuszką UEFA, próbując przepchnąć pomysł Superligi. „Nadal i Federer grali ze sobą 40 razy w ciągu 15 lat. Czy to jest nudne? Te pojedynki wzmocniły tenis. My w ciągu 67 lat zmierzyliśmy się z Liverpoolem tylko dziewięć razy. Gdyby tenis był zorganizowany przez UEFA, zobaczylibyśmy tylko 2-3 starcia Nadala z Federerem” – uważa prezydent Realu Madryt. Europejski wymiar sprawiedliwości jeszcze zajmie stanowisko w sprawie Superligi, ale piłka cały czas się zmienia i każdy próbuje przepchnąć własną reformę.
Temat Superligi jest mało prawdopodobny, ale nie wymarł całkowicie. Florentino Perez co jakiś czas przypomina o swoich argumentach, tak jak podczas zgromadzenia delegatów Realu Madryt. „Piłka nożna jest chora. Młodzi ludzie coraz mniej interesują się futbolem. Nowe pokolenia skupiają się bardziej na platformach streamingowych, mediach społecznościowych i innych sportach. Młodzi wymagają produktu wysokiej jakości, którego dzisiaj piłka nie oferuje. UEFA zwiększa liczbę nieistotnych meczów w Lidze Mistrzów ze szkodą dla piłkarzy i klubów, a to zmniejszy znaczenie futbolu. Niezbędne jest zaoferowanie kibicom meczów wysokiej jakości, dlatego UEFA idzie w złym kierunku” – tłumaczył swój punkt widzenia Florentino Perez.
Prezydent Realu Madryt wykorzystał też wzruszające pożegnanie Rogera Federera, aby znaleźć punkt odniesienia w tenisie. „Nadal i Federar grali ze sobą 40 razy w ciągu 15 lat. Czy to jest nudne? Gdyby tenis był zorganizowany przez UEFA, zobaczylibyśmy tylko dwa lub trzy mecze między Nadalem i Federerem” – przestrzegał 75-letni działacz. To porównanie jest o tyle nietrafione, że mówimy jednak o sporcie indywidualnym ze znacznie większą liczbą turniejów, ale mimo wszystko miało zadziałać na masową wyobraźnię.
W istocie jest to również przepychanka o władzę i podział tortu w piłce. Na przełomie 2022 i 2023 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ma zaąć stanowisko, czy UEFA ma wyłączność na organizację rozgrywek piłkarskich i jak ma się do tego Superliga, o jaką tak zaciekle walczy Real Madryt jako jej główny pomysłodawca. Pewnie samo orzeczenie nie wywróci piłki do góry nogami, ale w tej rywalizacji wpływów może otworzyć nowe rozdziały i dać nowe argumenty.
Florentino w samym przemówieniu wycelował też w Paris Saint-Germain oraz notoryczne łamanie zasad sztucznego Finansowego Fair Play, a także w Javiera Tebasa i jego romanse z funduszami inwestycyjnymi jak CVC. „Jak można świętować sprzedanie praw telewizyjnych za taką samą cenę co cztery lata temu w czasach inflacji? Liczba abonentów spadła o prawie 40 procent od sezonu 2016/17, w ramach rekompensaty ceny rosną. Nakładamy więcej kosztów na tych nielicznych, którzy pozostali” – tłumaczył.
Na koniec jednak wyszło, że Florentino bliżej do amerykanizacji futbolu, aby zwiększyć zarobki. Podawał jako przykład właśnie sport w Stanach Zjednoczonych, porównując że prawa telewizyjne we wszystkich najważniejszych rozgrywkach piłki są warte mniej niż w amerykańskim NFL. Do tego dał zestawienie: oni grają od września do lutego i rozgrywają 275 meczów, a w Europie przez cały sezon tych spotkań jest ponad 2000. „Oni w Stanach robią to dobrze, a my w Europie źle” – uważa.
Na koniec jednak widać przede wszystkim, jak masowy sport będący u swoich korzeni rozrywką dla niższych klas społecznych stał się produktem dla bogatych. Można utożsamiać się z klubami, ale dzisiaj kupno oryginalnej koszulki, pójście na stadion czy wykupienie platform z meczami kosztuje potworne pieniądze. To też sprawa, że część osób odwraca się od piłki, bo zwyczajnie nie stać ich na śledzenie jej w tak bliskim kontakcie. To i tak stał się produkt bardzo luksusowy, o ile ktoś chce być blisko swojej drużyny. Z jednej strony jesteśmy zalewani futbolem na każdym kroku i wszyscy znają najbardziej rozpoznawalnych graczy, ale sam „próg wejścia” do tej dyscypliny nie jest taki niski.
Przepychanka między wielkimi piłki będzie trwała długo. UEFA wprowadza swoje reformy Champions League i rozgrywek europejskich, a co jakiś czas inni wychylają się z pomysłami, aby jednak amerykanizować piłkę. I tak na każdym kroku widzimy coraz więcej zmian z pół-automatycznymi spalonymi, VAR-em czy rozpoczynaniem gry z piątki z rywalami poza szesnastką. Praktycznie co sezon oglądamy dyscyplinę w nowym wymiarze. Przepełniony kalendarz i intensywność grania z pewnością też nie sprzyjają samemu zainteresowaniu, bo dzisiaj praktycznie nie ma dni bez piłki. Futbol będzie się bujać w różnych kierunkach, ale na koniec to nic innego jak walka o wpływy i pokrojenie gigantycznego tortu. Pomysły na rewolucję to jedno, po prostu każdy chciałby być dzielącym kawałki.