Już za tydzień będziemy konsumować nieformalny mecz otwarcia Bundesligi między Borussią Dortmund a Schalke, czyli słynne Revierderby. W ramach odliczania do startu przyjrzeliśmy się nazwiskom, które z Gelsenkirchen wypłynęły do elity. Oto jedenastka prawdziwych kozaków, jakich Schalke miało w swoich szeregach albo wypuściło w świat.
Takie zestawienia można przypominać przy wielu klubach, ale akurat przez Schalke przewijały się naprawdę potężne nazwiska. To pozwala wierzyć, że podobnie po latach powiemy o Ozanie Kabaku, Aminie Haricie czy Westonie McKenniem. Przynajmniej istnieje na to szansa. Tym bardziej, że teraz cały świat spojrzy z zaciekawieniem na ligę niemiecką. Sufitem ekipy z Gelsenkirchen w tym sezonie będzie kwalifikacja do Ligi Europy, dlatego wracamy wspomnieniami do czasów, gdy na Arena AufSchalke chowali się najzdolniejsi zawodnicy świata.
Dyrektor akademii Schalke Peter Knäbel tak tłumaczy ten fenomen: „Nie chcemy trenerów, którzy dają wiele instrukcji taktycznych dzieciakom poniżej 14 lat. Wolimy, aby chłopcy ćwiczyli timing, uczyli się, kiedy i co warto zrobić. Nie obchodzi nas 4-4-2 ani 3-5-2, dopóki nie skończą 14 lat. Oni muszą uczyć się rozumienia gry i przebiegu meczu. Pozwalamy im się bawić, a rezultat jest częścią edukacji. Zwycięstwo ma znaczenie, ale trener nigdy nie powinien być smutniejszy z powodu wyniku niż dzieci. Finalnie chcemy, aby dojrzewali u nas zwycięzcy. Chcemy, aby wiedzieli, kiedy nadchodzi moment zwrotny, co robić w ataku i obronie, aby odnosili sukcesy pod presją. Ale na wszystko przyjdzie pora. Edukujemy naszych trenerów, aby doradzali młodym zawodnikom. Treningi, jak i sami trenerzy, powinny być elastyczne, ale prowadzone według jasnych zasad. Takie podejście pozwoliło nam wyszkolić graczy pokroju Joëla Matipa czy Leroy'a Sané”.
Dzieci do akademii Schalke nie przyjeżdżają na ćwiczenia fizyczne, tylko aby pracować nad techniką i podejmowaniem decyzji. Nie uczą ich zmęczenia, ale co zrobić z piłką, gdy już są wyczerpani. Futbolówka zawsze musi być przy nodze podczas zajęć. Intensywność rośnie dopiero z wiekiem. 9-latkowie mają uczyć się, jak najszybciej i najlepiej decydować. Rozwijają swój refleks i szybkość myślenia. Kilka efektów tej metodologii znajdziemy w poniższej jedenastce.
Wychowanek. Człowiek z Gelsenkirchen. Przeszedł tam wszystkie szczeble juniorskie, a gdy wszedł do bramki pierwszej drużyny, zdobył wicemistrzostwo Niemiec i odesłał Franka Rosta do Hamburga. Do dziś są mu pamiętane wspaniałe występy w Lidze Mistrzów z Manchesterem United czy Porto. W pojedynkę utrzymywał Schalke przy życiu i gwarantował awanse. Efektem tego był Puchar Niemiec i półfinał Champions League w 2011 roku – już jako kapitan ekipy ze swojego miasta. Mistyczna aura Neuera otacza teraz Alexandera Nübela, który również po sezonie przeniesie się do Bayernu Monachium. Różnica jest taka, że Manuel kosztował Bawarczyków 30 milionów euro.
To Schalke wyciągnęło go z brazylijskiej Coritiby w 2005 roku i pozwoliło przylecieć do Europy. Z miejsca stał się jednym z odkryć Bundesligi. Ostatecznie również wylądował w Bayernie, gdzie dokonał niesamowitych postępów, ale nie bezpośrednio z Gelsenkirchen, tylko z międzylądowaniem w Genoi. Spędził w Schalke udane pięć sezonów, prawie zawsze grając ponad 30 spotkań w lidze. Raz do samego końca walczył o mistrzostwo. W reprezentacji nigdy nie było dla niego miejsca na dłużej, przywiózł tylko brązowy medal z igrzysk olimpijskich w Pekinie. Teraz 34-latek dogrywa karierę we Flamengo – największym klubie na kontynencie.
Dziesięć lat spędził w Die Königsblauen. Przeszedł drogę od 13-letniego juniora do roli kapitana w Schalke. Był w tej słynnej drużynie Felixa Magatha, która zdobyła Superpuchar i Puchar Niemiec, a także pokazywała się w Europie. Z reprezentacją został później mistrzem świata w Brazylii. Nie wyszło mu na wypożyczeniu w Juventusie, za które Włosi zapłacili 3,5 miliona euro, więc za 5 baniek przeniósł się do Lokomotiwu Moskwa. Tam z Jeffersonem Farfánem mogli wspominać stare, dobre czasy z Gelsenkirchen.
Można powiedzieć, że jeden z najbardziej niedocenianych środkowych obrońców. Żyjący w cieniu Virgila van Dijka. Kojarzony ze znanej czwórki defensorów „Uchida, Howedes, Matip, Fuchs”, później Kameruńczyk za darmo przeniósł się do Liverpoolu. Wyróżnia się świetnymi warunkami fizycznymi. W tym sezonie kontuzja kolana pokrzyżowała mu plany, lecz w poprzednim wygrał finał Ligi Mistrzów przeciwko Tottenhamowi. W Madrycie dograł nawet piłkę do Divocka Origiego przy drugim trafieniu.
Bestia na boku obrony. Nie do złamania. W swoim czasie uważany przez wielu za najlepszego lewego obrońcę Bundesligi. Za darmo trafił do Arsenalu sprowadzany jeszcze przez Arsene'a Wengera. Bośniak ma zdrowie do biegania, dlatego świetnie odnajduje się również w roli wahadłowego. Po latach opowiadał, że wszyscy w Schalke wzorowali się na Mesucie Özilu i chcieli pójść jego śladami. Ostatecznie spotkali się razem w Londynie.
Kolejny przykład pokazujący, ilu wyśmienitych piłkarzy Schalke straciło przez prawo Bosmana. Głównie Bayern, ale nie tylko, korzystał w najlepsze z wygasających kontraktów i przygarniał gwiazdy klubu z Veltins-Arena. Zresztą jego rówieśnik Max Meyer odszedł identycznie – tylko że do Crystal Palace. Przez pięć lat Goretzka mocno rozwinął się w Schalke, choć akurat do jego zdolności technicznych nigdy nie można było się przyczepić. Wiele talentów wyrosło z jego regionu. Sam Goretzka opowiada: „Jestem chłopakiem z Zagłębia Ruhry. Tutaj, gdy pytają cię o narodowość, odpowiadasz, czy jesteś za Schalke, Dortmundem czy Bochum”.
Co to były za czasy, gdy Rakitić z Farfanem grali w Schalke. Wtedy Raúl Gonzalez był dla nich jak ojciec, mimo że wszyscy dziwili się jak Hiszpan w ogóle tam wylądował. Przejście do Sevilli było dla Rakiticia jednym z najważniejszych kroków w życiu, lecz ma duży szacunek do tych niemieckich czasów. Na przykład aktualnie, grając z Ter Stegenem w Barcelonie, nie chciał przyznać, że jest lepszy od Manuela Neuera, z którym spotkał się w Schalke. Ileż radochy w tamtych czasach musieli mieć kibice oglądający go w Bundeslidze razem z Özilem.
Człowiek o fantazji i technice godnej pozazdroszczenia. Świetnie ułożona stopa oraz kapitalne panowanie nad piłką. Szybko wszedł do dużej piłki, był jednym z najmłodszych debiutantów w historii rozgrywek. Do Paris Saint-Germain trafił przez Wolfsburg, ale Schalke zdążyło na nim zarobić 43 miliony euro. To właśnie jeden z najważniejszych produktów słynnej akademii „Knappenschmiede”.
Już jako nastolatek był nie do zatrzymania i grał na innym poziomie niż koledzy w pierwszej drużynie. Niemiec tureckiego pochodzenia przyszedł na świat w Gelsenkirchen. Niedługo po wicemistrzowie Bundesligi odszedł za 5 milionów do Werderu Brema, skąd po dwóch latach przeniósł się do Realu Madryt. Król asyst i przestrzeni w jednym czasie grał w drugiej linii z Rakiticiem. To świadczy o tym, jak wielki potencjał w tej formacji miało Schalke. Jakby to był skład stworzony w Football Managerze. Ostatecznie Özil nie pograł w klubie z rodzinnego miasta długo, ale tam stawiał pierwsze kroki w poważnej grze.
Normalnie to miejsce powinno należeć do Raula, lecz oddaliśmy je najlepszemu strzelcowi Schalke w europejskich pucharach. W sezonie 2011/12 został nawet królem strzelców Bundesligi. Jego zmysł w szesnastce i łatwość zdobywania bramek imponowały. Przyszedł tam wzbogacony doświadczeniami z Realu Madryt czy Milanu, więc błyskawicznie stał się gwiazdą. W tym wypadku kosztował Schalke 14 milionów euro, a trzy lata temu wrócił do swojego kraju do Ajaksu Amsterdam. Przed oczami można mieć nadal jego piękne trafienie z Królewskimi w Lidze Mistrzów.
Nie miał skrupułów i rządził już jako nastolatek. To właśnie magia Schalke, że tak chętnie i odważnie stawia na młodzież. Mając 20 lat, odszedł za 52 miliony euro do Manchesteru City. Nadal jest najdrożej sprzedanym piłkarzem przez klub z Gelsenkirchen. I może powielić schemat byłych kolegów, czyli ostatecznie również wylądować w Bayernie Monachium. Kwestią czasu wydaje się jego powrót do Bundesligi, tyle że już w znacznie dojrzalszej i bezczelniejszej wersji. Sane odpowiednio prowadzony mógłby być wymieniany w topie najlepszych skrzydłowych świata. Tylko trzeba odpowiednio dotrzeć do chłopaka wychowanego i debiutującego w Schalke.