Jak najdalej od orgii i miliardów. Futbol jako ucieczka do świata, w którym panuje porządek – Faiq Bolkiah story

Zobacz również:Weekend udanych debiutów. Nowe nabytki pokazały, co mogą wnieść do Premier League
faiq bolkiah.jpg
fot. Gualter Fatia/Getty Images

Na siódme urodziny poleciał do Michaela Jacksona, który za kilkanaście milionów dolarów dał mu prywatny koncert. A potem zaczął dorastać i wyśnił sobie, że zostanie piłkarzem. Ktoś uzna zapewne Faiqa Bolkiaha za szaleńca, bo po co znosić trudy treningów, skoro możesz wachlować się forsą bogatej rodziny i siedzieć gdzieś na jachcie na Karaibach? Ale członek rodziny królewskiej Brunei miał na życie inny plan. Kto zabroni bogatemu być zwyczajnym chłopakiem?

Gdyby zebrać dziesięciu najbogatszych piłkarzy świata, dziewięciu z nich mogłoby zsumować swoje majątki – pensje, kontrakty reklamowe, oszczędności, a i tak nie mieliby na koncie tyle co Faiq Bolkiah. Cristiano Ronaldo, Leo Messi czy Zlatan Ibrahimović dzięki grze w piłkę zdobyli majątek i sławę. Faiq urodził się bogaty, ale jego największym marzeniem od wczesnego dzieciństwa było zostanie zawodowym piłkarzem, grającym na wysokim poziomie. Na razie jednak ten plan realizuje w wielkich bólach.

ŁADNE NAZWY W CV

Urodzony w Los Angeles Bolkiah właśnie opuścił portugalskie Maritimo, był tam za słaby nawet na drużynę rezerw. Półtora roku prób bez szans na grę, nie zdołał nawet zadebiutować w seniorskim zespole. Na razie nazwy klubów, jakie pojawiają się w karierze pomocnika brzmią imponująco w CV: Southampton, Chelsea, Leicester. Ale nic za tym nie stoi.

Blisko rok temu wydawało się, że Faiq jest bliski pojawienia się na boisku, kiedy to usiadł na ławce rezerwowych w meczu przeciwko Sportingowi. Ostatecznie jednak przygodę z Maritimo kończy z dwoma występami w drugim zespole i przedwcześnie rozwiązanym kontraktem. Czy teraz milioner wreszcie porzuci marzenie o wielkim futbolu?

To dość zabawne, że o zawodniku, który nikogo w zasadzie nie powinien obchodzić, rozpisują się media w całej Europie. Wyobraźmy sobie, że jakiś losowy 23-latek opuszcza rezerwy losowego klubu w Grecji czy Hiszpanii, gdziekolwiek. Nikt nie dałby o tym nawet wzmianki.

Prasa nigdy nie interesowała się dokonaniami piłkarskimi Bolkiaha. Nie ma się czemu dziwić – takowe się nie pojawiły. Dziennikarzy mocniej ekscytowało pochodzenie chłopaka, majątek jego rodziny. Gdy mówił, że jest szybkim skrzydłowym albo wygłaszał teorie o możliwości gry na dziesiątce, czy snuł opowieści o tym, jak kocha strzelać gole, media sprawdzały ile samochodów ma jego wuj, Hassanal Bolkiah, Sułtan Brunei z majątkiem policzalnym chyba tylko przez profesorów matmy z Oxfordu.

WIZYTA U KRÓLOWEJ

Dojrzewanie w Anglii pozwoliło Faiqowi oddalić się od wszystkich grzechów rodziny. Szczególnie tych ojca, którego „dokonania” opisał szeroko w jednym z tekstów magazyn „Vanity Fair”. Dzikie orgie seksualne, wydatki na poziomie 50 milionów dolarów miesięcznie, pustoszenie magazynów znanych marek – to był chleb powszedni Jefriego Bolkiaha, księcia Brunei. Razem z bratem, zanim ich drogi zdążyły się rozejść, potrafili wejść do sklepu Armaniego w towarzystwie stuosobowej świty i kupić... wszystko. Nie przeszkadzało im, że w torbach jest sto garniturów w tym samym kolorze.

Kluby, w których kolejno pojawiał się Faiq, najbardziej obawiały się rozgłosu z wiadomego powodu. Trenerzy chcieli na niego patrzeć jak na innych zawodników, ale czy to możliwe, gdy widzisz, że gość na Instagramie wrzuca fotkę z wizyty u Królowej Elżbiety? Rano ktoś trenuje z nim w parze grę na jeden kontakt i strzały, po południu widzi, jak Faiq na filmiku zakłada w domu siatkę białemu tygrysowi. Cóż, ucieczka od genów bywa trudna.

GWIAZDY NFL NA ŻĄDANIE

Książę Jefri Bolkiah był przez kilkanaście lat, jeszcze w minionym stuleciu, ministrem finansów Brunei. Odpowiadał również za inwestycje zagraniczne. Kiedy w latach 90. w Azji wybuchł kryzys finansowy, w monarchii przeprowadzono audyt. Okazało się, że pieniądze nie lecą jednak z kranu i wszystko powinno się zgadzać w księgach nawet w miejscu, w którym ropa naftowa tryska z każdego kąta, ale sporo się nie zgadzało. Zniknięcie 15 miliardów dolarów zwróciło uwagę audytorów, trudno się zresztą dziwić.

Relacje pomiędzy braćmi Bolkiah znakomicie opisuje wspomniany tekst w „Vanity Fair”, a cała historia Jefriego brzmi jak science-fiction pomieszane z tanimi opowiastkami erotycznymi. Pojawia się w niej również sportowy wątek, nie dotyczy jednak Faiqa, a innego syna Jefriego, księcia Hakeema. Ten akurat potomek pragnął zostać futbolistą. Proszę bardzo! Tata pomoże. Do Brunei zawitały więc gwiazdy NFL, Joe Montana i Herschel Walker. Koszt nie grał roli, obaj panowie skasowali wg dziennikarzy siedmiocyfrowe kwoty.

Historia obu braci Bolkiahów na szczytach władzy monarchii to hedonistyczne szaleństwo, w tej zabawie Jefri nie brał jeńców. Samochody musiały być najszybsze, jak Ferrari, którymi ścigał się z Sułtanem. Kobiety – najpiękniejsze – miss, modelki, inne nie miały prawa bytu w jego towarzystwie. Relacje z Londynem – mocne. W stolicy Anglii żył jak król. W jednym z hoteli czekało na niego zawsze 40 prostytutek. Zaprzeczał temu co prawda, jednak jego byli wspólnicy mieli w tych kwestiach dużo do opowiedzenia. Nie tylko oni.

SZEŚĆSET POSIADŁOŚCI

„W 1997 roku Miss Ameryki Shannon Marketic pozwała Jefriego i Sułtana na 10 mln dolarów, twierdząc, że ona i sześć innych młodych kobiet zostały zatrudnione za kwotę 127 tysięcy dolarów, by polecieć do Brunei w sprawach zawodowych. Miały to być spotkania z dygnitarzami i konwersacje intelektualne, ale zamiast tego skończyły jako niewolnice seksualne. Jej paszport został zabrany, a ona sama poddana badaniom na obecność chorób przenoszonych drogą płciową” – pisali dziennikarze „VF”.

Marketic nie była jednak w stanie pociągnąć Jefriego do odpowiedzialności karnej, wszak chronił go immunitet dyplomatyczny. Innymi słowy: amerykański sąd mógł mu naskoczyć.

Słowo „herbata” oznaczało w pałacowych korytarzach tak naprawdę seks. Jefri grał rolę półboga. Jillian Lauren, która napisała książkę o tym, jak znalazła się w jego haremie, twierdzi, że jest człowiekiem opętanym przez ego, ale też posiadanie, jakiego nie może zaspokoić. W tym szaleństwie liczyły się tak samo kolejne sportowe fury, jak i kolejne dziewczyny. Seks traktował niczym coś w rodzaju przerwy na kawę w ciągu dnia. To były mechaniczne czynności, nie krył się z tym jakoś szczególnie.

Kiedy Jefriemu odebrano posiadłości – miał ich blisko... sześćset – jachty, obrazy i odrzutowce, opuścił kraj, by bawić się w innej piaskownicy. Mężczyzna, który nazywał swoje łodzie „Sutek 1” i „Sutek 2”, dopiero w obliczu odsiadki wrócił z podkulonym ogonem do ojczyzny. Nawet jak na standardy jego brata wszystkie wybryki były za dużym przegięciem. Ale kolejne lata Jefriego to tylko walka o zachowanie jak największego majątku, bez względu na pochodzenie.

Przeciętny człowiek stąpający po planecie Ziemia nie jest w stanie połapać się w tych powiązaniach, przelewach, defraudacjach, kochankach. Jedno jest natomiast pewne – w przeciwieństwie do Faiqa jego ojciec nie może wjechać do Wlk. Brytanii. Jeśli tak się stanie, będzie aresztowany. To efekt dochodzenia przeciwko niemu sprzed dekady, przeprowadzonego przez Agencję Inwestycyjną Brunei.

DWÓCH KUZYNÓW W NEWBURY

W Leicester City Faiq nie zdołał się przebić. Bratanek Sułtana Brunei ubiegłego lata musiał pożegnać się z angielskim klubem. Czuł, że po latach spędzonych na Wyspach Brytyjskich potrzebna jest zmiana otoczenia i wyzwanie, któremu przynajmniej spróbuje sprostać. W Maritimo doceniono jego wysiłki, klub wydał nawet oświadczenie, dziękując mu za ciężką pracę.

Sam piłkarz nie lubi dużo mówić. Udzielił kiedyś wywiadu dla magazynu „FourFourTwo”. Opowiadał o tym, jak od dziecka kochał futbol i po przeprowadzce do Anglii całe dnie spędzał na każdym skrawku zieleni. Już jako junior wyróżniał się nienaganną techniką. Kiedy w 2008 roku trafił do Newbury, trenerzy naprawdę uważali go za talent. W szatni koledzy początkowo nie mieli pojęcia kim jest. W tekście, jaki pojawił się na łamach „The Athletic” w zeszłym roku można przeczytać, że gdy Faiq grał już w młodym zespole Chelsea, nie miał prezencji następcy tronu. Normalnie trenował, pracował ciężko jak inni. W szatni był po prostu miłym chłopakiem.

W Newbury trenował razem z kuzynem, Ukasyahem. Chodzili do tej samej szkoły i trzymali się blisko. „Bleacher Report” opisywał początek tej przygody. Dwóch dziesięciolatków w pogoni za marzeniami. Ukasyah wyższy, bardziej nadający się do uprawiania sportu. Faiq mniejszy, słabszy fizycznie, ale miał smykałkę do kopania piłki. Trafili pod skrzydła Paula Morgana, trenera juniorów. Na pierwsze spotkanie przyszli w koszulkach Arsenalu.

Morgan twierdzi, że obaj byli nieźli. Lepszy jednak Ukasyah, który występował w pomocy. Faiq biegał w ataku. BR pisał, że kiedy trener wypełniał papiery chłopaków, by zarejestrować ich w klubie, zwrócił uwagę na adres – luksusowy dom, będący kiedyś hotelem. Zrozumiał, że gra w piłkę to dla tych dziesięciolatków nie jest walka o być albo nie być. Nie przeszkadzało mu to jednak. Historia pokazywała bowiem, że w futbolu nie ma punktów za pochodzenie. Albo jesteś dobry, albo odpadasz.

NA CELOWNIKU TABLOIDÓW

Faiq rozwinął się i wyprzedził kuzyna, stał się lepszym piłkarzem, chyba bardziej mu na tym zależało. Obaj trafili do akademii Southampton, jednej z najlepszych w Anglii. Obaj nie zrobili jednak karier. Jeśli natomiast jakikolwiek angielski dziennikarz dzwoni do Morgana, by spytać go o tych dwóch, odpowiada niezmiennie: – Normalni chłopcy.

Faiq zaczął szukać miejsca, w którym będzie mógł pograć na seniorskim poziomie. testy w Reading, krótka przygoda w Arsenalu, gdzie zagrali razem z Ukasyahem w turnieju Lion City Cup w Singapurze. Gol strzelony przez kuzyna Faiqa w meczu przegranym z juniorami Eintrachtu był jednym z jego ostatnich. Odpuścił. Syn księcia spróbował zaś sił dalej – w Chelsea, potem w Leicester City, wreszcie w Maritimo. Niektórzy nie mogą się nadziwić – tyle klubów i nic? Czy to niewidzialna ręka ojca wyznaczała trend wpływów na „karierę”. Faiq mówił na łamach „FFT”, że rodzice bardzo wspierali go w kwestii futbolu. Jak bardzo? Tego nie wiemy.

KAPITAN KADRY

W Leicester już wiedziano kim jest. Ekscytację kibiców wywoływały tylko pozaboiskowe rzeczy, nikt nie wierzył, że może zostać drugim Riyadem Mahrezem czy Jamiem Vardy’m. Klub bardzo rozsądnie chronił chłopaka przed ciekawością zewnętrznego świata. Oczywiście nikt nie był w stanie zapobiec kolorowym stronom tabloidów epatujących zdjęciami luksusowych aut i posiadłości.

Nie przebił się do składu. Do pewnego momentu był w stanie nawiązywać walkę z innymi zawodnikami, ale ten najtrudniejszy etap selekcji, gdy masz 17-18 lat i określa się twoja przyszłość, wypadł tak sobie. W Brunei był nawet kapitanem reprezentacji seniorów, ale w Premier League nie robi to na nikim wrażenia. Pozostał więc „najbogatszym piłkarzem świata”, ale co to za bogactwo, kiedy nie możesz spełnić największego marzenia?

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.