Niegdyś rapowy król Nowego Jorku, choć jak się okazało – ad interim. Dlaczego 50 Cent nie jest dziś tak poważaną postacią w amerykańskim przemyśle muzycznym, jaką był kilkanaście lat temu?
Powodów jest wiele. Curtis Jackson miał na początku 00's wszystko. Swoim debiutem dotarł do milionów na całym świecie. Co po drodze poszło nie tak? Dlaczego 50 Cent stracił polot i wpływ, którego kiedyś mu nie brakowało?
2003 rok przyniósł rapowemu środowisku gigantyczny tytuł. Get Rich or Die Tryin’ to debiut, dzięki któremu raper od razu – bo z praktycznie zerowego poziomu rozpoznawalności – wskoczył na hip-hopowy świecznik. In Da Club, P.I.M.P., Many Man, If I Can’t, 21 Questions… Get Rich or Die Tryin’ jest naszpikowane hitami. Najmocniejszy z singli – In Da Club, po swojej premierze utrzymywał się przez 9 tygodni na szczycie listy Billboard Hot 100. Dziewięciokrotna platyna (przy prawie 8,5 milionach sprzedanych płyt w Stanach) to tylko jeden z wielu czynników, które sprawiły, że debiut 50’ego stał się jednym z największych komercyjnych sukcesów w historii rapu. Od tamtego czasu wpływ Jacksona na scenę ustawicznie malał.
Wszystko przez to, że 50 Cent nigdy nie powstrzymywał się przed niczym – przynajmniej jeżeli chodzi o swoje publiczne wystąpienia. Jego kariera jest pełna przypałów, z których trudno było się wykaraskać.
Wystarczy spojrzeć na historię jego wypowiedzi. W 2004 roku, w wywiadzie dla Playboya, z ust 50’ego padły następujące słowa: Nie lubię pedałów. Nie lubię, gdy geje są wokół mnie, bo przeszkadza mi to, o czym mogą myśleć. Nie jestem uprzedzony. Po prostu nie zadaję się z homoseksualistami – nie mamy zbyt wiele wspólnego. Wolę spotykać się z heteroseksualistami. Ale kobiety, które lubią kobiety – to jest spoko. W zasadzie to podobałoby mi się to – mieć kobietę, która też lubi inne kobiety. Z nią mógłbym mieć więcej wspólnego. Te słowa spotkały się z dużą krytyką. Co prawda jakiś czas później 50 był już za jednopłciowymi małżeństwami, ale trudno zapomnieć takie wyznania.
Jackson raczej nigdy nie gryzł się w język. Szczególnie jeżeli chodzi o wszczynanie beefów. W jego zaczepnej karierze najgłośniejsze były trzy konflikty – z The Game’em, Ja Rule’em i Rickiem Rossem. To ten ostatni był chyba najmniej czysty. 50 Cent naigrywał się z Rozaya na każdym możliwym kroku. Życzył mu śmierci, gdy ten był w bardzo złej kondycji zdrowotnej, znajdował jego byłe partnerki, które zeznawały o fałszywym bogactwie, żeby w końcu wszystko odbiło mu się bolesną czkawką. Nowojorczyk wpuścił do sieci… sextape byłej partnerki Rossa. Wszystko oczywiście tylko po to, by jak najbardziej poniżyć swojego rywala. Efekt? 7 milionów dolarów do zapłaty wskutek przegranego procesu w sądzie.
50 w pewnym momencie robił wszystko, by skupić na sobie uwagę. Wszystko, oprócz angażującej i dobrej muzyki. Każdy kolejny album Jacksona nie oferował zbyt wiele nowego, nie świadczył o progresie i nie spotykał się z najlepszymi recenzjami. A raper… grał w filmach (jego filmowe Get Rich or Die Tryin’ skończyło na Rotten Tomatoes z oceną 16%) i prowadził swoją komediową, amatorską serię filmików na YouTube.
Obsesja 50 Centa na puncie pieniędzy to też jeden z głównych powodów upadku. Raper za nic miał sobie dobre imię, kiedy w zanadrzu miał kontrowersję i możliwość zarobku. Dzieje się to w zasadzie do dziś, bo kiedy spojrzymy na social media Jakcsona, są one przepełnione zaczepkami w stosunku do przeróżnych celebrytów. A także… reklamami i memami. Każdy post na Instagramie 50’ego jest opatrzony hashtagami odsyłającymi do promowanych przez niego brandów alkoholowych. Sytuacja, w której zobaczymy jego twarz na puszkach polskich napojów energetycznych raczej mu nie grozi, ale… lepiej nie zapeszać.
Choć 50 dziś chciałby się kreować na ojca chrzestnego nowojorskiej sceny rapowej, podpinając się pod każdą nową ksywę, to patrzy się na niego już nieco inaczej. Startował wtedy, co Kanye, ale brakowało mu na dłuższą metę wizjonerstwa tego drugiego, brakowało zaadaptowania się do nowych czasów rapu. Może postać 50 Centa jest symbolem końca pewnej ery? Oczywiście wielu dawnych fanów zaprzeczy, ale kiedy ostatni raz o jakiejkolwiek płycie Jacksona mówiło się wiele? Kiedy udało mu się zaskoczyć, pójść nieco pod prąd? Jego ostatni krążek Animal Ambition sprzedał się w Stanach w nakładzie 124 000 egzemplarzy, a od premiery minęło już 6 lat. Przy ponad ośmiu milionach Get Rich Or Die Tryin' to wynik fatalny. I tak, my też tęsknimy do In Da Club. Kariera piękna, szkoda że tak nierówna.