Śmierć jednego z największych koszykarzy w dziejach wstrząsnęła całym światem. Kinematograficzne upamiętnienie jego dokonań byłoby naprawdę świetną i dużą rzeczą.
W momencie, gdy kilka milionów ludzi czeka z utęsknieniem na kolejne odcinki serii The Last Dance, amerykańskie źródła poinformowały, że nie tylko Michael Jordan pozwolił, by kamery zarejestrowały jego zachowania w ważnych momentach.
Ś.P. Kobe Bryant dał NBA Entertainment niespotykany wręcz dostęp do ekskluzywnych treści – filmowcy mogli nagrywać m.in. w szatniach, ośrodku treningowym, samolocie zespołu czy nawet własnym domu. Co więcej John Black, były szef PR-u Lakersów, dodał, że władze czasem przymykały oko, by kamery mogły uchwycić jeszcze więcej niż to, na co się umawiano. Warto pamiętać, że mowa o sezonie, który dla ekipy był bardzo ciężki, żeby nie powiedzieć – bardzo słaby.
Insiderzy twierdzą, że materiał jest w produkcji od dłuższego czasu – sam zainteresowany miał go podobno oglądać i oceniać własnym okiem, zatrudniając przy okazji własną ekipę filmową, by poprowadzić projekt dalej. Premiera raczej nie nastąpi szybko (mówi się o perspektywie kilku lat), ale i tak wygląda na to, że nie będzie jak z rapowym gangsta albumem, który przepadł za sprawą opinii LL Cool J'a.