Zebraliśmy pięć czynników, które składają się na to, o czym marzy każdy raper i producent. Nie, nie hajs. Na to, żeby odbiorcy ochrzcili ich materiał klasykiem. Trudno o większe wyróżnienie w świecie muzyki.
Czym jest klasyk w hip-hopie? To po prostu bardzo dobry album, który ma w sobie pierwiastek wybitności, wyróżniający go z poprawnego tłumu. Jednak dla fanów rapu ten pierwiastek ma źródło w diametralnie różnych miejscach, dlatego dyskusje wokół klasycznego statusu płyty są tak ciekawe. Wybraliśmy pięć elementów, które naszym zdaniem składają się na w pełni klasyczny album.
Miłość i uznanie słuchaczy
Bez tego ani rusz. Skąd jednak pojawia się tak silne uczucie? Nie da się tego dokładnie sprecyzować - muzyka to są emocje i tylko od nas zależy, czy w ogóle przemówią. Czasem fani docenią techniczne popisy oraz rewelacyjną formę rapera (kłania się tutaj Muzyka Klasyczna duetu Pezet/Noon), a czasem ważniejsza okazuje się treść i silny ładunek emocjonalny, jak w przypadku Muzyki Poważnej.
Nowojorskie Enter the Wu-Tang (36 Chambers) w 1993 roku porwało energią i mrocznym klimatem, bo wszyscy słuchali wtedy bardziej wyluzowanego Zachodniego Wybrzeża. Doggystyle, czyli debiut Snoopa z tego samego roku, to z kolei wychillowany do granic mistrz ceremonii oraz geniusz produkcyjny Dre. Choć z tym uznaniem fanów też bywa bardzo różnie, bo niejednokrotnie pojawia się wiele lat po premierze. Eklektyczny i ambitny Człowiek, który chciał ukraść alfabet Eldo/Bitnixów nie był hitem na OLiS - delikatnie mówiąc - a dziś według wielu to najciekawszy solowy projekt Leszka. Zaśpiewany w całości z pomocą auto-tune 808s & Heartbreak Kanye Westa spolaryzował słuchaczy tuż po premierze, ale paręnaście lat później ten album jest kamieniem milowym, który miał olbrzymi wpływ na rozwój współczesnego pop-rapu.
Wysokie repeat value i hity
Repeat value, czyli w luźnym tłumaczeniu: powtórka z rozrywki. Do tych najlepszych albumów będziemy wracać latami i to właśnie te wydawnictwa mają szansę się pokusić o etykietę klasyka gatunku. Jeśli posłuchaliście płyty kilka razy i już nigdy więcej jej nie odpaliliście - nie ma o czym mówić. W przypadku, gdy album kojarzy się wam z konkretnymi sytuacjami i przeżyciami, istnieje bardzo duża szansa, że sentymentalny aspekt uczyni z niego klasyka w waszych oczach. Czasami płyty oparte na większym koncepcie czy licznych storytellingach mają problem, aby słuchacz chciał do nich wracać, ale jak niejednokrotnie pokazał Łona (Koniec żartów, Cztery i pół) czy Taco na Trójkącie Warszawskim - da się to połączyć.
Siłę rażenia danego albumu zwiększają towarzyszące mu single. Im bardziej chwytliwe - tym lepiej. Czy S.P.O.R.T. byłby tak popularny, gdyby nie Wyścig szczurów czy niesinglowy Drin za drinem? Tego nigdy się nie dowiemy, ale wspomniany Taco Hemingway na dobre wystrzelił, gdy tylko w eterze pojawił się singiel Następna stacja.
Brak (wielu) wypełniaczy
Umówmy się, że prawdziwy klasyk musi trzymać w napięciu od początku do końca - lub przynajmniej przez większość trwania albumu. Wyobrażacie sobie spoglądać na zegarek podczas filmu Hitchcocka lub Tarantino? Tak jak w filmie każda scena musi się mieć swój cel i coś wnosić do fabuły, tak samo na płycie nie ma miejsca na zbędne wypełniacze. Właśnie dlatego tak bardzo cenione są płyty pokroju Illmatic Nasa, The Chronic Dr.Dre czy The Low End Theory ATQC. Pierwszy Kodex duetu producenckiego White House pokazał, że można mieć wielu gości na albumie, a i tak stworzyć spójny i równy materiał. Art Brut Pro8l3mu ma dramaturgię godną świetnego kryminału. Oczywiście są klasyki, które mają słabsze momenty, ale całość jest tak dobra, że można przymknąć na nie oko. Z ręką na sercu: kto ostatnio odpalił Hell of a Life z MBDTF Kanye Westa albo Who Knew z The Marshall Mathers LP Eminema?
Wpływ na gatunek
Klasyki potrafią dość szybko zmienić muzyczny krajobraz rynku. Straight Outta Compton N.W.A. w 1988 roku wywindował na szczyty popularności gangsta-rap z bezkompromisowymi tekstami. Stankonia Outkastów w 2000 roku na dobre pokazała, że oryginalne projekty Dirty South mogą konkurować o rapowego słuchacza, który był przyzwyczajony do dominacji Wschodniego i Zachodniego Wybrzeża. W pogoni za lepszej jakości życiem Małolata i Ajrona wprowadził do formatu rapowego albumu ulicznego element emocjonalnych rozterek i frustracji. Polepione dźwięki Fisza utorowały drogę raperom z poetyckimi ciągotami. Klasyk bardzo często wnosi powiew świeżości do gatunku. I jest nowatorski w swoich rozwiązaniach.
Przetrwanie próby czasu
Ani się spostrzec, a w tym roku mija 27-lecie premiery Illmatic. Debiut Nasa w klubie 27? Ciężko o lepszy przykład płyty, która pomimo upływającego czasu nie wypada z łask słuchaczy. Klasyk musi być ponadczasowy, bo inaczej mówimy o płycie, która była istotna wyłącznie dla okresu, w którym została wydana. Skoro jesteśmy przy temacie przemijania i jego wpływu na wartość albumu - warto zauważyć, że bardzo ciężko przez gardła słuchaczy przechodzi określenie: instant classic. Zazwyczaj musi minąć kilka miesięcy lub lat od premiery materiału, aby z dystansu zaobserwować, jaki był jego impakt na kulturę i gatunek. Ile dyskusji wywołał? Czy cytaty z płyty trafiły do potocznego języka lub zostały parafrazowane przez innych artystów? Czy brzmienie po kilku latach nie trąci myszką? Właśnie takie aspekty decydują, czy po upływie czasu płyta ginie w odmętach kanonu, czy jest diamentem w jego koronie. A diamenty są wieczne, wiadomo.