Hazard zaprasza na swój statek. Ostatnia próba wskrzeszenia belgijskiej maszyny

Zobacz również:Człowiek, którego trzymają się kilogramy. O Hazarda skłonności do nadwagi
Cadiz CF v Real Madrid CF - La Liga Santander
Fot. Fran Santiago/Getty Images

Po trzech latach w Madrycie Eden Hazard ma tyle samo odniesionych kontuzji (16), co wypracowanych bramek. I chociaż jego udział w wygraniu Ligi Mistrzów był zdawkowy, to na fali entuzjazmu i procentów poprosił kibiców o jeszcze jedną szansę, zapowiadając że wróci na dawny poziom. „Jeszcze się nie skończyłem” – deklaruje 31-latek z La Louvière. Hazard usunął operacyjnie płytkę z kostki, co miało być głównym powodem jego dyskomfortu fizycznego i psychicznego. Carlo Ancelotti nie zamierza traktować go ulgowo – albo wygra rywalizację, albo grają inni, bardziej pracowici. Belgijski skrzydłowy ostatni raz podejmuje rękawicę.

Nie można nie rozpatrywać Edena Hazarda jako jednego z najbardziej nieudanych transferów w historii piłki, bo póki co 115 milionów euro zapłacone za Belga przez Real Madryt to pieniądze wyrzucone w błoto. 6 goli i 10 asyst w trzy sezony, czyli dokładnie tyle samo wypracowanych bramek, co odniesionych kontuzji. Trapiło go wszystko: kość strzałkowa, staw skokowy, kostka, udo, urazy mięśniowe, mechaniczne, można by tak długo. Umówmy się, że przelicznik ponad 7 milionów za wypracowanego gola nie brzmi najlepiej. Nawet w kontekście tak rozsądnie zarządzanego ekonomicznie klubu jak Real Madryt.

Nikt już nie wiązał większych nadziei z 31-latkiem, podobnie jak z Garethem Balem, aż on sam zapowiedział mocne postanowienie poprawy. Zrobił to co prawda w euforii celebracji, po kilku drinkach, w okularach przeciwsłonecznych i z kubkiem w dłoni, ale nieco rozpalił nadzieje kibiców. „Madridistas, te trzy lata ciągłych kontuzji były trudne, ale w przyszłym sezonie zrobię dla was wszystko” – rzucił. Skoro mowa o człowieku, którego na prezentacji na Bernabeu witało 50 tysięcy fanów i przychodził jako najlepszy gracz Premier League, to madridismo dało mu jeszcze jedną szansę.

Skrzydłowy wszystko doprecyzował później na zgrupowaniu drużyny narodowej: „Chcę pokazać, że nie jestem skończony. Wciąć mam piękne rzeczy do osiągnięcia. Spełniłem wszystkie warunki, aby dalej grać w piłkę. Nie mam już problemów z kostką, z tą częścią ciała ani innych kłopotów, które mnie trapiły. Wreszcie wszystko jest w porządku. Przepracuję dobrze fizycznie i mentalnie okres przygotowawczy, aby być gotowym na kolejny sezon. Wszystko, czego potrzebuję to grać, mieć minuty, a zobaczymy ponownie prawdziwego piłkarza, prawdziwego Edena Hazarda”.

METALOWA PŁYTKA

Chyba nikt nie ma wątpliwości, co do samych możliwości Edena Hazarda. Pokazywał to w kluczowych momentach: zostając najlepszym piłkarzem Premier League czy rozgrywając wspaniałe wielkie turnieje z Belgią. Jego bilans na Euro to 5 asyst i gol w 9 spotkaniach, a na mundialu 4 asysty i 3 gole w 11 meczach, co zaowocowało brązowym medalem mistrzostw świata. Hazard doskonale czuje się na wielkiej scenie, więc co nie wypaliło dotychczas w Madrycie?

Przede wszystkim kwestie zdrowotne. Wszystko zaczęło się od kopnięcia jego rodaka Thomasa Meuniera w meczu Ligi Mistrzów z Paris Saint-Germain w listopadzie 2019 roku. Na wtedy datuje się początek jego koszmaru, bo badania wykazały mikropęknięcie w okolicach kostki, a trzy miesiące później po kolejnym uderzeniu doznał złamania kości strzałkowej. Dyskomfort był wielki, więc Eden udał się do Dallas do dr Eugene'a Curry'ego, eksperta od urazów kostki i konsultanta ortopedycznego Dallas Cowboys z NFL i Mavericks z NBA. To on przykręcił mu metalową płytkę, która miała ustabilizować złamanie.

Przy czym ona cały czas siedziała w głowie Belga. Powtarzał, że czuje ją i przywiązywał do niej bardzo dużą uwagę. Nawet jeśli zapominał, to działała podświadomość. Każdy jego powrót na boisko wiązał się z niepewnością, czuciem kawałka metalu i obawą, że ponownie uszkodzi kostkę. „Eden stał obok nas, ale tak naprawdę nie był obecny” – mówili jego bliscy w „El Pais”. Z czasem jako powód kolejnych urazów obwiniał właśnie ten nienaturalny element w ciele, chociaż miał też mnóstwo pecha. Jak wtedy, kiedy zaprosił do domu fizjoterapeutę, a ten zaraził go koronawirusem. Historia Hazarda w Madrycie to zbieg niefortunnych zdarzeń, lecz dopiero wyjęcie płytki w ostatnich tygodniach miało całkowicie oczyścić głowę skrzydłowego kupionego za ponad 100 mln euro.

TWARZ MCDONALD'S

Gdyby Hazard po prostu rzucił, że przez trzy lata nie nadawał się do gry w piłkę, a teraz będzie inaczej – trudno byłoby mu uwierzyć. Ale usunięcie elementu, który miał bardziej blokować jego umysł niż ciało, pozwala pomyśleć, że należy mu się jeszcze jedna szansa. Hazard jest ceniony przez szatnię, ale nie był kochany aż tak mocno przez Florentino Pereza jak chociażby Gareth Bale. Zmęczenie jego kolejnymi problemami miało być tak wielkie, że nawet oferta rzędu 40 milionów euro miałaby skłonić madrytczyków do pozbycia się powodu irytacji. Minimalizowanie strat, tak jak w przypadku Philippe Coutinho w Barcelonie. Ale w Madrycie wierzą, że przez trzy lata nie czuł się jak w swoim ciele, a teraz po zabiegu będzie inaczej. Potrzebuje normalnego okresu przygotowawczego, zaufania i szans na grę.

„Nigdy nie chciałem odchodzić z Realu, bo marzyłem o tym miejscu i wiem, że cały czas mogę coś wnieść do historii tego klubu. Nie byłem w najlepszej sytuacji, aby móc rzeczywiście wyrażać siebie na boisku. Klub o tym wie, zna doskonale moją sytuację. Wie, co przeżywałem przez półtora roku, jak blokowała mnie kostka, jak przeszkadzała ta płytka. Teraz będzie inaczej” – tłumaczył reprezentant Belgii.

Jego sytuacja nie będzie prosta, bo teraz każdy przypadkowy, mechaniczny uraz może go podłamać. Eden Hazard potrzebuje zawziąć się latem, ale też wyczerpać limit pecha, która mocno wykorzystywał w ostatnich latach. Musi też spojrzeć na swoją sytuację z pewnym dystansem i wyobrazić sobie, jak wielka była złość w Madrycie, gdy przyjeżdżał na przygotowania ze sporym brzuszkiem, nadwagą i jako bohater klipów promujących McDonald's w Belgii. To były takie małe elementy, które pokazywały, że Hazardowi brakowało wyobraźni. Jego organizm rzeczywiście ma niesamowity dar do szybkiego przybierania i zrzucania masy, więc nawet w najlepszych sezonach w Chelsea zaczynał z lekkim nadbagażem, ale to nikomu nie przeszkadza, dopóki gra w piłkę. To lato w Valdebebas musi stanąć pod znakiem restrykcji i pełnego skupienia na pracy, by przygotować się na sezon obrony dwóch tytułów i katarskiego mundialu.

NIE NAKŁADAJ NA NIEGO PRESJI

Ciekawie o przypadku i osobowości Hazarda opowiadał Demba Ba, który grał z nim w londyńskich czasach: „Pewnego dnia Rafa Benitez wezwał mnie do swojego biura i poprosił, abym z racji dobrej relacji porozmawiał z Edenem i zmotywował go, żeby poprowadził nas do wygrania Premier League. Miałem mu uświadomić powagę sytuacji, ale pomyślałem sobie: cholera, to jest Eden. Nie możesz mówić mu o wynikach, o wygrywaniu tytułów, o zdobyciu 100 goli. Po prostu powiedz mu: chodź i bawmy się piłką. Przysięgam, że wtedy zobaczysz najlepszego piłkarza na świecie. Motywacja różni się w zależności od tego, kim jesteś. Niestety w dzisiejszym futbolu traktujemy każdego zawodnika tak samo. Wierzymy, że potrzeba ciężkiej pracy i poświęcenia, aby wygrywać. A każdy działa inaczej. Niektórzy biorą motywację z wewnątrz, inni muszą zobaczyć przed sobą wyzwanie i konkurencję, aby się pokazać”.

Mimo wszystko teraz na Hazardzie będzie swego rodzaju presja. Oczekiwania nie są tak wielkie jak dawniej, ale to naprawdę ostatnia szansa. Jego kontrakt z Realem wygasa w 2024 roku, więc jeżeli nie pokaże się w tym sezonie, to najpewniej w Madrycie będzie presja, aby go sprzedać i zarobić cokolwiek na Belgu o głośnym nazwisku. Jemu nie trzeba dawać dodatkowej motywacji, bo sam jest świadomy tego, jak mocno zjechał poziomem i zarazem zły na dotychczasowe trzy lata. Bliscy opowiadają, że znając Edena, sam na początku lata wejdzie w tryb pracującej maszyny.

Carlo Ancelotti nie będzie mu tej drogi ułatwiał, bo chociaż bardzo ceni jego umiejętności, to na każdym kroku rzucał mu dodatkowe wyzwanie. Wystarczy wrócić do cytatów z Włocha w tym sezonie: „Problemem Edena jest to, że wolę innych piłkarzy” albo „To że nie gra, to nie kwestia zdrowia”. Na każdym kroku podkreślał, że potrzebuje zobaczyć większe zaangażowanie albo lepszy poziom, aby 31-latek wygrał rywalizację. Teraz w hierarchii jest za Fede Valverde, Rodrygo, a pewnie nawet Marco Asensio. Celem Hazarda będzie ponowne otworzenie castingu o miejsce w wyjściowej jedenastce. Z czystą głową, bez metalowej płytki i chęcią pokazania światu Eden wchodzi w sezon ostatniej szansy w Madrycie. Może jeszcze pokaże tę wersję „wyjdź na boisko i baw się piłką”. Może jeszcze nie jest za późno, aby oderwać łatkę jednego z największych flopów transferowych tej dyscypliny.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.