Futbol amerykański w Polsce rozwija się z roku na rok, jednak dopływ nowych talentów we wciąż niszowej dyscyplinie nie jest wcale taki oczywisty. Najlepsza polska drużyna, Panthers Wrocław, która już od dwóch lat gra w prestiżowej European League of Football, wpadła na dość nietypowy pomysł - przynajmniej na jednej z wielu pozycji.
Konkretniej chodzi o pozycję kopacza, z którą wrocławska ekipa miała problem w ubiegłym sezonie ELF - niemal do samego początku sezonu miał nim być wieloletni weteran, Dawid Pańczyszyn, jednak kontuzja wykluczyła go z gry na chwilę przed startem. To oznaczało, że drużynę trzeba było łatać na szybko i o ile ściągani z polskich klubów zastępcy nie byli najgorsi, to na tle coraz bardziej profesjonalnej ligi wypadali dość blado. A pozycja kopacza w futbolu amerykańskim jest dość specyficzna - nie wiesz, jak bardzo go potrzebujesz, dopóki czegoś ci nie popsuje.
Jest to też pozycja, która teoretycznie powinna być przecież najłatwiejsza do obsadzenia w Europie - co jak co, ale kopać piłkę przecież umiemy. I o ile jest to całkowicie inny styl kopania, o tyle ma to potwierdzenie w faktach - wielu kopiących w NFL futbolistów wywodzi się z piłki nożnej (np. niegdyś Sebastian Janikowski, który przed wyjazdem do USA grał w Górniku Wałbrzych) albo innych sportów kopanych, chociażby futbolu australijskiego. A skoro tak wygląda sytuacja, to czemu tego nie wykorzystać?
Panthers ogłosili konkurs, który organizują wraz z Dolnośląskim Związkiem Piłki Nożnej. Konkurs ma na celu wyłonić kopaczy spośród całej masy piłkarzy kopiących w niższych i wyższych ligach. Nagrodą dla zwycięzcy jest 5000 złotych oraz szansa na bycie zawodnikiem Panthers Wrocław. Z najniższych lig piłkarskich do najlepszej europejskiej ligi futbolu amerykańskiego w ciągu dosłownie chwili.
– W Europie futbol amerykański wciąż uchodzi za niszową dyscyplinę – w przeciwieństwie do piłki nożnej, w którą gra niemal każdy - mówi w oświadczeniu prezes Panthers, Michał Latoś. W samym Wrocławiu i jego okolicach jest wiele lig piłkarskich i jeszcze więcej drużyn. Przynajmniej w jednej z nich – w co głęboko wierzę – na co dzień biega futbolowy talent, który mógłby zasilić naszą drużynę i wspomóc nas w walce na europejskich boiskach.
Trzeba przyznać, że jest to pomysł dość precedensowy i to pomimo tego, że w Europie kopie wielu byłych piłkarzy. Dany piłkarz musi mieć, mówiąc kolokwialnie, „kopyto”, ale też umieć nim pokierować - czyli jeśli tradycyjne polskie „potrafi uderzyć z dystansu” sprawdza się w jakimś przypadku, to może się także sprawdzić w uderzaniu między wysokie słupy. Wspomniany Pańczyszyn wyjaśnia kandydatom w jakich kopnięciach będą się musieli specjalizować.
Równie ciekawym jest fakt, że robi to drużyna na najwyższym europejskim poziomie. Prawdopodobnie nie byłaby to tak interesująca propozycja, gdyby oferta przyszła z niższych lig futbolowych. Tymczasem Panthers grają w European League of Football i ich potencjalny nowy zawodnik bardzo szybko może przejść do grania w największych miastach Europy - ELF w przyszłym sezonie będzie rozgrywane w dziesięciu różnych krajach Starego Kontynentu, a liga nadal rośnie, mając w swoich szeregach drużyny z Berlina, Paryża, Barcelony, Mediolanu, Pragi czy Wiednia.
Czy taki sposób szukania zawodników zda egzamin? Na pewno warto próbować - Panthers są po być może najtrudniejszym sezonie w historii klubu i każda pomoc w kolejnym na pewno im się przyda. Zabezpieczenie pozycji kopacza ligi nie wygra, ale jego brak może bardzo łatwo przegrać kluczowy mecz. Kto wie, czy jeśli akcja się powiedzie, inne drużyny nie pójdą ich śladem. Pomysł jest na tyle ciekawy, że na pewno wielu chętnie się sprawdzi. Inni z kolei będą śledzić rezultaty, jakie z tego wynikną. Mamy za sobą kilka sportowych talent show (chociażby „Piłkarski Diament), ale jednak futbolowy konkurs to co innego. Taki talent ukryć znacznie łatwiej, a za powodzenie Panthers trzymamy kciuki, bo odważnym pomysłom trzeba kibicować.