„Kokainowy miś” bardzo chciałby być tak zły, że aż śmieszny. Niestety jest tylko zły

Zobacz również:Niedźwiedź, wór kokainy i wielkie nadzieje: czy kino viralowe to przyszłość, czy wielka ściema?
kokainowy miś.jpg
kadr z filmu "Kokainowy miś"

Nawet jeśli jeszcze nie widzieliście, to i tak najzabawniejszy żart macie już za sobą. Chodzi o samą ideę niedźwiedzia ućpanego kokainą.

Niech mój film będzie rodzajem revenge story zza grobu, przestrogą, że z naturą nie wygrasz – podkreślała reżyserka Elizabeth Banks w rozmowie z Entertainment Weekly. Chodzi o prawdziwą historię z połowy lat 80., gdy w lasach Georgii pewien niedźwiedź faktycznie spożył torbę kokainy po tym, jak przemytnicy wyrzucili ją z samolotu. Do tych zdarzeń bezpośrednio nawiązuje Kokainowy miś z tą różnicą, że o ile w rzeczywistości biedny misiek szybko dokonał swojego żywota, o tyle niedźwiedzia filmowego nie tylko nie zniszczy wór koksu – chce więcej i więcej.

Tak się składa, że feralne, zrzucone z samolotu torby muszą znaleźć się u lokalnego dilera, który dostał je od Kolumbijczyków na handel. Aby odzyskać jak najwięcej towaru bonzo desygnuje swojego niezbyt rozgarniętego syna i jego kolegę, by ci pojechali w lasy Georgii i znaleźli tyle worków, ile tylko się da. Ale nie oni jedyni będą pałętać się po lesie. Jest jeszcze dwójka małoletnich wagarowiczów i matka jednego z nich, są pracownicy parku narodowego, lokalni chuligani i detektyw, badający sprawę zaginionej kokainy. Wszyscy spotykają się przypadkowo w kniei, gdzie co i rusz słychać szmer w krzakach. To miś poluje na swoje kolejne ofiary, a z jego łap uciekną tylko ci szczęściarze, którzy akurat będą mieli przy sobie narkotyk.

Może i pracujące nad Misiem trzy producenckie zespoły były przekonane, że da się zrobić dobry, półtoragodzinny pastisz thrillera, płynąc wyłącznie na absurdalnym punkcie wyjścia. Guzik. Nie znajdziecie w tym filmie pół dobrej sceny, ćwierci zabawnego dialogu. Okej, może poza momentem, kiedy wystrzelony jak Łajka w kosmos niedźwiedź włącza piąty bieg i w rytm I Just Can't Get Enough Depeche Mode wskakuje do pędzącej karetki. Poza tym scenariusz ciągnie się od ataku misia do kolejnego ataku misia, przy czym żaden z nich nie jest ani trochę podlany kinofilską zajawą. O co chodzi z tą kinofilią?

O to, że – generalnie – aby zrobić film tak zły, że aż dobry, trzeba spełnić jedno z dwóch podstawowych kryteriów. Zdecydowanie najlepsze rzeczy z tego gatunku rodzą się wtedy, gdy za kamerą staje twórca przekonany o tym, że robi coś dobrego. Tak jak było to przy Klątwie Doliny Węży, gdzie Marek Piestrak próbował nakręcić PRL-owską odpowiedź na Indianę Jonesa, przy czym w efekcie wyszedł mu cudowny koszmarek z efektami specjalnymi jakby robionymi na Amidze. Albo The Room I Tommy Wiseau, do końca łudzący się, że robi film, który zmieni kino (i w sumie trochę tak się stało). Albo te new age'owe, nawiedzone bzdury Neila Breena. Cała trójka wypuściła na świat nieświadomie złe balasy, do których aż chce się wracać, bo a nuż znajdzie się jakiś dodatkowy, przeoczony wcześniej smaczek. Druga grupa to twórcy – kinomani, świadomie robiący złe filmy, ale mają przy tym na tyle rozległą wiedzę, że umieją stworzyć dla swoich dzieł osobny, kuriozalny świat. Tu kłania się wytwórnia Troma, zwłaszcza w pierwszych latach działania. Toksyczny mściciel czy Surfujący naziści muszą umrzeć są złe, ale zrobione z głową i poważnym konceptem, świadomie nawiązujące do klasyki kina. Tymczasem tutaj rzucono kasę na film o naćpanym niedźwiedziu, a reszta niech się robi sama.

221201180451-01-cocaine-bear-film.jpg
kadr z filmu "Kokainowy miś"

Niestety to nie koniec narkotyczno – zoologicznych historii. Już teraz Kokainowy miś zarobił ponad 50 milionów dolarów z kinowej dystrybucji, więc konkurencja wykonuje pospieszne ruchy. Znana z kręcenia podobnego syfu wytwórnia Asylum zapowiedziała niedaleką premierę Attack Of The Meth Gator. Tak, chodzi o aligatora ućpanego metaamfetaminą; najgorsze, że i zwierząt, i rodzajów narkotyków jest na tyle dużo, że starczy jeszcze na kilkanaście podobnych rzeczy. W latach 90. głośna antynarkotykowa kampania była promowana hasłem Zażywasz-przegrywasz i tu jest tak samo. Kokainowy miś jest jeszcze gorszy niż kokainowy zjazd. Dyskretnie sugerujemy pozostanie w trzeźwości.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.
Komentarze 0