Jeśli oburzyła was sprawa Woody'ego Allena, to może lepiej nie sięgajcie po ten tytuł. Ta historia jest o wiele smutniejsza.
Wyglądał jak podstarzały Willy Wonka. Patrzymy na jego twarz i widzimy w niej coś niepokojącego, chociaż facet robi wszystko, by sprawiać wrażenie nieszkodliwego błazna. Inna sprawa, że teraz, oglądając na Netfliksie nowy miniserial dokumentalny Jimmy Savile: brytyjski horror, jesteśmy mądrzejsi o pewne informacje, które ujrzały światło dzienne dopiero po jego śmierci. Ale póki Savile żył, udało mu się rozkochać w sobie Brytyjczyków. Ten prezenter był jedną z najpopularniejszych, najbardziej rozpoznawalnych osób publicznych w Zjednoczonym Królestwie. Nic dziwnego, skoro w telewizji przepracował pół wieku. I to w czasach największej prosperity tego medium. Każdy odcinek dwóch najbardziej sztandarowych programów Savile'a: Top Of The Pops i Jim'll Fix It, oglądało tydzień w tydzień ponad 20 milionów osób. Gdyby Savile założył partię i chciał zostać premierem, wygrałby z każdym. Zwłaszcza, że mógłby liczyć na poparcie Pałacu Buckingham – rodzina królewska też go lubiła. Wszyscy go lubili.
Na tyle, że gdy wraz z początkiem XXI wieku coraz głośniej wybrzmiewały opinie z internetowych forów, wszyscy ci, którzy przez dekady legitymizowali jego obecność w show businessie – celebryci, politycy, włodarze jego macierzystej stacji BBC – zostali jakby zaimpregnowani na to, o czym zaczęto mówić na ulicach. Jimmy Savile jest pedofilem. Krzywdzi dzieci. Musicie tylko je wysłuchać.
Tak naprawdę netfliksowy dokument nie zasługuje na tradycyjną recenzję. Bo i kogo to obchodzi, że w tej scenie jest kiepski montaż, a w tej źle dobrany utwór (chociaż nie są – to tylko hipotetyczne przykłady), skoro Brytyjski horror ma funkcjonować jako przestroga. Bat na gołą skórę dla tych, którzy przymykali i przymykają oczy na patologie, jakie dokonują się w świecie mediów, gdy zgasną światła i wszyscy zejdą z wizji. Dlaczego BBC, choć z biegiem lat dostawała informacje o pedofilskich skłonnościach swojego gwiazdora, nabierała wody w usta? Czemu – to zdecydowanie najbardziej przerażający epizod tej historii, tym bardziej, że trwał trzy dekady – Savile, który wzorem innych gwiazd mógł spędzać czas leniąc się pod palmami, wolał pracować wolontariacko jako salowy w szpitalu, choć nie miał do tego żadnych kwalifikacji, co w nikim nie wzbudziło podejrzeń? Jak to się stało, że facet zaczął pod koniec swojej kariery udzielać skrajnie creeperskich wywiadów, żartując w nich z molestowania i porywania kobiet, a każdy kwitował to śmiechem? He, he, powiadam państwu, ten nasz Jimmy, co to jest za dziwak!
Zresztą bystry Savile wiedział, że tylko udawanie infantylnego głupola – przy jednoczesnym angażowaniu się w akcje charytatywne, w których regularnie udawało mu się zbierać potężne kwoty na rzecz potrzebujących – zapewni mu alibi; przecież taki dobry człowiek na pewno by tego nie zrobił. Tymczasem fakty są bezwzględne.
Upublicznione już po jego śmierci śledztwo wykazało, że gwiazdor przez ponad 50 lat skrzywdził blisko 500 osób obu płci, w przedziale wiekowym od pięciu do siedemdziesięciu pięciu lat.
Okoliczności wielu z tych incydentów mrożą krew w żyłach. Szczęśliwie netfliksowy dokument nie epatuje strasznymi scenami, natomiast pojawiają się tam takie ujęcia, które nie wiadomo czy nie są jeszcze gorsze, bo momentalnie oddziałują na wyobraźnię. Scena dokumentująca Savile'a podczas pracy w szpitalu, gdy bierze na ręce i przenosi na łóżko ciężko chorą osobę, jest absolutnie porażająca.

W ostatnich latach, przede wszystkim za sprawą ruchu #metoo, ale i innych akcji, dających głos ofiarom przestępstw seksualnych, pojawiło się wiele opinii, jakoby to wszystko była krecia robota oszalałej lewicowej frakcji; feministek, które pragną wykastrować mężczyzn i zabronić im wszystkiego, nawet oglądania się za kobietą na ulicy. Takie dokumenty jak Brytyjski horror są w tym sporze najlepszymi argumentami wobec mówienia na ten temat. Era przedinternetowa sprzyjała wszelkiej maści zboczeńcom na wysokich stanowiskach. Nie dość, że ich ofiary nie miały jak udowodnić przestępstw – zwykłe dyktafony ważyły w latach 80. czy 90. więcej, niż współczesny smartfon – to jeszcze ich przełożeni wyznawali zasadę: nic nie widzę, nic nie słyszę, przecież to może działać na niekorzyść naszej firmy. Dziś trudno sobie wyobrazić, że potwór pokroju Savile'a potrafiłby bezkarnie grasować przez ponad pół wieku. Warto o tym pamiętać, pisząc w sieci komentarz o tym, że za chwilę z każdej znanej osoby zrobicie dewianta. Z każdej nie. Ale facet, który gwałcił dzieci leżące na onkologii, zasługuje na taki epitet. Niestety nawet to nie jest najobrzydliwszą rzeczą, jakiej dopuścił się Jimmy Savile.
Trzeba o tym mówić, trzeba kręcić takie dokumenty, żeby te historie już nigdy się nie powtórzyły, a potencjalni przestępcy mieli świadomość, że to, co przechodziło kiedyś, jest niemożliwe w cyfrowej erze. I trzeba zobaczyć ten miniserial, choć okropieństwa, jakich dopuszczał się główny bohater, mogą być trudne do przetrawienia. Lojalnie ostrzegamy.

Komentarze 0