Krótka historia polskiego r'n'b: od Sistars po Margaret

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Awards Room At MTV Europe Music Awards 2005
Sistars na gali MTV Europe Music Awards, rok 2005

Jest trochę tak, że wielu osobom na hasło polskie r'n'b jako pierwsza do głowy przychodzi wiadomo jaka piosenka Ewy Sonnet. Trudno, zdarza się. My pokazujemy, że ten termin mieścił i mieści sporo naprawdę interesujących twórców, zjawisk i projektów.

Choć po wojnie i w czasach PRL dostęp do zachodniej kultury był ograniczony, próby przenoszenia amerykańskiej muzyki na polski grunt miały miejsce już pod koniec lat 50., za sprawą jazz-rock’n’rollowego zespołu Rhythm And Blues. Kierował nim dziennikarz i działacz kulturalny Franciszek Walicki. Jego kolejne projekty były utrzymane w estetyce tzw. big beatu, czyli wschodnioeuropejskiego rodzaju rock'n'rolla, melodycznie korespondującego z twistem i rhythm and bluesem. Lata 80. to choćby wywodzący się z jazzu, ale śpiewający z soulowym zacięciem Andrzej Zaucha, lata 90. - autorskie płyty Kayah. I wreszcie erupcja popularności Sistars, które zaświeciły na nieboskłonie polskiej muzyki rozrywkowej na początku lat zerowych. A przecież to tylko najważniejsze nazwy i nazwiska. Historia polskiego r'n'b jest długa, a projektów ukazało się naprawdę sporo.

Postanowiliśmy ją lekko naszkicować, przybliżając niewtajemniczonym te wybrane wydawnictwa, które ukazały się już w wolnej Polsce. Oto krótka historia krajowego r'n'b od początku lat 90.

To świat już nie ten sam

Dzisiaj muzyczną wiedzę nabywa się, spędzając godziny w sieci. Ale jeszcze 30 lat temu dostęp do dóbr kultury popularnej był wybiórczy, sankcjonowany przez to, o czym pisały konkretne czasopisma, co pokazywały stacje TV i co emitowały rozgłośnie radiowe. Znało się niemal wyłącznie tych wykonawców, których tam prezentowano. Stąd ironiczne hasło Wychowany na Trójce, określające słuchacza - z reguły faceta - który dzisiaj jest po 50-tce, uważa się za znawcę muzyki, a erudycji nabrał, słuchając gitarocentrycznych audycji w Programie Trzecim Polskiego Radia. Ze względu na muzyczne gusta prowadzących, grano tam niemal wyłącznie rocka. Stąd dla setek tysięcy Polaków wyroczniami z tamtych lat były i są zespoły pokroju Genesis, Yes, Marillion czy Deep Purple. Natomiast twórczość amerykańskich wykonawców soulowych i r'n'b jest im zupełnie obca; rzeczy z wytwórni Stax czy Motown nie istniały w głównym obiegu. Gdyby wychowanym na Trójce przyszło obcować z legendarnym zestawieniem 500 najważniejszych płyt w historii według Rolling Stone'a, przeżyliby wstrząs. Miejsce 1. - What's Going On Marvina Gaye'a, a nie Led Zeppelin, Pink Floyd czy Dire Straits. Zresztą z podobnego powodu pierwsza fala polskiego rapu nie samplowała starego soulu z USA, bo nikt nie posiadał tych płyt. Cięto polski jazz czy szansonistów z lat 60., ale nie klasyków zza Oceanu.

TLC
TLC, jedne z największych gwiazd r'n'b lat 90. fot. Tim Roney/Getty Images

Coś ruszyło się wraz z coraz powszechniejszą dostępnością do kablowej telewizji, gdzie można było odbierać MTV, później Vivę i Vivę Zwei. Te stacje grały piosenki, które wówczas królowały w Stanach Zjednoczonych, a w latach 90. na topie był pop, ale i soul czy r'n'b. Zresztą to nie jest tak, że żyliśmy w kompletnej jaskini, płyty i kasety Michaela Jacksona czy Prince'a były dostępne w sklepach, a akurat tych wykonawców w rozgłośniach grywano. Swoje zrobiła też szalona popularność filmu Bodyguard i towarzyszącej mu ścieżki dźwiękowej ze słynnymi przebojami I Will Always Love You czy I Have Nothing Whitney Houston. Ale w latach 90. najgłośniejszą polską propozycją z tego nurtu była Zebra Kayah, choć właściwie to nie do końca r'n'b, a bardziej pop pożeniony z soulem, funkiem czy generalnie klimatami znanymi z popularnych wówczas składanek Pozytywne Wibracje.

W jednym z wywiadów Paulina Przybysz wspominała, że wiedzę o gatunku czerpała właśnie z MTV i filmów, w których soul pojawiał się na soundtrackach - Bodyguard, Żona pastora, Czekając na miłość. To ona, wraz z siostrą Natalią i grupą przyjaciół, stworzyła Sistars. Zespół, który dla wielu był pierwszym polskim projektem r'n'b i mocno korespondował z tym, co aktualnie dominowało na zagranicznych listach. Sistars grali organicznie, ale bardzo nowocześnie, chętnie czerpiąc z rapu; na debiutanckiej Sile Sióstr w utworze Fala pojawił się ich wydawca, Tede, byli też Numer Raz, O.S.T.R. i Wujek Samo Zło. Sistars wykonali zresztą rewizytę i odwiedzili szefa w tym utworze:

Sistars mieli w Polsce setki tysięcy słuchaczy. To nie był projekt, który bezczelnie rżnął patenty zaoceanicznych gwiazd popu (pamiętacie polską Britney Spears - Maję Kraft?), ale świadomy, wyszkolony muzycznie zespół z autorskim rysem i potężnym przebojowym potencjałem. Spadaj czy Sutra okazały się megahitami, zaliczając intensywną rotację na antenach rozgłośni (o ironio, Sutra znalazła się bardzo wysoko nawet na... Liście Przebojów Programu Trzeciego) i, co wówczas było bardzo istotnym elementem promocyjnym, telewizjach muzycznych. Serio, w 2003 Sistars można było zobaczyć na Vivie czy MTV praktycznie co godzinę. Zespół flirtował z mainstreamem, wziął udział w kampanii reklamowej raczkującego wówczas Croppa; generalnie uchodził za świeży projekt, którego wręcz wypada słuchać. A zaczynali od grania coverów ówczesnego amerykańskiego rapu i soulu. Na jeden z ich koncertów trafił współprowadzący z Tede ekipę Wielkie Joł Ostasz. I zaproponował im współpracę.

W roku 2005 ukazał się ich drugi studyjny album AEIOU. To z niego pochodziły przeboje Na dwa i Inspirations., ale o ile Siła sióstr była dość zadziorna, nawiązująca do rapu, o tyle drugi krążek był już hołdem złożonym ukochanym soulowym wykonawcom zespołu. Za to zrealizowanym tak, że - gdyby nie polski język części kompozycji - trudno byłoby uwierzyć, że to muzyka znad Wisły.

Nastąpi przerwa w działalności twórczej i koncertowej zespołu na czas nieokreślony, nie mniejszy niż pół roku - licząc od października. Jest to związane z wyjazdem Natalii za granicę oraz trwającymi pracami nad solowym albumem Pauliny. Pozostała część zespołu szanuje decyzje dziewcząt i kontynuuje prace nad własnym projektem. Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na nasze koncerty - napisał w 2006 roku klawiszowiec Marek Piotrowski, a oświadczenie ukazało się na stronie internetowej Sistars. Okazało się, że to w rzeczywistości był koniec regularnego grania zespołu. Co prawda reaktywowali się kilka lat później, grając choćby na Orange Warsaw Festival i wypuszczając numer Ziemia, ale w 2013 formacja ponownie się rozwiązała. Natalia i Paulina Przybysz z powodzeniem kontynuują kariery solowe, Bartek Królik i Marek Piotrowski współtworzyli producencki duet Plan B (to oni byli odpowiedzialni za stylistyczną metamorfozę Agnieszki Chylińskiej przy albumie Modern Rocking) a Robert Luty i Marcin Ułanowski to cenieni muzycy sesyjni. Niestety nie ma już z nami gitarzysty Sistars, Przemysława Maciołka - muzyk zmarł w 2015 roku.

Z perspektywy Sofy

Nieco mniejszy sukces odniosła toruńska Sofa, w której skład wchodzili Adam Staszewski, Michał Bryndal, Tomasz Organek (tak - ten Tomasz Organek) i Bartosz Staszkiewicz, a z czasem Iwo Naumowicz i charyzmatyczna wokalistka Kasia Kurzawska. Gdy w 2006 roku zespół sióstr Przybysz dość niespodziewanie zakończył działalność, Sofa starała się wypełnić po nich sceniczną lukę. Dzięki nośnym numerom zdobyła popularność jeszcze przed fonograficznym debiutem. Zauważeni i wypromowani przez Hirka Wronę i Kayah muzycy podpisali kontrakt z Kayaxem, labelem artystki. To tam ukazał się debiutancki Many Stylez (2006). – Nikt inny nie pozwoliłby nam na wydawanie w stu procentach takich płyt jak chcemy. Inne wytwórnie mają tendencje do ingerencji. Kayax tego nie robi – przyznawał zespół. Jego członkowie opisywali swoją muzykę jako różnorodną, ambitną i trudniejszą, niż tworzony wówczas pop. To nie przeszkodziło im jednak w odniesieniu sukcesu komercyjnego. Wręcz przeciwnie. Supportowali Lauryn Hill, Snoop Dogga, The Black Eyed Peas czy Wu-Tang Clan, przez pewien czas grali też wspólne koncerty z O.S.T.R.-em - poznał ich ze sobą dziennikarz muzyczny Hirek Wrona.

Grali przebojowy cross rapu z soulem, wydając przez sześć lat trzy pełnowymiarowe płyty; poza Many Stylez to także Doremifasofa (2009) oraz Hardkor i Disko (2012). Sofa załapała się na erę Pharrella Williamsa, stając się beneficjentami popularności tych brzmień na polskim rynku. Czy w osiągnięciu popularności Sistars przeszkodził im brak przynajmniej jednego wielkiego hitu (pokroju Sutry), czy fakt, że wybili się po nich? Potencjał był, o czym świadczy choćby ogromny sukces solowych płyt Organka.

W 2007 roku z inspirowanymi czarnymi brzmieniami materiałem Sexi Flexi pojawiła się także Natalia Kukulska. Córka Anny Jantar debiutowała już jako dziesięciolatka, nagrywając płyty z piosenkami dla dzieci. Choć jej dojrzała kariera długo była związana stricte z popem, Światło (1996), Puls (1997) i Autoportret (1999) zdradzały rhythmandbluesowe inklinacje. Sama wielokrotnie mówiła, że muzyką soulową interesowała się znacznie wcześniej, przywoziła sobie mnóstwo płyt R&B ze Stanów Zjednoczonych.

To był mocny, wyrazisty materiał; tak potężnego klawisza jak w utworze tytułowym Kukulska nie miała dotąd nigdy. I chyba najambitniejszy, choć cieszący się mniejszą popularnością niż jej dokonania z lat 90. Wtedy uchodziła za fabrykę przebojów; cała Polska nuciła Piosenkę światłoczułą czy przeróbkę hitu mamy, Tyle słońca w całym mieście..

W podobną, ale bardziej hip-hopową i funkową stronę poszli natomiast rozpoczynający kariery w drugiej połowie lat 00. The Crackers oraz Afromental. Szczególną popularnością cieszyli się ci drudzy, ulubieńcy rozgłośni radiowych jak Polska długa i szeroka. Olsztynianie zrobili karierę w prawdziwie amerykańskim stylu, pojawiając się i w popularnym serialu (39 i pół), i umieszczając swoją muzykę w kinowym hicie Kochaj i tańcz, polskiej odpowiedzi na Step Up. Grali głównie po angielsku, a mimo tego Polacy ich kupili, także ze względu na przyrodzony im luz i bezpretensjonalność; członkowie Afromental kochali media z wzajemnością. Zresztą Tomson i Baron zostali później etatowymi jurorami telewizyjnych programów muzycznych, pojawili się w Voice Kids, The Voice Of Poland oraz Bitwie na głosy. A chyba najbardziej rozpoznawalny z ekipy Łozo był także prezenterem MTV. I prowadzącym gamingowy program Tony Gram na antenie newonce.radio. Był opolanin Jarecki, choć jego twórczości bliżej było do funku niż r'n'b; o autorze Punktu Widzenia nie wypada jednak nie wspomnieć. Był jeszcze ulubieniec dziewczyn Mrozu, któremu wiele lat zajęło odklejenie okołotimbalandowskiej łatki Milionów monet. Tu jednak możemy mówić o drugim życiu; nagrany w 2017 roku Zew pokazał, że jest to naprawdę kawał głosu, a porównania niektórych krytyków do Czesława Niemena akurat w tym przypadku nie były na wyrost.

Flashback: najntisy i trapy

O polskim R&B sporo zaczęło mówić się na przełomie 2017 i 2018 roku, gdy albumem Flashback zadebiutowała Rosalie. Udało jej się zrobić coś, czego do tej pory nie było – amerykańskie, najntisowe ciepłe brzmienie ubrała w nowoczesną elektronikę. Słuchając tej muzyki, nasuwają się skojarzenia z tym, co również robiła wtedy Kelela. Albo... Martyna Kubicz aka MIN t. Rosalie łączy z nią zresztą czas premiery – Assemblage MIN t ukazał się w listopadzie 2017 roku – i Berlin, w którym poznanianka się urodziła, a wrocławianka studiowała songwriting oraz produkcję. Dziewczyny połączyły siły na poprzedzającej Flashback epce Enuff (2016) w Trudno, czyli kawałku, który otwiera projekt.

Gdy Rosalie. wygrała Sanki, pierwszy plebiscyt Gazety Wyborczej na nadzieję polskiej muzyki, zastanawiano się, czy polska czarna muzyka wraca do łask. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, można powiedzieć, że nie do końca. Po kilku miesiącach dzięki głośnemu debiutowi Fake Love zaistniał Smolasty, a dwa lata później Rosalie. zaprezentowała następny, jeszcze dojrzalszy i spójniejszy materiał – IDeal. Nie doczekaliśmy się jednak wielu podobnych do nich artystów.

Mamy za to nową odsłonę Margaret. Wokalistka, która dopiero co podbijała rozgłośnie popową balladą Byle jak, wypuściła album, na którym zerwała z dotychczasowym wizerunkiem. W tym celu stworzyła także swoje alter ego – Gaję Hornby. To właśnie takim nazwiskiem zaczęła posługiwać się prywatnie, gdy zdobyła popularność – jak postać grana w Pretty Woman przez Julię Roberts, gdy podawała pseudonim przy rezerwacji pokojów hotelowych. W ten sposób zatytułowała także swój nowy krążek, pod tą nazwą pół roku później uruchomiła własny label. W Gaja Hornby Records podpisała m.in. Urboishawty’ego i Anję Pham. – W rapie bardzo podoba mi się bezpośredniość, komunikatywność, skrócenie tej relacji ze słuchaczem do ja-ty. A we mnie od jakiegoś czasu bulgotało. Chciałam wyrzucić z siebie nadwyżkę emocji. I rap przyszedł z pomocą – powiedziała w rozmowie dla newonce niedługo po premierze Gai Hornby.

Ten album znacznie różnił się od jej poprzednich. Chociażby w Błyskach fleszy, plotkach, ściankach pokazała, że jako gwiazda również może mieć gorszy dzień, a także zmagać się z problemami natury psychicznej. Następca Gai Hornby – Maggie Vision – był więc naturalną konsekwencją dojrzewania osobistego i artystycznego Margaret. Tworząc te utwory, mogła sobie pozwolić na więcej. Pokusiła się więc o zabiegi, stosowane przez raperów. Postanowiła poeksperymentować z auto-tunem, dodała ad-liby, a w wersach nie unikała wulgaryzmów. Najpierw dograła się do Układanek Young Igiego, a z czasem wypuściła single z Otsochodzi, Kizo, Kukonem i Karą.

Rytm jest w r'n'b

W międzyczasie powrót (chyba już tylko nieliczni pamiętają Electric Bass...) zaliczyła także MaRina. Na wydanym w grudniu 2020 roku albumie Warstwy udzielili się Young Igi, Smolasty, Mr. Polska, Gverilla i Kabe. Ale to już był dobry moment na tego typu współprace. Polski rap nigdy wcześniej nie cieszył się taką popularnością, sami raperzy otworzyli się na romanse z popem. I nikt ich za to nie krytykował, bo... takie po prostu nadeszły czasy; coś o tym może powiedzieć Tede, któremu za Kamienie z Natalią Kukulską co prawilniejsze mordki zarzuciły w latach zerowych sprzeniewierzenie się rapowym ideałom. Teraz mieliśmy już Candy Quebonafide i Klaudii Szafrańskiej, którym oburzył się wyłącznie Sebastian Fabijański, ale też cały pościelowy epizod Smolastego, otwierający mu drogę do mainstreamu. Pomimo tego, że Smoła od początku obracał się w hip-hopowym środowisku, nigdy nie utożsamiał się z nim w pełni. Jak Pablo Novacci, u którego debiutował (21 pesos), i którego – podobnie jak twórcę Fake Love – należy traktować go jako pioniera nowofalowego R&B po polsku. W chwili obecnej – mówię to z całkowitą odpowiedzialnością – robię polskie r'n'b. Moja nowa płyta jest na tyle aktualna i stylowa, że nie mogę mieć innego zdania w tej kwestii. Robię „new wave”. Dziś r'n'b nie opiera się już na soulu, a bardziej na trapowych bitach, które są przepełnione basami, chwytliwymi refrenami, tekstami o relacjach damsko-męskich i ciekawymi melodiami – powiedział Smolasty w wywiadzie dla Red Bull Music po premierze albumu Fake Love.

I jeszcze jedno. Warto zaznaczyć, że stosowany, by nazywać to, co inspirowane czarnymi brzmieniami termin urban nie jest najwłaściwszy. W Stanach Zjednoczonych to po prostu określenie na muzykę popularną, tworzoną przez artystów o innym kolorze skóry niż biały. Nie bez powodu Akademia Grammy w 2020 roku – po fali protestów Black Lives Matter – zdecydowała się zrezygnować z tej kategorii na rzecz progresywnego R&B, a majorsy, np. Republic i Warner, dokonały zmian w swoich strukturach. Muzyka miejska to pop, ale ten flirtujący z hip-hopem; taki, w którym można pozwolić sobie na większą szczerość. Za co go kochać? (Ewa, na scenę, już!) Za to, że jest jak serca kołysanie.

Łatwo w tym gatunku o karykaturalność albo nazbyt czytelne zapatrzenie się w Amerykę. W końcu r'n'b i soul są nierozerwalnie związane z tamtym kręgiem kulturowym. Ale skoro udało się rapowi po polsku, to dlaczego tu ma być inaczej? Potrzeba tylko czasu i cierpliwości.

współpraca: Jacek Sobczyński

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze o muzyce, psychologii i społeczeństwie. Jej teksty ukazują się między innymi w „Vogue".