Kim jest Harmony Korine, człowiek-inspiracja dla Tylera, The Creatora?

harmony.jpeg

Kimś, kto obchodzi dziś 45. urodziny - to na pewno. Nawet jeśli amerykański filmowiec nie jest najwybitniejszym twórcą w historii kina - a nie jest - to na pewno jest jednym z najoryginalniejszych. Na co garść dowodów znajdziecie poniżej.

Jaki inny reżyser nakręciłby film, w którym grupka lasek i typów przebranych za starych ludzi gwałci przez półtorej godziny okoliczne śmietniki, swoisty Jackass w wersji hardcore, czyli Trash Humpers?

Kto inny obsadziłby Ninję i Yo Landi z Die Antwoord w rolach dwójki niepełnosprawnych trashy, którzy kochają się równie mocno jak bezmyślnie strzelają z broni palnej?

Komu innemu Gucci Mane powierzyłby losy swojej kariery filmowej i kogo wpuściłby do domu, żeby nakręcić w nim… reklamę?

A Korine, poza tym wszystkim, napisał jeszcze scenariusze do Kids (o którym pisaliśmy ostatnio tu) i Ken Park Larry'ego Clarka, bodajże najbardziej wiernie odwzorował współczesną post-rapową estetykę w Spring Breakers i jest też ulubionym filmowcem wybitnego niemieckiego reżysera Wernera Herzoga, a także większości najbardziej fejmowych amerykańskich skejtów z Markiem Gonzalesem na czele.

My dziś jednak nie o tym, ale o debiucie reżyserskim Amerykanina, równie wybitnym jak inspirującym późniejszych twórców obrazie Gummo, bodajże najbardziej wk****onym filmie w historii kina. Wielu z nas, oglądając ten film za późnego małolata, znalazło wtedy najlepszy dowód na to, że wszystko, co wówczas robiliśmy, czego słuchaliśmy i jak żyliśmy, pasuje do siebie jak ulał - że jeśli jesteś skejtem, to nie musisz być rapowym ortodoksem, że jeśli kochasz norweski metal, to nie musisz walić tanich win za garażami i że bycie wkurzonym dzieciakiem niekoniecznie zabija w tobie wrażliwość.

Bo nawet jeśli ten pozbawiony linearnej fabuły zapis kilku dni z życia dwóch gówniarzy z wyniszczonego miasteczka Xenia w Ohio zaczyna się sceną topienia kota w beczce, żeby później sprzedać go rzeźnikowi i mieć kasę na… klej (a dalej wcale nie jest lepiej), to historia ta pełna jest empatii, wyobraźni i humanistycznych wartości. Choć jest też równocześnie przerażająca, rozpaczliwa i dojmująco bolesna. Ale jak mówi narrator filmu nastoletni Salomon: Life is great. Without it, you'd be dead.

Pod koniec lat 90. dla widza wszystko w Gummo było nowe - pomysł przemieszania nakręconych ujęć z materiałami archiwalnymi, brudna, jakby nadgniła estetyka całości i kultowy już dzisiaj soundtrack...

...w którym black metalowe szlagiery od Burzum, Absu i Mystifier mieszały się z popowymi balladami Madonny i folkowymi przyśpiewkami Alamedy Riddle (którą swoją drogą samplował w swoich nagraniu nasz rodak, nowobitowy producent Teielte). Fascynowała gotycka czcionka z czołówki, postapokaliptyczny krajobraz kojarzących się wówczas z dobrobytem Stanów Zjednoczonych i… uroda młodziutkiej Chloë Sevigny. A wszechobecna nuda, na którą sposoby starają się znaleźć bohaterowie filmu, świetnie współgrała z życiem na blokach. Po którym tak jak Tummler poruszaliśmy się na deskach.

Ale nigdy byśmy nie podejrzewali, że będzie to miało tak przemożny wpływ na amerykańską - a co za tym idzie i światową - popkulturę. W jak wielkim stopniu ten język wypowiedzi wpłynie na estetykę późniejszej fotografii, projektowania graficznego, filmu i muzyki z rapem na czele. Bo choć obraz środowiska skejtowego mieliśmy wówczas nieco zaburzony i w Stanach nigdy nie było ono tak mocno związane z hip-hopem jak w Polsce, to w ostatnich dekadach mocno się ta amerykańska, punkowo-hardcore’owa deskorolka z rapem pomieszała i dziś - tak jeśli chodzi o modę, design jak i samo brzmienie - obie te inspiracje trudno rozdzielić. Na przykład u takiego Odd Future. A Gummo jest bodaj najczęściej wymienianym filmem przez Tylera, the Creatora, Earl Sweatshirt w numerze z Mac Millerem wchodzi w dialog z urywkiem dialogu z tego właśnie obrazu, a wszystkie rysunkowe krzyże w grafikach OFWGKTA bardzo przypominają nam ten z czołówki debiutu Korine’a.

Ta kalifornijska zgraja wariatów to jednak niejedyni raperzy, którzy widzieli historię Salomona i Tummlera, bo na to, że oglądali ją również Nas i DMX, dowód daje sam Hype Williams w swoim pełnometrażowym debiucie - przestetyzowanej (jak to miał zawsze w zwyczaju twórca klasycznych klipów dla Busta Rhymesa czy Missy Elliott), gangsterskiej opowiastce noszącej tytuł Belly. I choć Nasir wydaje się być nieco zdzwiony tym, co mu koleżka właśnie puścił na chacie, to na pewno nie pozostawia go ta scena obojętnym. Jeszcze większe wrażenie Gummo musiało wywrzeć na 6ix9ine’nie, który na jego cześć nazwał swój największy hit.

Zresztą nasi Szpaku i Młody Zgred zrobili to samo.

Bo nieważne czy się ten film pokocha, czy wyłączy już po pierwszych minutach, na pewno nikogo nie pozostawi on obojętnym. I wzbudzania takich właśnie emocji życzymy Harmony’emu na jego 45 urodziny. Mamy bowiem nadzieję, że zapowiadana na ten rok jego nowa produkcja - historia zemsty po latach w której grają między innymi Benicio del Toro, Al Pacino i… Gucci Mane, a nosi zachęcający tytuł The Trap, będzie miała w sobie jak najwięcej z tego młodzieńczego, dobrze skanalizowanego wkurwu, który pielęgnujemy w sobie od czasu pierwszego seansu Gummo.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.