Jeszcze w tamtym roku niespełna 18-letnia wtedy Kornelia Lesiewicz jechała na igrzyska do Tokio jako ogromna nadzieja polskiej lekkoatletyki, która już za chwilę będzie walczyć z "Aniołkami Matusińskiego" o miano najlepszej biegaczki w Polsce w biegu na 400 metrów. Teraz ma za sobą nieudany sezon, w którym nawet nie zakwalifikowała się do biegów indywidualnych na mistrzostwach świata juniorów. Dlatego zmieniła trenera - został nim Zbigniew Król, specjalista... od biegów średniodystansowych. Co to oznacza dla przyszłości naszego młodego talentu?
Nikogo w Polsce nie trzeba przekonywać, że trener Zbigniew Król jest wybitnym specjalistą od biegów - na koncie jego podopiecznych są medale igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i Europy - rzecz w tym, że na dystansach dłuższych niż 400 metrów Kornelii Lesiewicz. Ta niecodzienna współpraca wielu zaskoczyła - jak do niej doszło i czego się po niej spodziewać?
*****
Jakub Kazula: Trener Król kojarzy nam się raczej z biegami średnimi i medalami na tym dystansie. Czy to znaczy, że zaczniemy oglądać Kornelię Lesiewicz na 800 metrów?
Kornelia Lesiewicz: Wiele osób się dziwi dlaczego i nie do końca rozumie tę decyzję. Ja jednak zostaje przy 400 metrach i to jest „mój” dystans, na którym na razie czuję się najlepiej i przy tym z trenerem zostaniemy. Wiele osób też nie wie jak ja tak naprawdę trenowałam przez bardzo długi okres i z jakiego treningu biegam najlepiej na jedno okrążenie, stąd też decyzja taka a nie inna i myślę, że to jedna z lepszych w moim życiu.
Co spowodowało, że w ogóle zdecydowałaś się na zmianę trenera?
Uważam, że pomiędzy trenerem a zawodnikiem powinno być „to coś”, ten „vibe”, ta chemia, która zawodnika nakręca. Do tego, żeby na treningi przychodzić, żeby dawać z siebie jeszcze więcej. Przynajmniej ja tak mam, że chcę mieć obok siebie kogoś, kto będzie mnie dodatkowo motywował - pomijając już to, że robię to sama i robią to rywalki. Z trenerem Królem od zawsze miałam bardzo dobry kontakt, widywaliśmy się chociażby na zgrupowaniach. Mój poprzedni trener, Sebastian Papuga, też miał z trenerem dobry kontakt, dzięki czemu mogłam go lepiej poznać. I po tym wszystkim poczułam, że to jest po prostu ten szkoleniowiec, do którego marzy mi się iść. Jestem wdzięczna, że trener Król przyjął mnie pod swoje skrzydła i chce ze mną współpracować.
Czego oczekujesz po tej współpracy, mając gdzieś z tyłu głowy, że trener Król to głównie trener średniodystansowców? Co może dać na twoim dystansie?
Myślę, że może dać bardzo dużo. Ma ogromne doświadczenie, ogromną wiedzę. Ostatnio nawet rozmawiałam na mistrzostwach świata juniorów z jednym z trenerów z Wielkiej Brytanii, który był wręcz trener Królem zachwycony i podziwiał te wspomniane przeze mnie aspekty. Trudno znaleźć tak uznanego trenera, z takim dorobkiem i doświadczeniem, dlatego cieszę się, że będę miała okazję współpracy z kimś takim.
Sama mówiłaś, chociażby w mediach społecznościowych, że ten twój ostatni juniorski sezon poszedł nie tak, jak powinien. Czy wiesz już z perspektywy czasu, co poszło nie tak? Coś konkretnego czy kombinacja różnych wydarzeń?
Na to wpłynęło tak wiele czynników, że to aż niewyobrażalne. Któregoś dnia usiadłam i pomyślałam, ile tego było i to od samego początku sezonu, od hali. Cały czas mam problemy z tym samym mięśniem, po drodze miałam też inne swoje problemy, była matura, były też treningi eksperymentalne, które nie do końca wyszły. Chciałam się skupić na wszystkim, a nie skupiłam się w sumie na niczym. Chciałam wszystko połączyć, żeby to miało ręce i nogi, ale nie wyszło to tak, jak sobie to zaplanowałam. Czynników była masa, ale teraz już wiem, co było nie tak, nad czym muszę popracować i jak to robić i mam nadzieję, że ten rok 2023 odda mi to wszystko z nawiązką.
Jak w tak młodym wieku poradzić sobie z faktem, że jeszcze rok temu byłaś na igrzyskach olimpijskich, a teraz masz problem, żeby zakwalifikować się do biegu indywidualnego na mistrzostwach świata juniorów?
Jest to duży mentalny przeskok. Te pierwsze sukcesy przyszły szybko, więc teraz zrozumiałem, że tak jak łatwo i szybko przyszły, tak szybko i łatwo mogę je też stracić. Dla mnie to kop motywacyjny. Wiele osób się dziwiło, jak do tego mogło dojść. Ja także, będąc świadoma, że pogrzebałam swoje ostatnie juniorskie marzenia, ale z drugiej strony może i dobrze, że tak było - zrozumiałam pewne rzeczy i to, że życie sportowca jest naprawdę trudne. Trzeba dawać z siebie wszystko, zwracać uwagę na każdy szczegół, bo wszystko ma znaczenie. Teraz mam motywację, zebrane doświadczenie i wiem, co mam robić.
Masz też przykład z góry. Twoje starsze koleżanki, z którymi byłaś na igrzyskach, mają za sobą nieudany występ w sztafecie na mistrzostwach świata, a przecież to nie oznacza, że przestały być czołowymi zawodniczkami globu w tej konkurencji.
Dokładnie tak, taki jest sport - piękny i brutalny jednocześnie. To wszystko jest nieprzewidywalne, w czasie przygotowań może wydarzyć się wiele, na bieżni może wydarzyć się wiele. Ten rok też mi pokazał, że nie mogę całego swojego życia oddawać w sport, bo naprawdę nie wiadomo, jak się ta przygoda potoczy. Los nie zawsze musi być dla mnie łaskawy. Dlatego też się cieszę, że skupiłam się trochę bardziej na maturze, mogę pójść na wymarzony kierunek na studia, a o 2023 się nie martwię, bo mam świetnego trenera, mam doświadczenie i gdzieś tam mam poczucie, że mimo że straciłam ten rok, to możliwe, że zyskałam jeszcze więcej. Wszystko mi się ułożyło.
Czy po takim sezonie, w którym rozjechały się wszelkie oczekiwania, w ogóle masz jeszcze jakieś na sezon 2023?
W następnym sezonie będę czekać na to, co się wydarzy. Mam teraz trenera, któremu ufam w 110 procentach. Będę skrupulatnie wykonywać trening, będę dbała o zdrowie - to punkt numer jeden - i będę słuchać tego, co mówi trener. A co to da, to zobaczymy, już rozpoczynając od sezonu halowego. Mam nadzieję, że przyniesie mi to same pozytywy, ale na nic się nastawiam.
A cel lub marzenie długofalowe? Powrót na igrzyska?
Tak. Do tego będziemy dążyć z trenerem, żeby tam wrócić i to nie tylko pojechać (Kornelia była rezerwową sztafety w Tokio - przyp. JK), ale i wystąpić.