Kanadyjska zima, polski jazz! 10 lat temu ukazała się Lavorama, beztroski klasyk Ortegi Cartel

Ortega-1.jpg

To ma pływać, to ma głową kiwać, rapowali Tede i Numer Raz, formułując pod koniec lat dziewięćdziesiątych swoje artystyczne credo. Dekadę później te słowa w czyn wprowadzili patr00 i Piter Pits. Była połowa czerwca 2009 roku, kiedy za sprawą Lavoramy rozkręcili na naszej scenie niespodziewany festiwal nonszalancji i laidbacku.

Polski gangster nie ma luzu. Rusza się jak wóz z węglem. A przydałoby się trochę polotu i finezji w tym smutnym jak pizda mieście. Nie jest tak, czarnuchu? - ten cytat z kultowej w pewnych kręgach komedii został niegdyś sparafrazowany przez Ryśka Peję, który stwierdził, że luzu brakuje także polskim raperom. Nie jest to jednak reguła, choć odstępstw trzeba było szukać czasem nawet sześć tysięcy kilometrów poza granicami naszego kraju.

Przypomnijmy sobie jeszcze raz to doskonałe wydawnictwo:

1
To historia

- Na pewno Montreal pozwolił mi zetknąć się z kulturą hiphopową twarzą w twarz i pod tym względem jest bardzo komfortowym miastem. W moim odczuciu panuje tu pewien styl życia, który pozwala mi się realizować i oddawać zainteresowaniom oraz zajawkom bez specjalnych wyrzeczeń. Na przestrzeni lat miałem wiele okazji, by uczestniczyć w imprezach, poznać ludzi, którzy żyją hip-hopem. To jakby mnie napędza, jest w tym optymizm. Ta energia przekłada się na nasze nagrania, bo widzisz tę zajawkę u tylu ludzi dookoła, widzisz jak się tym bawią i aż głupio czegoś samemu nie zrobić. To może być muzyka, motoryzacja, wędkarstwo, sport, cokolwiek. Jedyne co musisz zrobić to się określić i iść do przodu. Czy w Polsce byłoby to wszystko możliwe? Są ludzie, którym to wyszło, więc czemu nie? - opowiadał Piter Pits w jednym z wywiadów.

Razem z patr00 powołał do życia Ortegę Cartel w 2003 roku. Jak obaj twierdzili, motywacją było realizowanie zajawek w studio. Chcieliśmy miło spędzać czas przy piwku i robić coś kreatywnego - wspominał Pits. Te słowa doskonale oddają charakterystykę tego projektu - tworzonego niejako z doskoku i przy okazji.

Nie byłoby jednak całego movementu bez internetu, co wydaje się oczywiste, biorąc pod uwagę uwarunkowania geograficzne. Ortega to kompulsywne przekopywanie forów i sprawdzanie podziemia (W samochodzie cześciej gra mi Kixnare i Smark niż Mes - patr00), kolejne nagrania wydawane za friko w empetrójkach i featuringi realizowane drogą mailową. Dopiero Lavorama doczekała się profesjonalnej oprawy; promocji i dystrybucji prowadzonej przez Asfalt Records. Choć ponownie - goście byli dogrywani za pośrednictwem poczty elektronicznej.

- Cieszymy się, że nasz ostatni album trafił do obiegu w pełnowartościowej oficjalnej formie i w tym momencie wypada nam podziękować Tytusowi z Asfalt Records za dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. Jednak na dzień dzisiejszy nie jesteśmy w stanie dalej tego kontynuować w tej samej konwencji. [...] Przyczyn jest wiele, ale z najważniejszych to chyba to, że zmieniają się priorytety w naszym życiu, rośnie również nasz apetyt na inne formy sztuki, rozwijamy się. Ortega zostanie w nas i w naszych słuchaczach na zawsze i zawsze będziemy dobrze kojarzyć ten odcinek życia - mówił patr00 w październiku 2009 roku.

2
Dobre czasy

Pozwólcie na chwilę prywaty. Dostałem Lavoramę do recenzji dla Onetu na kilka dni przed premierą i przyznaję, że po pierwszym odsłuchu nie wiedziałem, co jest grane. Odbiłem się od ściany dezynwoltury chłopaków, ale nie minęło wiele czasu, a zrozumiałem, że mam przed sobą osobnicze arcydzieło. Chociaż to określenie jeszcze wtedy pewnie nie przeszłoby mi przez usta, bo kojarzyło mi się z czymś natchnionym i wzniosłym, a może nawet - cierpiętniczym. Tymczasem Lavorama jest przecież produktem pasji i w pewnym sensie efektem ubocznym miłego spędzania wolnego czasu. To niby płyta Ortegi Cartel, ale w rzeczywistości materiał producencki patr00, rozwleczony do granic wytrzymałości (blisko 80 minut, skity, instrumentale), pełny przesympatycznych głupot i chaosu, krzyżujący drogi undergroundu i pierwszej ligi; to polski jazz na samplach, trueschoolowy vibe połowy ubiegłej dekady i promienie słońca plus momenty zadumy w stylu Rap czy Niby się żyje.

Pod koniec czerwca redakcja opublikowała mój czołobitny tekst rozpoczynający się słowami: hip-hop Ortega Cartel jest jak radosny futbol. Entuzjazm, pozytywna zajawka i pogodna wibracja warunkują każdy pojedynczy dźwięk i każde słowo Lavoramy - albumu tak gorącego, że spokojnie można by go przechrzcić na Flavourama. Potem spakowałem rzeczy i poleciałem do Norwegii, gdzie tygodniami malowałem domy w Trondheim, słuchając zapętlonej Ortegi na rusztowaniu w pełnym słońcu. Dlatego ta płyta naprawdę znaczy dla mnie dużo więcej niż po prostu klasyk.

Wspaniały to był rok. Nie zapomnę go nigdy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.