Kurtyna poszła w górę. Co wiemy po meczu o Tarczę Wspólnoty?

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Manchester City v Liverpool - The FA Community Shield
Fot. Michael Regan/Getty Images

Zgodnie z tradycją sezon w Premier League rozpoczął mecz o Tarczę Wspólnoty. W nim Liverpool pokonał Manchester City 3:1. Wyciągamy wnioski z tego spotkania.

Z jednej strony gloryfikowany sparing, a z drugiej ostatni sprawdzian przed rozpoczęciem sezonu. Zdania na temat Tarczy Wspólnoty są zawsze podzielone i menedżerowie sobotnich rywali również zabierali w tej sprawie głos. Przede wszystkim Pep Guardiola dziwił się na początku pracy w Manechsterze City, dlaczego Anglicy nie wliczają tego trofeum do dorobków drużyn i trenerów. Jürgen Klopp z kolei zwykle narzekał na datę rozgrywania tego meczu, tak samo było zresztą i tym razem, jednak po zwycięstwie może dołączy do Katalończyka i upomni się o rangę tego pucharu. W końcu dzięki wygranej Niemiec ma już wszystkie możliwe trofea na angielskiej ziemi.

Zwyczajowy „curtain raiser”, jak mawiają na Wyspach, to jednak zawsze okazja do tego, by po okresie przygotowawczym po raz pierwszy przyjrzeć się ekipom w meczu o stawce. Liverpool wygrał na King Power Stadium zupełnie zasłużenie – mecz przeniesiono z Wembley na stadion drużyny, która wygrała Tarczę Wspólnoty przed rokiem z uwagi na finał mistrzostw Europy kobiet na głównym obiekcie w Anglii – a fani mogą być zadowoleni m.in. z postawy nowego nabytku, Darwina Nuneza.

Czego dowiedzieliśmy się po tym spotkaniu?

1
Świetne wejście Nuneza, ale miejsca w składzie nie dostanie na tacy
Manchester City v Liverpool - Ederson i Darwin Nunez
Fot. Mike Hewitt/Getty Images

Urugwajczyk spędził na boisko około 35 minut, ale wniósł dużo dobrego do gry Liverpoolu. Spotkanie zaczął w pierwszym składzie Roberto Firmino i odgrywał doskonale znaną rolę. Był wszędobylski, cofał się do rozgrywania i robił w ataku miejsce Mohamedowi Salahowi i Luisowi Diazowi. Nie radził sobie jednak najlepiej i Klopp szukał kolejnych trafień, dlatego w końcu postawił na Nuneza.

Nowy nabytek Liverpoolu już po trzech minutach wywalczyłby rzut karny, gdyby nie minimalny spalony. Niedługo później stanął oko w oko z Edersonem i spudłował, ale już samym tym zrobił na boisku więcej od Firmino. Po kilku minutach Manchester City jednak wyrównał i to wtedy obecność Nuneza na boisku miała dać o sobie znać. I dała. Najpierw Urugwajczyk wywalczył rzut karny, kiedy po jego strzale piłkę ręką zablokował Ruben Dias, a jedenastkę wykorzystał Salah. W 90. minucie Nunez z kolei postawił kropkę nad i, kończąc akcję precyzyjnym strzałem głową.

Wydaje się, że Nunez powinien dobrze pasować do gry The Reds, która opiera się na crossowych zagraniach i szybkich wyjściach z głębi pola. Odnajdował się przy obu tego typu zagraniach i na tle najsilniejszego możliwego rywala w Premier League prezentował się pewnie. Mimo tego warto się jeszcze wstrzymać z oczekiwaniami. U Kloppa nowe nabytki zwykle powoli wchodzą do drużyny (patrz: Fabinho, Robertson), a na środek ataku Niemiec ma jeszcze Firmino, którego dwa dni wcześniej nazywał "duszą i sercem szatni", a potem wystawił na City od początku, oraz Diogo Jotę, który leczy uraz. Jeśli jednak Nunez będzie grał tak dobrze, szybko odbierze pozostałym zawodnikom argumenty.

2
Haaland jeszcze szuka grunt pod nogami
Erling Haaland - Manchester City
Fot. Matt McNulty/Manchester City FC via Getty Images

Obrazkiem tego meczu w wykonaniu Norwega będzie pudło z doliczonego czasu gry, kiedy z kilku metrów huknął w poprzeczkę. Gdyby trafił, być może już niczego by to nie zmieniło, bo Liverpool prowadził 3:1, ale przynajmniej udałoby mu się przykryć golem niezbyt udany występ.

Haaland długimi fragmentami spotkania był niewidoczny. Koledzy szukali go zagraniami, jednak obrońcy Liverpoolu przeczuwali, co się święci i bardzo często odcinali go od podań. Do przerwy miał tylko dziewięć kontaktów z piłką. W drugiej połowie dołożył kolejnych siedem. To tyle samo, ile zanotował James Milner, który wszedł na boisko w 74. minucie. Strzał w poprzeczkę był jego trzecim w meczu, a celnie uderzał tylko raz. Pierwszy oficjalny mecz po transferze do Manchesteru City był w jego wykonaniu, mówiąc delikatnie, słaby.

Na razie nie ma powodów do paniki. Guardiola i tak będzie chciał oprzeć grę swojej ekipy na Haalandzie, co widać było również po grze w tym meczu. Widać jednak, że Norweg dopiero odnajduje grunt pod nogami i potrzebuje czasu, by wkomponować się do nowego zespołu. Być może pomoże mu dość łatwy ligowy terminarz na początku sezonu i kilka bramek. Test z Liverpoolem Haaland jednak oblał.

3
Liverpool stawia na sprawdzone metody
Trent Alexander-Arnold
Fot. Chris Brunskill/Fantasista via Getty Images

Trent Alexander-Arnold z golem, Mohamed Salah z kolejnym z rzutu karnego, a przy bramce Nuneza główne role odegrali Salah i Robertson, którzy rozegrali akcję dwójkowo w polu karnym. Krótko mówiąc: w Liverpoolu (poza Nunezem) po staremu. Świadczy o tym jednak nie tylko suchy wykaz strzelców i asystentów, a gra, jaką obserwowaliśmy na King Power Stadium.

To był Liverpool, który grał ze sobą tak, jakby mógł to robić po ciemku. Boki obrony były bardzo aktywne od samego początku, a gdy Firmino był jeszcze na boisku, to w ataku była spora płynność w zmienianiu pozycji. Jasne, to nie jest odkrycie Ameryki, że drużyna Kloppa gra tak, jak do tego przyzwyczaiła, a i powodów do jakichś rewolucji nie było, ale widać było po postawie obu zespołów, że to The Reds są na starcie sezonu w lepszej formie. Niemiecki mendżer sporo rotował w sparingach i wie, że szeroka kadra mu się przyda, jednak gdy na boisko wyszły niemal galowe jedenastki Liverpoolu i City, to drużyna z Anfield prezentowała się pewniej i narzucała swoje warunki. Wygrała drużyna lepsza.

Trudno jednak nie wyciągać wniosków opartych o dwóch napastników. O ile Guardiola szuka innych rozwiązań, by dopasować Haalanda (o tym jeszcze za moment), tak Klopp nie nagina rzeczywistości, by kogoś wkomponować i szuka marginalnych zysków. – Nowi piłkarze nie dostają od nas scenariusza z rozpisaną rolą. Chcemy wykorzystywać ich najlepsze umiejętności, a nie wkładał w ramy, które sami im narzucimy – mówił niedawno menedżer LFC w kontekście Nuneza.

4
Alvarez da Manchesterowi City jeszcze większą elastyczność
Julian Alvarez - Manchester City
Fot. Marc Atkins/Getty Images

Najlepszy fragment meczu w wykonaniu Manchsteru City nastąpił wtedy, gdy Guardiola zdjął z boiska Riyada Mahreza oraz Jacka Grealisha. Żaden z nich nie zachwycił, choć Algierczyk oddał w pierwszej połowie groźny strzał, zmuszając Adriana do wysiłku, ale widać było, że dostali za zadanie szukanie Haalanda podaniami. To jednak nie funkcjonowało i gdy na murawie pojawili się Phil Foden, Ilkay Gündogan oraz Julian Alvarez, nastąpił mały przełom.

Wiąże się to przede wszystkim z ostatnim z tych zawodników. Po wejściu Alvareza Manchester City zaczął grać w systemie 4-3-1-2, a Argentyńczyk ustawił się obok Haalanda. Foden grał wtedy za plecami tego duetu, a w linii środkowej więcej zadań ofensywnych otrzymał Bernardo Silva, który do tego momentu w ataku był niemal niewidoczny. Alvarez tymczasem wniósł sporo ruchliwości i dobrze odnalazł się w sytuacji, po której zdobył jedyną bramkę dla swojej drużyny na King Power Stadium.

Guardiola nie przyzwyczaił nas do gry na dwóch napastników, jednak ten okres meczu powinien dać mu do myślenia. Raczej nie ma szans, że nagle przebuduje system drużyny na taki, by pogodzić Alvareza z Haalandem, jednak dowiedział się, że ma taką alternatywę na konkretnych rywali i całe mecze albo przynajmniej na wypadek, gdyby jego zespół potrzebował bramki. Mierzący 173 centymetry 22-latek może stworzyć ze swoim norweskim rówieśnikiem ciekawy duet, a zainwestowanie zimą 18.5 mln funtów zapowiada się na kolejny potencjalnie bardzo dobry interes Manchesteru City.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.
Komentarze 0