Gotowi na ciary żenady? Oto najbardziej cringe’owe polskie sitcomy wszech czasów

dalekoodnoszygl.jpeg
05.11.05 WARSZWA - PYRY - STUDIO FILMOWE GABI - PLAN SERIALU "DALEKO OD NOSZY"

Według słownika Urban Dictionary czerpanie przyjemności z uczucia zażenowania to cringe-joyment. Jeśli również cierpicie na tę przypadłość - to zestawienie jest dla was.

Zapomnijcie o Rodzinie zastępczej, Świecie według Kiepskich czy Rodzince.pl, bo przy nich tytuły, które będziemy dzisiaj omawiać, są naprawdę słabe. A to już prawdziwa sztuka. Polska kinematografia ma na koncie sporo niewypałów, a dziś na tapetę weźmiemy nadwiślańskie sitcomy.

Nieśmieszne żarty, nudny scenariusz, nieporadność aktorów i wariactwo reżysera – gdy jedna z tych rzeczy ma miejsce w produkcji, niektóre elementy są w stanie ją wybronić. Gorzej, gdy wszystkie się skumulują. Tak jak w tych produkcjach.

1
Święta wojna

Ten serial był czterokrotnie nominowany do Telekamer Teletygodnia w kategorii najlepszy serial komediowy. Niech ten fakt świadczy o kondycji polskiej telewizji w 00’sach. Dacie wiarę, że wyprodukowano aż 322 odcinki Świętej wojny? Nie wiemy, czy przygody Bercika, Andzi i Zbyszka rzeczywiście niegdyś tak grzały polską publikę, czy może trzeba było wywiązać się z podpisanej na szybko umowy, ale ciarki cringe’u przy poziomie żartu utrzymują się nieprzyjemnie długo. Rozumiemy, że serial miał się opierać na kontraście między ślązakami i warszawiakiem, ale postacie były tam karykaturalnie przerysowane. Miało być zabawnie, a nie było. Bo oczywiście, Bercik i Andzia musieli być do bólu stereotypowi, a Zbyszek zdecydowanie przeintelektualizowany. Amerykanie mieli na przełomie wieków Rodzinę Soprano i Sześć stóp pod ziemią, my - Świętą wojnę. Bywa.

2
Halo Hans

Kopia brytyjskiego klasyka ’Allo ’Allo! zmieszana ze Stawką większą niż życie. To już brzmi źle, ale... było gorzej. Bohaterów nazwano po postaciach ze Stawki – Hans Kloss przeszedł w Hansa Klopssa, a Bruner w… Brudnera. Ostatni raz tak bawiliśmy się u proktologa! Wszyscy aktorzy chcieli opierać się na pierwowzorach swoich postaci, co już z założenia nie mogło działać, bo stworzony na potrzeby sitcomu świat chwiał się w posadach, a nie było tam miejsca na autotematyczny absurd. Wyszedł z tego miks niestrawny jak pizza z ananasem.

3
Lokatorzy

Nie wiemy, czy bylibyśmy w stanie wymyślić bardziej cringe’ową czołówkę, niż ta z Lokatorów. Od lat 2000-2005 nie mogliśmy wymagać co prawda zbyt wiele, ale ten kawałek i te animacje to nawet jak na tamte czasy było za wysoko. To, co działo się w serialu, wcale nie było lepsze – cały humor opierał się na suchych, abstrakcyjnie nienaturalnych dialogach z bardzo drętwym żartem. Nie jesteśmy przekonani, czy twórcy Lokatorów chcieli stworzyć polską wersję Przyjaciół, ale wiele na to wskazuje – choćby sam pomysł akcji praktycznie tylko w jednym miejscu, opierającej się na relacjach sąsiadów (nie współlokatorów, chociaż jedni u drugich siedzą tak często, że kto wie). A, jeszcze jedno – w Lokatorach gra Michał Milowicz, co zawsze jest gwarancją memiczności danej produkcji.

4
Daleko od noszy

Do 2003 Szpital na perypetiach, a do 2009 Daleko od noszy. Rozmowy przez telefon z Wojtusiem, popijanie spirytusu z łyżki, podchody do siostry Basen i nieprzyzwoite historie w gabinecie lekarskim, a także psująca się winda – to w skrócie każdy odcinek Daleko od noszy. Serial opierał się na felernej jakości polskiej służby zdrowia i błędach systemowych – ot, rzeczywistość w krzywym zwierciadle. Z tym, że wykonana przeokropnie źle. Aktorzy grali idiotów, którzy nie potrafili połączyć najprostszych faktów, przeprowadzić operacji, porozmawiać przez telefon, a co dopiero skończyć szkołę medyczną. Na YouTube bardzo popularne były niegdyś filmiki z kloszardami, którym się dokuczało. W telewizji była kiedyś moda na Daleko od noszy. Jaka polska służba zdrowia, takie seriale o polskiej służbie zdrowia?

5
Bao-bab, czyli zielono mi

Przyjedź tato na przysięgę, kapitanie całuj w rękę / Regulamin mówi veto kiedy żołnierz jest kobietą – takimi słowami witała na antenie TVP w 2003 roku piosenka z serialu Bao-bab, czyli zielono mi. To był zupełnie chybiony strzał producentów, reżyserów, scenarzystów, aktorów… w sumie to wszystkich zaangażowanych w serial. Seksistowski, nieśmieszny żart, kiepska gra aktorska, paskudne zdjęcia – nic się tam nie zgadza. Serio, spróbujcie choć raz zaśmiać się z jakiegokolwiek żartu – no nie da się. Do tego postaci są wykreowane w sposób uwłaczający aktorom – kompletnie bez wyrazu, zamysłu i nawet szczypty komizmu. Cringe w czystej postaci.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Za radiowym mikrofonem w zasadzie od początku istnienia stacji, później był też członkiem redakcji netu. Z muzyką wszelaką za pan brat od dzieciaka.