Nieczęsto zdarza nam się pisać o działaniach rządu, ale w tym wypadku chodzi o decyzje, które będą miały wpływ na życie nas wszystkich. Po niemal miesiącu od momentu wprowadzenia stanu epidemii w Polsce pojawia się światełko w tunelu. Wzorem Czech i Austrii został właśnie przedstawiony pewien plan odchodzenia od restrykcji.
Od początku kwietnia obowiązuje ban na tereny zielone. Dzisiaj wszedł z kolei w życie obowiązek zakrywania twarzy. Dotychczas mieliśmy zatem do czynienia wyłącznie z zaostrzaniem obostrzeń. To zmienia się teraz. Szału nie ma, ale umówmy się, że w obecnej sytuacji każda względnie pozytywna informacja jest na wagę złota.
Podczas wieczornej konferencji Mateusza Morawieckiego ogłoszono, że od 20 kwietnia rozpoczyna się nowy etap - stopniowego łagodzenia restrykcji. Od poniedziałku zostają otwarte parki i lasy. Nie oznacza to rzecz jasna, że można zapomnieć o zasadach social distancingu czy o zasłanianiu ust i nosa. Do tego dochodzi łagodzenie przepisów w handlu, dzięki czemu więcej osób będzie mogło jednocześnie przebywać w sklepach.
Jak zapowiadał wcześniej wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, dzisiejsze decyzje mają charakter ostrożny i symboliczny. Zakładając jednak optymistyczny scenariusz - kolejne etapy powinny być przedstawiane co tydzień lub dwa. Nie zmienia to faktu, że - co podkreślał zarówno premier, jak i minister zdrowia Łukasz Szumowski - zakaz zgromadzeń, imprez i koncertów będzie obowiązywał jeszcze bardzo długo (nie zostanie anulowany ani w drugim, ani w trzecim, ani nawet w czwartym etapie) i nie ma mowy o powrocie do życia sprzed koronowirusa do czasu odkrycia szczepionki i końca epidemii. Póki co - nawet w przypadku luzowania obostrzeń, cały czas będzie obowiązywał reżim sanitarny.