Solowy debiut po 40-tce, ponad dwóch dekadach w branży i z plejadą mocnych gości? Sokół pokazał, że można, a teraz na swoje idzie kolejna legenda warszawskiego rapu. Nakładem Step Records Kaczy wypuścił swój album DRILL PRAWDA KUMPLE, a nam udało się złapać go na szybką rozmowę. Łatwo nie było, bo raper jest aktualnie rozpięty pomiędzy trzema krajami. Ale o to też go podpytaliśmy.
Jak to się stało, że dopiero po tylu latach zdecydowałeś się na solowy album? To jest tak, że poczułeś, że to jest ten moment, w którym chcesz wyrzucić z siebie absolutnie wszystko, co masz do powiedzenia?
Po prostu znalazłem na to czas. Z racji innych obowiązków nigdy wcześniej nie miałem możliwości skupienia się nad albumem, a w trakcie pandemii przestrzeni zrobiło się więcej, ja miałem coś do powiedzenia, więc usiedliśmy ze Szwedem i zrobiliśmy album.
Czy jakimś handicapem było to, że materiał z Bilonem został przyjęty życzliwie? Poczułeś, że warto kontynuować dobrą passę?
Raczej nie. Ja zawsze chciałem zrobić swój solowy album, tylko nie miałem czasu. Album z Bilonem tak naprawdę robiliśmy dość długo, ja w tym czasie pisałem już teksty na swoje solo, Szwed cały czas robił muzykę i efektem tego jest właśnie DRILL PRAWDA KUMPLE. Możecie już go posłuchać i pewnie wyłapiecie, że ten materiał jest zupełnie inny od BRYS-u.
Krążek wychodzi nakładem Step Records. To był naturalny wybór?
Tak, było to dość naturalne. Mogłem to wydać u nas w Hemp Records, ale chcąc spróbować nowych rzeczy, dogadałem się z ekipą ze Step Records, gdzie podpasowały mi zarówno warunki, jak i uliczny profil wytwórni.
Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy usłyszałeś drill?
Chyba na przełomie 2012/2013 roku, chodzi rzecz jasna o brytyjski drill; jak wiadomo moim drugim domem jest Londyn. Także słuchałem go w zasadzie od jego początków.
Jak patrzysz na tych młodych, brytyjskich wykonawców drillu, to czujesz podobny rodzaj emocji, wkurwienia, który towarzyszył wam w latach 90? Czy to już zupełnie inny mental i inne rzeczy, przeciwko którym się buntują.
Wiesz, są inne czasy, zmieniły się realia. Sama idea buntu pozostała jednak w zasadzie niezmienna: młodzi sprzeciwiają się systemowi, władzy, policji i opowiadają o tym, co w ich życiu dominuje: o zarabianiu pieniędzy na ulicy. Konwencja jest ta sama, czasy się zmieniły, brzmienie jest inne, ulica pozostała ta sama: awantury, handel narkotykami, wojny gangów. Tak po prostu wygląda ich życie.
Nie jesteś gościem, który kurczowo trzyma się 90's, sampli z pianinka i klimatu Mobb Deepów. Zawsze miałeś tak, że jedną nogą w korzeniach ulicznego rapu, a drugą - w poszukiwaniu tego, co świeże?
Ja jestem z muzyką na bieżąco, słucham rapu od ponad 20 lat i nie trzymam się sztywno klasycznych brzmień. Muzyka ewoluuje, trzeba iść za muzyką, a nie kurczowo słuchać tylko Nasa i Mobb Deepów. Ja po prostu słucham muzyki świeżej, sprawdzam nowe rzeczy i drill jest tym, co mi po prostu obecnie najbardziej siada.
Jak to wygląda w Wielkiej Brytanii - to jest tak, że ten drill faktycznie wylewa się zewsząd, słychać go na ulicach? Jakby przyrównać go do popularności grime'u sprzed lat, to czy są jakieś istotne różnice w fejmie i odbiorze?
Uważam że w mainstreamie jest już sporo drillu, ja niekoniecznie jaram się tymi rzeczami, bo preferuję cięższe, bardziej uliczne klimaty. Zauważ jednak, że tak to często wygląda: ci którzy wywodzili się z hardcorowej ulicy, zaczęli zarabiać pieniądze z muzyki i już weszli w mainstream. Na każdym podwórku i osiedlu w Londynie jest mnóstwo artystów, którzy nagrywają drill, są lepsi, są gorsi – tego się teraz po prostu słucha.
Jak wyglądał proces nagrywania albumu?
Wszystko wyszło dość naturalnie. Ze Szwedem rozumiemy się bez słów, on wywodzi się z tych samych klimatów muzycznych co ja, ufam mu i w zasadzie robimy wszystko we dwóch: on mnie realizuje, on ogarnia muzykę i mix, w zasadzie tylko mastering zleciliśmy komuś innemu. Po skończeniu albumu z Bilonem pogadaliśmy trochę i chyba w grudniu 2019 roku zaczęliśmy robić pierwsze numery. Ja wyjechałem, wpierdoliła się pandemia, Szwed podsyłał bity, ja miałem dużo czasu na pisanie. Nakierowałem go, w którą stronę chcę iść, jakie tempo mnie interesuje i w rok zamknęliśmy album.
Dobór gości imponujący - miałeś tak, że odczułeś, że dla nich to jest jakaś zajebista nobilitacja?
Napisałem do wszystkich ludzi, z którymi chciałem zrobić numery. Wysyłałem im propozycje z nagranymi już moimi partiami wokali i każdy sukcesywnie się dogrywał, nie było żadnych problemów, długiego namawiania. Czy się jarają obecnością na albumie? To już trzeba ich zapytać. Ja z każdego featu jestem zadowolony, każdy zrobił zajebistą robotę, wszyscy się przyłożyli, niczego na odpierdol. Na albumie brakuje w zasadzie tylko jednego chłopaka z Londynu, który miał się dograć, ale niestety, kurwa, aresztowała go policja i siedzi teraz w pudle. Poza tym wszyscy się dograli bez problemów.
Jak bardzo mocno jesteś rozpięty pomiędzy Londynem a Warszawą? Pytam zwłąszcza w nawiązaniu do okładki.
W Londynie mam dom, mieszkają tam moje dzieci, tam chodzą do szkoły. Warszawa, wiadomo, urodziłem się tu i mieszkałem do dwudziestego roku życia, nadal mam tu mieszkania i cały czas wracam. Do tego Hiszpania, bo od kilku lat mieszkam i pracuję również tam. No i tak krążę: Londyn, Barcelona, Warszawa.
Czy płyta DRILL PRAWDA KUMPLE to jakiś wyraźny sygnał, że solowo będziesz działać jeszcze intensywniej?
Tak, i na pewno będzie to świeży materiał. Czy będzie to drill? Możliwe, ale pojawią się też nowoczesne trapowe brzmienia – generalnie szybkie tempo. Nie będzie bitów z lat 90-tych. Dwa kawałki mam gotowe, czy będę to luźne single, czy element albumu – nie mam jeszcze sprecyzowanego planu, ale na pewno jeszcze sporo muzyki ode mnie usłyszycie.
To jeszcze tak nieco sentymentalnie, w kontekście osoby Tomka Chady. W duecie pojawiliście się na Skandalu Molesty. Dlaczego finalnie nie doszło do wydania albumu zespołu Proceder?
Mieliśmy zaczęty materiał, ale ja wyjechałem do Wielkiej Brytanii w 2000 roku. Kiedy wróciłem, to Tomek został skazany i nie było możliwości realizowania materiału. Później ja poszedłem do więzienia, a kiedy oboje byliśmy już na wolności, to ja znowu wyjechałem za granicę i po prostu nie zgraliśmy się logistycznie. Wróciliśmy jeszcze do tego tematu stosunkowo niedawno, ale doszło niestety do tragedii, Tomek zmarł - i tak właśnie wygląda cała historia.
fot. Jakub Nurczyk @jakubeye