Wyznaczanie międzygeneracyjnej linii frontu zwykło triggerować wszystkich wokół, więc ustalmy od razu, że parafraza klasycznego cytatu w tytule to zabieg z przymrużeniem oka. Ale coś w tym jest, że - choć to stało się tak nagle jakby dziełem przypadku - wyróżniający się newcomerzy z tego roku na poziomie inspiracji zaskakująco często spoglądają w lusterko wsteczne.
W ubiegłym roku na naszych łamach Marek Fall i Filip Kalinowski pokłócili się o przyszłość gatunku, starając się znaleźć odpowiedź na pytanie: czy w perspektywie najbliższych lat staroszkolny sampling ma szansę wygryźć trapy, a najpopularniejszym zespołem rapowym zostanie nowy Mobb Deep? Jasne, że w tamten dwugłos było wpisane przerysowanie, ale jednak czas pokazał, że - szczególnie w dobie wyeksploatowania pewnych trendów - sprawdza się reynoldsowska teza o popkulturze, żywiącej się własną przeszłością.
Potwierdzają to sylwetki trójki żółtodziobów, którym przyglądaliśmy się na przestrzeni ostatnich tygodni.
