Koniec pewnej epoki. Początek kolejnej nie jest jednak taki straszny, jak się wydaje

Zobacz również:Spokój pomieszany z aferami i pół kadry z plusligowym doświadczeniem. O rywalach polskich siatkarzy na igrzyskach słów kilka
Michał Kubiak
Fot. Piotr Matusewicz / Pressfocus

Nowy trener reprezentacji Polski siatkarzy, Nikola Grbić, ogłosił swoje pierwsze powołania do szerokiej kadry na sezon 2022. Na liście brakuje kilku znanych nazwisk, a kilka kolejnych zakończyło kariery reprezentacyjne. Część kibiców zaczęła się martwić, co wydarzy się z drużyną, z której odchodzi tylu mistrzów świata, jednak gdy się temu przyjrzeć bliżej, sytuacja nie jest taka straszna. Wręcz przeciwnie – jest potencjał, żeby pozwoliło to polskiej siatkówce zrobić krok naprzód.

Czekaliśmy i się doczekaliśmy. W normalnych okolicznościach powołanie szerokiej kadry siatkarzy na każdy kolejny sezon nie wywołuje aż takich emocji, jednak tym razem nałożyły nam się dwie niezwykle ważne rzeczy – pierwsze powołania nowego selekcjonera Grbicia oraz początek kolejnego okresu olimpijskiego. Tym razem krótszego, bo zaledwie trzyletniego, jednak kolejne fiasko medalowe na igrzyskach w Tokio sprawiło, że do całej sprawy trzeba będzie podejść inaczej. I z innymi zawodnikami.

Polska kadra w ubiegłych latach wciąż była bardzo mocna, ale doskonale wiedzieliśmy, że dla części siatkarzy będą to ostatnie igrzyska – w końcu, jakkolwiek brutalnie to nie brzmi, wiek robi swoje. Mimo to nowy selekcjoner i tak nieco nas zaskoczył, bo skład wygląda następująco:

Rozgrywający: Jan Firlej, Marcin Janusz, Łukasz Kozub, Grzegorz Łomacz

Środkowi: Mateusz Bieniek, Norbert Huber, Karol Kłos, Jakub Kochanowski, Mateusz Poręba, Krzysztof Rejno, Karol Urbanowicz

Atakujący: Bartłomiej Bołądź, Karol Butryn, Łukasz Kaczmarek, Bartosz Kurek, Maciej Muzaj

Przyjmujący: Bartosz Bednorz, Tomasz Fornal, Bartosz Kwolek, Wilfredo Leon, Bartłomiej Lipiński, Piotr Orczyk, Kamil Semeniuk, Jakub Szymański, Rafał Szymura, Aleksander Śliwka

Libero: Jakub Popiwczak, Kamil Szymura, Paweł Zatorski

Jakich nazwisk brakuje? Przede wszystkim Michała Kubiaka i Piotra Nowakowskiego. Zarówno kapitan naszej reprezentacji, jak i jej wieloletni środkowy, zakończyli swoje kariery reprezentacyjne. Szczególnie Nowakowski nieco zaskoczył, jednak trudno dziwić się tej decyzji. Dwukrotny mistrz świata (2014, 2018) i mistrz Europy (2009) w tym roku skończy 35 lat, a do kolejnych igrzysk jeszcze ponad dwa. Możliwe że sam stwierdził, że nie da już rady.

Możliwa jest też opcja Grbicia, który mógł zasugerować, że nie widzi doświadczonego siatkarza w planach na ten cykl olimpijski. Tego nie wiemy. Wiemy że „po rozmowie z selekcjonerem” Nowakowskiego w kadrze już nie zobaczymy.

Kubiak był z kolei tematem rozmów już w poprzednim sezonie. Wielu nie widziało dla mającego problemy ze zdrowiem (i momentami formą) kapitana miejsca w składzie reprezentacji na igrzyska w Tokio. Vital Heynen miał inne zdanie i powiedział, że wyjazdu do Tokio bez Kubiaka sobie nie wyobraża. Na samych igrzyskach problemy zdrowotne się jednak nasiliły i jak wyszło, wiemy doskonale.

W tym roku Grbić stanąłby przed tą samą decyzją. Kubiak znalazłby się pewnie w szerokiej kadrze, jednak co ze składem na najważniejsze imprezy, np. mistrzostwa świata? Bezpośrednie odsunięcie wieloletniego kapitana byłoby kolejnym tematem do rozmów, tak jak i jego ewentualne powołanie mimo – ewentualnej oczywiście, bo to by się mogło zmienić – gorszej formy. Kubiak zakończył temat samodzielnie już prawie miesiąc temu. Jak wspomniał, decyzja była podjęta już przez jakiś czas.

Oba te nazwiska przez długie lata stanowiły rdzeń polskiej reprezentacji. W międzyczasie do reprezentacji przyłączały się i odłączały inne, między innymi Dawid Konarski czy Damian Wojtaszek. Zarówno nasz atakujący, jak i libero, także zakończyli reprezentacyjne kariery, choć tu wydaje się to być następstwem powołań. Konarskiego – kolejnego podwójnego mistrza świata – w kadrze nie było już od jakiegoś czasu. Wojtaszek (mistrz z 2018) grał w niej do końca, jednak jak stwierdził, o braku powołania dowiedział się z mediów, co przyspieszyło rozważaną od dawna decyzję.

Największym nieobecnym, który nie skończył reprezentacyjnej kariery, jest Fabian Drzyzga. Nasz podstawowy rozgrywający nie znalazł się w gronie czterech graczy ze swojej pozycji, co jest bardzo wyraźnym sygnałem, że – przynajmniej na razie – Grbić nie uwzględnia go w swoich planach na ten cykl olimpijski. To spowodowało spore zamieszanie w mediach, m.in. po wywiadzie jego ojca, Wojciecha, byłego siatkarza reprezentacji, a aktualnie komentatora, który stwierdził, że chciałby poznać powód braku powołania.

Patrząc na wszelkie okoliczności możemy stwierdzić, że Grbić po prostu nie widzi Drzyzgi w kadrze na ten sezon, a może i cały cykl olimpijski, na co składać się może co najmniej kilka rzeczy – słabsza forma Fabiana w ostatnich „okienkach” reprezentacyjnych, chociażby na igrzyskach olimpijskich, fakt że młodszy już nie będzie (choć starszy od niego Łomacz w kadrze się znajduje) czy po prostu szansa na pokazanie się dla młodszych graczy, przede wszystkim Janusza, w Lidze Narodów. Możliwe, że Grbić uznał Łomacza za tego bardziej przystosowanego do bycia rezerwowym – jest nim zresztą w reprezentacji od lat. Dla Drzyzgi, będącego na boisku we wszystkich ostatnich ważnych momentach kadry, jest to sytuacja nieco inna.

Na koniec warto zauważyć, że Grbić jest prawdopodobnie jednym z najlepszych siatkarzy świata przełomu wieków – mistrzem olimpijskim, Europy i wicemistrzem świata. A występował przecież na pozycji rozgrywającego, więc w tej kwestii możemy mu chyba zaufać najbardziej.

Patrząc na to z boku, trudno się dziwić kibicom, że martwią się o reprezentację. W końcu cztery z tych nazwisk (Kubiak, Nowakowski, Drzyzga, Wojtaszek) były w ostatnim czasie w kadrze pierwszoplanowymi postaciami lub zawsze gotowymi do wejścia z boku, gdyby była taka potrzeba. Bez nich reprezentacja będzie mocno przebudowana, jednak to wcale nie oznacza, że przestanie być kandydatem do medali wielkich imprez, chociażby tegorocznych mistrzostw świata, na których bronimy tytułu i które odbędą się m.in. w naszym kraju.

Zmiana pokoleniowa była konieczna, a nie jest przecież tak, jak w piłce ręcznej, gdzie po złotym pokoleniu Bogdana Wenty brakowało nam wystarczającej liczby następców do stworzenia medalowej drużyny. Polacy są mistrzami świata do lat 21 z 2017 roku, a część tamtego składu już stanowi albo za moment będzie stanowiła o sile reprezentacji. Widać to po szerokim składzie, w którym są chociażby Jakub Kochanowski (MVP tamtego turnieju), Łukasz Kozub (najlepszy rozgrywający), Bartosz Kwolek (najlepszy przyjmujący), Norbert Huber czy Tomasz Fornal. W składzie jest też kilka lat młodszy Karol Urbanowicz, najlepszy środkowy mistrzostw do lat 21 z 2021 roku, na których Polska zdobyła medal brązowy. A idzie kolejne znakomite pokolenie kadetów – w 2021 roku, na mistrzostwach świata do lat 19, Polacy zdobyli kolejne złoto.

Minie jeszcze moment (pewnie cały cykl olimpijski), zanim ci gracze zaczną przebijać się do pierwszej reprezentacji (mają jeszcze mistrzostwa do lat 21 do wygrania), ale patrząc na styl i dominację – będziemy zaskoczeni, jeśli co najmniej kilka z tych nazwisk nie pojawi się w pierwszej reprezentacji. Gdzie jak gdzie, ale w siatkówce o brak talentów martwić się nie musimy.

Tak też wygląda to w przypadku zakończenia karier lub braku powołań dla starej gwardii. Na miejsce Kubiaka przy Wilfredo Leonie jest cała masa kandydatów, na czele ze Śliwką (jego młodszy brat, Piotr, jest w składzie mistrzów świata kadetów), Kwolkiem, Fornalem, Semeniukiem czy Bednorzem. Na miejsce Nowakowskiego przy Bieńku automatycznie wskakuje Kochanowski, choć tu nawet niekoniecznie trzeba tak mówić, skoro juniorski MVP już od dłuższego czasu znajdował się w tej trzyosobowej rotacji, często wychodząc w pierwszym składzie, również na igrzyskach w Tokio. Za to do tej trzyosobowej rotacji może teraz doszusować Huber, a po cichu w Lidze Narodów rozwijał się będzie Urbanowicz. Na rozegraniu jest wspomniany Janusz, który pokazuje spory potencjał w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, a na pozycji libero wciąż mamy Pawła Zatorskiego, do którego doskakuje jeszcze Popiwczak.

Oczywiście to wszystko tylko prognozy, oparte na tym i poprzednich sezonach. Każdy będący w szerokiej kadrze i tej 25-osobowej, która ostatecznie będzie rywalizowała w Lidze Narodów, ma szanse w niej zagościć na dłużej – taki jest plus posiadania całkowicie nowego nazwiska jako trenera reprezentacji. A każdy trener poza oczywistymi kandydatami i młodymi talentami ma też swoich ludzi, którzy przy nim urastają do miana wartościowych reprezentantów. Dla kilku nazwisk z tej szerokiej kadry, których na ten moment przeciętny kibic w Polsce nie zna, jest to właśnie taka szansa.

Fakt, że nie zobaczymy już w kadrze na pewno czterech, a może i pięciu mistrzów świata (w tym czterech podwójnych) zdecydowanie jest powodem, by popaść w nostalgiczne tony. Kończy się pewna epoka w polskiej siatkówce – epoka, którą z rozrzewnieniem będziemy wspominać już za kilka lat, kiedy w reprezentacji nie zostanie prawdopodobnie żaden siatkarz z historycznego dla nas turnieju mistrzowskiego z 2014 roku.

Za wieloma z tych graczy będziemy tęsknić, bo część kibiców nawet nie pamięta reprezentacji bez nich w składzie. Jednak o stan naszej siatkówki nie ma się co martwić. Grbić wydaje się być najlepszym z dostępnych kandydatów na trenera, który wszystko poukłada po swojemu tak, by reprezentacja Polski mogła odnosić jak największe sukcesy. Talentu na pewno nie zabraknie, bo mamy nawet nie jeden, a kilka kolejnych roczników, które o to zadbają. Kilka nazwisk odejdzie i będziemy musieli się z tym pogodzić, ale polska siatkówka nigdzie się nie wybiera.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.
Komentarze 0