Magomed Ankalajew będzie najprawdopodobniej kolejnym rywalem Jana Błachowicza w drodze powrotnej na szczyt kategorii półciężkiej UFC. Do końca liczyliśmy na to, że Polak już teraz dostanie szansę na walkę o tytuł mistrzowski, ale Glover Teixeira i Jiri Prochazka wytrącili z ręki argumenty na poparcie naszych chęci. Potrzeba więc jeszcze jednego zwycięstwa, o które wcale tak łatwo nie będzie.
Przed walkami Teixeiry z Prochazką i Błachowicza z Aleksandarem Rakiciem wydawało się, że w kolejnym pojedynku o pas mistrzowski zmierzą się zwycięzcy obydwu tych starć. Co więcej, bardzo możliwe, że myślano tak także w UFC, jednak cała sytuacja rozwinęła się w nie najlepszy dla polskich interesów sposób.
Przede wszystkim Teixeira i Prochazka dali fantastyczny pojedynek, która spokojnie może kandydować do walki roku. W dodatku, mimo prowadzenia Teixeiry, przed czasem w piątej rundzie wygrał Prochazka, co jest wręcz idealnym scenariuszem na rewanż - nowy mistrz pokonujący starego, mimo że ten prowadził na punkty w momencie zakończenia walki. Gdyby to Brazylijczyk dał radę wygrać na punkty, pewnie byśmy o tym nie rozmawiali, a Prochazka musiałby zaliczyć kolejne starcie, zanim wróciłby do gry o mistrzostwo.
Do tego wszystkiego Błachowicz wygrał z Rakiciem przez kontuzję przeciwnika. Wyglądało na to, że wygrałby i bez niej, ale ostatecznie nie jest to tak „pełne” zwycięstwo, jakiego spodziewaliśmy się przed tym pojedynkiem. To tym bardziej utwierdziło UFC w przekonaniu, że rewanż Teixeiry z Prochazką jest na ten moment najlepszą opcją.
Błachowicz próbował przedstawiać argumenty za swoją kandydaturą, ale od momentu, w którym Prochazka także zaczął popierać opcję rewanżu z Teixeirą, Dana White raczej nie miał wyboru. Rewanż po prostu najbardziej mu się na ten moment opłaca.
Błachowiczowi został więc Ankalajew, prawdopodobnie jedyny zawodnik poza tą trójką, o którym możemy powiedzieć, że „kręci się” wokół pasa mistrzowskiego. Rosjanin przegrał tylko jedną walkę w karierze - z Paulem Craigiem podczas swojego debiutu w UFC. Od tamtej pory pnie się w górę kategorii, w ostatnim czasie wyraźnie pokonując chociażby Thiago Santosa, Volkana Oezdemira czy Anthony’ego Smitha. Błachowicz będzie jednak jego najtrudniejszym przeciwnikiem w karierze.
Patrząc na bilans i sposoby kończenia walk, moglibyśmy powiedzieć, że Ankalajew jest „stójkowiczem” - 10 ze swoich 18 zwycięstw osiągnął bowiem przez nokaut, a poddanie pojawiło się raz - i to nie na jego korzyść, we wspomnianej walce z Craigiem. Rosjanin wywodzi się jednak z zapasów i sambo i potrafi bardzo dobrze kontrolować pojedynek w parterze i klinczu. Jest więc szansa, że planem Błachowicza na walkę będzie trzymanie stójki tak długo, jak to możliwe. Szczególnie że będzie to walka na dystansie trzech rund - Ankalajew jest tym rodzajem zawodnika, który potrafi sprowadzić przeciwnika do parteru i kontrolować go przez większość czasu, zdobywając w ten sposób zwycięstwo na punkty. A jednocześnie na przestrzeni lat rozwinął się w stójce, więc o ile w tej specjalności dalibyśmy przewagę Polakowi, o tyle samo utrzymanie się na nogach nie będzie jednoznaczne z wygraniem starcia.
W związku z tym trudno też będzie określić faworyta tej walki, bo wiele będzie zależało od tego, jak się ona potoczy. Błachowicz nokautujący lub kontrolujący w stójce przeciwnika przez cały pojedynek to całkiem realny scenariusz. Realne jest jednak również to, że Ankalajew skontroluje ją w parterze albo znokautuje Polaka jakąś dobrze trafioną kombinacją. W zasadzie jedyne co na ten moment wydaje się mało prawdopodobne, to koniec walki przez poddanie z którejkolwiek ze stron. Błachowicz raczej nie będzie celował w parter, a Ankalajew nie ma historii kończenia starć w ten sposób, mimo dobrej kontroli na ziemi.
Mówimy jednak o MMA - gdybyśmy przed starciem Prochazka - Teixeira mieli stawiać na najmniej prawdopodobny scenariusz, to byłoby to zwycięstwo Czecha przed czasem. A właśnie tak się to skończyło. Dlatego po prostu poczekajmy - gala UFC 282, 10 grudnia, to prawdopodobne miejsce i czas na ten pojedynek. Co więcej, w walce wieczoru być może zmierzą się Prochazka i Teixeira, co tylko pokazuje, że starcie Polaka z Rosjaninem wyłoni następnego pretendenta. Łatwo nie będzie, ale jeśli Błachowicz chce mieć z powrotem pas mistrzowski, to innej drogi nie znajdzie.