Jesteś piękny jak Luka Modrić. Jak Real został królem Madrytu i Hiszpanii (ANALIZA)

Zobacz również:Człowiek, którego trzymają się kilogramy. O Hazarda skłonności do nadwagi
Real Madrid v Atletico Madrid - La Liga Santander
Fot. David S. Bustamante/Soccrates/Getty Images

W 15 dni Real Madryt wygrał pięć meczów, mając na rozkładzie Sevillę, Athletic, Real Sociedad, Inter Mediolan oraz Atletico Madryt, czyli arcytrudnych rywali. W tak intensywnym czasie piłkarze Carlo Ancelottiego stracili tylko jedną bramkę. Atletico odjechali już na 13 punktów, a Barcelonie na 18 punktów, chociaż nie jesteśmy jeszcze na półmetku rozgrywek. Thibaut Courtois czaruje w bramce, Eder Militao rządzi defensywą, Luka Modrić dyryguje i wyznacza rytm gry, a Vinicius Junior stawia najważniejsze akcenty z przodu. Analizujemy, w jaki sposób Królewscy wygrali 2:0 derby Madrytu i jak wypracowali sobie taką przewagę już w grudniu. Carletto ułożył najpoważniejszą ekipę w Hiszpanii.

Chociaż współczynnik oczekiwanych goli po derbach Madrytu jest na korzyść Atletico (1,09 xG - 0,52 xG), a same sytuacje bramkowe były podobne, to ani przez chwilę nie dało się oderwać wrażenia, że zawodnicy Carlo Ancelottiego mają sytuację pod kontrolą. W porównaniu z innymi europejskimi siłaczami mają taką cechę, że komfortowo czują się w zasiekach obronnych, głęboko cofnięci i przyjmujący przeciwnika pod bramką. Zupełnie jak Chelsea w finale Ligi Mistrzów. Podczas gdy Liverpool czy Manchester City chciałyby dokręcić śrubę na połowie przeciwnika, Real może swobodnie zaprosić do siebie. 37% czasu piłka spędziła w ich strefie defensywnej, a tylko 17% procent w ofensywnej, a mimo to czuliśmy, że lider LaLiga ma wszystko pod kontrolą. Przecież Thibaut Courtois nie stracił bramki już od czterech meczów, chociaż próbowali Luis Suarez, Lautaro Martinez czy Alexander Isak.

Królewscy odjechali wiceliderowi z Sevilli na 8 punktów (mają jeden zaległy mecz z Barceloną), ale wcale nie wyglądają jak drużyna z innej planety. Rządzi tam spokój, doświadczenie i pragmatyzm. Po prostu jak nikt inny dowożą najważniejsze zwycięstwa. Carlo Ancelotti przestał tak mocno rotować, wyklarował żelazną jedenastkę, znów odwołał się do najbardziej doświadczonych i zbiera tego owoce w postaci 10 ligowych zwycięstw z rzędu. To przede wszystkim futbol dla wyrachowanych z podpisem jakości Carletto. Na dzisiaj nie ma jednak poważniejszej drużyny na całym Półwyspie Iberyjskim. Sprawdźmy, jak to konkretnie wyglądało w wygranym boju z Atletico Diego Simeone.

1
Starzeć się jak Luka Modrić

Dziennikarz: – Trenerze, co najbardziej podobało ci się w tym spotkaniu?

Carlo Ancelotti: – Luka Modrić.

Można być długowiecznym napastnikiem jak Zlatan Ibrahimović czy Cristiano Ronaldo, ale nie można wyglądać tak dobrze z 36 latami na karku i biegając po całej długości oraz szerokości boiska. Chorwat wyglądał jak młodzieniaszek i czarował jak za najlepszych lat. Najbardziej oddaje to sytuacja, gdy Bernabeu wstało i zaczęło nagrać go owacjami na stojąco. I to nie po firmowym zagraniu zewnętrzną częścią stopy ani pięknym rajdzie, tylko po odbiorze pod własną bramką. Nie dał się nabrać na zwody szalejącego Joao Feliksa, wyłuskał mu piłkę, a później jeszcze wyprowadził futbolówkę, mimo nacisków w narożniku. Chorwacka oaza spokoju.

To zjawisko, bo przed chwilą 36-latek zagrał 90' z Interem, 90' z Sociedad, 70' z Athletikiem i 73' z Sevillą. A mimo to nie oszczędza się. Nie włącza trybu ekonomicznego, tylko stale gwarantuje recital. Intensywność jego biegania jest imponująca, bo to on daje przewagę liczebną w bocznych sektorach w ataku, to on przejmuje drugie piłki, uspokaja rwaną grę i haruje w defensywie za dwóch. A co jakiś czas ubarwia show detalami w swojej grze, czyli magicznymi zagraniami.

Niech za Modricia najlepiej przemówią liczby: 95 razy dotknął piłkę, wygrał 9/15 pojedynków, posłał 7 celnych przerzutów, odebrał 5 piłek, wyszły mu 4/5 dryblingów, 73/81 podań, a przy tym to Chorwat odebrał futbolówkę przy akcji bramkowej. Zagrał z werwą 36-letniego juniora, na miarę sezonu ze Złotą Piłką. Mimo 36 lat, w gabinetach ponoć chcą przedłużyć jego kontrakt o kolejny sezon. Odpowiedź miała przyjść w niecałą minutę: si!

2
Senatorzy w środku i zjazd Koke

Największą siłą piłkarzy Carlo Ancelottiego wydaje się mądrość zarządzania piłką. Oddali 3 strzały na bramkę, zdobyli 2 bramki. Jak często pokazuje David Alaba: graj od lewej do prawej i tak w kółko. Oni nie zarządzają piłką, oni zarządzają biegającym rywalem. To nie byłoby możliwe bez „senatorów” na najwyższym poziomie, czyli słynnego tercetu CKM. O Modriciu już pisaliśmy, lecz najlepszą wersję wreszcie odzyskuje również Casemiro. Pewniejszy, lepiej wyglądający fizycznie, zdecydowany w swoich interwencjach. On w kamizelce ochroniarza, Modrić hasający jak 20-latek i najbardziej dokładny z nich, czyli Toni Kroos. Oto odpowiedź, dlaczego mówisz Real Madryt, myślisz kontrola. Nie wiadomo, jak długo jeszcze pograją razem, ale to jeden z najciekawszych środków w historii. Dzisiaj zaskoczyć można ich wyłącznie intensywnością grania, jaką oferują kluby z Premier League.

Trzeba jeszcze powiedzieć o bardzo dużym spadku formy u Koke. Występ Rodrigo de Paula w drugiej linii nie był zadowalający, ale i tak poziom wyżej niż u zawodzącego kapitana Atletico Madryt. To tam przegrywali najważniejsze starcia. Czuć, jakby u Hiszpana brakowało paliwa. Ani nie rozgrywa z taką klasą jak wcześniej, jest niedokładny, przegrywa pojedynki, jak przy pierwszej akcji bramkowej Realu. Chociaż rozgrywał 367 mecz w barwach Atleti, wyglądał bardzo apatycznie. Nie miał nic do powiedzenia przy szybkich wyjściach rywali, ale też nie napędzał gry ekipy Cholo. Ograniczał się do poprawnych zagrań. Tak jak oglądamy zjazd ter Stegena, tak samo od kilku tygodni mocno pod formą jest Koke. Bez generała trudno myśleć o sukcesach.

3
Nowa twarz ligi hiszpańskiej

Kolejny raz najważniejsze akcenty rywalizacji stawiał Vinicius Junior, tym razem asystent przy obu bramkach. Często w futbolu mówi się o „braku głębokości”, ale 21-letni Brazylijczyk jest absolutnym zaprzeczeniem tego hasła. On zawsze gwarantuję tę mityczną głębokość, czyli po prostu bezpośrednie granie, wyjścia za plecy defensorów rywali i przyspieszanie gry. Robi to z piłką i bez niej. Tak jak przy pierwszym trafieniu, bardzo trudno było mu minąć solidnego i muskularnego Marcosa Llorente, ale w innym sektorze boiska znalazł przestrzeń. Wyszedł na wolne pole, podniósł głowę i idealnie dograł na woleja do Karima Benzemy. 1:0.

Brazylijczyk jest perfekcyjnym piłkarzem przy szybkim transportowaniu futbolówki spod własnej bramki pod pole karne przeciwnika. Nie tylko przez samą szybkość i wyjścia na wolne pole, ale też sam szuka często prostopadłych zagrań i czuje przestrzeń. Ten mecz był dowodem, jak bardzo dojrzał 21-latek. Mądrze zarządzał piłką, wygrywał pojedynki fizyczne z większymi rywalami, unikał niepotrzebnych strat. Kolejny raz gdy zabrakło Karima Benzemy, on stał się centralną, najodważniejszą postacią w ataku. Nie boi się brać drużyny na plecy, co pokazuje jego wielkość. Derby Madrytu zakończył z 2 asystami.

Ten sezon dla 21-latka jest zjawiskowy, bo w samej lidze ma już 10 goli i 5 asyst w 17 meczach. Jakby skuteczność nie mówiła wszystkiego, jest najlepszym dryblerem (51 udanych) oraz najbardziej rozrywkową postacią ligi. Średnio co 87 minut Vinicius uczestniczy w akcji bramkowej, co najlepiej świadczy o jego przemianie.

4
Formuła na dobre bronienie

Nie ma wątpliwości, że to Thibaut Courtois jest najlepszym bramkarzem ligi hiszpańskiej. Ostatnie 6 meczów w wykonaniu Belga to 5 czystych kont i zaledwie jedna stracona bramka. I nie wynika to wyłącznie z solidności partnerów, bo akurat Courtois często w pojedynkę wybrania punkty oraz całe mecze. Podobnie było w derbach, bo z byłym klubem miał aż 6 skutecznych interwencji. Belgijski mur trzyma mocno madrycką defensywę.

Fundamentem tego Realu jest szkielet w środkowej strefie: Courtois w bramce, Militao z Alabą na stoperze oraz wspierający ich Casemiro. Ich indywidualna jakość gwarantuje, że wokół wszyscy pracują spokojniej. Trzeba jeszcze powiedzieć więcej o skutecznej parze brazylijsko-austriackiej. Jeśli tak Florentino Perez planował środek defensywy przyszłości, zdecydowanie trafił. O ile w kwietniu Militao był najlepszym obrońcą świata, tak teraz trzyma topowy poziom. Świetnie wygląda w grze 1 na 1, pewnie wyprowadza piłkę i wygrywa pojedynki nawet z najlepszymi dryblerami. Z kolei David Alaba jest tym „głośniejszym” w tym duecie, czyli niesamowicie dużo daje w komunikacji, pilnowaniu koncentracji u kolegów, rozegraniu. Bardzo szybko „Dejwid” – jak mawiają Hiszpanie – nauczył się języka i wsiąknął w szatnię jako jej kluczowa postać.

5
Alarm w defensywie Atletico

Kiedyś solidność w tyłach była największą reklamą gry zespołu Diego Simeone, teraz straciła cały urok. To oczywiście efekt masowych problemów zdrowotnych środkowych obrońców. Już w Lidze Mistrzów w decydującym starciu z Milanem Mario Hermoso był jedynym zdrowym stoperem, stąd z przymusu na tej pozycji występuje Geoffrey Kondogbia. Pilną potrzebą jest wzmocnienie drużyny albo uporządkowanie tego stanu.

Tylko Stefan Savić w tym sezonie gwarantował prawdziwą stabilność, lecz przez sporą część rozgrywek po prostu się leczył. Jose Maria Gimenez również doznaje zbyt wielu urazów, a bez ich obecności Felipe oraz Hermoso wyglądają jak dzieci we mgle. Felipe znów się mylił wysokimi wyjściami, tak jak z Realem Sociedad, gdy zostawiał za sobą mnóstwo przestrzeni. Na tym Atletico nie może bazować, tak samo jak na Marcosie Llorente na prawym wahadle, gdzie traci część swoich atutów. Prawie w każdym sektorze gry defensywnej Cholo stracił na jakości – albo przez urazy, albo przez spadki jakościowe swoich graczy jak u Koke.

6
Najbardziej marnowany talent rozgrywek

I na koniec słówko o synu marnotrawnym, czyli Joao Feliksie. Trudno nie odnieść wrażenia, że to nie Hazard, Dembele, Bale ani Coutinho są największymi rozczarowaniami LaLiga, tylko właśnie sadzanie na ławce rezerwowych Portugalczyka. To piłkarz, który niezmiennie nie może znaleźć wspólnego języka z Cholo, bo kiedy nie ma piłki przy nodze, zbyt często się wyłącza. Nie podejmuje tylu prób pressingowych, nie ustawia się dobrze do samego pressingu, przez co osłabia drużynę, nie daje takiej aktywności jak Angel Correa czy Matheus Cunha, największy wygrany ostatnich tygodni.

Jednak wejście Joao Feliksa po przerwie było jak dotknięcie magii. Nagle zaczął odjeżdżać Carvajalowi czy sprawiać większe problemy Militao. Każdy jego dotyk piłki wyglądał na sensowny – czy to było przyspieszenie gry, czy przyjęcie kierunkowe, Portugalczyk miał bezczelność i pomysł, jak rozbić szyki madrytczyków. Jest w nim coś wyjątkowego, czego nie ma żaden inny piłkarz. Czuć tam, że 22-latek jest przeznaczony do większych rzeczy. Wniósł razem z Cunhą i Thomasem Lemarem radość, jakiej wcześniej nie było w grze. Felix wygląda na chłopaka, który z takim talentem grałby w każdym klubie świata i prowadził go do sukcesów. Ale akurat nie w Atletico Madryt, gdzie po prostu jest rezerwowym.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.