Gdy demony wprowadzają głowę w mrok. Josip Iličić w szponach depresji

Zobacz również:Osobowość, pewność siebie, technika. Sebastian Walukiewicz i rok na wielki skok
JosipIlicic-1226311462.jpg.jpg
Fot. Matteo Bottanelli/NurPhoto

Na ten moment to najlepszy piłkarz fazy pucharowej Ligi Mistrzów. I choć Josip Iličić mógłby oczarować świat, prawdopodobnie nie zagra z Atalantą w najważniejszych meczach w dziejach klubu. Słoweniec wrócił do kraju, by zaszyć się na wsi i w otoczeniu bliskich szukać powrotu do zdrowia. Krucha, wrażliwa psychika pomocnika rozbiła się na kawałki, gdy wydarzenia z Bergamo przypomniały mu o dzieciństwie i wojnie na Bałkanach.

Z boku to aż nie mieści się w głowie, ale właśnie do głowy sprowadza się wszystko w tej historii. Kiedy mieliśmy przekonanie, że piłka nożna w tym sezonie już nie wróci, na początku marca zamknięci w domach wymienialiśmy Josipa Iličica jako kandydata do Złotej Piłki. Nieco na bazie świeżego oczarowania i sentymentów, nieco poważnych argumentów, bo przecież jego pięć goli w dwumeczu z Valencią rozbiło bank. Nagle świat poznał bliżej magika, jakiego te czasy chciały wykluczyć. Powolnego, ślamazarnego, ale powabnego w swoich ruchach. 32-latek podbił serca romantyków futbolu, tak jak zresztą cała Atalanta. „To prawda, że im jestem starszy, tym lepszy. Nie chcę przestawać. Dobrze się bawię i cieszę życiem” – mówił w marcu, wyjeżdżając z Walencji jako bohater.

Wykręcił w tym sezonie niesamowite numery: 21 bramek i 9 asyst. Stał się motorem napędowym Bogini z Bergamo, lecz od połowy lipca jeden z jej najważniejszych zawodników ma dopisane przy nazwisku „urlop okolicznościowy”. Futbol wrócił na dobre, ale dawny Iličić niestety już nie. Sprawy osobiste wyjęły go na dłuższy czas – po remisie z Juventusem (2:2), kiedy Atalanta znów zachwyciła świat, już nie pojawił się na boisku. To był moment największego zainteresowania debiutantem Champions League po restarcie Serie A. I zarazem sygnału ze strony klubu, aby Słoweniec w ciszy uciekł od blasku reflektorów.

Po ostatniej kolejce cała Atalanta pozowała z koszulką Iličica jako wyrazem wsparcia dla Słoweńca przebywającego w swoim kraju. Dziennikarze „La Repubblica” oceniają jednoznacznie – nie jest kontuzjowany, ale prawie na pewno nie wróci na Ligę Mistrzów. W artykule „mroczne zło Iličica, mistrz odszedł” tłumaczą jego przypadek. Wrócił do siebie na wieś, aby razem z bliskimi walczyć z tymi demonami. To nie są urazy, którymi mogą zająć się fizjoterapeuci. „Jest silnym facetem, ale też kruchym, jak pnie starych drzew” – cytowali jego kolegów z czasów Fiorentiny, gdzie występował przez cztery sezony.

Słoweńcem wstrząsnęły miesiące zamknięcia w Bergamo. Trafił do serca epidemii. Codzienne wyliczanie strat ludzkich, przerażająca liczba zmarłych, widok trumien wywożonych z miasta przez wojskowe ciężarówki, dźwięk syren na ulicach, ograniczenie kontaktu ludzkiego, wizja nagłej straty wszystkiego. Tego było zbyt wiele, za dużo i zbyt intensywnie jak na wrażliwą psychikę Josipa. Sytuacja mieszała w głowach wszystkim, ale ci delikatniejsi zostali szczególnie dotknięci nowym porządkiem świata. Iličić wrócił do treningów mocno nieswój, koledzy to widzieli. Oferowali swoją pomoc, Gian Piero Gasperini był blisko niego, wierzył, że jeszcze można wskrzesić go swoim wsparciem. Tej iskry nie udało się wzniecić. Kolejne zawody 32-latka były niemrawe, nie mógł poczuć się wolny z Lazio, Sampdorią ani Cagliari. Dostał jeszcze szansę od początku z Juventusem, ale miał już dość. Potrzebował przerwy. W klubie widzieli, co się dzieje – Iličić wpada w szpony depresji.

Trafiło na wrażliwą duszę. Wstrząsnęła nim śmierć kolegi z Fiorentiny Davide Astoriego, który zmarł podczas snu. To tkwiło w jego głowie, panicznie bał się zasypiać. Sam chorował na limfadenopatię, czyli poważną infekcję bakteryjną, przez którą przeleżał dwa tygodnie w szpitalu. „To, co stało się z Davide, siedziało we mnie mocno. Nie mogłem spać. Bałem się. Myślałem sobie: a co jeśli już się nie obudzę? Jeżeli nigdy nie zobaczę rodziny? Myśl, że mogę zasnąć, przerażała mnie” – opowiadał Słoweniec. Wtedy odciął się od piłki. Poczucie ulotności ludzkiego życia wywoływało w nim strach. W Atalancie długo wołali na niego „babcia”, bo przeżywał każdą możliwą dolegliwość.

Jego odsunięcie się w cień długo było owiane tajemnicą. Pojawiły się najróżniejsze głosy. Między innymi, że dowiedział się o zdradzie żony Tiny i to wyssało z niego całą energię oraz chęć do życia. Że nosi się z zamiarem zakończenia kariery. Niejako odpowiadając na te rewelacje, Josip po kilku tygodniach wyciszenia wrzucił zdjęcie podczas picia kawy z małżonką. Tej, która zrezygnowała z kariery lekkoatletycznej, by poświęcić się tej relacji. Kiedyś w „Sportweeku” powiedział nawet, że jeśli nigdy się nie podda, to właśnie dla Tiny. Doskonale rozumiejącej wszystkie jego demony oraz przejścia. To typ domatora, mocno skrywającego prywatność, rodzina zawsze stanowiła dla niego formę ucieczki. Dlatego teraz w otoczeniu lasu i bliskich walczy o odzyskanie lepszego, silniejszego Josipa.

Na sprawę jaśniejsze światło rzucił Antonio Sivec, przyjaciel i tłumacz Josipa z czasów gry w Palermo: „Od czasu do czasu dzwonię do niego, aby dowiedzieć się, jak jego samopoczucie, ale teraz całkowicie przestał odpowiadać. Moim zdaniem dopadł go strach przed pandemią. Ale nie ze względu na siebie, ze względu na swoje córeczki. Chce być dobrym ojcem, którego sam nigdy nie miał. Wszyscy zmarli przypominają mu o wojnie. Nie widzę innego wytłumaczenia. To jest strach, strach, który blokuje nogi”.

Iličić przyszedł na świat w Prijedorze na terenie Bośni i Hercegowiny. To było miejsce masakry. Jego ojciec zmarł, gdy miał siedem miesięcy. Wersji co do przyczyny jest wiele. „Nie wiedziałem, co oznacza słowo tata. Dopiero moi koledzy w młodości wyjaśnili mi, co oznacza” – przyznał swego czasu Słoweniec. To jeden z koszmarów, które co jakiś czas wracają do jego głowy. Przez wojnę musiał uciekać z rodziną do słoweńskiego Kranj. Życie uchodźcy, opowieści o ofiarach wojny i wspomnienia z tych czasów odcisnęły na Josipie piętno. Z bólem wracał później do młodzieńczych lat, aż wydarzenia w Bergamo otworzyły dawne rany.

„Jedyne, co możemy powiedzieć, to że Iličić jest otoczony przez wiele uczuć. Jest w jednej z tych sytuacji, które zdarzają się, kiedy najmniej się ich spodziewamy. A mogą się przydarzyć dosłownie każdemu. Pomożemy mu na tyle, ile możemy, aby wyszedł z niej i wrócił do bycia takim zawodnikiem, jakim go zapamiętaliśmy” – przyznał na jednej z konferencji trener Gian Piero Gasperini. W Bergamo raczej nie liczą, że uda się go odzyskać w najbliższych dniach. Bardziej mają nadzieję, że Słoweniec wróci na przyszły sezon. „Byłoby go dobrze odzyskać na kolejne rozgrywki. Jego nieobecność wiele nam odebrała. Dobrze przystosowaliśmy do nowej roli Malinowskiego, Pasalicia czy Muriela. Ale nadal dla nas granie bez Iličicia to jak dla Juventusu gra bez Dybali albo dla Interu gra bez Lukaku” – tłumaczył Gasperini.

Valencia CF v Atalanta - UEFA Champions League Round of 16: Second Leg
Fot. UEFA - Handout via Getty Images

Kiedy wydawało się, że przed nim najważniejsze mecze życia, szansa wyczekiwana przez całą karierę, najpewniej ją przegapi. Atalanta jest trzy mecze od wielkiego triumfu, a w ćwierćfinale spotka się z PSG. Istnieje przekonanie, że może sprawić niespodziankę. Tym bardziej, że paryżanom ewidentnie brakuje jeszcze rytmu i gry o stawkę. Widzieliśmy to w finale Pucharu Ligi z Lyonem (0:0), gdy dopiero jedenastki dały im zwycięstwo. Sytuacji nie poprawia uraz Kyliana Mbappe. Dokładając do tego zachwyty nad maszynową, dynamiczną grą Atalanty, pojawia się realna szansa, by Neymara i kolegów pożegnać już na początku turnieju w Lizbonie.

Jak wielokrotnie w ostatnich miesiącach – Bergamo przeplata euforię i dramat. To miasto zostało mocno naznaczone. Lada moment zagra spotkania, jakich ten klub jeszcze nie miał. Zrobi to dla Josipa Iličicia. „Wie, że drużyna go kocha, całe miasto go kocha, wszyscy przesyłamy mu nasze wsparcie. Chcemy go mieć u siebie jak najprędzej” – powiedział dyrektor generalny Umberto Marino. „Tęsknimy za nim, ale przede wszystkim jako człowiekiem. To wspaniały przyjaciel, nieoceniony dla całej szatni ze swoją mądrością” – dodawał Papu Gomez.

Przykro, że trzeba to w ogóle tłumaczyć, ale przypadek Iličicia brutalnie weryfikuje wszystkie niepoważne teksty o piłkarzach, którzy nie odczuwają presji, a kłopoty ich nie dotykają, bo są bogaci. Najcelniej skwitował to Gasperini: takie sytuacje mogą dotknąć każdego i to w najmniej oczekiwanym momencie. Josip Iličić na początku 2020 roku oczarował świat piłki, po czym ruszył do walki z własnymi demonami. Aby odnaleźć zatracony, wewnętrzny spokój i ponownie spróbować funkcjonować normalnie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.