Historia rapowych Grammy: najwięksi zwycięzcy, najsłynniejsi przegrani i najbardziej absurdalne wybory

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
48th Annual Grammy Awards - Press Room
fot. Kevin Winter/Getty Images

Niespełna 48-letni Nas, laureat Grammy 2021 za najlepszy rapowy album roku, jest najstarszym człowiekiem, który kiedykolwiek odebrał nagrodę w tej kategorii. I jeszcze do wczoraj uchodził za jednego z najbardziej niedocenianych przez kapitułę. Zajrzyjmy w historię wszystkich rapowych Grammys, bo to jednocześnie opowieść o spektakularnych sukcesach i wielkich rozczarowaniach.

Grammy nikogo już nie obchodzą? Powiedzcie to Travisowi Scottowi. W netfliksowym dokumencie Mamo, potrafię latać kamera dotarła aż za kulisy ceremonii z zimy 2019, gdy La Flame sromotnie przegrał we wszystkich kategoriach, w których go nominowano. Kiedy prowadzący wyczytują, że laureatką najlepszego rapowego albumu roku została Cardi B, ze Scotta uchodzi powietrze i ucieka sprzed kamer do garderoby, mrucząc przy tym pod nosem przekleństwa – tak mocno zabolała go ta porażka.

Choć wybory kapituły bywają absurdalne, a często nie wiadomo czy honorowani są artyści faktycznie najlepsi, czy po prostu najpopularniejsi, nagrody Grammy co roku elektryzują branżę muzyczną. Po części dlatego, że w zalewie rankingów i zestawień (mnogość mediów sprawiła, że tzw. list roku jest o wiele więcej aniżeli samych płyt) to faktycznie jedyny muzyczny konkurs, który jest powszechnie kojarzony. A po części dlatego, że Grammys to targowisko próżności, połączenie minifestiwalu, celebryckiego spędu i pokazu mody. Plotkarskie serwisy najpierw ekscytują się tym, kto co miał na sobie, a dopiero później łaskawie wspominają parę zdań o zwycięzcach. Nie ma w tym nic bulwersującego, bo to samo dzieje się chociażby przy okazji Oscarów czy Złotych Globów, gdzie otoczka jest ważniejsza od treści.

W tym roku, zgodnie z przewidywaniami, dominowały kobiety – Taylor Swift, Dua Lipa czy Billie Eilish. Zróżnicowanie płci nastąpiło także wśród nagrodzonych w kategoriach rapowych; co prawda wyróżnienie za album dostał Nas, ale już w kategoriach piosenkowych zwyciężył duet Megan thee Stallion i Beyoncé – ta druga powiększyła tym samym liczbę zdobytych Grammy do 28 statuetek. No właśnie, kategorie. Na ten moment aż cztery są dedykowane rapowi. To Best Rap Album (od 1996 roku), Best Rap Song (od 2004), Best Melodic Rap Performance (od 2002) i Best Rap Performance. Ta ostatnia istniała najpierw w latach 1989-1990, a potem powróciła w 2012, bo w międzyczasie została podzielona na Best Rap Solo Performance i Best Rap Performance By Duo Or Group (obie 1991-2011).

Wgryźmy się w ten segment najważniejszych na świecie nagród muzycznych, bo obfituje w masę ciekawostek, o których pewnie nie wszyscy pamiętacie.

1
Najwięksi zwycięzcy – raperzy, w których domach brakuje już miejsca na statuetki
56th GRAMMY Awards - Show
fot. gettyimages

Biorąc pod uwagę tylko kategorie rapowe, królem polowania jest Eminem. Za album – 7 nominacji, które przełożyły się na 6 nagród, co oznacza, że kiedy tylko Marshall Mathers był w grze, rywale mogli sobie odpuścić (wyjątek – Encore, które przegrało z Late Registration Kanyego Westa). Do tego 8 nominacji i 4 statuetki za Best Rap Solo Performance, po 5 nominacji i 1 nagrodzie w kategoriach Best Rap Song i Best Melodic Rap Performance, 3 nominacje i 1 nagroda za Best Rap Performance By Duo Or Group oraz 2 nominacje Best Rap Performance – to jedyna rapowa kategoria, w której Em nigdy nie wygrał. Łącznie – 30 nominacji, 13 statuetek. Kiedy aktorka Sally Field odbierała Oscara, nie wiedziała, co ma powiedzieć, więc krzyknęła do mikrofonu: lubicie mnie, wy naprawdę mnie lubicie! Marshall mógłby to powtórzyć na dowolnych Grammys.

Bardzo ciekawie wygląda casus Jaya-Z. Gość wygrał we WSZYSTKICH rap-kategoriach, jakie kiedykolwiek istniały. Łącznie ma jeszcze więcej rapowych Grammys od Eminema, bo aż 17 (przy chorej liczbie 52 nominacji). Absolutne szaleństwo dzieje się zwłaszcza w Best Melodic Rap Performance – 7 nagród, 12 nominacji. Ale na swój sposób Hova może czuć się niedoceniony. Bo piosenkowe sprawy to jedno, natomiast wiadomo, że najważniejsze jest Grammy za najlepszy rapowy album. A tutaj, odkąd w 1999 roku dostał statuetkę za Vol. 2... Hard Knock Life, licznik zupełnie się zatrzymał. Nawet pomimo 10 kolejnych nominacji.

Również w każdej rapowej kategorii statuetkę zgarnął Kanye West. 4 za płytę, 6 za piosenkę, 4 za Melodic Rap Performance i po dwie w każdej z pozostałych trzech kategorii. Nominacje? Łącznie ma ich 47. Mówimy tylko o rapsach, bo przecież Yeezy zgarnął w tym roku statuetkę za najlepszy album z współczesną muzyką chrześcijańską. Zupełnie nie przeszkodziło mu to w sfilmowaniu sikania na Grammy – w ramach protestu przeciwko wiązaniu się niekorzystnymi kontraktami płytowymi z majorsami. A kapitule wręczyć mu kolejną statuetkę już po tym urynoperformensie.

W ostatnich latach najmocniejszym graczem jest chyba Kendrick Lamar. W porównaniu z powyższą trójką wyróżnień ma niewiele – 11 statuetek, 17 nominacji. Ale, no właśnie – procent wygranych jest u niego najwyższy; jeśli już K-Dot jest nominowany, to raczej zwycięża. Płyta roku? 2 nagrody na 3 nominacje. Piosenka? 3 nagrody, 4 nominacje. Best Rap Performance? 4 nagrody, 5 nominacji. Średnią trochę psuje mu Best Melodic Rap Performance, ale każdy chciałby mieć takie statystyki: 2 nagrody, 5 nominacji.

Dwie statuetki za najlepszy album mają jeszcze Outkast. Best Rap Song? Ostatnie lata to dwie nagrody dla Drake'a. Niespełna 20 lat temu trzy Grammy za Best Rap Solo Performance zgarnęła Missy Elliott (i to rok po roku!), a The Black Eyed Peas – dwie w kategorii Best Rap Performance By Duo Or Group. Ale ta wielka czwórka rapu – Eminem, Jay-Z, Kanye West, Kendrick Lamar – w przeróżnych konfiguracjach wprost zdominowała ten gatunek na Grammys. I mimo wszystko najmocniejszy może czuć się Mathers. Jeszcze raz – 7 nominacji i 6 nagród w najważniejszej kategorii. Potęga.

2
Najwięksi przegrani, którym na hasło Grammy robi się smutno
2006 San Diego Street Scene - Day 2
fot. gettyimages

Do niedawna był nim Nas, który upragnioną statuetkę otrzymał dopiero przy czternastym podejściu. Wydaje się też, że kapituła dyskretnie pokazuje środkowego palucha Drizzy'emu, zwłaszcza w najważniejszej rapowej kategorii – 1 nagroda, pięć nominacji. Swego czasu T-Pain potrafił w trzy lata zgarnąć w kategorii Best Melodic Rap Performance pięć nominacji, które nie przełożyły się na żadną statuetkę. Ale przekopaliśmy się przez historię wyróżnień i Grammy najbardziej śnią się po nocach tej czwórce. Niestety są to sny, z których człowiek budzi się z krzykiem.

Ciekawy jest status T.I. na światowej scenie – druga połowa lat zerowych należała do niego; gość zgarnął między innymi trzy nominacje za najlepszy rapowy album roku. I to przez trzy lata z rzędu. Ale skoro piszemy o nim tu, to chyba nie musimy dodawać, że nie ustrzelił żadnego trofeum. Piosenka? Cztery nominacje, zero nagród. Po jednej statuetce T.I. zgarnął w kategoriach Best Melodic Rap Performance i Best Rap Performance By Duo Or Group, ale za pierwszym razem był to feat u Justina Timberlake'a, a drugą nagrodą (za Swaggs Like Us) musiał podzielić się z Jayem-Z, Kanye Westem i Lil' Waynem. Wychodzi na to, że jedyne solowe Grammy T.I. dostał za Best Solo Rap Performance i swój największy przebój What You Know. Łącznie przygoda T.I. z nagrodami Grammy zamyka się w trzech statuetkach i 20 nominacjach, a od dekady kapituła praktycznie go nie zauważa.

Ale chyba jeszcze gorzej wiodło się w tej materii 50 Centowi. Co by nie mówić, facet jest ikoną światowego rapu pierwszej dekady XXI wieku. Czy był słabszy niż odnoszący triumfy w tamtych czasach Jay-Z, Kanye czy Eminem? No... naszym zdaniem był. Nie zmienia to jego gigantycznej pozycji na scenie. Tymczasem do rapowych Grammy nominowano go trzynastokrotnie, co przełożyło się na... jedną statuetkę. Za feat w Crack a Bottle Eminema.

Czas na dwóch największych pechowców – o ile wyżej wspomniani w ogóle otarli się o nagrodę w rapowych kategoriach, o tyle Busta Rhymes i Snoop Dogg nawet jej nie powąchali. Pierwszy przy 10 próbach (tylko w kategorii Best Solo Rap Performance był nominowany przez cztery lata z rzędu – przegrywając dwa razy z Willem Smithem), drugi aż przy 13. Tu już potrzeba egzorcysty!

3
Zwycięstwa, które po latach wyglądają jak żart
56th GRAMMY Awards - Show
fot. gettyimages

W przypadku rapowych płyt roku tych kontrowersji nie było zbyt wiele. Można kłócić się o dwie ostatnie wygrane Eminema (w 2011 Recovery pokonało m.in. How I Got Over The Roots, a cztery lata później drugi Marshall Mathers pozostawił w pobitym polu Because The Internet Childisha Gambino), ale zaraz będą narzekania, że newonce nienawidzi Eminema (i Limp Bizkit). Czy Invasion Of Privacy to lepszy album niż ASTROWORLD? No nie. A Poverty's Paradise Naughty by Nature kontra Me Against The World 2Paca? Też wybieramy ten drugi, ale kapituła miała inne zdanie.

Były jednak dwa lata, w których wybór rapowego albumu roku był tak absurdalny jak wtedy, kiedy na Fryderykach w tej samej kategorii zwyciężyła Reni Jusis. Rok 1998, świeżo po wydaniu ikonicznego Life After Death Notoriousa – i po tragicznej śmierci rapera. Pośmiertne wyróżnienie w pełni zasłużone? Gdzie tam, nagrodę zgarnia Puff Daddy, który kręci globalny hit I'll Be Missing You w hołdzie zmarłemu ziomkowi, a przy okazji pokonuje go w wyścigu po Grammy. I 2014, kiedy w tej samej kategorii wygrywa The Heist Macklemore'a i Ryana Lewisa. W słabiej obsadzonym roku pewnie też kręcilibyśmy nosem, ale mniej, na nieszczęście to nie był słabo obsadzony rok. Więcej – w tej samej kategorii nominowano Good Kid, M.A.A.D. City oraz Yeezusa. Jak? Po co? Dlaczego?

Zupełnie zwariowana sytuacja wydarzyła się za to w roku 1994, kiedy w kategorii Best Rap Performance By Duo Or Group trzy późniejsze hiphopowe hymny – Hip Hop Hooray Naughty by Nature, Insane In The Brain Cypress Hill i Nuthin' but a G Thang Dre i Snoopa musiały uznać wyższość alternatywnemu składowi Digable Planets i ich Rebirth of Slick (Cool Like Dat). Ale w sumie to fajny numer, więc co się będziemy czepiać. Poza tym tu też musiała zadziałać klątwa Snoopa.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.