FUTBOLOWA GORĄCZKA #98. Klopp na wojnie z antyszczepionkowcami. Dla jednych zdrowy rozsądek, dla innych segregacja ludzi

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
juergen klopp.jpg
fot. Andrew Powell/Liverpool FC via Getty Images

Juergen Klopp przeciętnemu kibicowi piłki nożnej kojarzy się z uśmiechniętym facetem, który potrafi sypać żartami i często odnosi sukcesy. Niemiecki trener, który zbudował wielki Liverpool i po trzech dekadach dał Anfield mistrzostwo kraju, bywa jednak stanowczy, a nawet bardzo ostry, jeśli ma na jakiś temat konkretne zdanie. Czasem wyraża je pod adresem rywali lub sędziów, ostatnio wziął na celownik piłkarzy, którzy nie chcą się zaszczepić. Klopp nie owija w bawełnę. „Nie będziemy takich ściągać do Liverpoolu” – deklaruje. I dzieli społeczeństwo.

W futbolowej bańce ludzie mogą mówić co im się tylko podoba, ale jeśli ktoś z tej bańki wyjdzie i zabierze głos w debacie publicznej na jakiś ważny temat, natychmiast naraża się na bolesną informację zwrotną. Według mnie Klopp mocno zaryzykował, gdy tak stanowczo opowiedział się za szczepieniami, prezentując „niemieckie” podejście do sprawy. Nie wszystkim fanom podobają się słowa menedżera LFC, a on sam może stracić od strony wizerunkowej.

W poniedziałek kluby Premier League debatowały na temat ewentualnego, chwilowego zawieszenia rozgrywek pod koniec roku. Ostatecznie jednak podjęto decyzje, że mecze się odbędą, nakreślając konkretne warunki potrzebne do spełnienia. W ostatnich tygodniach coraz większa liczba piłkarzy otrzymuje pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, ale w lidze angielskiej przyjęto zasadę natarcia – przemy mocno do przodu i kontynuujemy rozgrywki do kiedy tylko będzie to możliwe.

W Premier League zaszczepiło się dotychczas 77 procent zawodników. To dużo niższa liczba niż choćby w Serie A czy La Liga (tam w okolicach 90 procent). Mowa oczywiście o tych piłkarzach, którzy przyjęli dwie dawki, booster nie jest tutaj jeszcze wliczany. Aż 16 procent graczy w Anglii nie przyjęło szczepionki w ogóle. Jeśli wśród nich jest ktoś, kto marzył o grze w Liverpoolu, może o tym zapomnieć. Klopp mówi wprost: – Nie będziemy ściągać takich ludzi na Anfield.

Szczerość to cecha, za którą ludzi trzeba szanować, wiadomo jednak nie od dziś, że w świecie piłki rządzi PR, poprawność polityczna i coraz częściej wypowiedzi zawodników, trenerów czy prezesów stanowią podobną do siebie papkę bez smaku i zapachu. Klopp od wielu lat należy do osób mówiących w bezpośredni sposób, ale teraz dotyka materii, która dzieli ludzi w wielu krajach, także w Polsce.

Uderzenie w antyszczepionkowców, bo tak należy w oczywisty sposób odczytywać wypowiedzi niemieckiego menedżera, to jasny manifest z jego strony. Radykalny, pozbawiony cienia wątpliwości. Klopp nie toleruje w piłce osób, które nie zamierzają walczyć z covidem w farmakologiczny sposób.

– Wszyscy wiemy, że przyjęcie szczepionki nie gwarantuje tego, że nie złapiesz wirusa, ale pomaga go lżej przejść, bezobjawowo lub z niewielkimi objawami, dlatego jest to tak ważne – uważa menedżer Liverpoolu.

Klopp na każdym kroku podkreśla, że musimy zaufać ekspertom. Niedawno wyraził swoje zdanie także w programie meczowym: „Mój komunikat dotyczący tych spraw zawsze był klarowny, mam przynajmniej taką nadzieję: ufam specjalistom. Podążam za radami ludzi mądrych, wykształconych, ponieważ oni poświęcili temu swoje życie, studiowali”.

Niemiec podkreśla też, że w kwestii szczepień publicznie mówi dokładnie to, co myśli prywatnie i nie zamierza przepraszać nikogo, kto poczuł się jego opiniami urażony. Przyznał też, że jeśli w swoim otoczeniu ma kogoś niezaszczepionego, próbuje go do tego przekonać. Ale przede wszystkim prosi o słuchanie ekspertów. – To nigdy nie jest opcja: „słuchaj mnie”, tylko „słuchaj tych, którzy wiedzą”.

Czytałem komentarze pod tekstami z wypowiedziami Kloppa, w różnych miejscach, różnych mediach i część z nich – być może autorami są antyszczepionkowcy – uważa, że Niemiec się zagalopował, że to wręcz segregacja ludzi.

Klopp nie ma rzecz jasna prawa mówić innym co mają robić, natomiast jest mi do niego o tyle blisko, że po pierwsze cenię sobie szczerość, po drugie – również ufam tym, którzy wiedzą lepiej ode mnie. O ile podczas pierwszej fali pandemii o wirusie mieliśmy naprawdę niewielkie pojęcie, a facebookowe grupki mogły święcić triumfy i ludzie ochoczo czerpali stamtąd wiedzę, teraz muszę przyznać, że trudno jest mi zrozumieć, gdy słyszę, że ktoś ryzykuje nie szczepiąc się w ogóle.

Nie ma oczywiście takich instrumentów, które mogłyby zmusić kogokolwiek do szczepień i to jest ten cienki lód po jakim porusza się Klopp. Menedżer z Anfield trochę ironizuje, ale jednocześnie jest bardzo poważny, mówiąc, że gdyby w barwach The Reds miał grać ktoś, kto szczepień nie uznaje, należałoby zastosować specjalne procedury, np. znaleźć dla niego odizolowane miejsce w szatni czy inny środek transportu, innymi słowy: chronić go bardziej niż innych. Niestety, podczas rzutu rożnego czy wolnego nie mógłby już powiedzieć rywalowi, żeby się od niego odsunął.

Żyjemy w absurdalnych czasach, do których nikt nie rozpisał nam instrukcji, a rzeczywistość zmienia się w takim tempie, że nie nadążają za nią nawet autorytety. Nie uważam, że Klopp jest w tej rzeczywistości kimś despotycznym, sądzę raczej, że – jak wielu z nas – po prostu się boi. O zdrowie swoich bliskich, swoich zawodników i własne.

Niedawno odbyłem rozmowę z kolegą, który przyznał, że nie przyjął dotychczas żadnego szczepienia. W takich dyskusjach staram się być jak Klopp – odwołuję się do liczb i opinii lekarzy, nie emocji. Jestem z wykształcenia inżynierem. Wiem co to rachunek prawdopodobieństwa i ścieżka wyboru, rozumiem algorytmy i statystykę. Nie mam pojęcia, czy za kilka lat szczepionka wyrządzi mi jakąś krzywdę, ale zwyczajnie boję się koronawirusa. Nie zniosłem szczepień dobrze, jedno nawet bardzo źle, ale gdybym musiał raz jeszcze podejmować tamtą decyzję, znów dałbym się ukłuć, to mi dało jakiś względny spokój, choć nie usunęło całkowicie uczucia strachu.

Niedawno zmarł kolega, z którym pracowałem przez kilkanaście lat. Był ode mnie o trzy lata starszy. Na początku pandemii nie znałem nikogo kto znałby kogoś, kto ma covid. Dziś co rusz słyszę: – X nie żyje, wiesz? Koronawirus.

To ludzie, którzy mieli dzieci, rodziny, czy plany, jakich już nigdy nie zrealizują. W wywodach Kloppa widzę coś więcej niż dywagacje o potencjalnym przekładaniu meczów lub odwołaniu sezonu. Myślę, że piłka nożna nie jest aż tak istotna jak nam się wszystkim wydaje. Uważam, że Klopp znany z żarcików na konferencjach, nagle mówiący tak stanowczo, tak poważnie, chce nam zwrócić uwagę na zdrowy rozsądek. To taka część naszego jestestwa, która bywa decydująca.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.