Kacper Przybyłko, czyli najlepszy Polak w historii MLS (WYWIAD)

Zobacz również:Pierwszy skalp Niezgody. Portland Timbers wygrali turniej MLS
przybylkoglowne.jpg
Kyle Ross/Icon Sportswire via Getty Images

W Polsce jest postacią dość anonimową, tymczasem w poprzednim sezonie Kacper Przybyłko był czołowym strzelcem MLS, u boku Zlatana Ibrahimovicia czy Carlosa Veli. W newonce.sport opowiada o swym amerykańskim śnie.

Teza umieszczona w tytule może wydawać się kontrowersyjna, bo przecież Piotr Nowak, Jerzy Podbrożny i Roman Kosecki wywalczyli tytuł mistrzowski z Chicago Fire. To było jednak ponad dwadzieścia lat temu, gdy w lidze grało tylko dziesięć zespołów, a wiele meczów przypominało letnie sparingi w których obok garstki profesjonalistów występowali zawodnicy na poziomie trzeciej ligi polskiej. Tymczasem Kacper Przybyłko - do niedawna w naszym kraju szerzej nieznany - strzelił piętnaście goli w sezonie, w którym obok niego w piątce najlepszych snajperów znaleźli się Carlos Vela i Zlatan Ibrahimović. Został autentyczną gwiazdą jednej z dziesięciu najlepszych lig świata. Teraz jednak okaże się, czy był tylko polskim Salvatore Schilaccim z jednym przebłyskiem w karierze, czy potwierdzi wartość i - kto wie - może nawet zapuka (z powodzeniem) do bram reprezentacji.

Po znakomitym ostatnim sezonie, teraz przed Tobą “rok prawdy”. Oczekiwania są bardzo duże. Albo okaże się, że Przybyłko to tylko gwiazda jednego hitu, albo…

Tak, oczywiście. Każdy teraz wie, kim jestem, ale nie mam z tym żadnego problemu. Muszę potwierdzić w tym roku swoją wartość. Przede mną na pewno ciężki sezon, ale powinienem sobie poradzić.

Doszło Ci jednak kilku nowych konkurentów, w tym dwóch Polaków.

Tak, słyszałem o Buksie, to dobry napastnik. Frankowski jest bardziej skrzydłowym.

Do Portland trafił Jarosław Niezgoda.

A nie wiem, kto to jest… Jego akurat nie znam.

Był najlepszym strzelcem polskiej ekstraklasy w rundzie jesiennej.

Nigdy o nim nie słyszałem, ale ja to generalnie nie oglądam się na innych. Jedyna konkurencja, jaką mam, to dwóch napastników w Filadelfii. Muszę potwierdzić, że jestem lepszy od nich, aby występować regularnie w meczach ligowych. Reszta nie ma żadnego znaczenia.

Ty zdobyłeś najwięcej bramek spośród Polaków, a Buksa ma najwyższy kontrakt - ponad milion dolarów.

No to ma swój „American dream”. Młody chłopak – fajnie, że mu się udało.

Frankowski podoba Ci się piłkarsko?

Akurat ostatnio graliśmy przeciwko sobie w sparingu. Frankowski wyglądał świetnie. Bardzo szybki, dynamicznie atakował na skrzydle. Na pewno jest jednym z najlepszych piłkarzy Chicago Fire, ale jego drużyna nie wyglądała dobrze. On grał znakomicie, lecz oni nie funkcjonują jako zespół. Frankowski na pewno ma umiejętności, ale czy zostaną one odpowiednio wykorzystane? Chociaż może powinienem skupić się na swojej drużynie, bo uważam, że też powinniśmy grać lepszy futbol.

Jak oceniasz skład Philadelphia Union? Będziecie na podobnym poziomie jak w ubiegłym sezonie, gdy wywalczyliście awans do play-offów?

Niestety, ale straciliśmy jednego z najważniejszych zawodników. Haris Medunjanin był naszą podstawową szóstką i wykonywał znakomitą robotę w środku pola. Na pewno bardzo nam go będzie brakować. Na swojej pozycji należał do najlepszych w Major League Soccer. Doszło kilku nowych zawodników, którzy dopiero wchodzą do zespołu i trudno powiedzieć, na ile go wzmocnią. Trzeba jednak myśleć pozytywnie. Na razie jesteśmy bardzo zmęczeni obozem przygotowawczym. Wiemy również, że już nie będziemy w tym sezonie lekceważeni. W ubiegłym roku sprawiliśmy niespodziankę, ale teraz już nie możemy liczyć na element zaskoczenia.

Czy zimą pojawiły się propozycje?

Tak. Były oferty wymiany od innych klubów MLS, ale nie wiem od jakich, bo w myśl oficjalnych przepisów działacze nie mogą się kontaktować bezpośrednio z zawodnikiem. Nie pytałem, o jakie zespoły chodziło, bo wcale mi nie zależało na żadnym transferze. Chciałem zostać w Filadelfii, bo tutaj czuję się najlepiej - doceniony przez trenerów, którzy dają mi duży kredyt zaufania.

Były oferty z Polski?

Tak. Rozmawiałem z jednym klubem ekstraklasy, ale nie chcę zdradzić szczegółów. Nie mogę powiedzieć, że byliśmy blisko porozumienia, więc na tym zakończę. To nie był jeszcze ten moment. Chciałem zostać w Filadelfii. Czuję, że mam tutaj jeszcze dużo do zrobienia. Znajduję się w optymalnej sytuacji do dalszego rozwoju. Potwierdzam jednak, że w przyszłości bardzo chciałbym zagrać w Polsce. Ciągnie mnie tam. Może jeszcze nie teraz, ale kiedyś na pewno.

Zbliżają się finały mistrzostw Europy. Czy jeszcze tli się nadzieja, że może ktoś z reprezentacji Polski się do Ciebie uśmiechnie?

Szczerze? Marzenia zawsze będą. Gdyby tylko ktoś do mnie zadzwonił, zaprosił na zgrupowanie… Cały czas czekam, ale też jestem realistą. Skupiam się na codziennej pracy w klubie. Bardziej nastawiam się na pierwszy mecz sezonu niż ewentualne powołanie do kadry.

Czy jesteś zaskoczony, że coraz więcej Polaków trafia do MLS? Jak można to wytłumaczyć?

Nie tylko Polaków, ale w ogóle – Europejczyków. MLS stała się bardzo międzynarodową ligą. Poziom stale rośnie, a to powoduje zainteresowanie coraz lepszych piłkarzy. Do mnie ciągle dzwonią koledzy z Niemiec, czy z Polski i pytają, czy mogę im pomóc w zdobyciu kontraktu. Ale ja nie jestem żadnym agentem, tylko piłkarzem! Coraz więcej zawodników chce się jednak tutaj przeprowadzić.

Czy odwiedziłeś Polskę w okresie świątecznym – tak jak planowałeś?

Tak! Najpierw pojechałem z dziewczyną do Niemiec, a potem na pięć dni do Krakowa. Poznała moją rodzinę, było bardzo sympatycznie. Stęskniłem się za Polską, więc bardzo się cieszę z tej wizyty.

Kto będzie faworytem nowego sezonu?

Ostatnio obejrzałem mecz z udziałem LAFC w Lidze Mistrzów strefy CONCACAF i przyznam szczerze, że byłem rozczarowany. Spodziewałem się po nich dużo więcej. Naprawdę źle wyglądali. Dlatego stawiam na Atlanta United, czyli mistrzów sprzed dwóch lat. Wiem, że paru zawodników odeszło, ale to nie ma znaczenia. W Atlancie mają świetną paczkę. Na pewno będą mocnym kandydatem do mistrzostwa.

Co myślisz o przyjściu Chicharito do Galaxy?

Z reguły nie śledzą doniesień transferowych, ale o Chicharito oczywiście słyszałem. Zobaczymy, co on pokaże na boisku. Nie będzie miał łatwo, bo ma zastąpić Zlatana, który pokazał wielką klasę. Teraz wszyscy będę go do niego porównywać, oczekiwać podobnych rezultatów.

A jaką piłkę grać będzie Philadelphia Union?

Będziemy grać pressingiem, tak samo jak w roku ubiegłym, ale… lepiej. Naszym celem jest zaatakowanie rywala od pierwszych minut, odebranie piłki w środkowej strefie i wyprowadzanie szybkich akcji ofensywnych. Ja będę grał jako typowy środkowy napastnik, ale tym razem w ustawieniu z dwójką atakujących, a nie tylko jednym, jak w poprzednim sezonie. Myślę, że najczęściej będziemy wychodzić formacją 4-4-2, oczywiście z możliwymi korektami taktycznymi w trakcie spotkania. Na pewno jednak rywale będą na nas lepiej przygotowani, więc musimy mieć kilka niekonwencjonalnych rozwiązań w zanadrzu.

Czy w Filadelfii kibice Cię rozpoznają?

Owszem, rozpoznają… Gdy zaczynałem grać w Union, to byłem bardzo zaskoczony, gdy ludzie podchodzili do mnie na ulicy. Wiadomo – Filadelfia to miasto sportowe, ale konkurencja dla MLS jest ogromna. Eagles i Sixers do bardzo popularne zespoły, a do tego jest także drużyna hokejowa Flyers z olbrzymimi tradycjami, zresztą niedawno byłem na ich meczu. Teraz więcej kibiców mnie rozpoznaje i pozdrawia, co jest bardzo miłe. Nigdy mi nie zależało na popularności, ani o to nie zabiegałem. Niemniej doceniam miłe reakcje, to jest naprawdę fajne.

Na koniec odpowiedz mi na takie pytanie – kiedy słyszysz, jak ludzie mówią, że MLS to liga emerytów, chcesz powiedzieć…

… by najpierw zobaczyli choćby jeden albo dwa mecze, a dopiero potem się wypowiadali! Najczęściej takie opinie wygłaszają ludzie, którzy albo MLS nigdy nie oglądali albo robili to dawno temu. Sam przyznaję, że miałem wątpliwości, gdy podpisywałem kontrakt z Philadelphia Union. Dopiero na miejscu okazało się, jak jest naprawdę. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Poziom rozgrywek bardzo się podniósł w ostatnich latach. Bardzo! Myślę, że najlepsze zespoły z powodzeniem mogłyby grać nawet w Bundeslidze. Dlatego moja rada jest taka: najpierw zobaczcie, a potem wygłaszajcie sądy!

Rozmawiał Marcin Harasimowicz

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W jego sercu na zawsze pozostaje Los Angeles i drużyna Jeziorowców. Marcin Harasimowicz przesyła korespondencję z USA, gdzie opisuje najważniejsze wydarzenia ze świata NBA.