FUTBOLOWA GORĄCZKA #114. Derby Anglii z wielkim ciężarem gatunkowym. Czy United złamie kod Liverpoolu?

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
liverpool salah.jpg
fot. Martin Rickett/PA Images via Getty Images

We wtorkowy wieczór na Anfield remis jest wynikiem, który nikogo nie interesuje, a takie mecze lubimy najbardziej. Liverpool, świeżo po pokonaniu City w półfinale Pucharu Anglii, podejmuje Manchester United. Czerwone Diabły, dzięki wygranej z Norwich City i potknięciom Arsenalu, a także Tottenhamu, wróciły do gry o Ligę Mistrzów. Zespół z Old Trafford w ostatnich latach nie potrafi pokonać ekipy Juergena Kloppa. Czy uda im się wreszcie znaleźć magiczny sposób?

Menedżer Liverpoolu nie musi w końcówce sezonu dbać tylko o jedną rzecz: motywację. Wszyscy jego piłkarze są świadomi, że mogą dokonać historycznej rzeczy, sięgając po poczwórną koronę. Ciężka praca, wykonywana przez lata w ośrodku treningowym, przynosi piękne owoce. The Reds są w finale FA Cup, wcześniej sięgnęli po Puchar Ligi, awansowali do półfinału Ligi Mistrzów i depczą po piętach Manchesterowi City w Premier League. Potrafili wywieźć remis z Etihad, gdy jedenastka Pepa Guardioli zagrała jeden z najlepszych meczów w tym sezonie.

TĘSKNOTA ZA GOLAMI

Klopp trzyma więc rękę na pulsie. I na pewno nie da się zwieść pozorom. To taki moment, w którym możesz poślizgnąć się na skórce od banana, moment dekoncentracji będzie dużo kosztował. Nikt na Anfield nie dopuszcza do siebie myśli o porażce czy remisie z Manchesterem United, ale też nikt z całą pewnością nie uważa, że to będzie łatwy mecz.

Czerwone Diabły nie pokonały Liverpoolu od siedmiu spotkań. Do Merseyside przyjadą uskrzydleni hat trickiem Cristiano Ronaldo, który wprowadził ich w stan euforii, jednak musimy pamiętać, że drużyna Rangnicka pokonała ostatnią drużynę w tabeli w dużych bólach. Nie zmienia to faktu, że w ostatnich latach United potrafili na Anfield stanąć ością w gardle gospodarzom. Szczególnie upodobali sobie bezbramkowe remisy. Jedno jest natomiast potwierdzone liczbowo – to fatalna skuteczność MUTD w tych starciach. Ostatnio gol, jakiego oglądali fani z Manchesteru na boisku ich odwiecznego rywala był dziełem Jessego Lingarda w... grudniu 2018 roku. Warto dodać, że nic gościom nie dał – przegrali wówczas 1:3.

Liga Mistrzów: Inter - Liverpool
Fot. Chris Brunskill/Fantasista via Getty Images

Liverpool jest oczywistym faworytem, tutaj nie ma sensu zaklinać rzeczywistości. Mecz z Norwich pokazał wszystkie słabości United w defensywie i przypomniał, że bez Davida De Gei ten zespół już dawno nie liczyłby się w walce o Top 4. Drużyna Kloppa wygrała dziesięć ostatnich spotkań ligowych przed własnymi trybunami. Idąc dalej – nie dała się pokonać na Anfield żadnemu przeciwnikowi w obecnym sezonie Premier League. Sęk w tym, że remis byłby dla liverpoolczyków fatalną informacją.

Siła rażenia gospodarzy jest ostatnio nieco osłabiona. Mohamed Salah wpadł w dołek i inni zawodnicy musieli zająć się strzelaniem za niego. Egipcjanin coraz bardziej nerwowo powinien się oglądać za plecy, jeśli bowiem tak dalej pójdzie, straci przodownictwo w walce o koronę króla strzelców. Na jego szczęście w weekend nie postrzelał Heung-min Son, Koreańczyk i jego kumple zostali zneutralizowani przez świetnie grający Brighton.

CZEKANIE NA SALAHA

Indywidualne osiągnięcia schodzą jednak na dalszy plan. Śmiem twierdzić, że jeśli Liverpool dostałby gwarancję na dorzucenie do gablot klubowych dwóch z trzech możliwych do zgarnięcia trofeów, to Salah grzecznie podziękowałby za Złotego Buta. Klopp ma tak skonstruowany zespół, że kiedy „Momo” nie trafia do bramki rywali, zrobi to najpewniej Jota, Mane, a jak trzeba to i Konate (trzy gole w trzech ostatnich występach, wow!).

Liverpool jest oczywistym faworytem, tutaj nie ma sensu zaklinać rzeczywistości. Mecz z Norwich pokazał wszystkie słabości United w defensywie i przypomniał, że bez Davida De Gei ten zespół już dawno nie liczyłby się w walce o Top 4.

Akurat przeciwko Manchesterowi United Salah uwielbia grać. W ostatnich latach wielokrotnie udowadniał, jak leży mu ten przeciwnik. Siedem bramek w pięciu poprzednich starciach jest najlepszym dowodem na to, że Egipcjanina na Old Trafford boją się jak diabeł święconej wody. Należy oczywiście mieć świadomość, że minionych tygodniach lider klasyfikacji strzelców Premier League przypomina cień samego siebie, ale to wciąż zawodnik obdarzony magic znym dotykiem i jego umiejętności są w stanie objawić się nam w pełnej krasie w dowolnym momencie dowolnego meczu. Fakty są takie, że Salah trafił tylko raz w ostatnich dziesięciu spotkaniach, czy to kadry, czy klubu, na dodatek z rzutu karnego, przeciwko Brighton.

WYJAZDOWE MĘKI RONALDO

Liverpool da się rzecz jasna pokonać. Udowodnił to Inter w Lidze Mistrzów, choć wygrana Włochów na Anfield nie dała wtedy awansu. Ale potknięcia to nie jest chleb powszedni The Reds. Rangnick zdecydowanie musi się martwić o dyspozycję dnia swoich zawodników, niż oglądać na rywala. United odnieśli tylko dwa zwycięstwa w poprzednich ośmiu meczach ligowych i pucharowych, wciąż nie widać pomysłu na ofensywną piłkę, a nawet w starciu ze słabiutkim Norwich pierwszego gola strzelili po koszmarnym błedzie przeciwnika (Gibson). Poprzednie dwa wyjazdy, w tym na Goodison Park, kończyły się porażkami MUTD, a największym problemem wciąż jest kiepska jakość defynsywy. Dziesięć wyjazdów z rzędu i tylko jeden z czystym kontem. Liverpool nie wybaczy tutaj najmniejszego potknięcia.

cristiano ronaldo.jpg
fot. Naomi Baker/Getty Images

Kibice Czerwonych Diabłów będą oczywiście zerkać błagalnie w kierunku Ronaldo. Portugalczyk wciąż czuje głód wygrywania, w meczu z Norwich ciągnął wózek, pracował z przodu i z tyłu, ustrzelił drugiego w tym sezonie ligowym hat tricka, a z Anfield nie ma najgorszych wspomnień – przegrał tutaj zaledwie raz. Tyle pozytywów, bo już indywidualnie wygląda to zdecydowanie gorzej, jeśli chodzi o występy Portugalczyka w delegacjach. O ile na Old Trafford CR jest w stanie wejść w dobrostan energetyczny i umiejętnie wykorzystuje pozytywne wibracje, to już przed obcymi trybunami staje się zdeprymowany i pogubiony. W 2022 roku jeszcze nie strzelił gola dla Manchesteru, kiedy przyszło mu grać na wyjeździe. Podobnie zatem jak Salah, walczy o przełamanie. I przyznam, że prawdopodobieństwo tego, iż żaden z nich nie trafi we wtorkowy wieczór do bramki jest naprawdę niewielkie.

23 kwietnia kibice United będą dużo mądrzejsi, znając wynik z Anfield i rozstrzygnięcie równie ważnego meczu – przeciwko Arsenalowi. Dziś dobrze wiedzą, że pokonanie Norwich City otworzyło im furtkę, nie są jednak na tyle naiwni, by opierać na nim wielkie nadzieje związane z wyprawą do Liverpoolu. Z kolei fani The Reds mają świadomość, że to takie spotkanie, przed którym łatwo dopisać sobie trzy punkty, bo ich drużyna jest po prostu dużo lepsza. Ale zwycięstwa nie przychodzą tak łatwo, gdy bardzo ich potrzebujesz.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.