Harari i spółka. Połącz kropki, czyli jak współcześni mędrcy tłumaczą nam świat

Zobacz również:Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, Komorowski, Duda… Jak wyglądały wybory prezydenckie od 1990 roku?
Yuval Noah Harari
fot. Visual China Group via Getty Images/Visual China Group via Getty Images

Marzec 2020 roku, fala pandemii koronawirusa dopiero wzbiera. Yuval Noah Harari, uwielbiany na całym świecie pisarz i popularyzator nauki, w rozmowie z dziennikiem Financial Times stwierdził, że kryzys, który wywoła koronawirus jest trudny do opisania i że potrzebowałby miesiąca medytacji, gdzieś na odludziu, by znaleźć odpowiedzi na pytania, które przynosi pandemia.

Czy jeden człowiek może rozwiązać problemy całego świata? Owszem, jeśli jest ekspertem od lat zapraszanym do komentowania najważniejszych wydarzeń społeczno-politycznych. Autorem dwóch bestsellerów Sapiens. Od zwierząt do bogów i Homo Deus. Krótka historia jutra, w których zawarł większość odpowiedzi na temat przeszłości, teraźniejszości i przyszłości świata. Nie dziwi zatem, że ten profesor Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, ulubieniec Billa Gatesa i Marka Zuckerberga, ma tak wielki kredyt zaufania.

Krótka historia fenomenu Harariego

Historia bestselleru Harariego, Sapiens. Od zwierząt do bogów zasługuje na osobny akapit. Książka powstała trochę przez przypadek. Gdyby nie to, że żaden z profesorów uniwersytu jerozolimskiego nie chciał wykładać zagadnień historii globalnej (zajęcia miały mieć charakter otwarty i miały być prowadzone przez internet), ten doktoryzujący się z historii militarnej średniowiecza i odrodzenia wykładowca prawdopodobnie nie stworzyłby swojego dzieła. Przygotowując się do wykładów Harari spisał notatki do Sapiens..., i jak sam później przyznał, robił to z myślą, by sobie i słuchaczom wytłumaczyć świat.

Zanim książka trafi na półki księgarń, odrzucą ją aż cztery wydawnictwa. Dopiero oficyna Kinneret Zmora-Bitan Dvir zdecyduje się opublikować pracę, pierwszy nakład szacując dość ostrożnie na 5000 egzemplarzy. Dopiero w 2014 roku, gdy do wydawców zgłosił się nowojorski gigant Harper Collins z prośbą o przetłumaczenie dzieła, historia nabrała tempa. Dziś sukces wyrażony jest w ponad 12 milionach sprzedanych egzemplarzy i tłumaczeniach na 50 języków, a przede wszystkim – w ponadnarodowym zachwycie nad intelektem Harariego.

Czym zachwycili się czytelnicy? Sapiens... przypomina długi marsz myśliciela po dziejach świata i ludzkości. Historyk śledząc drogę ewolucji naszego gatunku nakreśla trzy punkty zwrotne, które nazywa rewolucjami: kognitywną, neolityczną i naukową. Język jest prosty, a argumenty wydają się błyskotliwe. Przede wszystkim dlatego, że są podane w ciągu przyczynowo-skutkowym. Harari pyta m.in. o to, czy człowiek udomowił zboże, czy może rośliny wskazały obszary ekspansji terytorialnej. Niestety, część spostrzeżeń nie jest poparta wystarczającymi dowodami. Na to wskazuje doktor Adrian D. Wesołowski w wydanej przez Uniwersytet Warszawski publikacji Nadchodzi rewolucja! Krytyka popnaukowych prób przewidywania przyszłości, pisząc, że metodę Harariego można nazwać erudite guess, erudycyjnym zgadywaniem, opartym na naiwnym przekonaniu, że ewolucję da się przedstawić jako narrację linearnego postępu.

Tą samą metodą Harari posługuje się w dwóch kolejnych bestsellerach – Homo deus. Krótkiej historii jutra (2016) i 21 lekcjach na XXI wiek (2018), które łącznie sprzedano w niemal 10 milionach egzemplarzy. W polskim podtytule Homo Deus skromnie nazywano krótką historią jutra. Książka traktuje przede wszystkim o tym, że człowiek, który przez setki tysięcy lat walczył o prym ze zwierzętami, w przyszłości będzie rywalizował o świat z maszynami, a nasza świadomość ma być cenniejsza niż inteligencja. Harari zastanawia się nad znaczeniem algorytmów, analizuje co może przynieść rewolucja technologiczna i poddaje w wątpliwość funkcjonowanie obecnych narodowych struktur w świetle tejże rewolucji.

Jednak recenzenci niezbyt entuzjastycznie ocenili pozycję – Allan McCay użył w publikacji The Value of Consciousness and Free Will in a Technological Dystopia takich słów: Harari szafując takimi terminami jak nanotechnologia, czy sztuczna inteligencja tłumaczy świat, którego sam do końca nie rozumie.

John Sexton w opublikowanej na łamach serwisu The New Atlantis krytyce dorobku Harariego pisze między innymi o tym, że wykładowca historii porównując ludzi do innych zwierząt (jednym z celów Harariego jest pokazanie, jak bardzo podli jesteśmy wobec innych gatunków) nie prezentuje systematycznej ani nawet aktualnej wiedzy z zakresu animal studies. Ten brak aktualności zarzuca mu też krytyk C.R. Hallpike, który książki Harariego nazywa infoteimetem.

Mimo tych zarzutów, dokonania Harariego traktuje się całkiem poważnie. Platforma Google Scholar, która śledzi dorobek naukowy badaczy, pokazuje, że każda z jego publikacji może pochwalić się setkami cytatów w poważnych, rejestrowanych w serwisie publikacjach. Jak tłumaczy Adrian D. Wesołowski, to pułapka utrwalania niepewnych tez tylko na podstawie nazwiska autora. Podobny problem, zauważa Wesołowski, dotyczy pisarstwa Stevena Pinkera, który w serwisie Google Scholar ma zarejestrowanych ponad 5 tysięcy cytowań.

Kto poza Hararim chce tłumaczyć nam świat?

Pinker wywodzi się z amerykańskiej szkoły pisania o historii w malowniczy i błyskotliwy sposób. Pozostaje przy tym pod bezpośrednim wpływem Jareda Diamonda, jednego z ojców współczesnej pop-nauki. Diamond w 1997 opublikował książkę Strzelby, zarazki, maszyny, którą sam żartobliwie nazywał Krótką historią wszystkiego. Ostatnie 13 tys. lat. Strzelby..., które w Polsce nie cieszyły się popularnością, zostały uhonorowane nagrodą Pulitzera.

Pinker w wydanej w 2011 roku książce Zmierzch przemocy. Lepsza strona naszej natury próbuje pokazać jak przemoc rządziła historią świata. Autor jest psychologiem, dlatego szuka momentów, w których pragmatyczna chęć dominacji kontrastowała z empatią i altruizmem. Opisując historię świata, Pinker posługuje się kategoriami aniołów i demonów ludzkiej kultury. Według autora z biegiem wieków przemocy było coraz mniej, w efekcie udało nam się doczekać czasów długiego pokoju. Brak wielkich konfliktów zbrojnych na terenie Europy po II wojnie światowej jest według autora przejawem tego, że jako gatunek stajemy się coraz lepsi. W 2022 roku rzeczywistość ośmieszyła tezy Pinkera, ale zanim do tego doszło, skutecznie skrytykowała je antropolożka z Florida State University, Dean Falk. Wypunktowała przede wszystkim to, że Pinker błędnie odczytuje dane statystyczne, a zawarte w nich informacje traktuje nonszalancko. Dla przykładu autor Zmierzchu przemocy skaluje liczbę śmierci spowodowanych wojną, nie biorąc pod uwagę tego, jak na przestrzeni wieków zmieniała się populacja. Wesołowski komentując metodę pisarstwa Pinkera wskazuje na: opieranie wniosków na wrażeniach, pogardę wobec szczegółu, dystans wobec metod nauk społecznych, brak jakiegokolwiek namysłu metodologicznego, promowanie raczej niż proponowanie przedstawianej idei oraz niewzruszoną wiarę we własne wnioski.

Do wielkich historycznych narracji trzeba zaliczyć również Ludową historię Stanów Zjednoczonych – wybitne dzieło Howarda Zinna. Dzięki tej publikacji można lepiej zrozumieć między innymi to, ile fałszu jest w micie od zera do bohatera i dlaczego farmerzy z Teksasu głosują wbrew swojemu interesowi na libertariańskich republikanów. Zinn konstruuje opowieść tak, byśmy przyjrzeli się historii Stanów Zjednoczonych w szerokim ujęciu, a podróżując wzdłuż osi czasu obserwowali przejawy dyskryminacji klasowej. Dziś jego książka traktowana jest jak podręcznik do nauki społecznej i rzeczywiście wiele wniosła do myślenia o amerykańskim społeczeństwie, szczególnie o tym, jak niedoszacowane jest w nim znaczenie klasy robotniczej. Ale Zinn nie ustrzegł się też metodologicznych błędów. Podejrzany jest już sam pomysł rozpoczynania opowieści w 1492 roku, gdy co prawda Kolumb dotarł do wysp Bahama, ale o żadnych strukturach państwowych, a na pewno nie tych proklamowanych w 1776 roku deklaracją niepodległości nie mogło być mowy. Zinn ignoruje też wiele kwestii, które miały wpływ na ludowość USA, choćby ludy pierwotne Ameryki, bo te trudno zaprzęgnąć do opowieści o rewolucji agrarnej.

Warto wspomnieć tu jeszcze o Ludowej historii Polski autorstwa Adama Leszczyńskiego. Książka budzi uznanie choćby ze względu na rozmach – historia zaczyna w czasach piastowskiej Polski, a kończy w XX wieku. Autor próbuje dowieść, że historia należała do panów, a co za tym idzie – była pisana z ich perspektywy. Gdy patrzymy na bunty chłopskie XIX wieku, widzimy w nich jedynie to, co chcieli zapamiętać z nich ziemianie. Leszczyński wykłada też coś, co recenzent książki Tomasz Leszkowicz nazywa długim trwaniem, pokazując, jak pewne tendencje, np. uzależnienie się od kościoła, miały wpływ na wybrane warstwy społeczne. Jednak i autor Ludowej historii Polski posiłkuje się sporą dawką uogólnień. Jak tłumaczy Leszkowicz, nie poddaje głębszej analizie tego, jak w XIX wieku tworząca się koncepcja narodu i tego, kto do niego należy, była kolejnym elementem uciemiężenia chłopów.

Największym problemem Harariego jest redukcjonizm, polegający na sprowadzeniu losów ludzkości do wybranych przez autora wydarzeń.

Christopher Robert Hallpike

naukowiec

I o ile pozycja wydaje się ciekawą alternatywą wobec szkolnych podręczników historii, o tyle w rzeczywistości ma z nimi wiele wspólnego. Korzysta z mechanizmu, w którym postęp determinuje zmiany świata. Jesteśmy skazani na rozwój, a to największa pułapka w jaką daje się złapać izraelski historyk. Tą metodą posługują się wszyscy autorzy piszący wielkie historie.

Dlaczego tak się dzieje? W książce Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka? psycholog społeczny Jonathan Haidt podaje w wątpliwość metodę dociekania prawdy. Głównym problemem jest brak krytycznego myślenia, które tępi w nas szkoła. Haidt twiedzi, że jesteśmy nagradzani za wyszukiwanie ciągów logicznych, odnajdywanie patentów, a nie ich dekonstrukcję. A to myślowa pułapka. Autor udowadnia na przykład, jak bardzo ten sposób dowodzenia prawdy polaryzuje politycznie społeczeństwo, które w swoich wyborach widzi właśnie ciąg koniecznych następstw.

W serii wykładów Trzeba bronić społeczeństwa Michael Foucault namawiał studentów, by opierali się, jak sam je nazywał, globalnym i wszechmogącym teoriom. Dlaczego? Bo ten rodzaj treningu intelektualnego tworzy z nas organizmy podatne na wszelkiego rodzaju teorie spiskowe. Nawet jeśli dostajemy wiedzę rzetelną i prawdziwą, to oczekujemy, że zostanie ona podana w sposób, który można opisać mechanizmem połącz kropki. Jeśli coś nie pasuje, wyrzucamy to poza nawias. Foucault postulował byśmy szukali wiedzy nieujarzmionej przysypanej i ukrytej pod funkcjonalnymi całościami. Słowem, byśmy wątpili w twarde struktury, takiej jak przyczynowo-skutkowa historia dziejów.

Chcemy, by ktoś wmawiał nam, że będzie dobrze

Mimo postulatów naukowców z przełomu lat 60. i 70. wydajemy się być dziś nad wyraz podatni na te wielkie narracje. Pisarz Jonathan Franzen powiedział mi, że zachodni kryzys wartości, związany głównie z niemożliwością powstrzymania globalnych zmian klimatycznych, upadkiem wiary w monolit geopolityczny, jakim miał być Zachód, wywołał szereg reakcji, które można by sprowadzić do wspólnego mianownika, jako kryzys racjonalności. Intuicje pisarza popierają fakty. To na przykład powrót do praktyk religijnych, który w Stanach Zjednoczonych mierzy się setkami tysięcy nowych wiernych. Pochodną tego kryzysu jest też potrzeba teorii spiskowych, co nie jest zjawiskiem nowym, (Tom Phillips, Krótka historia wciskania kitu), ale funkcjonującym dziś na skalę dotąd niespotykaną. Inną odmianą oporu wobec kryzysu racjonalności jest właśnie poszukiwanie wielkich teorii tłumaczących świat. Ich autorzy zamieniają się tym samym w nowoczesnych guru, kaznodziejów, niosących swego rodzaju dobrą nowinę.

Hallpike twierdzi, że najciekawszym wątkiem Sapiens jest opis procesu, w którym idee religijne są mniej lub bardziej nieświadomie przenoszone przez współczesnych ludzi, którzy nie uważają się za religijnych. Harari i Pinker stali się guru własnej paranaukowej religii. Odwołują się do nich czytelnicy, a księgarnie ustawiają ich traktaty w jednym rzędzie z literaturą naukową. Co ważne ich teorie są zgodne z wizją świata preferowaną przez czytelników. Dostarczają argumentów, że dziś żyje się nam lepiej niż wczoraj, a prognozy są łatwostrawne i optymistyczne. Przecież właśnie takiej przyszłości chcemy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Aleksander Hudzik: rocznik 1989, redaktor tygodnika Newsweek. Na stałe współpracuje z magazynem Notes na 6 tygodni, pisze głównie o sztuce i literaturze anglojęzycznej. Lubi pracować w Green Cafe Nero, spotykać się ze znajomymi w Restauracji Lotos, a najbardziej lubi jeździć rowerem po Gassach.
Komentarze 0