W 2019 roku tuż po mistrzostwie Polski z Piastem Gliwice Joel Valencia został wybrany najlepszym zawodnikiem ekstraklasy. Po roku na zapleczu Premier League wraca do ligi polskiej i spędzi sezon na wypożyczeniu w Legii Warszawa. O tym interesującym transferze informuje Piotr Koźmiński z Super Expressu.
To jeden z najciekawszych ruchów okna transferowego w ekstraklasie, bo wraca do niej piłkarz, który rok temu robił furorę w rodzimych rozgrywkach. Nie był zawodnikiem, który zdystansował ligę jak chociażby Vadis Odjidja-Ofoe, ale wspiął się na poziom jej czołówki, a później został indywidualnie nagrodzony za mistrzowski sukces Piasta Gliwice. Kilka lat wcześniej poważnie myślał o zakończeniu kariery po oszustwach, jakie spotkały go na Słowenii i licznych problemach zdrowotnych, ale w Polsce odzyskał radość z piłki.
Ekwadorczyk to też zawodnik, który mocno utożsamia się z naszym krajem. Nawet kiedy miał wolne między sezonami, urlop spędzał w Gliwicach, Warszawie czy nad morzem, co pokazuje, że częściowo odnalazł tu swój dom. Jak podaje Piotr Koźmiński, zostanie wypożyczony na rok do warszawskiej drużyny, ale bez opcji wykupu. Legia za to może dostać procent od jego kolejnego transferu w ramach pomocy w rozwoju pomocnika. W 2021 roku Valencia ma wrócić do Brentford, by ponownie walczyć o miejsce w składzie londyńskiego klubu.
Na zapleczu Premier League 25-latek nie przebił się do podstawowej jedenastki ekipy walczącej o awans do elity. Brentford było o krok od awansu, ale zatrzymało się na barażach. W poprzednim sezonie Valencia rozegrał 19 spotkań w Championship, niestety tylko jedno od pierwszej minuty, co pokazuje, że był etatowym zmiennikiem. Taka rola go nie zadowalała, więc wolał poprosić o wypożyczenie i możliwość regularnej gry.
Musimy przyznać, że ruchy transferowe Legii – przynajmniej na papierze – wyglądają imponująco. Skład ofensywnych pomocników z Luquinhasem, Joelem Valencią czy Bartoszem Kapustką naprawdę robi wrażenie. A przecież jeszcze musimy doliczyć w tej formacji Pawła Wszołka, Macieja Rosołka czy Waleriana Gwilię. To zestawienie, jakiego nie ma żadna inna drużyna w ekstraklasie. Pytanie tylko, kiedy odpali na boisku oraz czy w ogóle będzie miało okazję się sprawdzić razem, bo to przeładowanie w ofensywie pozwala podejrzewać sprzedaże w klubie z Łazienkowskiej. Być może Brazylijczyk będzie tym zawodnikiem, który wkrótce zrobi kolejny krok w karierze.
Na logikę bardziej zapowiada to jednak pożegnania niż zbrojenie ponad miarę. Tym bardziej, że Legii Warszawa nie ma już w grze o Ligę Mistrzów, ale być może poczeka jeszcze z osłabieniami do końca walki o Ligę Europy. Faza grupowa albo jej brak może wiele określić w kontekście kadry na następne miesiące. Nawet jeśli jednak będzie trzeba pożegnać Luquinhasa, to mistrzowie Polski naprawdę godnie zadbali o jego zastępstwo. A jeśli dwaj zawodnicy z Ameryki Południowej pozostaną w klubie do końca sezonu, to tym bardziej Aleksandar Vuković będzie dysponował niesamowitymi pokładami kreatywności.
To rozsądne, że Legia wzmacnia się piłkarzami obytymi w ekstraklasie, minimalizując potencjalne ryzyko. Na krajowym podwórku to przynosi efekty. Pytanie jednak, czy wystarczy na próbę podboju Europy. Kierunek jaki obrał dyrektor sportowy Radosław Kucharski naprawdę może się podobać. Liczymy jednak, że historia polskich ekip w pucharach nie zatoczy koła, czyli transfery może i rzeczywiście się sprawdzą, ale dopiero za kilka miesięcy. A klasycznie w momencie oczekiwania wyników, drużyna nadal będzie na etapie spajania.
Docelowo jednak za takie ruchy należy pochwalić mistrzów Polski. Pewnie bylibyśmy jeszcze większymi optymistami, gdyby nie zimny prysznic z Omonią Nikozja w eliminacjach Ligi Mistrzów. Niby to wszystko się zgadza, kolejne transfery wyglądają atrakcyjnie, a później przychodzi pucharowa weryfikacja. Może jednak angielskie doświadczenia Joela Valencii sprawią, że z miejsca stanie się czołową postacią jedenastki Vukovicia. Wiele sobie po tym piłkarzu obiecujemy.