Jędker: hejt jest jednym z powodów, dla których nie chcę mieszkać w Polsce (WYWIAD)

jedker.jpg

Jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci w polskim rapie. Po latach powrócił z nowym materiałem, a w rozmowie z nami opowiada o podróżach, pracy fizycznej, fascynacji wakeboardem, studiach w Sydney oraz kulisach powstawania hitu W aucie.

Ponad dziesięć lat temu przeprowadziłeś się na Wyspy Brytyjskie, później trafiłeś do Australii. Ciężko było powrócić do nagrywania? A może jest to coś, z czego nigdy nie zrezygnowałeś?

Album nagrany został podczas mojej muzycznej podróży po świecie: od Australii, przez Filipiny i Tajlandię, po Europę. Byłem w drodze od grudnia 2017 roku do października 2018. Choć są też na płycie numery z innego okresu. Nagrania Jeśli wiedziałbyś oraz Nie potrzebuję powstały, gdy mieszkałem w Anglii ponad dziesięć lat temu. Odkopałem je z biblioteki, ale są tego warte. I pozostaną nieśmiertelne.

To były wyłącznie turystyczne wojaże, czy raczej wynikające z obowiązków zawodowych?

Wyłącznie turystyczne, hobby turystyka! Oczywiście żartuję, bo cały czas pracowałem nad kilkoma długoterminowymi projektami, m.in. moją nową książką pt. Dzienniki Pokładowe Rapera. Wielkie wrażenie robi zobaczenie wyspy Luzon, jeśli znasz książkę Williama B. Breuera 6. Batalion. Albo świątynie buddyjskie w Tajlandii. Podejście Azjatów do sportu. Smaki i imprezki w Azji. Wreszcie moja kochana Europa, o wspaniałej Australii chyba wypowiadać się nie muszę.

Chcesz wydać książkę niezależnie, czy przez większe wydawnictwo?

Mając siedem lub osiem lat wiedziałem, że kiedyś wydam książkę. Tak się potoczyło, że zostałem raperem. Przez całe życie moją zajawką było pisanie. Nie tylko tekstów rapowych, ale też wielu publikacji w postaci felietonów do gazety w Londynie, recenzji dla mainstreamowych portali muzycznych. Zamykając etap muzyczny dziesiątą płytą, otwieram etap literacki.

Książka jest na etapie redakcji, szukam obecnie porządnego wydawnictwa. Może ten wywiad zainteresuje konkretną i decyzyjną osobę? Jestem otwarty. Planujemy też wystawić monolog Dzienników Pokładowych Rapera na scenie z udziałem mega gwiazdy teatru. Ta pozycja jest jak petarda. Wystarczy ją odpalić.

Petardą był na pewno udział WWO na płycie Waca w utworze Tak to wygląda. Kończąc swoją epicką zwrotkę, Sokół odnosi się także do twojej wspomnianej miłości do pisania: Mama mówiła odrób lekcje/Ja wolałem jak Jędker z dyktafonem na ławeczce kleić teksty pierwsze.

Jeśli czujesz, że masz talent, to pisz i nie chowaj tego nigdy do szuflady, taka droga prowadzi donikąd. Jedni mają lekką rękę do pisania, a inni nie. Ja widocznie mam, skoro tak nawinął. Zajebiste czasy, ale mimo tego cały czas czułem, że to Polska, nie elegancja Francja. Czegoś zawsze brakowało i dlatego tak zarapowałem.

Podobno ulubionym numerem Wojtka Sokoła z twojej nowej płyty jest Jeśli wiedziałbyś.

Dla mnie zadziwiający jest fakt, że Wojtek wymienia jako swojego faworyta utwór, którego wytwórnia Prosto nie chciała wydać w 2008 roku! Wywaliłem z serca ten album, nie kalkulując. Płyta powstała nie oglądając się ani na innych, ani na trendy. Nie chciałem także zemsty na kimkolwiek. Rapuję szczerze to, co myślę.

Mówisz, że nie nagrywałeś z zemsty, choć w ostatniej dekadzie z różnych stron branży rapowej niejednokrotnie padały niepochlebne opinie na twój temat. Czujesz gorycz czy satysfakcję z obranej ścieżki?

Na pewno czuję satysfakcję z niezależności. Nikt mi nie może mówić, co mam robić z moją twórczością. Nie zrozum mnie źle: chcę, żeby wszystko było jasne. Myślę, że wiele osób mogłoby oczekiwać mojego albumu, który miałby na celu zemstę, odegranie się. Musieli się bardzo rozczarować, słysząc muzę od serca i uczciwą do bólu. Po prostu kawał dobrego rapu bez wpierdalania się w zawiłości polskiej sceny, której nie słucham kompletnie. Czasem dochodzą do mnie wierutne brednie, które ludzie wygadują do moich znajomych w kraju. Głuchy telefon troglodyckiej nienawiści nakręconej latami... To jest bardzo chore, a mi za hejt już powinna się należeć renta od państwa (śmiech). Bardzo podobna nienawiść doprowadziła do tragedii, jaka się wydarzyła w Gdańsku. To jest na pewno jeden z powodów, dlaczego nie chcę mieszkać w Polsce.

Od kilku lat mieszkasz w Australii. Czym zajmujesz się tam na co dzień?

Na początku było ciężko... Dużo różnych zajęć: trochę budowlanki i ciężkiej fizycznej roboty, a po godzinach – studia. Może wezmę się jeszcze za jeden kierunek studiów. Obecnie działam z muzyczno-odzieżową marką Wiör. Do tego studio produkujące gry na urządzenia mobilne Wiör Tec. Na razie jesteśmy w fazie startup, ale niebawem może być o nas bardzo głośno na całym świecie.

Jakie studia skończyłeś w Australii? Wspominałeś ciężkie początki związane z pracą fizyczną - czy wyzwaniem było przestawienie na taki tryb po długich latach spędzonych na życiu rapera?

Mam dyplom z Leadership & Management zdobyty na uczelni w Sydney. Nigdy nie jest za późno na naukę. Co do przestawienia się z bycia celebrytą na życie zwykłego Kowalskiego - nie odbyło się to z dnia na dzień.

Przez dwa lata pracowałem jako operator i instruktor w polskich wakeparkach. W 2014 roku wystartowałem w pierwszych zawodach Wakeskate. Rok później na Mistrzostwach Polski oraz Pucharze Polski, w oficjalnych zawodach Związku Motorowodnego, zająłem piąte miejsce w generalnym zestawieniu. Do tego dość dużo i z sukcesami grałem w turniejach pokerowych na Poker Stars. Jak widać, można wrócić do zajawki z dzieciństwa nawet mając 38 lat. Mnie zawsze kręciła piłka nożna i deskorolka. Wakeboard to tak naprawdę deskorolka, tylko na wodzie. Dzięki uprawianiu tego sportu odpycham się do dzisiaj po asfalcie i nawet jeszcze czasem się oderwę! Forma jest.

To był super ruch, żeby odejść od muzyki na pięć lat. Taki challenge. Dodatkowo zrobiłem sobie postanowienie, aby w 2017 roku nie napić się nawet kropli alkoholu. Wyzwanie zakończone sukcesem!

Muzyczny biznes nie był dla ciebie łaskawy w ostatnich latach.

Muzyka stała się marketingiem. Liczy się to, kto co powie, ile kasy zapłaci, jaki układ ma dana wytwórnia w mediach. Zrobiłem album za własne pieniądze ze wsparciem od ludzi przez crowdfunding. Śmieszny budżet, jeśli porównamy go z tym, co oferują BOR, Prosto czy Asfalt Records. Z całego serca pragnę podziękować ludziom, którzy wsparli projekt albumu X przy pomocy paypala. To nie jest płyta zrobiona dla kasy, a twórczość wynikająca z potrzeby zamknięcia pewnego etapu w moim życiu.

Jaki etap chciałbyś zamknąć tym albumem?

W 2019 gram koncerty z X, jeśli takie się pojawią. Później koncentruję się na linii odzieżowej Wiör - ubrania będą już w tym roku wraz ze sklepem online. Możecie oczekiwać świetnej kolekcji ubrań dla aktywnych facetów, którzy nie ćpają twardych narkotyków. Tej modzie na ćpuństwo gównianych dragsów jestem mega przeciwny. Możecie paru raperom za nią podziękować. Dzieci was wysłuchały i ćpają tak samo jak wy. Brawo zjeby! Dodatkowo na rok 2020 zapowiadam album producencki Kartona, odpowiedzialnego m.in. za Jeszcze będzie czas WWO.

Kilka lat temu na rynek trafiła reedycja debiutu ZIP Skład, zaanonsowano także plan realizacji drugiej płyty składu... z którego w 2011 zostałeś usunięty. Jak się o tym dowiedziałeś i jaka była twoja reakcja?

Poczułem jedynie smutek, bo braku wsparcia od kolegów już wcześniej zaznałem. Słabo jest dostać takie info przez sms od znajomego, nawet nie z pierwszej ręki od kogoś z zespołu. Jednak mojego tatuażu, zip składowej Zetki projektu Łyskacza z Mor.W.A. nie usunąłem i nie mam takiego zamiaru.

Jednak to już przeszłość. Poza tym złapałem się z ekipą w Warszawie w ubiegłym roku, chłopaki nic do mnie nie mają ani ja do nich. Dawno się nie widzieliśmy i zrobił się delikatny melanż, o którym później ponoć huczało całe miasto. Także pełen relaks w tej kwestii, ja tak to oceniam. Gdyby pojawiło się zaproszenie na ZIP 2 - na pewno bym się chłopakom dograł.

Zanim była Australia, wyjechałeś do UK w 2006 roku. Skąd ta decyzja i jak wyglądały twoje początki na Wyspach?

Dawne czasy, a ja żyję teraźniejszością i przyszłością. To było super doświadczenie żyć w Londynie przez trzy lata: prowadzić label (Entyrecords LTD - przyp. red.), odkryć Popka i wydać jego dwa pierwsze albumy. Zresztą byłem też jego sportowym managerem w Cage Rage, lokalnym odpowiedniku naszego KSW.

To prawda, że byłeś autorem konceptu hitu W aucie i nie pojawiłeś się w teledysku ze względu na spóźnienie na samolot z Anglii?

Tak to prawda, choć doprecyzujmy: jestem współautorem. Piosenkę wymyśliliśmy z chłopakami jadąc samochodem po 5 Alei w Nowym Jorku. Refren powstał w aucie na freestyle’u. Wieczorem, już z bitem Roberta M., wylądowaliśmy w studio J.R. Writera z ekipy Dipset. Oryginalną wersję W aucie nagraliśmy tej nocy razem z Sokołem i Pono.

Tak jak wspomniałeś, gdy przyszło do kręcenia klipu, zaspałem na wcześniej zabukowany samolot. Może nie było to najbardziej odpowiedzialne z mojej strony, ale uratowałem sytuację przypominając Prosto, że jest jeszcze jedna zwrotka - Freda! Skoro pani sekretarka nie potrafiła przebukować biletu, abym zdążył na plan, można było wykorzystać udział Stefana Friedmanna. Z Sokołem napisaliśmy już wcześniej tekst dla Franka Kimono. Także tak wyglądała ta sytuacja naprawdę. Później wynikło dziwne medialne kłamstwo, że ja z projektem MONOPOL kopiuję nieudanie koncept piosenki W aucie. Jak można skopiować samego siebie?! Kto takie kłamstwo rozpowiadał i po co? Komu na tym zależało? Sami możecie sobie odpowiedzieć na te pytania.

A jak z perspektywy czasu patrzysz na MONOPOL?

Z dumą. Mnóstwo dobrej zabawy i świetnych koncertów. Spora grupa artystów brała w tym udział, nagraliśmy trzy płyty, więc była trylogia. Moje zdanie na ten temat najlepiej oddaje cytat z nowego albumu: (...) Nie muszę przepraszać i nie chcę dziękować...

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Host radiowy i dziennikarz muzyczny. Współautor serii książek „To nie jest hip-hop. Rozmowy” oraz współprowadzący audycji POD OBRĘCZĄ.