Zielona Góra przystankiem do koszykarskiego nieba. Iffe Lundberg zamierza spełnić marzenia w NBA

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
Iffe Lundberg
Fot. Piotr Matusiewicz/Pressfocus

Niecałe dwa lata temu w poszukiwaniu minut wylądował w Zielonej Górze. Tam spisywał się tak dobrze, że przykuł uwagę europejskiego giganta, CSKA Moskwa. Inwazja na Ukrainę spowodowała jednak, że rosyjskie kluby zawieszono w rozgrywkach międzynarodowych. Odejście ze stolicy daje Iffe Lundbergowi możliwość spełnienia największego marzenia – występów w NBA.

Polska koszykówka klubowa nie należy do czołówki kontynentu. Nasze zespoły albo szybko żegnają się z europejskimi pucharami już na etapie fazy grupowej, albo docierają dalej, ale w rozgrywkach, na które najlepsi nie zwracają uwagi. Występ w finale FIBA Europe Cup Arged BM Stali Ostrów Wielkopolski w minionym sezonie był dla polskiego basketu czymś wyjątkowym. Niemniej mowa tu o czwartym po Eurolidze, Eurocupie i Basketball Champions League najważniejszym pucharze na kontynencie.

Słabe występy w europejskich pucharach wiążą się ze słabymi względem innych państw pieniędzmi. Za najsłynniejszych czasów Śląska Wrocław czy Prokomu Trefl Sopot fundusze stały na wiele wyższym poziomie. Pozwalało to na sprowadzenie koszykarzy z bogatą przeszłością w Eurolidze czy nawet NBA. Dziś najlepsi zagraniczni zawodnicy szybko uciekają z Energa Basket Ligi, bo konkurenci zza granicy oferują lepsze kontrakty. Do nas trafiają albo niechciani na zachodzie, albo ci, którzy Polskę traktują jako trampolinę ku lepszej przyszłości.

ZAPLECZE BASKETU

Koszykówka w Danii nie jest popularną dyscypliną. Tamtejsza reprezentacja nigdy nie zagrała na mistrzostwach świata czy igrzyskach olimpijskich. W XXI wieku występowała na EuroBaskecie, ale mowa tu o dywizji B. By odszukać ostatni występ w elicie, należy cofnąć się aż do 1955 roku. Z kolei w NBA dotychczas widziano tylko jednego Duńczyka. W sezonie 1978/79 Seattle Supersonics reprezentował Lars Hansen. Urodzony w Kopenhadze środkowy wyjechał do Kanady jako dwulatek, tam się wychowywał i również grał później dla tamtejszej kadry.

Nadzieją na rozwój koszykówki w Danii od jakiegoś czasu jest Gabriel Ifeanyi „Iffe” Lundberg. Mający nigeryjskie korzenie obrońca do 2017 roku występował w rodzimych rozgrywkach. Ojczyznę opuścił jako 23-latek od kilku sezonów rzucający po kilkanaście punktów na mecz. Trafił do hiszpańskiej Manresy. Dziś znamy ten klub ze świetnej dyspozycji w Lidze Mistrzów FIBA. Wygrali grupę B pierwszej fazy rozgrywek, w której występowali także ostrowianie. Gdy trafił tam Lundberg, byli wówczas na jednorocznym wygnaniu LEB Oro, zapleczu ACB. Przejście z niedawnego mistrza Danii do drugoligowca może dziwić kogoś niezaznajomionego, lecz po zwróceniu uwagi jak małym prestiżem cieszą się rozgrywki w skandynawskim kraju, szok zanika.

Z Manresą koszykarz najpierw powrócił do ekstraklasy, a później zajął nadspodziewanie dobrą ósmą pozycję w ACB. Rzucał po dziesięć punktów na mecz, co w lidze, w której na co dzień występują tak wielkie marki jak Barcelona, Real Madryt czy Baskonia nie jest tak prostą sprawą. Przez to zwrócił uwagę Iberostaru Teneryfa, która dopiero co grała w finale BCL (w 2017 roku wygrała ten puchar).

Poziom zespołu ze słonecznej wyspy był już znacznie lepszy. Lundberg trafił w nim na naszego Tomasza Gielo czy Marcelinho Huertasa – Brazylijczyka, który parę lat wcześniej występował w Los Angeles Lakers. To on swoją dyspozycją sprawiał, że Duńczyk nie mógł zaliczyć pobytu w Iberostarze do udanych. Doświadczony 38-latek gra w tym klubie do dziś. W omawianym sezonie 2019/20 rzucał po trzynaście punktów, notując także średnio po osiem asyst na mecz. Nic w tym dziwnego, że Txus Vidorreta w przypadku rozegrania polegał głównie na nim.

POLSKA PROMOCJA

– Cierpliwość popłaciła, bo dość niespodziewanie zadzwonił do mnie agent Iffe Lundberga i oświadczył, że jego gracz może być zainteresowany grą w Zielonej Górze. Od razu po tym telefonie skontaktowałem się z trenerem. Doskonale kojarzyłem Duńczyka z turnieju, który kończył ligę hiszpańską. Wtedy jednak wydawał się absolutnie poza naszym zasięgiem finansowym – mówił sport.pl w grudniu 2020 roku generalny menedżer Zastalu Zielona Góra, Kosma Zatorski.

Klub przystępował do sezonu 2020/21 jako mistrz Polski. Co prawda tytuł przyznano poza boiskiem, bo koronawirus storpedował poprzednie rozgrywki, ale zielonogórzanom za wcześniejszy okres należało się pierwsze miejsce. Do kolejnych podchodzili z kolejnymi transferowymi eksperymentami. Budżet klubu nie powalał, więc sztab szkoleniowy na czele z Żanem Tabakiem musiał często godzić się na kontraktowanie zawodników z niepewną formą. Czasem to się udawało, czasem nie.

Lundberg był poniekąd kotem w worku, lecz tylko dzięki takiemu statusowi mógł trafić do Polski. Wcześniejsze oferty nie były na możliwości Zastalu. Po słabym sezonie w Iberostarze, Duńczyk chciał dużo grać. Zielona Góra za sprawą występów w lidze VTB stanowiła gwarancję pokazania się w jednej z najsilniejszych krajowych (choć występują też kluby z innych państw) lig Europy.

Niewiele czasu potrzebowali kibice Zastalu, by zrozumieć, że do ich klubu trafił „kocur”. Trzeci mecz Energa Basket Ligi – Lundberg rzuca 24 punkty Legii Warszawa. Trzy dni później zdobywa 27 przeciwko GTK Gliwice. Udana weryfikacja przyzchodzi także w VTB. Pod koniec września również 27 „oczek” od obrońcy dostaje mocny Zenit Sankt Petersburg. To jednak drużyna Mateusza Ponitki wyszła ze starcia zwycięsko, triumfując w całym spotkaniu. Lundberg prezentował się tak dobrze, że wkrótce zaczęło się robić o nim głośno poza krajem. Pojawiło się zainteresowanie ze strony Lokomotiwu Kubań Krasnodar czy Panathinaikosu Ateny. Oferty jednak odrzucano. Klub nie chciał tak łatwo pozbywać się wielkiej gwiazdy. Włodarzy skusił milion złotych od CSKA Moskwa.

Na początku lutego Zastal sensacyjnie ograł Rosjan w lidze VTB. Klub komunikował triumf w mediach społecznościowych jako największe zwycięstwo w jego historii. CSKA to uznana marka, która poza jednym wyjątkiem grała w Final Four Euroligi nieprzerwanie od 2003 roku. Wraz z innymi rosyjskimi klubami została zawieszona w obecnych rozgrywkach międzynarodowych.

NA EUROPEJSKICH SALONACH

Dwa tygodnie po triumfie nad Moskwą Lundberga już w Polsce nie było. Z Zastalem pożegnał się w świetnym stylu. Pomógł klubowi wygrać Puchar Polski, jednocześnie otrzymując nagrodę MVP turnieju finałowego. Do CSKA odchodził w wielkiej chwale.

– Kiedy taki klub jak CSKA dzwoni po ciebie, nie możesz odmówić takiej propozycji. Oczywiście, że będę tęsknił za kolegami z zespołu, bardzo w ostatnim czasie się zżyliśmy, wiele nas łączyło. To był najfajniejszy sezon, jaki miałem w swojej karierze. Nie tylko na boisku, ale też poza nim – opowiadał Duńczyk cytowany przez WPSportoweFakty.

Przeprowadzka do Moskwy oznaczała wejście w buty Mike’a Jamesa, gwiazdy Euroligi ostatnich lat. Amerykanin skonfliktował się z Dimitriosem Itoudisem i odszedł z klubu do Brooklyn Nets. Więcej o tej historii, jak i o sylwetce zawodnika pisaliśmy przy okazji przekroczenia przez niego bariery 3000 punktów.

Lundberg po raz pierwszy w karierze znalazł się w sytuacji, w której zmieniał klub w trakcie sezonu. Patrząc przez pryzmat liczb nie odczuwał wielkiego problemu z aklimatyzacją. Choć nie był już tak wielką gwiazdą jak w Zielonej Górze, to solidnie spisywał się w lidze VTB i Eurolidze. Pierwsze rozgrywki zakończył z tytułem mistrzowskim i nagrodą „Newcomer of The Year”. Drugie skończyły się dla CSKA pechowym czwartym miejscem.

W obecnym sezonie Lundberg współdzielił pozycję z Danielem Hackettem. Obaj notowali podobne liczby na poziomie około dziewięciu punktów i dwóch asyst na mecz przy 21 minutach na parkiecie. Moskwa jednak długo spisywała się poniżej oczekiwań. Włodarze klubu nie byli zadowoleni z dyspozycji obwodu w ofensywie. Lekarstwem miał być Kevin Pangos. Inwazja na Ukrainę zatrzymała jednak aktywność rosyjskich klubów w Europie. Pod koniec lutego Lundberg w poszukiwaniu bezpieczeństwa wrócił do ojczyzny.

SEN O NBA

– Marzeniem jest zagranie pewnego dnia w NBA. To marzenie, które wciąż mam. Chcę być pierwszym duńskim koszykarzem, który kiedykolwiek zagrał w meczu NBA – mówił portalowi Eurohoops po przyjściu do Moskwy Lundberg.

Duńczyk nie pamiętał lub nie wiedział o Hansenie w Supersonics. Prawdopodobnie jeszcze dwa tygodnie temu mógł niedowierzać w ofertę ze Stanów Zjednoczonych. Phoenix Suns to obecnie najlepsza drużyna Konferencji Zachodniej. Finalista poprzedniego sezonu NBA po wieloletniej przebudowie w końcu prezentuje poziom dający szansę na walkę o pierwszy w historii organizacji tytuł. Bezsprzecznymi gwiazdami obwodu są Devin Booker i Chris Paul. Pierwszy to lider zespołu, legitymujący się średnią na poziomie 25.5 pkt/mecz. Z kolei rozgrywającego określa się czasem mianem „Point God”. Paul to jeden z czołowych koszykarzy na swojej pozycji w XXI wieku.

Lundberg trafia z opinią jednego z najlepszych rozgrywających dostępnych na rynku. Marzec nie jest okresem, w którym można kontraktować gwiazdy. Wojna na Ukrainie pozwoliła jednak Suns podpisać Duńczyka, tym samym zwiększając możliwość rotacji w zespole Monty’ego Williamsa. Były gracz Zastalu trafia do Arizony na tak zwanym „two-way contract”. W teorii oznacza to, że może być swobodnie transferowany pomiędzy klubem w NBA, a jego filią w G League. W praktyce Phoenix Suns nie ma tam swojej oficjalnej filii, po tym jak sprzedało Northern Arizona Suns dla Pistons.

Każdy klub NBA ma dostępne dwa miejsca dla zawodników z „two-way contract”. Suns mieli już jedno zajęte, drugie przeznaczyli właśnie na Duńczyka. Umowa póki co obowiązuje do końca sezonu i jest niegwarantowana, co oznacza, że w każdej chwili organizacja może podziękować Lundbergowi za grę i w tym momencie zaprzestać przelewania pensji.

Na razie Iffe czuje się jak w koszykarskim przedsionku siódmego nieba. Do jego prawdziwego środka wejdzie w momencie oficjalnego debiutu w NBA. W tej historii nie ma poszkodowanych, są sami zadowoleni. Duńczycy cieszą się, że mają rodaka za oceanem. Polacy też mają wiele powodów do radości. To Zielona Góra okazała się ogromną trampoliną do koszykarskiego mainstreamu 27-latka.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Podróżuje między F1, koszykarską Euroligą, a siatkówką w wielu wydaniach. Na newonce.sport często serwuje wywiady, gdzie bardziej niż sukcesy i trofea liczy się sam człowiek. Miłośnik ciekawych sportowych historii.
Komentarze 0