Po niemal trzech latach od premiery Super Smash Bros. Ultimate wydało ostatni zestaw DLC. Finałową postacią, która powalczy z największymi ikonami gamingu jest Sora z serii Kingdom Hearts. I jest to wielkie wydarzenie dla współczesnego gamingu – ukoronowanie tych kilkudziesięciu miesięcy czekania.
W trailerze zapowiadającym najnowszą jak dotąd odsłonę bijatyki stworzonej przez Nintendo i Bandai Namco, Inkling ze Splatoon została zaskoczona przez wielkie logo Super Smash Bros. stworzone z płomieni. Jakiś czas później dowiedzieliśmy się, że w nadchodzącej odsłonie hitowej bijatyki nie tylko pojawią się wszystkie postaci, które wystąpiły w jej dotychczasowych częściach. Do Mario, Pikachu, Linka i innych dołączyli m.in. Ridley z Metroid, Simon i Richter z Castlevanii czy King K. Rool z Donkey Kong Country. Po latach nieobecności wrócili Snake z Metal Gear Solid, Young Link czy Pichu. Wszystkie postacie, które w poprzedniej odsłonie na Wii U i 3DS były dostępne jedynie w formie downloadu znalazły się w podstawowej odsłonie wielkiego fightera. Łącznie do wyboru było 69 postaci.
I wtedy zaczęto wypuszczać DLC do Ultimate. Joker z Persony 5 był ogromnym zaskoczeniem. Banjo i Kazooie przez lata wydawali się nieosiągalni ze względu na przejęcie Rare przez Microsoft. Ale założony przez Billa Gatesa gigant zaskoczył jeszcze bardziej, gdy pozwolił dołączyć do Smasha Steve’owi z Minecrafta. To ogłoszenie spowodowało, że Twitter na kilka minut padł z powodu przeciążenia. Tak, tak wielka jest skala oddziaływania Super Smash Bros. Śledztwa dziesiątek, a może i setek youtuberów i kreatorów próbujących dociec, kto jeszcze ma szansę dołączyć do rosteru, przyciągały setki tysięcy oglądających. Fanowskie teorie tworzyły klucze na podstawie których Nintendo dobiera potencjalnych kandydatów. 4chanem i Twitterem co kilka dni trzęsły przecieki osób, które miały już ustalony cred. Czasami trafiały w dziesiątkę, czasem zupełnie pudłowały. Setki trolli dręczyło na Twitterze reżysera całego przedsięwzięcia, Masahiro Sakurai, by uwzględnił w końcu największego przegrywa z uniwersum Mario – Waluigiego. Sam Sakurai grał w kotka i myszkę z followersami oraz przy okazji prowadzonych przez siebie prezentacji szokował oglądających umiejętnością grania na dwóch padach równocześnie i walki z samym sobą. Fanowska kultura narosła wokół samego wydawania DLC do SSBU była ogromna. I przyszedł czas na wielki finał.
5 października transmisję na żywo z ogłaszania ostatniej postaci, która zasili te szeregi tylko na dwóch kanałach Nintendo (japońsko i anglojęzycznej wersji) oglądało w szczytowym momencie ponad 1,2 miliona osób. I mimo że ceremonia ta była skromna to wypadła wyjątkowo podniośle. Okazała się także wzruszająca. Trailer ogłaszający Sorę z Kingdom Hearts nie tylko nawiązywał do pierwszego wideo, o którym mowa w pierwszym akapicie. Muzyka autorstwa Yoko Shimomury mogła wywołać łzy szczęścia. I tak się stało. Część youtuberek i youtuberów streamujących swoje reakcje na to wydarzenie po prostu zaczęła płakać.
Nie ma się co dziwić. Kingdom Hearts to nie tylko gamingowy hit, ale także wielka chmura nostalgii. Pierwsze dwie części mogą budzić tęsknotę za czasami Playstation 2. Ale to fakt, że Square Enix stworzyło crossover światów Final Fantasy z uniwersum Disneya potęguję tę aurę. Gdy tylko na ekranie zamajaczył łańcuch z brelokiem w kształcie głowy Myszki Miki gamerzy i gamerki zamarli. Nie tylko ze względu na to, że zorientowali się kto właśnie dołącza do rosteru grywalnych postaci. Było to potwierdzenie przecieku, że Nintendo dogadało się ze Square Enix – przez lata relacja była wyjątkowo zimna (studio odpowiedzialne za Final Fantasy w połowie lat 90. przerwało relację z japońskim gigantem na rzecz Sony i Playstation właśnie). Można było się także zastanawiać czy Sakurai nie złamie ustalonej przez samego siebie przed laty zasady, że w Smashu pojawiać się będą wyłącznie postaci z gier wideo, a nie np. innych form multimediów. Goofy, Donald i Miki nie pokazali się jednak ani moment. Tym bardziej Herkules, Kubuś Puchatek czy Alladyn. W SSBU pojawi się więc tylko część świata Kingdom Hearts, która jest powiązana z medium gier wideo. Ale to i tak ogromny krok w rozwoju serii, która wielokrotnie pokazywała, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych.
Przez lata wydawało się, że Sora jest postacią nie do zaimplementowania. Że Disney na to nie pozwoli, zażąda bajońskich sum albo postawi warunki nie do spełnienia. Ale to samo mówiono o Banjo i Kazooie i o Stevie z Minecrafta. Joker z Persony był pierwszą postacią, która nie miała wcześniej nic wspólnego z konsolami twórców Super Mario. Nintendo i Bandai Namco stopniowo przesuwali granice. Najpierw zrobili to w Super Smash Bros. Brawl zapraszając do walki Sonica i Snake’a. W następnej części symbolizowała to z kolei Bayonetta. Oczywiście, to biznes i mowa tu o korporacji, która specjalizuje się w gadzich ruchach, które są obliczone na wyciśnięcie pieniędzy ze swoich konsumentów – przykładem niech będzie chociażby zeszłoroczna kompilacja Super Mario 3D All-Stars, która nie tylko była dostępna w sprzedaży ledwie pół roku, ale także nie wymagała zbyt wiele pracy nad tytułami, które zostały w niej zawarte.
W wypadku Super Smash Bros. Sakurai i jego drużyna robią wszystko, by zadowolić rzeszę fanów i stworzyć produkt, który nie tylko będzie świetnym fighterem zarówno w trybie singlowym jak i w multiplayerze, ale świętem i muzeum gamingu jako takiego. Docenieniem historii gier wideo – postaci, światów, fabuł, easter eggów. Nigdzie indziej nie można stoczyć meczu na śmierć i życie pomiędzy Mario, Soniciem, Mega Manem i Pac-Manem. Zdecydować, który Pokemon jest najlepszy zestawiając ze sobą Pikachu, Mewtwo, Lucario i Greninję. Zwołać konwent villainów zapraszając Bowsera, Ganondorfa, Sephirotha i Ridleya. Z zaświatów gamingu wywołać można Nessa, Captaina Falcona, Duck Hunt Duo czy Mr. Game and Watcha. Możliwości jest multum. I wszystko to w jednej grze, w której dba się o każdy detal. Oczywiście, to także biznesowa machina, która pozwala promować Nintendo swoje własne, nowe tytuły lub wskrzeszać nostalgię za starymi, które można ponownie wydać. To także pierwsza prawdziwa przebitka do świata e-sportu dla firmy, która była kojarzona przez dekady z rozrywką dla dzieci i rodzin.
Youtuberzy więc płaczą. Komentujący dziękują Sakurai i jego ekipie za spełnienie marzeń oraz stworzenie całej społeczności, która mogła zaistnieć wokół tej gry. Super Smash Bros. Ultimate formalnie zamyka się jako jeden z najbardziej udanych rozdziałów w historii Nintendo i walczy o miano jednego z najlepszych crossoverowych wydarzeń w historii – bo mimo brutalnych praw rynku zostało zrobione z sercem, od nerdów i dla nerdów.