Karolina Bosiek była jedną z pierwszych polskich olimpijek, która trafiła na izolację po zakażeniu koronawirusem. Została w Polsce i musiała przechodzić kwarantannę, przez co do kolegów i koleżanek z reprezentacji doleciała już po ceremonii otwarcia. W rozmowie z newonce.sport opowiada m.in. o strachu, oczekiwaniach i swojej ulubionej konkurencji. Zapraszamy!
Muszę zacząć od pytania o stan zdrowia, bo byłaś jedną z zakażonych koronawirusem zawodniczek, która nie poleciała pierwszym samolotem do Pekinu i dopiero dolatujesz do innych reprezentantów. Jak to teraz wygląda?
Karolina Bosiek: Pierwszy test jaki miałam przed wylotem był w ogóle negatywny, dopiero ten ostatni, chwilę przed, wyszedł z pozytywnym wynikiem. To był pierwszy raz, kiedy w ogóle miałam takie doświadczenie i to od razu w takim momencie. Na pewno było to ciężkie i była chwila podłamania, ale potem postanowiłam wziąć to na spokojnie i myśleć pozytywnie. Patrząc na to co się dzieje aktualnie w Chinach (rozmowa odbyła się w czwartek - przyp. JK), to może i lepiej, że tak wyszło. Ja już jestem po czterech negatywnych testach i za chwilę dolecę do reszty reprezentacji.
Jak wygląda ten strach, bo my - jako kibice czy dziennikarze - sami bardzo mocno stresujemy się waszymi wynikami testów, to co dopiero sami sportowcy. Wiem na pewno, że dźwięk karetki w wiosce olimpijskiej podnosi ciśnienie każdemu olimpijczykowi.
Jest to dla nas bardzo trudne, bo pozytywny wynik może przytrafić się każdemu. Najważniejsze są te testy, ponieważ wszystko może być dobrze, a potem pojawia się zły wynik, który psuje wszystko. A najgorzej oczywiście, gdy przytrafi się to tuż przed startem i marnuje to całe cztery lata pracy. Nie da się ukryć, że są to igrzyska wirusowe i to bardzo trudny dodatkowo czas dla każdego olimpijczyka.
Czy w tej izolacji jest w ogóle czas na to, by myśleć co się dzieje w Pekinie i co się będzie działo w Pekinie przy samych startach, czy jednak najważniejsza kwestia to te testy i głowę zaprząta tylko to, by być „negatywnym”?
No u mnie wszystko układało się już super przed wylotem i nagle pojawił się ten test. Przyznam, że myślałam przede wszystkim o tym, jak najszybciej wybrnąć z tej sytuacji, zwalczyć tego wirusa i wylecieć do Pekinu. Gdzieś te myśli o starcie zeszły na drugi plan, a w głowie miałam głównie testy i to, jak utrzymać formę psychiczną i fizyczną bez możliwości treningów i korzystania z lodu. Miałam jedynie treningi zastępcze, ale to nie zastąpi czucia lodu i trenowania na nim.
Jak taka izolacja wpływa właśnie na wspomnianą przez ciebie formę? Czy ona jest już wypracowana przez cały sezon i teraz pozostaje ją tylko w jakiś sposób utrzymać, czy jednak brak tych kilku dni może się na niej znacząco odbić?
To jest bardzo ważny moment przed samym startem i trudno mi teraz stwierdzić, w jakim miejscu jestem i czy ten wirus mi przeszkodził w tych przygotowaniach. Starałam się robić wszystkie treningi zastępcze, które miały mi pomóc w utrzymaniu formy, ale to wszystko okaże się tak naprawdę po kilku dniach w Pekinie, gdzie wejdę na lód, zapoznam się z nim, bo każdy jest inny i dowiem się wszystkiego. Staram się myśleć pozytywnie i wierzę, że ten wirus nie odbije się na mojej dyspozycji i po prostu będzie dobrze już na miejscu.
Byłaś najmłodszą polską olimpijką w Pjongczangu (Karolina miała niespełna 18 lat - przyp. JK). Czy to doświadczenie, mimo że wciąż jesteś bardzo młodą zawodniczką, pomoże ci w przygotowaniu mentalnym do tych igrzysk, szczególnie przy całym zamieszaniu z testami i opóźnionym wylotem?
Jestem zdecydowanie inną zawodniczką niż cztery lata temu, znacznie bardziej dojrzałą, mimo że cały czas mam dopiero niecałe 22 lata. Jeszcze długa droga przede mną, ale patrząc pod kątem tych czterech lat to zmiana jest bardzo wyraźne. Moje poczucie pewności i świadomości własnego ciała jest znacznie większe. W Korei ten start był bardzo emocjonalny, myślałam: „Wow, mam 17 lat i jadę na igrzyska!”. Teraz jestem już bardziej doświadczona, spokojniejsza, wiem, jak to wszystko wygląda i czego się spodziewać. Nie stawiam też na siebie żadnej presji, bo żyjemy w czasach, w jakich żyjemy i teraz trzeba robić wszystko, co w mojej mocy, by pokazać się z jak najlepszej strony, ale też i uniknąć chociażby tego wirusa.
Czy po tym całym zamieszaniu z koronawirusem stawiasz sobie nawet nie oczekiwania, a w ogóle jakiekolwiek cele na te igrzyska? Czy teraz jest to po prostu kwestia wystartowania i tego, żeby pokazać się z jak najlepszej strony?
Nie nastawiam się konkretnie na wynik. Chcę przejechać biegi bardzo dobrze technicznie i taktycznie, żebym była z siebie zadowolona i wiedziała, że dałam z siebie wszystko, bo jeśli chodzi o wynik to nie wiem też, jak wygląda forma przeciwniczek, co w kwestii samego miejsca może sporo zmienić. Tutaj trzeba po prostu liczyć na siebie i zrobić wszystko tak, jak się najlepiej potrafi.
Nie będę pytał o najważniejszy start, ponieważ na igrzyskach każdy taki jest, ale zapytam cię o twoją ulubioną konkurencję. Będziesz startowała w biegach indywidualnych, wraz z koleżankami w biegu drużynowym i we wciąż nowym biegu masowym - to trzy całkowicie różniące się od siebie konkurencje.
Ja tak naprawdę dopiero się ukierunkowuję do tych swoich ulubionych i priorytetowych biegów. Teraz, i myślę że w przyszłości także, chciałabym poświęcić dużo uwagi na bieg na 1000 metrów. Na tych igrzyskach też jestem w tej konkurencji zakwalifikowana i zrobię wszystko, żeby uzyskać dobry wynik, bo to chyba mój ulubiony dystans. Faktycznie mam też bieg drużynowy, w którym pojadę z koleżankami, które też są wciąż w zamknięciu (Natalia Czerwonka i Magdalena Czyszczoń zdążyły opuścić izolację od momentu tego wywiadu - JK), więc nie wiadomo tak naprawdę, czego się spodziewać. Do tego wszystkiego jest jeszcze bieg masowy, który jest bardzo nieprzewidywalny sam w sobie, a wiemy, że i na samych igrzyskach dzieje się czasami jakaś dodatkowa „magia”. Liczę na to, że w końcu dopisze mi też troszkę szczęścia i osiągnę fajny rezultat. Na pewno dam z siebie wszystko i oby to dało jak najwięcej.
Czego w takim razie życzyć olimpijczykowi w tak wyjątkowych igrzyskach?
Zdrówka przede wszystkim. I żeby szczęście nas nie opuszczało!