Być może o tym nie wiecie, więc zawiadamiamy: nasi rodacy są prawdziwymi kozakami w sportach elektronicznych. Dziś przedstawimy wam kilku najważniejszych, żebyście nie czuli się wykluczeni cyfrowo.
Spodziewamy się, że część z was zakrzyknie: ale żeście się obudzili, przecież to strasznie znani goście!, dlatego musimy od razu zaznaczyć – ten artykuł dedykujemy wszystkim, którzy do tej pory mieli esport w głębokim poważaniu. Jeśli na co dzień siedzicie na Twitchu i śledzicie netowe rozgrywki, to nadchodzi dobry moment, by opuścić ten tekst. Całą resztę prawilnie zapraszamy do lektury!
Jarosław pasha Jarząbkowski
Czy można zacząć rozmowę o polskich mistrzach esportu od kogoś innego niż pasha? Raczej nie, bo facet, jak powiedziałby Włodzimierz Szaranowicz, stał się fenomenem socjologicznym. Grającemu w Counter-Strike'a Jarząbkowskiemu zdarzyło się nie tylko odnieść tonę sukcesów na polu gamerskim, ale też chociażby wystąpić w rosyjskiej reklamie Media Marktu, co pokazuje jakim szacunkiem i jaką popularnością cieszy się także poza granicami naszego kraju. Dla uściślenia dodajmy, że ta propozycja nie wzięła się z czapy – wspomniany reprezentował wraz z czterema innymi, równie kozackimi graczami z Polski organizację Virtus.pro, która pochodzi z kraju naszych północnych sąsiadów.
Grzegorz MaNa Komincz
Słowo weteran w kontekście raptem 26-letniego gościa brzmi nieco pokracznie, ale fakty są takie, że MaNa, rywalizujący z innymi w grze StarCraft, jest w esportowym biznesie już ponad dekadę – a w tym dynamicznie zmieniającym się światku to przecież cała wieczność. Nie jest to jednak tylko przebywanie w drugoplanowej roli, bo Komincz ma na swoim koncie sukcesy odnoszone nie tylko na krajowym podwórku. Warto w tym miejscu wspomnieć, że to nie lada wyczyn, gdyż w SC prym wiodą głównie Azjaci. Co ciekawe, nasz rodak zaistniał też niedawno w świadomości mediów, gdy udało mu się po ciężkich bojach pokonać wyskillowaną sztuczną inteligencję. To jest coś!
Marcin Jankos Jankowski
Różne są drogi do znalezienia swojej ulubionej gry. Jankos początkowo grał w Warcrafta i DOTA, po czym zdecydował, że rzuci wszystkie siły na League of Legends. Okazało się to kapitalną decyzją – od samego początku ujawniał ogromny talent, który zaprowadził go w kwietniu tego roku, po latach intensywnych starań, do wygrania wraz ze swoją drużyną G2 Esports mistrzostwa Europy, a w maju dołożył do tego również mistrzostwo świata. Czy da się lepiej? O to trzeba już spytać samego zainteresowanego albo też obserwować, co zrobi następnym razem.
Artur Nerchio Bloch
Wspomnieliśmy już o MaNie, który wraz z upływem lat wyrósł na bodaj najbardziej znanego polskiego gamera StarCrafta. Nie powiedzieliśmy jednak o tym, że nie tylko na krajowym podwórku głównym rywalem Komincza jest Nerchio, który być może nie jest tak medialny, ale z pewnością można powiedzieć, że rządzi. Ba, w 2011 (!) roku sama firma Blizzard uznała go za jednego z ośmiu najlepszych graczy świata i zaprosiła do rywalizacji w prestiżowych, zamkniętych rozgrywkach. Jego niewątpliwy talent odkryła również później marka Red Bull, której jest obecnie reprezentantem (podobnie jak organizacji Iron Chain eSports).
Michał Nisha Jankowski
Co tu dużo gadać – polski esport ma szczęście do wymiataczy o nazwisku Jankowski. Nisha, inaczej niż Jankos, spełnia się jednak na pełen etat w grze DOTA i zdecydowanie może patrzeć w przyszłość z wyjątkowym optymizmem. Mówimy bowiem o zaledwie 19-letnim gościu, który pierwsze większe sukcesy odnosił już dwa lata temu, a do tej pory wygrał w swojej karierze (jak podają obliczenia) ponad 300000 dolarów. A przecież nie liczymy też pensji w Team Secret, które są zapewne sute... Tak trzeba żyć, tym bardziej, że Michał przy okazji śmiga po turniejach na całym świecie. Przyjemne z pożytecznym, pasja życiowa gra.