Sean Connery, George Lazenby, Roger Moore, Timothy Dalton, Pierce Brosnan, Daniel Craig. To sześciu aktorów, którzy wystąpili w 25 bondowskich filmach, co daje średnio 4.2 tytuły na łebka.
Żaden z nich nie był Amerykaninem – czterech to Brytyjczycy, Pierce Brosnan jest z Irlandii, a George Lazenby – z Australii. I chociaż plotki głoszą, że nowym Jamesem Bondem będzie następny Anglik, to nic jeszcze nie zostało oficjalnie ogłoszone. Czyli możemy pobawić się w spekulacje pod tytułem: kto według nas może zagrać Jamesa Bonda. Korzystajmy, póki można, bo bondowski staż jest długi: Daniel Craig był 007 przez niespełna 15 lat.
Dlatego wybraliśmy pięciu, poza Tomem Hardym, rzecz jasna, kandydatów na nowego agenta w tajnej służbie Jej Królewskiej Mości. Nie wiemy, czy trafimy z którymś w dziesiątkę, ale kto nam zabroni pomarzyć.
Ale żeby nie było za łatwo... Przy każdym z nich podzieliliśmy się z wami naszą wątpliwością.
1
Henry Cavill
Na papierze Bond idealny. Anglik, filmowo wszechstronny, potrafi i oczarować, i wzbudzić respekt, i rozbawić. W dodatku to jeden z tych, którzy nie poddają się przeciwnościom losu; ponad dekadę temu odpadł z aż czterech dużych castingów: do roli Supermana, Batmana, Jamesa Bonda (co więcej, miał wtedy 23 lata) i... Edwarda w Zmierzchu. Przegrał wszystkie, a magazyn Empire nazwał go największym pechowcem kina. My raczej dodalibyśmy, że to porywanie się na wysokiego konia, nie pech. Ale żeby nie było, talentu nie odmawiamy. Zresztą Supermanem koniec końców został, ale po paru latach.
I właśnie w tym tkwi główny problem Henry'ego Cavilla. Facet w parę sezonów obskoczył role aż trzech powszechnie rozpoznawanych herosów: Supermana, Wiedźmina i Sherlocka Holmesa (Enola Holmes). Jako Bond nie byłby już wyjątkowy, mówilibyśmy raczej o kolejnej dużej roli Cavilla. A przecież 007 to marka, a nie jakaś tam duża rola.
2
James Norton
Brytyjczyk z naukowej rodziny, z wykształcenia teolog, ma za sobą wolontaryjną przeszłość i parę mocnych ról w dorobku. Wiek? 36, czyli w sam raz. Chyba najmniej kojarzony z całej piątki, ale producenci filmów o 007 lubią sięgać po takie nieoczywiste nazwiska. Nortona możecie kojarzyć przede wszystkim z serialu Happy Valley, kryminale rozgrywającym się na angielskiej prowincji, oraz z McMafii. To człowiek, który sprawdził się głównie w produkcjach z Wielkiej Brytanii. Wady? Mimo wszystko filmografia i doświadczenie nie powalają; łącznie to ledwie kilkanaście poważnych pozycji, które nie są epizodami. Poza tym aparycją pasuje przede wszystkim do kina kostiumowego. Ale co my tam wiemy, to właśnie jego angielscy bukmacherzy typują na głównego kandydata do roli Jamesa Bonda. Zapamiętajcie tę twarz.
3
Nicholas Hoult
Bardzo, ale to bardzo ciekawa kariera – można powiedzieć, że dorastaliśmy razem z nim. Nicholas Hoult po raz pierwszy pokazał się światu jako irytujący Marcus w śmiesznej czapce z Był sobie chłopiec. Parę lat przerwy i Hoult powrócił, wcielając się w serialu Skins w Tony'ego, a wszyscy dziwili się, że Marcus tak szybko dorósł. Kolejne parę lat przerwy i stał się Bestią w X-Menach. A jego kariera ruszyła na dobre; grał też w oscarowej Faworycie czy Mad Maxie: Na drodze gniewu, ale tam akurat był ucharakteryzowany nie do poznania.
Aktor bardzo dobry, może trochę młody, ledwie przekroczył trzydziestkę, ale jakościowy. To jaki mamy z nim problem? Przyjrzyjcie się tej twarzy. Czy ten trochę amant, a trochę zwyrol nie pasowałby bardziej do roli czarnego charakteru? I czy uroda Houlta nie jest zbyt dziwna, jak na mocno klasycznego 007?
4
Idris Elba
Czasem zastanawiamy się, czy złoty okres popularności Idrisa Elby nie minął wraz z Lutherem. Ale nie, po prostu Elba od pewnego czasu obstawia blockbustery, gdzie siłą rzeczy to nie na nim jest skupiona największa uwaga. Był Heimdailem w Avengersach i Thorze, grał w ostatniej części Szybkich i wściekłych czy Mrocznej wieży na podstawie Stephena Kinga. Trochę szkoda, że nie trafiło się więcej ambitniejszych produkcji, w których miałby sporo do zagrania. A przecież to facet ze Złotym Globem na półce.
On jako Bond? To w ogóle jest bardzo dziwna sytuacja. Gdyby producenci zaangażowali do roli 007 jakiegokolwiek białego aktora, część widzów krytykowałaby, że znowu, ile można, bądźcie postępowi. Ale gdyby Bond był czarny, zaraz zaczęłoby się narzekanie, że... No, sami wiecie, o co. My tylko dodamy, że Idris Elba ma aktorskie papiery, żeby być świetnym Bondem.
5
Ben Affleck
Na deser rodzynek z USA. Gdyby Affleck miał być amerykańskim aktorem w roli Jamesa Bonda, byłoby to idealne podsumowanie jego zwariowanej kariery. Zaczynał w kinie niezależnym, grając w Szczurach z supermarketu i W pogoni za Amy u Kevina Smitha. I cały czas wynajmował małe mieszkanko na Manhattanie z bratem Caseyem (późniejszy laureat Oscara za Manchester By The Sea) oraz Mattem Damonem, z którym, marząc o wielkiej karierze, napisał scenariusz do Buntownika z wyboru. Chwilę później we dwójkę odbierali za niego Oscara, a Hollywood przypomniało sobie o Afflecku-aktorze. Był gwiazdą pierwszej wielkości, grając w Armageddonie czy Pearl Harbour, ale szereg niefortunnych wyborów doprowadził go do sięgania po coraz gorsze pozycje. Aż w końcu trafiło się nieszczęsne Gigli z jego ówczesną partnerką Jennifer Lopez – za rolę w tym filmie dostał Złotą Malinę. I nagle Affleck został reżyserem, do tego reżyserem z sukcesami; Operacja Argo została wyróżniona Oscarem za najlepszy film. Co na to Hollywood? Oczywiście, że przypomniało sobie o nim jako aktorze. Affleck został Batmanem, ale finalnie zastąpił go Robert Pattinson, on jako człowiek-nietoperz nie doczekał się własnego filmu. Dodajmy do tego zawirowania życiowe – przecież to jest tak dziwna kariera, że ten Bond tu wręcz pasuje.
Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!
Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.