Dlaczego tysiące nastolatków chodzą na nową część „Minionków” w garniturach?

Zobacz również:„Jackass” powraca! Pierwszy trailer nowego filmu to czyste szaleństwo
Gentleminions
@rageriders / Twitter

It’s Morbin time! A nie, wróć. Nowy kinowy trend sprawia, że można się zacząć zastanawiać czy memiczny marketing nie będzie niedługo najpopularniejszym sposobem dystrybutorów na przyciągnięcie odbiorców do kin.

W erze, w której od około dekady żółte stworki w kształcie tic taców są niemal wszechobecne, można się pogubić w kalendarzu wydawniczym serii o Gru oraz jego niezbyt kompetentnych podwładnych. Piąty film z serii, a chronologicznie prequel, czyli Minionki: Wejście Gru zadebiutował w miniony piątek i wygenerował nadspodziewaną ilość szumu. To nie kwestia jakichkolwiek kontrowersji związanych z treścią filmu. Dość życzliwie oceniana przez krytyków animacja dostarcza wszystko, czego można się było po niej spodziewać – tabuny minionków. Premiera dzieła studia Illumination przyniosła jednak także nieoczekiwane efekty – narodziny trendu, który po raz kolejny w ostatnich miesiącach sprawi, że dystrybutorzy będą się drapali po głowach.

#Gentleminions trenduje bowiem jak szalone. Okazuje się, że setki memów z cyklu x tickets for x faktycznie przełożyło się na wzmożony ruch w kinach – w tym wypadku w postaci hord młodych facetów ubranych w swoje najlepsze garnitury. TikTok, Twitter i Instagram pękają w szwach od rejestracji dumnych z siebie chłopaków, którzy tłumnie udają się na film dla dzieci (na którego wcześniejszych częściach zapewne sami byli z rodzicami). Zapowiedzi całej akcji, w formie abstrakcyjnych memów, można było znaleźć w sieci już od maja. Jak się okazuje, określone słowa nie padły na wiatr i poskutkowały faktycznymi, zorganizowanymi akcjami. Te z kolei sprawiły, że Wejście Gru w samych Stanach Zjednoczonych zarobiło już ponad 127 milionów dolarów, co sprawia, że jest najlepszą premierą w okresie Dnia Niepodległości (przez 11 lat rekord ten należał do Transformers 3).

I samo zjawisko byłoby niezwykle wholesome, gdyby nie fakt, że zachowanie niektórych z wymienionych grup na salach kinowych pozostawia wiele do życzenia. Pracownicy kin z różnych stron świata (bo Gentleminions zawładnęli też multipleksami m.in. w UK, Australii i Norwegii) wrzucają w social mediach zdjęcia rejestrujące ogromny rozgardiasz, który potrafią zostawiać dobrze ubrane chłopaki. Biorąc pod uwagę fakt, że sale sprzątają zwykle osoby zarabiające najniższe możliwe stawki, nie jest to specjalnie życzliwe zachowanie. Są także filmy pokazujące nastolatków tańczących przed samymi ekranami i moshującymi między rzędzami foteli – z dużym prawdopodobieństwem zakłócając odbiór rodzinom z dziećmi. Pojawiły się także doniesienia o rzucaniu bananami w stronę ekranu. Trudno się więc dziwić, że pojawiają się sieci kin, które wprowadzają zakazy wstępu na film dla osób w strojach wizytowych. Tak postąpił już np. brytyjski Odeon.

Mimo wszystko Universals Pictures musi pękać z dumy, że ich dzieło trafia do znacznie szerszej demografii niż zakładano. Równocześnie jednak – pamiętając wszystkie ceregiele odchodzące przy okazji premiery Morbiusa – można zauważyć, że różnego rodzaju internetowe trendy są równoznaczne z zupełnie niezrozumiałymi fluktuacjami kinowych i biletowych statystyk. W biznesie, który opiera się na projekcjach sprzedaży, to spora nowość – trolling kinowy stał się realnym zjawiskiem i kwestią czasu będą zapewne sztucznie kreowane trendy, które będą miały przyciągnąć reprezentację generacji Z na najnowsze produkcje. Całość celnie skomentował też facebookowy fanpage Mistycyzm popkulturowy: Szczerze to mam nadzieję, że to pokolenie zachowa tę chaotyczną energie, która nie przestanie dezorientować producentów i dystrybutorów kultury popularnej i skutecznie wykolei tę machinę. My, Millenialsi, jesteśmy pod tym względem zasmucająco przewidywalni i potulni.

Ciężko się nie zgodzić, a równocześnie miło stwierdzić, że genzeci – nawet jeśli chodzą na Minionki – sami nie są łatwowiernymi pionkami w rękach wielkich film dystrybutorskich.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W muzycznym świecie szuka ciekawych dźwięków, ale też wyróżniających się idei – niezależnie od gatunku. Bo najważniejszy jest dla niego ludzki aspekt sztuki. Zajmuje się także kulturą internetu i zajawkami, które można określić jako nerdowskie. Wcześniej jego teksty publikowały m.in. „Aktivist”, „K Mag”, Poptown czy „Art & Business”.
Komentarze 0