Joga bonito z Porto Alegre. 10 rzeczy, którymi Ronaldinho rozkochał całe pokolenie

Zobacz również:O trzech takich, co spełnili marzenia. Polacy w zawodowych sekcjach Barcelony
Ronaldinhosonrisa.jpg
Fot. Luis Bagu/Getty Images

Nikt nie działał na wyobraźnię tak jak on. Zaraził pewną generację miłością do futbolu, z którego uczynił jednocześnie sztukę i zabawę. Uczył uśmiechu, inspirował dryblingiem, stworzył wiele dzisiejszych gwiazd. Co tak naprawdę miał Ronaldinho, czego nie mieli inni, że rozkochał w sobie całe pokolenie?

Każdy miał głos swojego pokolenia. Kochany przez tych trzy lata starszych i pięć lat młodszych. Dla wielu Diego Maradona zawsze pozostanie nieskazitelny, mimo że od dawna obserwują jego bolesny upadek jako człowieka. Możemy powiedzieć, że Ronaldinho idzie jego śladami. Ale głównie w latach 2003–2006 był najbardziej pozytywnym skojarzeniem, jakie mogłeś wyobrazić sobie w związku z piłką. Jej najszczerszym, niedoskonałym uśmiechem. Przecież klasę przyznawali mu nawet najwięksi rywale tak jak wtedy, gdy oklaskiwało go Santiago Bernabéu.

Dla wielu moich rówieśników – rocznik 1996 – był największym autorytetem. W czasach gdy nie interesował nas biznes ani polityka, a piłkę postrzegaliśmy tylko przez pryzmat murawy, Ronaldinho był niedościgniony. Marzyłeś o jego koszulce z targu, celebrowałeś gole, układając dłonie tak jak on, chciałeś naśladować jego zwody. Zobaczyłeś jakiś w telewizji, dzień później wszyscy robili to na szkolnych korytarzach. Przynosiliśmy do szkoły zośkę, bo zobaczyliśmy film, jak podbija ją Dinho. Chcieliśmy robić „dookoła świata” z taką lekkością jak on. Joga bonito, elástico, olé! – krzyczeliśmy jak najęci nie tylko podczas gry.

To był świat, za jakim szaleliśmy na betonowym boisku. Chcieliśmy odwzorowywać jego radochę z Camp Nou, uśmiechać się jak on, po prostu cieszyć grą. Ronaldinho niósł ze sobą magię wyobrażeń oraz niesamowitą miłość do futbolu. Przypomnijmy przy pomocy wideo-wspomnień, jakimi zagraniami tak naprawdę uwodził kibiców piłki. Oto cały wachlarz Brazylijczyka.

1
Elástico

Nikt nie robił tego lepiej niż Ronaldinho. Żwawiej i bardziej zaskakująco, zostawiając zdezorientowanych przeciwników za sobą. Zawsze miał pójść do środka, a w ostatniej chwili zmieniał kierunek do linii końcowej. W jedną, a nie... jednak w drugą. Imponowało, jak futbolówka była przyklejona do jego stopy i jak dobrze kontrolował linię końcową albo pola karnego, bo zazwyczaj w tych rejonach zbierał się do tego zwodu. Nie mówcie, że nie spędziliście godzin, ćwicząc, by kogoś tak ośmieszyć.

2
Sombrero

Brazylijczycy mawiają „założyć komuś kapelusz”. W kraju Ronaldinho „chapeu”, w Hiszpanii „sombrero” i pewnie my też bardziej kojarzymy ten zwód z tej nazwy. Przerzucenie komuś piłki nad głową, by go ośmieszyć. Ile razy obrywało się za to Neymarowi, mimowolnie ile wywoływał dyskusji, w jakim fragmencie meczu wolno to zrobić albo przy jakim rezultacie, ile razy jego rodak usłyszał o braku szacunku czy gwiazdorstwie. Kojarzycie, aby podobnie było z Ronaldinho? Brylował w powietrzu, bo piłka się go słuchała. Podbijał ją kilka razy, czekając, aż rywal podejdzie. Hop, w jedną, powrót w drugą, jeszcze przytrzymanie na klatce. Był znacznie bardziej bezczelny, ale w jego przypadku opowiadaliśmy o wielkiej klasie.

3
Zakładanie siatek

Siatka, olé, dziura, kanałek, pewnie co region, co osiedle, to inne hasła wykrzyczane, kiedy komuś udało się przepuścić piłkę między nogami. Czasem nawet nie trzeba było do niej dojść, a i tak wywoływało radochę. Kolejny aspekt, w którym Brazylijczyk był mistrzem. Wyczekiwał tego, szukał okazji, nie mógł sobie podarować. Byle tylko pokazać przeciwnikowi, że wyczuje ten moment. Oni przecież biegali ze złożonymi nogami, a i tak przepuszczał im tam futbolówkę. I jeszcze to bezczelne dotknięcie rywala, kiedy już przebiegał obok. Kwintesencja pewności siebie, nonszalancji i pokazania wyższości. Zawsze podnosił się krzyk, kiedy już widzieliśmy tę siatkę i minę rywala.

4
Panowanie nad piłką

Mógłbyś ją wykopnąć nie wiadomo jak wysoko w górę, a on ze spokojem czekał i gasił ją, jakby była zaprogramowana. Klej w nodze. To też wywoływało mnóstwo szczęścia. Niech bramkarz wybije tak mocno, jak tylko może, a ja spróbuję ją skleić, zgasić, jak zwał, tak zwał. Najczęściej odskakiwała metry na bok i wtedy pojawiała się myśl: jak on to robił? Niesamowite wyczucie co do kontrolowania w powietrzu piłki lecącej z daleka.

5
Zagrania plecami

Potrafił nawet asystować plecami przy trafieniu Ludovica Giuly'ego. Nieograniczona fantazja i przekonanie, że nie trzeba się stosować do standardowych zagrań, bo można osiągnąć wiele nietypowymi metodami. Parę razy zdarzyło mu się przepięknie zgrać piłkę plecami czy nawet przyjmować ją w biegu w ten sposób. Wyglądało nieporadnie, a było zaplanowane.

6
Rzuty wolne

Siedziało mu. Ustawienie piłki, spojrzenie na bramkę, trzy kroki w tył, po czym charakterystyczny nabieg. Naśladowaliśmy to chętnie. Zwykle celował zupełnie inaczej niż bramkarze się spodziewali – po okienkach, pod murem, zdarzały się nawet loby. Szeroki wachlarz rozwiązań. Zdobył 66 bramek z rzutów wolnych, co tylko pokazuje, jak dobrze opanował ten aspekt.

7
No look pass

Ileż razy on to robił, ostentacyjne spojrzenie w innym kierunku, by zagrać piłkę tam, gdzie wcześniej wypatrzył. Była w tym intuicja, ale też odpowiednio wypracowany plan. Coś więcej niż podanie, bo z dodatkowym elementem sztuczki. Odwrócony wzrok i zagranie, czyli Ronaldinho w całej swojej krasie.

8
Piętki

Grał czym się dało, ale piętkami niezwykle chętnie. Jak już zaczynał grę tyłem do bramki albo zatrzymywał się z piłką i zastawiał, należało się tego spodziewać. Przyjęcie piętą i doskonała kontrola sprawiała, że nawet przy nacisku dwóch rywali potrafił ich ośmieszyć takim zagraniem. Wiele razy spektakularnie w ten sposób wychodził z opresji czy przyspieszył grę. Często też tworzył spektakl dla samej estetyki.

9
Asysty

Ostatecznie futbol to musiały być też liczby prowadzące do trofeów, dlatego trzeba mu oddać sporo zagrań w kluczowych meczach na czele z El Clasico. Bawił się także w Lidze Mistrzów. Od razu w głowie pojawia się trafienie po tąpnięciu nogą z Chelsea. Postanowiliśmy jednak wyróżnić jego magiczne podania, bo choć kojarzymy go z dryblingu i bramek, to jak mało kto potrafił podawać na wolne podanie i dostrzegać przestrzeń.

10
Radość z gry

Uśmiech nieschodzący z twarzy, cieszynki z potrząsaniem dłońmi, eksponowane zęby, tańce, jego mecze były gwarancją radości, a do tego dochodziła otoczka poza murawą. Oszaleliśmy, kiedy po raz pierwszy zobaczyliśmy klipy Joga Bonito z Erikiem Cantoną. Jak Brazylijczycy żonglują piłką, bawiąc się nią, jak Ronaldinho uderza w poprzeczkę w taki sposób, by futbolówka do niego wracała, jak na hali dryblował z łatwością między rywalami jako dzieciak i jako dorosły. „Możesz śpiewać jak kanarek, możesz być wirtuozem, możesz tworzyć tylko piękną muzykę, jeśli wiesz, jak grać w orkiestrze” – słowa Cantony brzmią w głowie do dziś. Nic nas tak nie zaczarowało jak piękna gra Ronaldinho i wszystkie idące za tym kampanie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.