Nowy serial Netfliksa to nie tylko trzeźwe spojrzenie na amerykańską szkołę XXI wieku, ale i na dzisiejszych nastolatków - zaangażowanych społecznie i mierzących się na co dzień z problemami, których ich rodzice nie rozumieją.
Netfliksowa produkcja wzbudziła kontrowersje jeszcze zanim trafiła na platformę. Grand Army miało swoją premierę w piątek, 16 października. Jednak już we wrześniu scenarzystka produkcji, Ming Peiffer, napisała na Twitterze, że zrezygnowała ze współpracy z dwoma pisarzami z powodu rasistowskich nadużyć. Skrytykowała też showrunnerkę Katie Cappiello za rzekome rasistowskie uwagi. Peiffer stwierdziła, że Netflix zdawał sobie sprawę z nieodpowiedniej postawy części ekipy, a jego jedynym krokiem w tej sprawie było zatrudnienie kolejnych niebiałych twórców. Spięcie pomiędzy showrunnerami Grand Army pośrednio wiąże się z fabułą serialu, w którym jednym z poruszonych problemów jest właśnie rasizm… ale o tym później.
Produkcja opiera się na sztuce Cappiello z 2013 roku pod tytułem Slut: The Play, która przedstawia prawdziwe doświadczenia amerykańskich nastolatek przez pryzmat tragedii 16-letniej ofiary gwałtu. W prestiżowej szkole w Nowym Jorku, sportretowanej przez Netfliksa, wątek kultury gwałtu jest jednak tylko jednym z opisanych problemów.
Tu też pojawia się nastolatka o imieniu Joey. Została zgwałcona przez chłopaków, których do tej pory nazywała swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Po obejrzeniu przebiegu wieczornego spotkania, które zmieniło wszystko, w głowie widza na nowo wybrzmiewa pytanie o to, gdzie jest granica pomiędzy niewinną zabawą i wyzwoleniem, a przyzwoleniem na napaść na tle seksualnym. Twórcy Grand Army nie bez powodu postawili na przedstawienie maksymalnie wyniszczających skutków dla ofiary i absolutnej bezkarności sprawców. Bo pomimo wszechobecnej niesprawiedliwości - zarówno w murach nowojorskiej szkoły, jak i w realnym świecie - i popularnemu stwierdzeniu, wypowiedzianemu przez jednego z oprawców: przecież nie powiedziałaś nie to każdy z oglądających ma samodzielnie wyciągnąć wniosek, że rzeczywiście doszło tu do gwałtu.
Jako że postać Joey była główną bohaterką sztuki, historia białej nastolatki jest najmocniej zarysowanym wątkiem, stanowiącym oś całej fabuły. Tym samym twórcom serialu można zarzucić usunięcie kwestii dotyczących bohaterów o innych kolorach skóry na drugi plan. I trzeba przyznać, że będzie to zarzut w pełni uzasadniony, ale na obronę showrunnerów mamy to, że dopilnowali, żeby każdy problem został przedstawiony jak najbardziej realistycznie i bez zbędnego formułowania opinii na temat ich postaw.

Twórcy serialu rozszerzyli historię Joey Del Marco (Odessa A’zion), dołączając do skrzywdzonej dziewczyy cztery odmienne wątki nastolatków różnej narodowości i orientacji. Każdy z bohaterów znalazł się w innej, trudnej sytuacji życiowej. Do Grand Army uczęszcza między innymi Dominique Pierre (Odley Jean), która z uwagi na trudną sytuację finansową usilnie stara się połączyć koniec z końcem, a jednocześnie czerpać z nastoletniego życia, imprez i pierwszego zauroczenia. To z jednej strony wcielenie szkolnej prymuski, ale przede wszystkim czarnoskórej dziewczyny, obarczonej zbyt wieloma obowiązkami, a jednak konsekwentnie dążącej do realizacji swoich ambicji. Jest też Sid Pakam (Amir Bageria) - do tej pory typowy kapitan sportowej drużyny, który decyduje się na coming-out. Jednak w jego przypadku ujawnienie swojej orientacji jest jeszcze trudniejszym procesem, bo chłopak pochodzi z tradycyjnej hinduskiej rodziny. Tym samym na jego barkach spoczywa nie tylko kwestia mniejszości seksualnych, ale też problem z tym, jak oswoić własną rodzinę z nową sytuacją.
Z kolei wspomniany wcześniej rasizm jest poruszony w kilku wątkach. Oprócz nawiązań do ruchu Black Lives Matter poprzez gesty solidarności przed szkolnymi rozgrywkami i okrzykami na apelach, twórcy postanowili przedstawić także wątek niesprawiedliwości rasowej. Owen Williams (Jaden Jordan) i Jayson Jackson (Maliq Johnson) po niewinnym żarcie mają spore kłopoty, co doprowadza do szkolnego strajku.
Ale to nadal nie koniec. Grand Army to co prawda nie modelowy, ale jednak niezwykle przekonujący obraz wielokulturowej szkoły, w której pochodzenie nadal jest kluczowym wyznacznikiem przynależenia do rówieśniczej grupy. Z tym problemem mierzy się między innymi Leila Kwan Zimmer (Amalia Yoo), jedna z najbardziej skomplikowanych postaci netfliksowego serialu; najmłodsza z głównych bohaterów. Jej często niezrozumiałe zachowania z jednej strony mogą być odebrane jako analogia do rasistowskich postaw wśród społeczności azjatyckiej, ale chyba przede wszystkim jej postać miała być wcieleniem zbuntowanej nastolatki, poszukującej tożsamości jako Amerykanka chińskiego pochodzenia adoptowana przez żydowskich rodziców. I tu mamy do czynienia z ciekawym zabiegiem połączenia młodzieńczych wybuchów gniewu z animacjami z udziałem zombie… ale więcej nie zdradzamy!
Ostatecznie Grand Army jest z jednej strony zamerykanizowanym, a z drugiej - dużo bardziej zaagażowanym Skam. To naprawdę porządna dawka teen drama, w której owszem, poruszonych wątków jest mnóstwo i pewnie nie na wszystkie poświęcono odpowiednio dużo czasu (serial liczy jedynie dziewięć 50-minutowych odcinków), ale jednak to jeden z niewielu wyważonych portretów nastolatków 2020 roku. Młodzi aktywiści, czarnoskórzy uczniowie, którzy nie są traktowani na równi z białymi, Amerykanie innego pochodzenia, którzy odkrywają swoją seksualność i tożsamość. Grand Army to szkoła różnorodności z realnymi problemami, która swoją autentycznością wyraźnie odstaje od takich produkcji, jak Euforia czy Plotkara. Gdyby serial doczekał się premiery kilka lat wcześniej, to zapewne zostałby jedną z najważniejszych produkcji o nastolatkah, które wywołały realną dyskusję o rasizmie, feminizmie i kulturze gwałtu. I choć dziś, w natłoku mniej lub bardziej przekonujących teen drama, Grand Army pewnie trochę się gubi, a jego premiera nie odbiła się szerokim echem, to i tak warto go obejrzeć. A przede wszystkim - pokazać młodszemu rodzeństwu.

